Uczniowie gorszego Boga

Uczniowie gorszego Boga

Teacher Monika Pelzer (R) supports students in their efforts to learn German during a German lesson for refugee children in Aachen, Germany, 26 August 2015. The course prepares refugee children without prior knowledge of the German language for regular lessons at German schools. Photo: Henning Kaiser/dpa

Niemieckie urzędy z napływem uchodźców już sobie radzą, ale w szkołach problemy dopiero się zaczynają Korespondencja z Berlina Emad trzyma w ręku próbówkę z fioletowym płynem i przelewa go do naczynia z wodą. – To wygląda jak prawdziwy wybuch wulkanu! – cieszy się, gdy płyn przeistacza się w rosnący „atomowy grzyb”. 12-latek uwielbia robić eksperymenty. W białym fartuchu i okularach z grubymi oprawkami wygląda jak prawdziwy naukowiec. Pochodzi z syryjskiej miejscowości Anadan (niedaleko Aleppo) i wraz z rodzicami przybył do Niemiec w 2016 r. Od paru miesięcy bierze udział w projekcie „Mali naukowcy”, sfinansowanym przez Niemieckie Stowarzyszenie Fizyków (DPG) w Berlinie. Gdy wzburzony płyn powoli osadza się na dnie szklanki, zaciekawiony chłopiec pyta: – Proszę pani, dlaczego ta woda na górze jest przezroczysta, a na dole fioletowa? Nie powinna się zabarwić cała? – Bo to, co wlałeś do szklanki, było chłodniejsze. Ciepła woda zawsze wypływa na górę – odpowiada Angelina. 23-letnia Niemka studiuje fizykę i jest praktykantką DPG. Dzięki niej dwa razy w tygodniu kontener z piętrowymi łóżkami dla uchodźców zamienia się na kilka godzin w małe laboratorium. W ośrodku w dzielnicy Marzahn mieszka ok. 40 osób. Większość pochodzi z Syrii, ale są też imigranci z Afryki i Czeczenii. Czasem trudno się dogadać, choć akurat zasady fizyki i chemii są wszędzie takie same. Dlatego ilekroć Angelina zbliża się do kontenerów, niosąc walizki pełne rozmaitych próbówek, wężyków i palników, dzieci z wypiekami na twarzy czekają na nią przy oknach. Nie chodzą jeszcze do szkoły i są złaknione wiedzy. Zwykle się nudzą i nie wiedzą, co ze sobą zrobić. Inicjatywa DPG trwa już od jesieni 2015 r., gdy ruszyła fala imigrantów, i uchodzi za modelowy przykład udanej integracji. Jest to jednak tylko kropla w morzu potrzeb, bo skala zjawiska, z którym od czterech lat zmagają się niemieckie władze, nadal dostarcza im sporo problemów. Gorący sierpień – Niemcy są silnym państwem, damy radę! – powtarza Angela Merkel już od kilku lat, szczególnie wtedy, gdy w prasie wylewane są na nią cysterny pomyj. Po raz pierwszy słowa te padły z ust pani kanclerz we wrześniu 2015 r., kiedy tysiące osób przemierzało szlak bałkański i skutki otwarcia przez nią granic były jeszcze nie do przewidzenia. Dziś są już powszechnie znane. W latach 2015-2018 o azyl w RFN ubiegało się ok. 1,3 mln osób. Tylko w gorącym sierpniu 2015 r. zarejestrowano w urzędach migracyjnych ok. 100 tys. ludzi. Codziennie przybywało wtedy ok. 3,5 tys. uchodźców. Państwo nie było przygotowane na wzbierającą z każdym dniem falę. Przerosła ona najdalej idące przewidywania polityków, urzędników, służb socjalnych, wolontariuszy, działaczy społecznych, nauczycieli. Zimą 2015 r. na urzędniczych biurkach piętrzyło się prawie pół miliona nierozpatrzonych wniosków o azyl. W międzyczasie sytuacja trochę się uspokoiła, głównie dzięki porozumieniom, które Merkel zawarła z tzw. krajami tranzytowymi, np. z Turcją. W grudniu 2018 r. o azyl ubiegało się już tylko ok. 10 tys. osób – tyle samo, ile w pierwszym kwartale 2015 r. W niemieckich urzędach zapanowała względna normalność, a według informacji urzędu migracyjnego BAMF pozostało „zaledwie” 50 tys. nieopracowanych wniosków o azyl. Urzędnicy mogą więc odetchnąć, ale problemy tak naprawdę dopiero się zaczęły – zwłaszcza jeśli chodzi o integrację młodzieży w szkołach. W ostatnich czterech latach prawie co trzeci wniosek o azyl został złożony przez osobę niepełnoletnią. W 2018 r. aż 43% ubiegających się o prawo pobytu nie skończyło 16. roku życia. Co trzeci przybył z Syrii. W Niemczech przebywa jeszcze ok. 300 tys. „tolerowanych” imigrantów. Dwie trzecie z tej grupy pobiera świadczenia socjalne, wśród nich wielu młodych w wieku 18-24 lata. Gdy jednak zapada już prawomocna decyzja o ich deportacji, przebiega to nader opieszale. Marcowy reportaż hamburskiego tygodnika „Spiegel” o trudnościach z wydalaniem imigrantów odsłania bezsilność władz niemieckich. W 2018 r. deportowano ok. 24 tys. osób, ale w 30 tys. przypadków procedura się nie powiodła – albo ludzie ci się nie stawili i wciąż gdzieś się ukrywają, albo wnoszą sprawy do sądu, przedłużając swój pobyt o miesiące lub lata. W całych Niemczech w więzieniach jest tylko 500 miejsc dla czekających na deportację,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2019, 2019

Kategorie: Świat