„Terror praworządności” – serial na faktach autentycznych

„Terror praworządności” – serial na faktach autentycznych

Żyjąc w epoce seriali, oglądając tasiemcowe, kolejne sezony najrozmaitszych produkcji, nie można zanadto się dziwić, że życie samo, a to polityczne tym bardziej, postanowiło ich sukces naśladować, wziąć je za wzór i odgrywać się na filmowych zasadach. Trwający od kilku miesięcy (a najpełniej od grudnia) seans może niektórych z nas zwodzić. Nie jest jednoznacznie czytelny gatunek zaserwowanej nam – chyba, mimo wszystko – rozrywki. Dramatu nie ma, do tragedii jeszcze trochę, zagadki są, ale łatwiutkie. Sejmflix, jak zwie się fenomen popularności transmisji sejmowych obrad, już wkrótce zaoferuje, brazylijskie w formie, a komisyjne w treści, poszukiwania prawdy o Pegasusach, wyborach kopertowych czy aferze wizowej. Dramat parlamentarny jako polska spécialité de la maison – kino normalnego przewrotu. Nie ma tu najbardziej dokuczliwej przywary polskich filmów – marnego dźwięku. Posłowie tak się drą (przy włączonym czy wyłączonym mikrofonie, bez znaczenia), że nawet jak nic nie można zrozumieć, to widać, że słychać, tak to się niesie. Mamy nowych i starych gwiazdorów (grzeczny Szymon, nie bacząc na kościółkowe tęsknoty, diabolicznie dyryguje ruchem myśli, ciał i słów, wykluczeń, udzieleń, wygaśnięć), rozsiadają się niedbale nieruchome dekoracje jak z dawnej, statycznej telewizji (byli posłowie Kamiński i Wąsik jak z zabytkowej, styropianowej tektury), występy gościnne (żony byłych parlamentarzystów) żenują, nie wywołują łez, nie budzą współczucia ani nawet chęci podkręcenia paniom termostatu.

Nie burzę się, że ten sezon będzie się toczył pod hasłem nie polskich spraw, ale porządków poaugiaszowych. Stary, samotny Augiasz szybuje wysoko i naprawdę niezależnie, bez kontaktu z ziemią i niebem, rano, wieczór, we dnie, w nocy. Niech leci. Tutaj, między nami, kiedy dzierżył tę swoją wypełnioną żółcią nienawiści buławę wszechwładzy, był już trudny do przyjęcia.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 4/2024, dostępnym również w wydaniu elektronicznym

Wydanie: 04/2023, 2023

Kategorie: Felietony, Roman Kurkiewicz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy