Tylko ignoranci mają cudowne recepty

Tylko ignoranci mają cudowne recepty

Prof. dr Antoni Dziatkowiak Żadna podwyżka płac dla lekarzy nie rozwiąże problemu chorego systemu finansowania publicznej opieki zdrowotnej – Czy strajkiem można wyleczyć chorą służbę zdrowia? – Popieram protestujących lekarzy, choć bardzo nad tym strajkiem ubolewam, bo niewątpliwie dotyka on pacjentów i dlatego wszystkich przepraszam, że w tym proteście zostaliśmy zmuszeni do znacznego ograniczenia dostępu do usług lekarskich. Ale my, wykształciuchy, nie jesteśmy górnikami lub hutnikami i nie pójdziemy z kilofami i łomami pod budynek Rady Ministrów, aby przekonywać rząd do swoich racji. Czy zna pan inną metodę, aby na decydentach wymusić jakąkolwiek korzystną dla społeczeństwa zmianę? Bo ja nie znam. W 1980 r. robotnicy Wybrzeża też strajkiem wymusili wpisanie do porozumień sierpniowych postulatu o konieczności reformy służby zdrowia. Gdyby tamten postulat został zrealizowany, nie byłoby obecnego strajku. – A reforma przeprowadzona przez rząd Jerzego Buzka? – Nie wprowadziła skutecznych zmian, gdyż nie została doprowadzona do końca. Każda formacja rządowa zdaje sobie sprawę, że reforma społeczna, zdrowotna czy gospodarcza, jeżeli ma być skuteczna, w swojej początkowej fazie musi być dla społeczeństwa dotkliwa i dopiero po pewnym czasie ludzie odczują wyraźnie jej korzyści. Rządzący doskonale pamiętają, że Buzek przez swoje cztery reformy przegrał wybory. Dlatego dla polityków ważniejsza jest doraźna troska o własny elektorat, który wyniósł dane ugrupowanie do władzy, a nie o całe społeczeństwo i o to, co będzie z nim za pięć lat. Gdyby teraz wprowadzono radykalne reformy w służbie zdrowia, nie zostałoby to dobrze przyjęte przez dzisiejszych emerytów, rencistów i niezadowolonych, czyli przez tradycyjny elektorat. – Czy nie można było uniknąć tego strajku? – Ten strajk byłby zupełnie niepotrzebny, gdyby wszystko załatwiono wcześniej, spokojniej, w konsensusie ponadpartyjnym, bo jest to od wielu lat problem niesłychanie ważny dla całego społeczeństwa, na najbliższe dziesięciolecia. Tymczasem politycy gremialnie dojeżdżali do Białegostoku, by poprzeć swoich kandydatów do lokalnego sejmiku samorządowego, a na negocjacje na temat reformy służby zdrowia dla kraju czasu już nie wystarczyło. Czy ważniejsze jest zdrowie Polaków, czy partyjne zwycięstwo? Z kim lekarze mają rozmawiać, skoro premier nie lubi lekarzy i nie wykazuje chęci poszukiwania kompromisu? Niedostatków służby zdrowia nie można było dłużej tolerować i wszyscy wiedzieli, że problem kiedyś wybuchnie w sposób lawinowy, i to się stało. – Rząd miał na głowie lustrację – A co jest ważniejsze – lustracja czy ludzkie zdrowie i życie? Wiadomo, żadna lustracja nie będzie sprawiedliwa i zawsze będzie do pewnego stopnia rozliczaniem, a to powoduje stresy, nerwice, depresje i zawały. Sposób i zakres prowadzenia w Polsce lustracji w wielu środowiskach niekorzystnie wpływa na psychikę i układ krążenia. – Czy pan profesor spodziewał się, że dojdzie do ogólnopolskiego protestu lekarzy? – Oczywiście. To się musiało stać. Od kilku lat narastało rozgoryczenie białego personelu, a od kilku miesięcy wystąpiły nerwowe reakcje rządu, które są takie same jak za czasów PRL. Kiedy służby donoszą o szerzącym się niezadowoleniu i zdeterminowaniu jakiejś grupy społecznej czy zawodowej, natychmiast trzeba tę grupę zdyskredytować w oczach społeczeństwa i nastawić je do niej wrogo. Kiedy więc lekarze zaczęli się upominać o reformę służby zdrowia i o wyższe zarobki, a na wiosnę zapowiedzieli ogólnopolski protest, trzeba ich było w mediach przedstawić jako łapówkarzy, morderców. – Ale przecież lekarze biorą łapówki? – Niestety tak i jest to naganne. Jak statystyki wykazują, proceder ten dotyczy ok. 4% białego personelu i jest skutkiem patologii w publicznej ochronie zdrowia. Ale trzeba leczyć przyczyny choroby, a nie jej objawy. Dlaczego korupcja występuje w publicznej służbie zdrowia, a nie ma miejsca w prywatnej? Gdyby pacjenci nie dawali, to lekarze by nie brali. Czy pan myśli, że lekarze chcą brać koperty z pieniędzmi, pięciogwiazdkowe francuskie koniaki i inne prezenty? Nie chcą i uważają to za poniżające, za coś nienormalnego, chcą zarabiać normalnie za swoją ciężką i odpowiedzialną pracę. Na widok koniaków mają mdłości. Gdy odmawiają, to pacjenci po wyleczeniu wciskają, ponieważ taka jest nasza mentalność. A poza tym rachunek ekonomiczny jest prosty: lepiej dać w państwowym szpitalu niż płacić dużo więcej w klinice prywatnej. Przykładem jest moja znajoma, która poszła do państwowego szpitala ze swoim bolącym biodrem. Ortopeda powiedział, że musi schudnąć 30 kg. Po roku zrzuciła te kilogramy, zgłosiła się na operację,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 22/2007

Kategorie: Wywiady