Testomania

Testomania

Dziś testy decydują o naszej szkole, pracy. A już niedługo o wyborze żony, męża, przyjaciela…

Czy kiedykolwiek w życiu coś ukradłeś – to pytanie na teście psychologicznym zaszokowało Marka P. A już wydawało się, że wymarzoną pracę ma w zasięgu ręki. Kilka tygodni wcześniej usłyszał, że Polskie Linie Lotnicze LOT organizują nabór do działu obsługi klienta. Zgłosiło się 500 osób. Marek świetnie zna angielski i francuski, więc egzaminy prowadzone przez native speakerów zdał bez problemu. Dostał się do finałowej dwudziestki, która miała rozwiązać test. – Czy coś ukradłem? Nie jestem złodziejem! – oburzył się i postawił krzyżyk w rubryce „nie”. To była zła odpowiedź. – Bo każdy w życiu coś ukradł, choćby kawałek papieru toaletowego czy wkład do długopisu – tłumaczyła mu potem pani psycholog. W ten sposób Marek P. zawalił test i wymarzonej pracy nie dostał.
Do Polski dotarła testomania. Testy w szkołach, od podstawówki po studia. W dorosłym życiu sprawdziany osobowościowe, predyspozycyjne, percepcyjne. A w ramach rozrywki narodowy test na inteligencję albo test na prawo jazdy. I tak na każdym kroku. Rysowanie na kartce papieru osoby lub rodziny, żeby sprawdzić, co w nas siedzi i czy jesteśmy przystosowani do życia w społeczeństwie. Albo test plam atramentowych, czyli w dużym uproszczeniu opisywanie, co widzimy w kleksie. Jeśli plamę, to źle. Jeśli anioła machającego skrzydłami, to dobrze. Na tej podstawie można wnioskować o stanie naszego umysłu. – Śmieszą mnie moi koledzy po fachu, którzy sięgają po te metody. W moim zawodzie nie ma jak rozmowa. Sam nie używam testów, bo zwyczajnie im nie ufam. Testami można sobie dorobić gębę tajemniczości. Że niby fachura zrobi nam test i już wszystko będzie o nas wiedział – mówi psycholog Andrzej Samson. Ale w tym, co mówi, jest osamotniony. Coraz więcej psychologów zachwala testy, zapewniając, że to obecnie najdoskonalsze narzędzie poznania siebie. Odkrywa nasze najsłabsze i najmocniejsze strony. O ile tylko chcemy je poznać.

Internetowa testomania

Kilkadziesiąt pytań. Odpowiesz na nie i w kilkanaście lub kilkadziesiąt minut dowiesz się wiele nowego o sobie. Wystarczy w wyszukiwarce wpisać hasło testy. Sądząc po liczbie wejść na te strony, zainteresowanie jest duże. Pewna strona oferuje całą gamę testów. Gorzej, gdy przychodzi do czytania wyników. Sporo nerwów kosztują tych, którzy chcą traktować je poważnie. „Wynik osiągnięty przez ciebie sugeruje, że słabiej niż większość osób rozumiesz prawa fizyki i zasady funkcjonowania różnych urządzeń” – to z testu na zdolności techniczne. „Twój wynik wskazuje na niższy niż przeciętny poziom kreatywności. Prawdopodobnie rzadziej niż inni wpadasz na nowe pomysły lub masz ich mniej. Trudności może ci sprawić zmiana perspektywy i spostrzeganie innej strony danego problemu. Rozważ wzięcie udziału w treningu twórczego myślenia” – to z testu na twórczość. I na dokładkę coś o naszej motywacji do działania: „Uzyskany wynik pozwala przypuszczać, że w przeciętnym stopniu potrafisz sama zmotywować się do pracy”.
Jak taka testowa krytyka działa na naszą psychikę? – Wszelkie testy psychologiczne czy osobowościowe z prawdziwego zdarzenia muszą przejść skomplikowane procedury standaryzacji. Tylko wtedy są wiarygodne. To, co pojawia się w większości kolorowych pism, jest bełkotem. I to szkodliwym, jeżeli ktoś zacząłby traktować go zbyt poważnie – przestrzega Andrzej Samson.

Testy z prawdziwego zdarzenia

Karolina ma 25 lat i z założenia nie ufa testom. – Ale ostatnio trochę się w życiu pogubiłam. No i od słowa do słowa znajomy psycholog zaproponował mi zrobienie testu – opowiada. – Zachęcał, że potrwa to tylko kilkanaście minut i że w każdej chwili będę mogła zrezygnować. Dostałam kartkę, na niej 300 ponumerowanych przymiotników, każdy inny, ale sporo bliskoznacznych. Na osobnej kartce miałam wypisać liczby porządkowe tych, które najbardziej do mnie pasują. Później wynik został wpisany do komputera, na ekranie pojawiło się coś na kształt rozbudowanej tabelki, słupki liczb. Czarna magia, z której psycholog wyczytał mnie. A najdziwniejsze jest to, że nic się przed nim nie ukryło. I to, że rozstałam się z chłopakiem, który bardzo źle mnie traktował. I to, że ciągle żyję przeszłością, i to, że mam uraz do facetów. Wiedział, co mnie denerwuje, jak najłatwiej mnie urazić, że czuję się przyblokowana w pracy. Wszystko wiedział.
Profesjonalne testy, a takiemu poddała się Karolina, są pilnie strzeżoną tajemnicą. Nie da się ich oszukać, bo procedura obliczeniowa jest bardzo skomplikowana. Poza tym skonstruowanie testu bywa niewiarygodnie drogie. W tej dziedzinie Polska ma swoje osiągnięcia. Przed wojną Warszawa była jednym z trzech pierwszych miejsc, po Berlinie i Genewie, gdzie prowadzono badania związane z wykonywaną pracą. Działała tu pracownia testów psychologicznych. To były lata 1926-1927. A teraz?
Teraz Polsce sporo brakuje do światowych potentatów testowych. Co roku w USA wydaje się tony testów, publikacje grubości naszej encyklopedii powszechnej. Dla porównania krajowe pozycje testowe to cienkie broszurki. Dlatego skoro nie ma mowy o ilości, trzeba iść w jakość.
– Bardzo dbam o stworzenie warunków optymalnego wykonania testu. Zwłaszcza żeby nie wykonywać testów klinicznych, które często służą diagnozowaniu zaburzeń psychicznych. Jeżeli już, to osoba, na której przeprowadza się takie badania, musi mieć tego świadomość – mówi Andrzej Tucholski, psycholog pracy.
– W testach obowiązują ścisłe zasady etyczne. Przede wszystkim muszą być sprawdzone i licencjonowane, a wykonywać je ma prawo tylko przeszkolona osoba – dodaje Małgorzata Wnęk-Kolaska, ekspert do spraw personalnych z Capgemini, jednej z największych na świecie firm świadczących usługi doradcze. – Badany musi wiedzieć, czemu służy test, jak zostaną wykorzystane wyniki. I, co oczywiste, musi mieć zagwarantowane prawo wglądu.
Zdaniem psychologów, w fachowej literaturze jest kilka testowych klasyków, na przykład test Thomasa. Został opracowany w USA w bardzo konkretnym celu. Zakończyła się wojna w Korei. Powracający żołnierze nie bardzo potrafili się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Test był krótką metodą selekcyjną, ułatwiającą określenie zawodów, w których najlepiej mogliby się spełnić. Inny przykład to test predyspozycji zawodowych Hollanda, stosowany też w Polsce. Pozwala lepiej poznać siebie i swoje możliwości. Młody człowiek chciałby wiedzieć, jakie zawody najbardziej odpowiadają jego kompetencjom. Można po prostu zapytać: kim chciałbyś być w przyszłości? Ale zazwyczaj w takiej sytuacji dostaje się odpowiedzi o zawodach wykonywanych przez kogoś z najbliższego otoczenia albo bohatera ulubionego serialu.
Zdaniem psychologów, w Polsce skończyły się czasy testowego Dzikiego Zachodu. Nie można tylko zapominać o zdrowym rozsądku. – Kiedyś zgłosił się do mnie Polak, właściciel dużej firmy. Od lat mieszka za granicą. Szukał nowego pomysłu na życie – dodaje Mira Dziekańska, psycholog z firmy Hint Human Capital. – Rozwiązał test. Początkowo był przerażony, bo wyniki pokazały, że ma niską inteligencję werbalną. Ale nie dlatego, że nie rozumie, co się do niego mówi. Od 15 lat nie miał kontaktu z językiem polskim. Nic więc dziwnego, że miał problemy z definicją słowa filantrop.

Szkoła testów

Testomania nie omija najmłodszych. – Ale gdy chodzi o dzieci, byłabym bardzo ostrożna. Często można zrobić krzywdę. Jeżeli wychowawczyni zaproponuje wysłanie dziecka do psychologa, a rodzice potem dostaną wynik, który będzie dla nich kompletnym zaskoczeniem, nie ma co wpadać w panikę. To tylko jedna z informacji na temat dziecka. Na miejscu rodziców powtórzyłabym test u innego psychologa – przestrzega Mira Dziekańska, która jest gorącą zwolenniczką testów. – Sama często proponuję, żeby z nich korzystać. Trzeba tylko pamiętać, że zbyt intensywne testowanie siebie wcale nie pomaga, tylko uczy nas lepiej odpowiadać na pytania.

Zdaniem Magdaleny Fijałkowskiej, pedagoga szkolnego z gimnazjum w Żorach, szkolne testy dla uczniów to dobre rozwiązanie. W dorosłym życiu jest ich potem tyle, że warto dzieci do nich przyzwyczaić. – Próbujemy stwarzać takie warunki, aby test był sprawiedliwy dla wszystkich. Na przykład dzieci z dysleksją mają więcej czasu na rozwiązanie, zwykle piszą godzinę dłużej. Są uczniowie, dla których przygotowuje się specjalne testy – przekonuje.
– Test to niedoskonałe narzędzie, wygodne właściwie tylko dla nauczycieli. Na przykład w szkole podstawowej dziecko uczy się wielu zupełnie nowych dla siebie rzeczy, ale testami zabija się w nim zdolność kojarzenia faktów – Wiesław Olesiński, dyrektor gimnazjum w Błędowie, ma na temat testów zupełnie odmienne zdanie. – Przy egzaminie czy odpowiedzi ustnej można ucznia jakoś ukierunkować. Bo może dziecko coś wie, ale przyblokowało się ze strachu. Test jest bezduszny, pozbawiony wszelkich emocji. Poza tym tylko odpowiedzią ustną lub wypracowaniem można wyrobić nawyk ładnego i starannego wypowiadania się.
Z testami wiążą się też inne problemy – oszustwa i przecieki. Uczniowie zrobią wiele, żeby znać klucz do odpowiedzi przed klasówką. Ale największym zagrożeniem jest nauka pod test. Bywa, że nauczyciele zamiast przekazywać całą wiedzę, uczą rozwiązywania testów. To fatalna metoda.
– Co tu dużo mówić, młodzież nie lubi żadnej formy sprawdzianu – dodaje Andrzej Samson. – Ale obecna podstawówka czy gimnazjum to już pokolenie testów. To proces postępujący, choć pamiętam, że za moich czasów na studiach nawet kolokwium często się odbywało w formie ustnej rozmowy z profesorem czy jego asystentem.
Obrońcy szkolnych testów mają jeden argument nie do podważenia – testy zobiektywizowały system oceniania. Maciej Dercz, prawnik z Biura Rzecznika Praw Dziecka, przekonuje, że skargi na testy są rzadkością. Jeżeli już, to dotyczą systemu wdrażania testów, niejednoznacznych pytań i odpowiedzi albo złej punktacji. Natomiast bez porównania częściej zdarzają się skargi na stronniczych nauczycieli, którzy raz wyrobiwszy sobie opinię o uczniu, nie zmieniają jej w zależności od jego postępów w nauce.
Między innymi dlatego system testowy króluje na egzaminach wstępnych na uczelnie. W tym roku szeroko zastosuje go Uniwersytet Warszawski. – Po pierwsze, chcemy uniknąć oskarżeń o brak obiektywizmu. Do tej pory co roku przynajmniej kilka osób składało zażalenia, bo ktoś z komisji krzywo spojrzał. Po drugie, testy bardzo skrócą proces rekrutacji. W zeszłym roku na psychologię na sto miejsc zdawało 1,3 tys. osób. I już po tygodniu były wyniki – mówi dr Zuzanna Toeplitz z Uniwersytetu Warszawskiego.
Głównym zarzutem wobec testów stosowanych na egzaminach wstępnych jest ich nadmierna szczegółowość, wymagająca uczenia się podręczników na pamięć. – Stworzenie testu, który pytałby o coś więcej niż definicję, nie jest łatwe. A test, który wymaga myślenia, to już wyższa szkoła jazdy. Wiem coś o tym, bo sama układam testy – mówi Zuzanna Toeplitz. I tłumaczy, że czasem takie szczegółowe pytania się przydają. Zwykle jest ich w teście kilka. Dzięki nim można jakoś uszeregować rzesze zdających.
Nad jakością testów przeprowadzanych w gimnazjach czy liceach czuwają komisje egzaminacyjne. – Przestrzegamy nauczycieli i dyrektorów przed testomanią – mówi Anna Frenkiel, dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Warszawie. – Podczas spotkań z dyrektorami na początku roku szkolnego analizujemy wyniki egzaminów, które odbyły się przed wakacjami. Wtedy przekazujemy cały zestaw arkuszy egzaminacyjnych przygotowanych w komisji do wykorzystania przez nauczycieli w dowolnej formie. Odradzamy stosowanie przypadkowych i nieprzemyślanych zbiorów zadań, którymi nasycony jest rynek wydawniczy.
– Zadania testowe mogą być różne, a najogólniej dzieli się je na zamknięte (wymagające wybrania właściwej odpowiedzi z podanych propozycji) i otwarte (nie ma podanych odpowiedzi; często są rozprawką na zadany temat). Takie testy są stosowane na sprawdzianie w VI klasie szkoły podstawowej, egzaminie gimnazjalnym czy nowej maturze. Im wyższy etap kształcenia, tym więcej zadań otwartych, aż dochodzi się do rozprawki lub wypracowania. Konstrukcja zadań wymaga stosowania różnych materiałów źródłowych, tekstów, rysunków, wykresów, na podstawie których uczeń wybiera odpowiedź – wyjaśnia Janina Grzegorek, kierownik Wydziału Sprawdzianów, Egzaminów Gimnazjalnych i Matur Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Warszawie.
Pytania testowe w komisjach egzaminacyjnych nie trafiają bezpośrednio zza biurka do szkoły. Wcześniej fragmenty testów są sprawdzane na dobranych grupach dzieci, mniej więcej 500 uczniach. I tych z bardzo słabych szkół, i tych z najlepszych. Dzięki temu widać, czy są jakieś niezrozumiałe zadania i jak je oceniać.
– Przygotowanie testu do jednego egzaminu trwa kilka miesięcy – mówi Anna Frenkiel. – Konstruowanie, recenzowanie, standaryzowanie, wprowadzanie poprawek po standaryzacji, ponowne recenzowanie i dopiero potem ostatni szlif. Pracuje nad nim wąska grupa osób, bo to materiał o charakterze niejawnym.
Praca nad egzaminem wstępnym na uczelnię wygląda nieco inaczej. – Wydział organizujący egzamin zwraca się do dziekana innego wydziału z prośbą o wyznaczenie osób, które stworzą test. Na psychologii jest po 20 pytań z każdego przedmiotu. Potem te pytania recenzuje inna wyznaczona osoba. Następnie trafiają do sekretarza komisji egzaminacyjnej, czyli na przykład do mnie. Układam je i porządkuję, a na końcu odsyłam do przewodniczącego komisji. Ale kto układa te pytania, w gorącym egzaminacyjnym okresie jest najpilniej strzeżoną tajemnicą – opowiada Zuzanna Toeplitz.

Test na pracownika

Z badań przeprowadzonych w tysiącu firm z 47 krajów przez konsultantów nowojorskiego oddziału firmy PricewaterhouseCoopers wynika, że firmy, które mają ściśle sprecyzowane zasady rekrutacji pracowników, opierające się najczęściej na testach, osiągają znacznie lepsze wyniki.
W szczególnie trudnych zawodach jest wręcz obowiązek przeprowadzania wstępnych testów psychofizycznych. Cały świat uznał, że badanie kierowców zawodowych, lotników i pracowników kolei to coś naturalnego. Jeżeli natomiast chodzi o dobór pracowników na stanowiska biznesowe, pojawia się problem w miarę obiektywnego ocenienia, który z licznych kandydatów będzie wykonywał powierzane mu zadania najlepiej.
Zdaniem Małgorzaty Wnęk-Kolaski z firmy Capgemini, test nie może być jedynym sposobem sprawdzania naszych predyspozycji. – Z testem jest jak z samochodem. To dobry środek do wspierania naszych celów – wyjaśnia. Dodaje, że pracodawcy coraz chętniej korzystają z tej metody rekrutacji. Zwłaszcza gdy szukają określonych osób na stanowisko. – Firma produkująca specjalistyczny osprzęt do aparatów słuchowych szuka nowych pracowników. Wiadomo, że będą potrzebni ludzie z doskonałym wzrokiem, dużymi zdolnościami manualnymi i pokładami cierpliwości. Inny przykład: bank szuka dobrych analityków. Liczyć się będzie umiejętność analiz liczbowych lub słownych, w zależności od potrzeby. Są testy, które to zmierzą. Około półtorej godziny i wszystko jasne. Jesteśmy w stanie zdiagnozować każdego człowieka.

– Rozmowa kwalifikacyjna nie zapewni, że dany kandydat spełni pokładane w nim nadzieje. Że na przykład będzie bardzo dobrym menedżerem. Test może to zweryfikować – przekonuje psycholog pracy Andrzej Tucholski. Według niego, test jest olbrzymią szansą dla dobrze wykształconych ludzi, którzy nie mając odpowiednich wejść, nie mieli szansy wspiąć się na wyższy szczebel kariery. Teraz, dzięki nowej formie procedur rekrutacyjnych, mają szansę zaistnieć.
Pracodawcy coraz częściej korzystają z wyspecjalizowanych firm, bo prowadzenie we własnym przedsiębiorstwie działu zajmującego się rekrutacją pracowników jest kosztowne. Wyszukanie idealnego pracownika kosztuje często tyle, ile miesięczne dochody na takim stanowisku. Pracodawcy to się opłaca, ponieważ dostaje „idealny towar” – myślącego pracownika. A koszty i tak się zwracają, bo taki idealny asystent czy kierownik działu szybko na siebie zarobi.
Żeby wyłonić idealnego pracownika, nie wystarczy jeden test. Może to być nawet kilkudniowa sesja. Po wyselekcjonowaniu grupy optymalnych kandydatów przygotowuje się całą ścieżkę postępowania, łącznie z symulacją pewnych zachowań. Przyszli pracownicy mają dostęp do komputerów, telefonów, pieniędzy. I mają podjąć konkretne decyzje inwestycyjne. Wynik takiego sprawdzianu widać jak na dłoni.

Piotr trzy lata temu skończył informatykę na Politechnice Warszawskiej. Marzył o pracy w zawodzie i gdy w końcu pojawiła się okazja, do rozmowy kwalifikacyjnej przygotowywał się cały tydzień. Mówił, że jest nie do zagięcia. Dyplom z wyróżnieniem, nowy garnitur, teczka pełna planów. Do tego jeszcze kilka godzin pracy przed lustrem nad językiem ciała, żeby tylko się nie wygłupić. Jednak gdy usiadł za masywnym biurkiem jakiegoś firmowego ważniaka, czekała go niemiła niespodzianka. Dostał kartkę papieru i flamaster. – Proszę złożyć kartkę na cztery części i narysować drzewo – usłyszał polecenie. Wykonał. Nie zdał. Pracy nie dostał. Oblał tzw. test projekcyjny.
Takie postępowanie, poza błędami proceduralnymi, nie ma sensu. – Bo w testach nie ma kryterium: „zdał, nie zdał”. Szuka się poziomu kompetencji – mówi Andrzej Tucholski. I podaje przykład: – Zgłasza się pracodawca i mówi, że ma świetnego kierownika działu i chciałby zatrudnić drugą taką osobę. Trzeba przede wszystkim określić, co to znaczy świetny pracownik. Testu nie tworzy się pod daną osobę. Chodzi o interpretację konkretnych predyspozycji zawodowych.
Istnieje też ryzyko, że pracodawca będzie nadużywał tego narzędzia w stosunku do podwładnych. – Kiedyś widziałam, jak szef w dużym zakładzie pracy chciał koniecznie znać odpowiedzi pracowników. Było to o tyle głupie, że chodziło mu o jedno pytanie wyrwane z kontekstu – opowiada Mira Dziekańska. – Wtedy psycholog postawił się i nie pokazał wyników. Na szczęście, bo dla psychologa utrata zaufania to śmierć zawodowa.
W Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich przekonują, że skoro mamy wybór: robić test czy nie robić, wszystko jest w porządku. Nawet jeżeli jest to wybór, czy zostanę w pracy na stanowisku, czy też z niej wylecę. To rzeczywistość testowa. Chodzi w niej o wybór. Byle tylko słuszny.


Sposoby na test
– na kilka dni przed badaniem unikać sytuacji stresowych
– gdy jednak zdarzy się coś, co nas zdenerwuje, trzeba o tym poinformować osobę przeprowadzającą badanie
– nie rozwiązywać testu z pustym żołądkiem, ale unikać też nadmiernego objadania się
– przygotować zapas długopisów i ołówków
– upewnić się, ile mamy czasu na rozwiązanie testu
– przeczytać dokładnie polecenia
– wyraźnie zaznaczać wybrane odpowiedzi (często odczytuje je komputer)
– na pytania odpowiadać po kolei, każdy test ma swoją logikę
– odpowiadać szczerze, nie grać (w teście jest pula pytań weryfikujących naszą prawdomówność)


Testy badają
– tendencje, na przykład lękowe
– temperament, czyli fundamentalne cechy zachowania
– cechy osobowościowe
– inteligencję
– samopoczucie w danym momencie
– aktualną motywację do działania


Ćwiczenia i testy Mensy
Warunkiem przyjęcia w poczet członków stowarzyszenia jest zdanie testu na inteligencję zatwierdzonego przez Głównego Psychologa Mensy, to znaczy uzyskanie wyniku ilorazu inteligencji umieszczającego daną osobę w górnych 2% populacji.
1. Znajdź błąd w poniższym rozumowaniu:
1 zł = 1 zł
1 zł = 100 gr
10 gr = 0,1 zł
100 gr = 10 gr x 10 gr
1 zł = 0,1 zł x 0,1 zł
1 zł = 0,01 zł
1 zł = 1 gr
Rozwiązanie: Błąd tkwi w czwartej linijce równania. 100 gr to oczywiście 10 gr x 10, nie zaś 10 gr x 10 gr.

  1. Dziewczynka miała sześć zapałek, bo to była bardzo biedna dziewczynka z zapałkami. Chciała je sprzedać bardzo bogatemu królewiczowi. Ale on powiedział: „Zrób z tych zapałek cztery trójkąty, a ożenię się z tobą i będziesz miała całe królestwo”. Ponieważ była to dziewczynka biedna, ale z wyobraźnią, zrobiła to bez trudu. Jak?
    Rozwiązanie: Dziewczynka zbudowała czworościan foremny (tetraedr).
  2. Skończyło się przyjęcie, wszyscy udają się parami do swoich domów. Podczas pożegnania wymieniono 112 uścisków dłoni. Przyjęcie przebiegało i zakończyło się w miłym nastroju, pary skierowały się do domów wspólnie, wobec tego nie ściskały sobie rąk. Ile osób było na przyjęciu?
    Rozwiązanie: Na przyjęciu było 16 osób (osiem par). Każda osoba wymieniła o dwa uściski mniej niż było osób (nie wymieniała uścisku z osobą towarzyszącą oraz ze sobą). Liczbą uścisków musimy potem podzielić przez dwa ponieważ jeden uścisk pomiędzy osobą nr 1 a osobą nr 2 jest również uściskiem pomiędzy osobą nr 2 a osobą nr 1. A więc liczby różniące się o dwa i dające w iloczynie 112 x 2 = 224 to oczywiście 16 i 14.

Przykłady pytań testowych

Testy osobowości
Służą do określenia cech osobowości i emocjonalności kandydata. Stosowane są najczęściej tam, gdzie pracodawcy zależy na pracowniku mającym określone cechy (np. umiejętność pracy w grupie czy sumienność).

Przykładowe pytania
Odpowiedz, na ile poniższe stwierdzenia opisują ciebie i twoje zachowania:
Kiedy coś robię, łatwo jest mnie rozproszyć (A B C D)
Lubię nowe, trudne wyzwania (A B C D)
Lubię towarzystwo innych ludzi (A B C D)
A – zdecydowanie nie
B – raczej nie
C – raczej tak
D – zdecydowanie tak

Testy zdolności poznawczych, czyli „inteligencji ogólnej”
Sprawdzają poziom różnych zdolności – werbalnych, przestrzennych, matematycznych, społecznych. Zazwyczaj każda ze zdolności jest mierzona oddzielnym podtestem. Zsumowane wyniki poszczególnych podtestów określają poziom zdolności poznawczych.

Przykładowe pytania
Do podanego słowa napisz synonim (podana pierwsza litera i liczba liter w wyrazie)
korzyść – p . . . . .

Testy zainteresowań
Służą do oceny indywidualnych zainteresowań i preferencji.

Przykładowe pytania
Z poniższego szeregu stwierdzeń odnoszących się do różnych czynności czy zawodów wybierz te, które chciałbyś wykonywać:
Pisać recenzje filmowe (TAK NIE)
Pracować w banku (TAK NIE)
Zajmować się dziećmi (TAK NIE)
Odkryć lekarstwo na nieuleczalną chorobę (TAK NIE)


Dobrze zbudowany test:
– zawiera więcej zadań umiejętnościowych niż pamięciowych
– jest związany z życiem
– jest zróżnicowany pod względem wymagań
– jest przyjazny w formie i treści
– jest określony w czasie i skonstruowany proporcjonalnie do tego czasu
– jest obiektywny

Wydanie: 2004, 22/2004

Kategorie: Obserwacje

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy