Tango w rytmie czardasza

Tango w rytmie czardasza

Koalicja węgierskich socjalistów i liberałów przygotowała Węgry do kapitalizmu Po 14 latach budowania gospodarki wolnorynkowej i demokracji Węgrzy widzą swą przyszłość w czarnych barwach – jak wynika z badań przeprowadzonych na zlecenie Komisji Europejskiej, ponad 30% ankietowanych nie wierzy w szybką poprawę. Jedyne nadzieje Węgrzy wiążą z wejściem do Unii – według badań Instytutu GfK Hungaria, 63% Węgrów oczekuje, że to wydarzenie powinno być silnym bodźcem dla rozwoju kraju. Na madziarskie czarnowidztwo złożyły się niedawna historia i realia epoki transformacji. Starsze pokolenia wspominają jako czasy względnego dostatku i stabilizacji życiowej okres socjalizmu gulaszowego Janosa Kadara. Drugi powód to starzenie się społeczeństwa. Od lat ludność 10-milionowego kraju zmniejsza się co roku o 30 tys. osób, a w 2003 r. nawet o 36 tys. Średnie i starsze pokolenie są coraz bardziej zachowawcze i nieskłonne do patrzenia z entuzjazmem w przyszłość. Dawna zbiedniała klasa średnia i inteligencja węgierska żyją od pokoleń w starych mieszkaniach, wśród mebli często pamiętających czasy Franciszka Józefa. Nie stać ich na zmiany. Ludzie liczą każdego forinta. Zakupy robią jak w aptece. Chociaż w przypadku Węgier nie jest to najlepsze porównanie. Dopłaty do leków dla ubezpieczonych są bowiem jednym z nielicznych świadczeń dawnego państwa opiekuńczego, które przetrwały zastosowaną przez koalicję socjalistów i liberałów kurację szokową, jaką gospodarka przeszła w latach 1994-1998. W piątek po południu ze stolicy rusza lawina samochodów, które są przeważnie nowe. Za kierownicą głównie 20-, 30-latki. Wyjeżdżają na weekend do podmiejskich domów, dacz. To pokolenie, które załapało się na kapitalizm. Dziś kilkupokojowy porządny dom na wsi można kupić za bezcen, za równowartość 6-10 tys. euro, ponieważ nie ma komu dziedziczyć. Janos Tischler, historyk, znany w Polsce jako autor wydanej przez LSW książki „I do szabli…”, mówi świetnie po polsku, ponieważ spędził w Warszawie kilka lat jako dyrektor Instytutu Węgierskiego. Jest przekonany, że gdyby nie cztery lata rządu koalicyjnego socjalistów i liberałów, również młode pokolenie Węgrów nie miałoby żadnej szansy. „Bezlitosny” rząd tej koalicji dokonał wielkiej rzeczy – uporządkował gospodarkę i pchnął ją na tory rozwoju, ocenia Tischler. Koalicja przeciw naturze – Partnerzy nie darzyli się uczuciem od pierwszego wejrzenia i nie było to małżeństwo z miłości. Obie strony musiały przezwyciężyć uprzedzenia – mówi dziesięć lat po powstaniu pierwszego rządu koalicyjnego socjalistów z liberałami jego były premier, Gyula Horn. Co sprawiło, że w lipcu 1994 r. powstał mimo wszystko gabinet, który opozycja nazwała „koalicją przeciw naturze”, podczas gdy jej uczestnicy bronili się, twierdząc, że utworzyli jedyny sojusz zdolny uchronić kraj przed gospodarczą katastrofą? W wyborach z maja 1994 r. liberałowie ze Związku Wolnych Demokratów Gabora Kunczego uzyskali tylko 22 mandaty w 384-osobowym Zgromadzeniu Narodowym. Węgierska Partia Socjalistyczna – aż 209 mandatów. Socjaliści mogli więc spokojnie rządzić sami, nie zawierając sojuszów, zwłaszcza że prawicowa opozycja z zagorzałym przeciwnikiem socjalistów – Węgierskim Forum Demokratycznym, często porównywanym do polskiej Unii Wolności – wyszła z wyborów słaba i podzielona. WFD, które jako partia rządząca miało 165 mandatów, w nowym parlamencie dostało tylko 38. Rezultat wyborów wskazywał, że Węgrzy nie są zadowoleni z przebiegu procesu transformacji prowadzonego pod hasłem „Siła spokoju”, pod którym wygrał poprzednie wybory Jozsef Antall. Po czterech latach łagodnych przemian przeprowadzanych w gospodarce pod hasłem „rynkowej gospodarki społecznej” sięgającą 35% inflację udało się zmniejszyć jedynie do ponad 23%, deficyt budżetowy dochodził do 10% PKB, bezrobocie oscylowało wokół 10%, a zadłużenie zagraniczne się nie zmniejszało. – Ówczesna taktyka prawicowej opozycji polegała na ekskomunikowaniu socjalistów, tymczasem liberałowie z ZWD uznali to za bardzo niebezpieczne dla przyszłości kraju – ocenia redaktor naczelny tygodnika „Magyar Narancs”, Endre B. Bojtar. Zdaniem liberałów, po wyborach 1994 r. należało wyciągnąć wniosek z ogromnego wzrostu popularności Węgierskiej Partii Socjalistycznej, która do dziś, mimo iż jest już drugi raz od początku transformacji partią współrządzącą, cieszy się poparciem przynajmniej połowy społeczeństwa. Bez poparcia WPS głęboka transformacja gospodarki węgierskiej byłaby bardzo trudna, jeśli nie wręcz niemożliwa. Do tego czardasza, jak do tanga,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2004, 2004

Kategorie: Świat