Po uwzględnieniu programu 500+ liczba osób zagrożonych ubóstwem zmniejsza się o 1,5 mln, w tym 900 tys. dzieci Prof. Ryszard Szarfenberg – kierownik Pracowni Pomocy i Integracji Społecznej w Instytucie Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego Według jednego ze znanych profesorów, cham sprzedał się za 500 zł. Podobnie mówią niektórzy inni liberalni uczestnicy debaty publicznej – nie ma już chama, są za to alkoholicy i lenie. Dużo w tym polityki, ale przede wszystkim pogardy dla słabszych. Jak w takich warunkach rozmawiać o programie 500+? – Pierwsza wypowiedź nawiązuje do argumentu, że 500+ było instrumentem walki o władzę. PiS umieściło to rozwiązanie w swoim programie wyborczym, co miało z pewnością zachęcić do głosowania na tę partię. Ale jeżeli nawet ktoś zagłosował tylko ze względu na tę obietnicę, nazywanie go z tego powodu chamem i oskarżanie o sprzedanie się uważam za zupełnie niezrozumiałe. Być może niektórzy rodzice wydadzą część pieniędzy ze świadczenia wychowawczego na coś innego niż wychowanie dzieci. Nie sądzę, aby to były silne argumenty za tym, że 500+ to złe rozwiązanie. Cały czas mamy duży problem z tym, o czym mówiła prof. Elżbieta Tarkowska, czyli z pogardą i nieufnością wobec tych, którzy żyją w innych warunkach niż my. Nie wierzymy, że potrafią wychować dzieci czy właściwie wydatkować pieniądze ze świadczeń. W tle jest przekonanie, że mający takie poglądy podejmują racjonalne decyzje o liczbie dzieci, że potrafią je wychowywać i rozsądnie gospodarują dochodem. Pieniądze podobno szczęścia nie dają, ale program 500+ ma poprawić jakość życia niezamożnych rodzin. Wśród opinii pozytywnych przeważają te, które odwołują się do godności. – Można powiedzieć, że pieniądze dają szczęście, ale tylko do pewnego poziomu dochodu i zamożności. Dlatego wydaje mi się, że najmniej i mniej zamożnym rodzinom 500+ poprawi też samopoczucie. Związek między świadczeniami pieniężnymi a godnością jest bardziej złożony. Z jednej strony, wyższe dochody pozwalają nam na większą niezależność i tym samym może rosnąć poczucie godności. Z drugiej, nie jest obojętne, skąd te dochody się wzięły. Jeżeli musieliśmy o nie prosić, może to być związane z naruszeniem poczucia godności. Z kolei gdy ktoś dostaje pieniądze bez żadnych warunków, rodzi się podejrzenie, że to pułapka i trzeba będzie za prezent tak czy inaczej zapłacić. 500+ jest taką pułapką czy są podstawy do wypłacania tej sumy? – Oczywiście program 500+ nie wymaga proszenia ani nie jest bezwarunkowy. To świadczenie na określony cel (wychowanie dzieci), do którego mamy prawo z mocy ustawy, co wymaga złożenia poprawnego wniosku oraz spełnienia zdefiniowanych kryteriów i warunków. Wśród tych ostatnich jest niemarnotrawne wydawanie pieniędzy, które otrzymaliśmy na konkretny cel. Największą akceptację mają takie świadczenia, które uważane są za wypracowane i wypłacane wtedy, gdy nie jesteśmy zdolni do pracy. Dlatego tak upowszechnił się mechanizm ubezpieczenia społecznego na świecie. Pracujący płacą składki, z których finansowane są świadczenia, gdy nie mogą oni wykonywać pracy. Świadczenia rodzinne, w tym 500+, mają nieco inne uzasadnienie. Wychowywanie dzieci jest społecznie bardzo użyteczne, ale ogranicza czas na pracę poza domem i zwiększa koszty utrzymania. Jako społeczeństwo decydujemy się więc na to, aby prowadzona była polityka ułatwiająca godzenie ról rodzinnych i zawodowych oraz rekompensująca zwiększone koszty utrzymania z powodu wychowywania dzieci. Nie tylko dla ubogich Takie świadczenia otrzymują także zamożne rodziny z klasy średniej. Jaki to ma sens, skoro stać je na wychowanie dzieci? – Rząd podchodzi do tego ideologicznie, odróżniając politykę socjalną, która jest tylko dla ubogich rodzin, a ubóstwo łączyć się ma z „patologią”, od polityki rodzinnej adresowanej do wszystkich rodzin. Z tym podejściem związane są też korzyści polityczne, gdyż więcej osób popiera rozwiązania dla wszystkich rodzin niż te adresowane tylko do ubogich. Z tego wynika, że 500+ może się okazać rozwiązaniem trwalszym, bo ma szersze poparcie społeczne. Poza tym odcinanie dostępu zamożnym sprawia, że cała reszta musi dowodzić, że nie jest zamożna. Poznaliśmy to już na przykładzie reformy becikowego, którą przeprowadził poprzedni rząd. 500+ ma jednak tę wadę, że rodziny chcące dostać świadczenie również na pierwsze dziecko muszą przedstawić także swoje dochody. Jak możemy uzasadnić takie rozwiązanie? To rodzi pytanie o odbiór społeczny tego rodzaju programów. – Inny argument za świadczeniem również dla rodzin z klasy średniej jest










