Telewizja jak ze snu wariata

Telewizja jak ze snu wariata

Coraz trudniej opisywać to, co się dzieje w Polsce. Bo jak przejść od urojonego puczu i nieudolnej fałszywki pokazywanej na okrągło w telewizji rządowej do realnego działania 120 tys. wolontariuszy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i setek związanych z nią imprez na terenie całego kraju? Ku osłupieniu telewidzów kompletnie przemilczanych przez TVP. Odkąd pamiętam, zawsze apelowałem o płacenie abonamentu na media publiczne. Wiele też razy krytykowałem Donalda Tuska za jego wypowiedzi, którymi faktycznie rozwalił płacenie abonamentu. A dziś? Sytuacja się wyklarowała. Nie ma już telewizji publicznej. Nawet tej kulawej z czasów PO. Formalnie oczywiście jest. Są gmachy, sprzęt i lista płac. Mamy twór podobny do telewizji, którym zarządza kompletnie niewiarygodny prezes, z długą listą paskudnych działań. Jacek Kurski jest z pewnością w ostatniej grupie tych, którzy nadają się do kierowania publiczną telewizją. Ale prezesem został. Bo taka była wola najważniejszego prezesa. I z punktu widzenia Nowogrodzkiej telewizja Kurskiego, choć tylko częściowo spełnia oczekiwania aparatu pisowskiego, ma sens. Bo przecież szukano tam nie prezesa dla mediów faktycznie publicznych, ponad podziałami politycznymi, ale rewolwerowca, który będzie produkował nawet takie brednie jak te o puczu czy Smoleńsku. I takiego, który zrobi wreszcie porządek z niecierpianym przez pisowską prawicę Owsiakiem. Wyrzucenie WOŚP

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 04/2017, 2017

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański