Tożsamość w ukryciu, czyli ta niebezpieczna niemieckość

Tożsamość w ukryciu, czyli ta niebezpieczna niemieckość

Mniejszość niemiecka po raz pierwszy od 1991 r. nie ma posła w polskim parlamencie. Ostatnie osiem lat było dla polskich Niemców trudne. Czy to początek nowego?   

– Ten wynik wyborów to trochę znak czasu. Myślę, że dwie rzeczy się skumulowały. Obserwowaliśmy od lat rosnącą trudność w przekonywaniu, żeby ludzie głosowali na listę etniczną. To jak pozbawianie się możliwości uczestniczenia w dużej grze, bo ludzie mają swoje lewicowe, prawicowe czy centrowe poglądy, bliżej im np. do sił liberalnych itd. Do tego straszna polaryzacja podczas tych wyborów. Nawet nasi członkowie mówili, że głosując na opozycję, chronimy mniejszość, sugerowali, że ważniejsze było odsunięcie partii rządzącej od władzy. Musimy z tego wyciągnąć wnioski, dużo czasu nie mamy, bo wybory samorządowe tuż-tuż. Może to jest moment na to, żeby bardziej podkreślić nasz regionalizm, a mniej etniczność, żeby bardziej pokazać związek z regionem, a mniej tę konotację narodową – mówi Rafał Bartek, przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim i Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce, przewodniczący sejmiku opolskiego.

Ryszard Galla był posłem mniejszości niemieckiej przez pięć kadencji, od 2005 do 2023 r., podobnie długo posłował Henryk Kroll (1991–2007), inni pojawiali się zwykle na jedną kadencję. Galla reprezentował często głos wszystkich mniejszości nieobecnych w Sejmie i Senacie.

W dyskusji członków MN przewija się wątek, że to nie wina kampanii, że Niemcy mieli „fajną kampanię, fajnych ludzi na listach”, po równo kobiet i mężczyzn, aktywne media społecznościowe. – Są głosy, że byliśmy za mało wyraziści, że zabrakło takich kandydatów, którzy byliby odpowiedzią na wystąpienia Janusza Kowalskiego, takich radykalnych, albo że sam poseł Ryszard Galla był zbyt mało widoczny w ostatnich kadencjach, zginął w tej przestrzeni polityki radykalnej i zabrakło komunikatu, dlaczego tam jest i czym się zajmuje – dodaje Bartek.

Ale pierwszy raz zdarzyło się, może przez ataki posła Kowalskiego i tę dyskryminację w dostępie do nauczania języka mniejszości, że partie głównego nurtu trochę się zainteresowały tematami mniejszościowymi. Bartek podkreśla, że szczególnie widać to było w Trzeciej Drodze, bardziej ze strony Polski 2050, ale PSL także: – Wypowiadali się na temat dyskryminacji na konferencjach, zabierali głos, z czym wcześniej raczej się nie spotykaliśmy w kampaniach. Siły demokratyczne dotąd zostawiały te tematy komitetowi mniejszości niemieckiej. Ten proces zaczął się od wyborów prezydenckich, kiedy Szymon Hołownia spotkał się ze środowiskiem mniejszościowym.

Mniejszość niemiecka zwraca uwagę, że w ostatnich latach nie była pokazywana w pozytywnym świetle w lokalnych mediach, głównie w tzw. publicznych, już nie wspominając o nagonce w mediach centralnych na Niemcy, Niemców i Donalda Tuska. – W TVP 3 Opole były w większości krytyczne materiały, a pozytywne wydarzenia były puentowane: „W Niemczech Polacy tego nie mają” – wskazuje Rafał Bartek. Mniej krytyczny jest wobec Radia Opole.

Ostatnie lata nie były łatwe

– Teraz jakoś zachciało mi się żyć i działać, tylko się obawiam, ile oni tam jeszcze narobią w polityce i w gospodarce – mówi Róża Zgorzelska z Biedrzychowic, która kandydowała do Sejmu z listy Komitetu Wyborczego Wyborców Mniejszość Niemiecka po raz pierwszy. Jest działaczką społeczną, opiekunką i założycielką Muzeum Farska Stodoła, miejsca otwartego dla wszystkich. Od trzech dekad radną gminy Głogówek, współautorką książek, regionalistką, propagatorką kultury śląskiej i niemieckiej, ale przede wszystkim wielokulturowości. Kandydowała z nr. 13, wierzy nie w zabobony, ale w pracę i działanie. – Nie żałuję tej decyzji, jestem z niej dumna, nawet jeśli niektórzy się wyśmiewali: „Co tam stara jeszcze kandyduje”. To nie jest tylko decyzja jednego człowieka, jak ma się rodzinę. Rozmawialiśmy, synowie pytali: „Matko, trzeba ci tego, żebyś gdzieś po płotach wisiała, że będą sobie naszym nazwiskiem gębę wycierać?”, choć od lat jestem w lokalnej polityce. Oni są świadomi, ile to kosztuje emocji, oznacza utratę spokoju, a to wszystko wpływa też na zdrowie człowieka; martwili się. Odważyłam się, to wielkie doświadczenie i nie żałuję, człowiek w tej kampanii miał okazję się wykazać, poznać stosunek wielu ludzi do mojej osoby – uśmiecha się społeczniczka.

Te ostatnie lata dla wielu polskich Niemców nie były łatwe. – Atmosfera była straszna przed wyborami, ale po wyborach jest jeszcze gorzej. Nie potrafię tego zaakceptować i mam nadzieję, że wielu innych ludzi też, bo już zbudowaliśmy jakąś wspólnotę europejską, a jeden człowiek czy kilku ludzi z jego otoczenia robi naprawdę niedobrą robotę. Manipulują ludźmi, którzy nie oglądają innych telewizji, nie czytają innych gazet, tylko propisowskie. Mniejszości niemieckiej i działaczom społecznym takim jak ja żyło się nie najprościej. Mam nadzieję, że znowu będziemy mogli bardziej otwarcie przyznawać się do swojej tożsamości i czuć się bezpieczniej w tym kraju, bo w ostatnich kilku latach, chociaż nie jestem strachliwa, czasami się zastanawiałam, czy mam coś powiedzieć publicznie – przyznaje Zgorzelska.

„Mili” Polacy na różnych forach czy w lokalnych mediach pisali: „Do Bundestagu niech startują szwaby”, „Zdelegalizować ten wytwór” itd. Zgorzelska urodziła się w Polsce, ma obywatelstwo polskie, ale jest przede wszystkim Europejką, Ślązaczką o niemieckich korzeniach: – Po transformacji bardzo się cieszyłam z tego, że nareszcie mogę głośno wyrazić to, kim jestem, a w ostatnich latach naprawdę zastanawiałam się, czy jeszcze mogę to powiedzieć głośno. Do tego te straszne słowa z ust prezesa, posła Kaczyńskiego, bardzo obraźliwe, uwłaczające godności człowieka. Nigdy nie użyłabym takich słów, wyrażając się o kimś, kto myśli, czuje inaczej. Dlatego uważam, że tylko zły człowiek może tak się zachować i tak mówić do człowieka. To dowód, że dobro albo zło człowieka nie zależy od narodowości.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 49/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym


Coraz mniejsza mniejszość

GUS podaje, że przynależność do narodowości niemieckiej według spisu w 2021 r. zadeklarowało w Polsce 144 177 osób. Na terenie województwa opolskiego – 59 911, co jest liczbą mniejszą o ok. 20 tys. w stosunku do spisu z roku 2011, ale to tu mieszka 41,6% wszystkich Niemców w Polsce. W województwie śląskim mieszka 19,4%, w dolnośląskim 6,2%, w pomorskim 4,9% i w wielkopolskim 4,4%. Ogólnopolski wynik mniejszości niemieckiej jest niższy o ok. 4 tys. w stosunku do spisu z 2011 r.


b.dzon@tygodnikprzeglad.pl

Fot. Archiwum TSKN na Śląsku Opolskim

Wydanie: 2023, 49/2023

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy