Codzienne kłamstwa TVP nie przejdą bez echa Waldemar Sadowski – pozwał do sądu Telewizję Polską Kiedy powstał pomysł oprotestowania przed sądem telewizyjnych „Wiadomości”? – Dosyć szybko zauważyłem, że nowa ekipa rządząca bardzo instrumentalnie wykorzystuje podawane w TVP informacje. Poprzedniej też to się zdarzało, ale nie na taką skalę i nie tak prymitywnie. Rozmawiałem o tym z kolegami prawnikami i naukowcami i wydawało się, że choć to moralnie odrażające, jest zgodne z prawem, więc na tym polu nic się nie da zrobić. Nawet bardzo znana kancelaria adwokacka nie widziała sposobu przeciwstawienia się temu. Mówiąc kolokwialnie, robią z ludzi balona, traktują odbiorców instrumentalnie i nic nie można na to poradzić? – Dopiero pogłębiona refleksja dała rozwiązanie. Człowiek okłamywany przestaje być wolny, bo jest sterowany, staje się rodzajem niewolnika. Jeśli taki proceder uprawia państwo – a telewizja publiczna jest przecież dziełem państwa za nasze pieniądze – to zdecydowanie narusza, łamie naczelne prawo człowieka, prawo do godności. I właśnie godność człowieka stała się kluczem do napisania pozwu? – Tak. Godność w ustawodawstwie konstytucyjnym to pojęcie stosunkowo młode. Pojawiło się jako refleksja po okrucieństwach II wojny światowej. Wcześniej nie było takiego radykalnego przypadku, by naruszenia godności ludzkiej ujmować w postaci normy prawnej, ale kiedy dowiedziano się o bestialstwie gestapo i NKWD, gdy oglądano zdjęcia zburzonej Warszawy i inne dowody łamania wolności i godności, pomyślano o stworzeniu Powszechnej deklaracji praw człowieka. Myśliciele lat 40. zrozumieli, w jak łatwy sposób Hitler zniszczył trójpodział władzy i wprowadził dyktaturę, likwidując Republikę Weimarską. Trójpodział reguluje stosunki między centralnymi organami władzy, aby ograniczyć absolutną władzę państwa nad jednostką. Pojęcie godności pełni w systemie prawa podobną funkcję. A ponieważ wiadomo, co potrafią zrobić z człowiekiem połączone siły państwa, partii i ideologii, godność człowieka została uznana za fundament systemu prawa, pojęcie to pojawiło się np. w 1949 r. w konstytucji niemieckiej i w ustawach zasadniczych większości państw Zachodu. W Polsce pojęcie godności pojawiło się w konstytucji z 1997 r. – Tak, może trochę na zasadzie kopiuj – wklej, a więc bez zrozumienia, ale na tę normę można było się powoływać, skarżąc TVP w warszawskim sądzie okręgowym, który pozew przyjął. Prawnicy telewizji publicznej, odpowiadając jeszcze przed rozprawą sądową na mój pozew, utrzymują, że mógłbym się domagać zadośćuczynienia jedynie na podstawie artykułu o ochronie dóbr osobistych z Kodeksu cywilnego, a więc tylko wówczas, gdyby informacje TVP dotyczyły mnie osobiście. Ich zdaniem nie mogę się powoływać na godność w konstytucji, bo rzekomo nie jest to norma lub jest to norma za mało precyzyjna, aby ją stosować bezpośrednio. Wynikałoby z tego, że jesteśmy jako zbiorowość zupełnie bezbronni i państwo może z naszymi umysłami robić, co zechce. Perfidia tej sytuacji polega jeszcze na tym, że większość telewidzów nie wie, że jest okłamywana, nie ma czasu ani umiejętności sprawdzania, jak jest naprawdę, nie dokonuje researchu. Fałszywe wiadomości wchodzą w umysły i się rozprzestrzeniają. Nawet gdy ktoś w ogóle nie ogląda telewizji, to te fake newsy docierają do ludzi poprzez relacje innych. TVP kształtuje w ten sposób także opinie i decyzje wyborcze, steruje tworzeniem demokratycznej woli narodu. Wymiana korespondencji z prawnikami TVP to już wejście telewizji w spór. Odpowiedź radcy prawnego Bartłomieja Brauna z grudnia 2017 r. jest sążnista i oczywiście próbuje on obalić wszystkie argumenty, które zamierza pan wykorzystać w procesie. Używa się nawet czysto formalistycznego zarzutu, że nie podał pan swojego numeru PESEL. – Przypomina to trochę scenę z filmu Stanisława Barei – szatniarz mówi do klienta: „Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?”. W piśmie TVP nie podnosi się wcale kwestii okłamywania telewidzów. Oni tam uważają, że nie ma takiej normy prawnej, która zabroniłaby im podawać wiadomości zmanipulowane i nieprawdziwe. I głęboko się mylą, bo art. 30 i 31 konstytucji traktują o wolności i godności, ich „poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych”. Właśnie godność człowieka jest najważniejszą normą w całym systemie prawa. Z tego wynikają wszystkie inne normy. Jeśli jakikolwiek przepis jest niezgodny z pojęciem godności, powinien być zmieniony. Pięknie powiedziane, ale jak przekonać sąd, że podstawowa norma została naruszona?









