Trump zignorował wirusa z Wuhan

Trump zignorował wirusa z Wuhan

US President Donald Trump (C) holds a picture of the coronavirus with US Health and Human Service Secretary Alex Azar (2nd L), CDC Director Robert Redfield (2nd R), and CDC Associate Director for Laboratory Science and Safety (ADLSS) Dr. Steve Monroe (R) during a tour of the Centers for Disease Control and Prevention (CDC) in Atlanta, Georgia, on March 6, 2020. (Photo by JIM WATSON / AFP)

Ameryka siedzi po uszy nie tylko w pandemii, ale i w środku jednego z większych skandali politycznych ostatnich czasów Korespondencja ze Stanów Zjednoczonych W niedzielne popołudnie na wizytę u lekarza w przychodni Urgent Care przy szpitalu w Fort Collins czeka osiem osób. To tylko trochę więcej niż zwykle w ten dzień o tej porze. Większość z kaszlem, jedna osoba ze skręconą nogą. Dla mojej córki to już druga wizyta w ciągu sześciu dni. We wtorek zaległa z objawami grypopodobnymi. W środę rano wynik testu na grypę był jednak negatywny. Moje pytanie o test na koronawirusa lekarz zbył śmiechem, bo 3 marca w stanie Kolorado żadnego koronawirusa jeszcze rzekomo nie mieliśmy. W każdym razie nie oficjalnie. Pierwszy przypadek ogłoszono dopiero następnego dnia. W niedzielę stan córki się pogorszył, kolejny test na grypę i znów wynik negatywny. Badanie krwi potwierdza jednocześnie, że dziecko na pewno walczy z jakimś rodzajem infekcji wirusowej. Tym razem pani doktor z mojego pytania o test na COVID-19 już się nie śmieje, ale mówi wprost, że nie ma na to żadnych szans. Widzę, że jest zdenerwowana. Zanim wyjdzie z gabinetu, wyjaśnia: – Kilka godzin temu miałam chorego z kompletem objawów. Do tego wrócił kilka dni temu z Korei Południowej i powiedział, że najpewniej miał styczność z osobami zarażonymi. Także u niego test wykluczył grypę. CDC (Center for Disease Control – przyp. ESM) nie dało nam autoryzacji, by go przetestować. Proszę mnie nie pytać, co o tym wszystkim myślę. I ja, i mąż dzielimy się naszym doświadczeniem z przychodni w mediach społecznościowych. Spływa lawina emocjonalnych reakcji, oczywiście bardzo różnych. Od zarzutów, że celowo kłamiemy, bo chcemy „siać panikę”, po dobre rady, do którego szpitala się udać, żeby przeprowadzić test. Najwięcej jest jednak szczerego zdumienia i niedowierzania. Gubernator stanu, Jared Polis, obiecał przecież przed kamerami, że każdy, kto chce, będzie mógł bez problemu się przebadać. Na dodatek jako gubernator prowadzi rozmowy z ubezpieczalniami, by nie pobierały za ten test opłat. Poniedziałek rano, 9 marca. Liczba chorych w Kolorado podskoczyła w piątek do ośmiu, ale przez weekend, jak informują media, nie pojawił się ani jeden nowy przypadek. Wiemy, że dwoje pierwszych chorych przybyło z Włoch pod koniec lutego, po czym przez kilka dni jeździło na nartach, parę razy zmieniając ośrodki. Zwiedzali Denver, korzystali ze środków transportu publicznego i hoteli. Do tej pory zamknięto jedną szkołę w Denver, choć potwierdzone przypadki zachorowania rozsiane są po kilku hrabstwach. Więcej – gazeta „Aspen Times” doniosła w niedzielę wieczorem, że Australijka, która odwiedziła tamtejsze stoki i wróciła do Sydney, przywiozła do domu COVID-19. Koleżanka, która jeździła z córką w weekend do Denver na międzyszkolne rozgrywki siatkówki, opowiada z kolei, że widownia wygwizdała organizatorów za komunikat, że zawodniczki po meczu nie będą ściskać sobie dłoni. W stanie nie odwołano do tej pory żadnej imprezy masowej, a największe środki ostrożności zdaje się podejmować nie sektor publiczny, ale prywatny. Niektóre korporacje, takie jak Intel, gdzie pracuje mój mąż, wstrzymały wysyłanie pracowników na konferencje. Gdy kupuję w aptece izotoniki i theraflu dla córki, kasjerka obrzuca mnie współczującym spojrzeniem. – Z tego, co widzę, to już chyba połowa miasta chora. Niech się pani jednak cieszy, że to nie ten nowy wirus. Na szczęście nasz prezydent, dzielny chłopak, ma wszystko pod kontrolą. A u nas żadnych nowych przypadków od dwóch dni, to pewnie epidemia się zatrzymała! – dodaje zadowolona. Kobieta ma przypięty do bluzki znaczek MAGA (Make America Great Again), sygnał, komu kibicuje politycznie. Stacja telewizyjna MSNBC emitowała w weekend reportaż o przygotowaniach Amerykanów do ewentualnej pandemii i tam fanka prezydenta Trumpa wyjaśniła reporterce, że nie ma żadnego wirusa. – Wszystkie informacje pochodzą od demokratów, a ja nie wierzę w ani jedno słowo, które wypływa z ich ust – wyjawiła przed całą Ameryką. Wychodzę z apteki, rzucając tylko grzeczne good-bye. Czy kasjerka z kółka adoracyjnego MAGA uwierzyłaby, gdybym jej powiedziała, że siedzimy po uszy nie tylko w samym środku pandemii, ale i jednego z większych skandali politycznych ostatnich czasów? Do wczoraj wieczorem, a są to dane potwierdzone przez samego szefa FDA (Food and Drug Administration, Agencja Żywności i Leków), dr. Stephena Hahna, laboratorium w Centrum Kontroli i Prewencji Chorób (Center for Disease Control, CDC) przebadało mniej niż 6 tys.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2020, 2020

Kategorie: Świat