Trzeba bronić rodzinnych gospodarstw

Trzeba bronić  rodzinnych gospodarstw

Gdy czytam opinie różnych autorytetów, że ludzi trzeba ze wsi wypędzić biedą, jestem przerażony Dr Piotr Nowak, adiunkt w Zakładzie Struktur Społecznych Instytutu Socjologii UJ. Jego zainteresowania badawcze skupione są wokół problematyki socjologii obszarów wiejskich, przede wszystkim funkcjonowania Wspólnej Polityki Rolnej w Polsce i Europie oraz rozwoju obszarów wiejskich. Od 1992 r. prowadzi badania na polskiej wsi.  Rozmawia Tomasz Borejza Panie doktorze, czy trzeba zlikwidować Kasę Rolniczych Ubezpieczeń Społecznych? – Ten system należy uszczelnić, ale na pewno nie likwidować. Przynajmniej jeszcze nie dziś. Są powody, dla których tego rodzaju specjalne systemy ubezpieczeń społecznych funkcjonują w wielu krajach Europy Zachodniej, m.in. w Austrii, Francji i Niemczech. Systemy podobne do KRUS działają w innych krajach? Przecież zgodnie z opinią ekonomistów występujących w mediach to przestarzałe i niewydolne rozwiązanie. – Owszem, funkcjonują. Np. w Austrii jest bardzo rozwinięty system takich ubezpieczeń. U nas nie słucha się ekspertów. Ludzie, którzy powtarzają to wszystko, nie znają się na rolnictwie. Często słyszę, że dzięki reformie KRUS oszczędzimy 16 mld zł. To bzdura. Nietrudno znaleźć wyliczenia mówiące o tym, że całkiem możliwy jest scenariusz, w którym do takiej zmiany jeszcze byśmy dopłacili. Warto przypomnieć, że KRUS powstał właśnie po to, by uratować budżet. Wprowadzał go rząd, w którym Leszek Balcerowicz był ministrem finansów. Jednak to, że składki dla rolników są znacząco niższe niż np. dla drobnych sklepikarzy lub taksówkarzy, wydaje się niesprawiedliwe. To naprawdę duże różnice. Z jednej strony, mówimy o niemal 900 zł na miesiąc, z drugiej, o niewiele ponad 300 zł na kwartał. – Oczywiście można założyć, że sprawiedliwie, to znaczy, że każdy płaci tyle samo. To jest jednak także kwestia podstaw myślenia o państwie. Nie chodzi tylko o sprawy ekonomiczne. Na to trzeba patrzeć także jak na system pomocy socjalnej. Rolnicy należą do najbiedniejszych grup społecznych. Szacuje się, że ich dochody wynoszą średnio ok. 60% tego, co zarabiają inne grupy zawodowe. Nawet jeżeli zmusilibyśmy ich do opłacania pełnych składek ZUS, większość i tak by nie płaciła, bo po prostu nie miałaby z czego. n Poruszył pan kwestię różnic między rolnikami i innymi zawodami, wchodzimy więc w sferę statystyki. Przed przejściem do porównań chciałem zadać pytanie, na które odpowiedź może się wydawać oczywista. Ile osób mieszka na polskiej wsi? – To bardzo dobre pytanie. Ludzie często nie mają pojęcia o znaczeniu rolnictwa ani o tym, jak wiele osób żyje na wsi. Mówimy o niemal 15 mln Polaków i 93% powierzchni kraju. Przy czym ok. 30% z nich ma jakiekolwiek kontakty z rolnictwem. Mieszkanie na wsi już dawno nie równa się byciu rolnikiem? – Nie. I do tego te 30% to osoby, które np. mają w rodzinie kogoś, kto prowadzi gospodarstwo. Realnie możemy mówić o 1,5 mln gospodarstw. To są miliony ludzi. Skala problemów jest ogromna i bardzo często się je pomija. Wszyscy koncentrują się na miastach? – Media rzadko mówią o problemach wsi. Są one zaniedbywane i traktowane marginalnie. Polskie elity w ogóle traktują wieś po macoszemu i stereotypowo. Gdy czytam opinie różnych autorytetów, że ludzi trzeba ze wsi wypędzić biedą, jestem przerażony. To jest niepoważne. Stereotypowo? Czego dotyczą te błędne przekonania? – Np. tego, że Polska ma złą strukturę agrarną. To mit. Ona oczywiście w pewnych miejscach jest niefunkcjonalna z ekonomicznego punktu widzenia, jednak stanowi też efekt rozwoju społecznego. Nie ma sensu na siłę wprowadzać wielkich gospodarstw rolnych. Przyszłość rodzinnych gospodarstw Często jednak słyszymy, że polskie gospodarstwa są za małe. Jakie są teraz? – To zależy od regionu. W Zachodniopomorskiem szacuje się, że średnio to ponad 30 ha. Z kolei w Małopolsce zaledwie 3,3 ha. Według najnowszych danych z Powszechnego Spisu Rolnego, przeprowadzonego w 2010 r., średnia dla całego kraju wynosi 9,5 ha i ciągle się zwiększa. To dobrze? Może jednak trochę za mało? – Za mało. Ale nie przesadzajmy. Wszystko zależy od rodzaju produkcji i ukształtowania terenu. Powiedziałbym, że optymalna wielkość to taka, która pozwala zapewnić działanie gospodarstwa opartego na rodzinie. Średnio – tak często mówią sami rolnicy – to ok. 20 ha. Co ciekawe, tyle właśnie mają w Polsce gospodarstwa towarowe – te, które produkują na rynek. Gospodarstwa

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2011, 2011

Kategorie: Wywiady