Ukraina na bezdrożu

Ukraina na bezdrożu

An activist wearing a mask depicting Ukrainian President Petro Poroshenko and holding a placard that reads, "I am selling the country expensive" gives out the sweets made by Roshen, Poroshenko's confectionery factory, as he walks past Ukrainian police officers standing guard during a rally in front of the Presidential Office in Kiev on April 25, 2018. Supporters of the 'Movement of New Forces', a party formed by the former Georgian president Mikhael Saakashvili is demanding the resignation of President Poroshenko. Saakashvili, a former governor of Ukraine's Odessa region, was once an ally of President Petro Poroshenko, but then became one of his greatest foes. Ukraine stripped Saakashvili of his citizenship in 2016, rendering him stateless as he had already lost his Georgian citizenship. / AFP PHOTO / Sergei SUPINSKY

Młodzi uciekają, starsi szybko umierają. Po Majdanie wzbogacił się tylko Petro Poroszenko Ukraina zawsze wiedziała o sobie, że leży na skraju. Europy albo Azji. Niepodległość witało 52 mln mieszkańców. Dziś niewiele bogatsza niż getto Autonomii Palestyńskiej wyludnia się i starzeje. Pogarda władzy dla obywateli, nacjonalizm pompowany za 5 mld dol. przez Waszyngton wyprowadziły kraj na bezdroże. Wykruszył się potencjał wzrostu. Ukraina ma teraz 35,7 mln mieszkańców. Bilans 25 lat niepodległości to ubytek 16,5 mln obywateli, z tego 10 tys. ofiar wojny domowej. Według danych Eurostatu 3 mln Ukraińców wyjechało do UE, najwięcej do Polski (1,5 mln), Czech, Włoch i Niemiec. Paweł Anatoliewicz Klimkin, minister spraw zagranicznych, ogłosił niedawno, że kolejne 3 mln pracuje w Rosji. 80-87% zapytanych przez Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii nie widzi w tym nic złego. I to niezależnie od regionu – akceptują to nawet ci, którzy mieszkają po sąsiedzku z Krymem czy Ługańską lub Doniecką Republiką Ludową. Jedynie na zachodniej Ukrainie potępiających jest 35%. Sami wyjeżdżają w przeciwnym kierunku. Szaleństwo Majdanu Kiedy w 1991 r. w bezprecedensowo pokojowy sposób rozwiązał się Związek Radziecki, Moskwa postawiła dwa warunki: Ukraina zapewni jej panowanie wojskowe na Kaukazie, nie będzie też poniżała ludności mówiącej po rosyjsku i związanej z rosyjską kulturą. Ukraina grawitowała ku Rosji, jej niepodległość, nawet odmowa wstąpienia do Wspólnoty Niepodległych Państw, była przez Moskwę tolerowana. Dostała w prezencie połowę floty czarnomorskiej i elektrownie atomowe zbudowane na przypadłym jej terytorium. Polska entuzjastycznie weszła do Unii Europejskiej, Ukraina się wahała. A zglobalizowany świat stał się za wielki, by przetrwać samemu. Zbyt zacofana dla UE, ma za słaby potencjał, by mimo starań Rosji dołączyć jako samodzielny podmiot do BRICS (grupa państw rozwijających się: Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, RPA). Wmieszały się mocarstwa. Stanom Zjednoczonym, które bezskutecznie inspirowały opozycję na Białorusi, na Ukrainie udało się rozkołysać tłum. Victoria Nuland, asystent sekretarza stanu USA ds. Europy i Eurazji (wcześniej ambasador USA przy NATO i rzeczniczka Departamentu Stanu), ogłosiła na półotwartej konferencji w przededniu Majdanu, że w latach 1991-2013 Amerykanie przekazali opozycji ukraińskiej 5 mld dol. Po przewrocie wyciekła jej rozmowa z ambasadorem USA w Kijowie, w której ustalali, że premierem ma zostać Arsenij Jaceniuk. Trzy dni później przedstawiono go Johnowi Kerry’emu i tak się stało. Sprawa była głośna, bo Nuland wyrażała się obraźliwie o UE, co Angela Merkel uznała za niedopuszczalne. Obecnie Nuland stoi na czele Center for a New American Security, think tanku skupiającego luminarzy wywiadu i bezpieczeństwa. Zapłonęły ogniska Majdanu, rozległy się szowinistyczne okrzyki. Zaczęło się szaleństwo. Z dnia na dzień uchylono ustawę dopuszczającą, by w każdym rejonie, gdzie 10% ludności mówi w swoim języku, stał się on drugim językiem urzędowym obok ukraińskiego. Choć Ukrainiec jak Katalończyk jest dwujęzyczny, wiele rodzin jest mieszanych, a ukraińskim w domu posługuje się tylko zachodnia część kraju. Poniżono rumuński, węgierski, krymskotatarski (0,5 mln), a nade wszystko rosyjski. Moskwa ostrzegała. Krym w referendum opowiedział się za swoją kulturą i językiem. Mimo presji Zachodu 27 kwietnia 2014 r. w głosowaniu nad rezolucją o niepodzielności Ukrainy w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ Rosję wsparło tylko 10 państw, a 58, w tym reszta BRICS, się wstrzymało. Polała się krew na wschodzie kraju. Ukraina straciła 2,3 mln mieszkańców Krymu, 4,2 mln Donieckiej Republiki Ludowej, 2,2 mln Ługańskiej Republiki Ludowej. Na nas, Unii Europejskiej, ciąży w ukraińskim horrorze niezmywalna wina. Merkel, Sarkozy, Tusk, Kaczyński, Kukiz jeździli na Majdan podjudzać. Obiecywali przyjęcie do Unii. Potem zostawiliśmy Ukraińców samych. Jeden Kukiz przeprosił. Jarosław Kalinowski nazwał te wyjazdy błędem, a Leszek Miller wyraziście potępił, wskazując na nacjonalizm i pretensje terytorialne do dzisiejszej Polski. Jednak jako Europejczycy winni jesteśmy. Oligarchowie i kurhany Zdaniem samych Ukraińców największym hamulcowym rozwoju kraju są: oligarchowie – 42% odpowiedzi, parlamentarzyści – 33%, prezydent – 26%, rząd – 26%, urzędnicy – 16%, Rosja – 14%.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 24/2018

Kategorie: Świat