Pozory mylą

Pozory mylą

Każdy wyjazd za granicę przywraca proporcje. Ze zdumieniem widzimy, jak mało świat się interesuje naszymi sukcesami i obłędami (słowo obłęd staje się modne, kiedy piszemy o sytuacji politycznej). Nikogo tam nie obchodzi niezwykła skala naszej zimnej wojny domowej, która u korzeni ma romantyczny, lecz już zwyrodniały mit, że Polska jest Chrystusem narodów. Nagle odkrywamy, że nasza ojczyzna jest jednym z wielu miejsc, które nie są w głównym nurcie zmian cywilizacyjnych i kluczowych zdarzeń świata. Tym milej, gdy przybywający do nas po długiej nieobecności cudzoziemcy są w szoku, widząc, jak wiele w Polsce się zmieniło na lepsze. Gdyby jeszcze wiedzieli, jaki śmietnik odziedziczyliśmy po Polsce Ludowej na ulicach i w głowach, chyba nawet większy niż po roku 1918 (zabór pruski był na pewno bliżej Zachodu). Nie zmienia to faktu, że można było lepiej, inaczej, co często widać po czasie. Na pociechę – nie tylko Polak „przed szkodą i po szkodzie głupi”. Z dystansu nasze tajfuny i trzęsienia ziemi wydają się szaleć w szklance wody, a w najlepszym razie w słoiku. Zjawisko ma szczególnie burzliwy charakter w Sejmie. Rozmawiam z kolegą, który był posłem poprzedniej kadencji. Opowiada, w jakie zdumienie wprawiło go to, że nasz parlament przypomina dom Wielkiego Brata. Zamkniętymi w kapsule posłami

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2013, 49/2013

Kategorie: Felietony, Tomasz Jastrun