Upadek Państwowego Instytutu Wydawniczego

Upadek Państwowego Instytutu Wydawniczego

Wydawca największych dzieł klasyki literatury jest w likwidacji. Co z jego zasobami? Opracowania dzieł zebranych Bolesława Prusa i Henryka Sienkiewicza, na których bazują niemal wszystkie późniejsze edycje. Dzieła zebrane Dostojewskiego i Conrada. Biblioteka Klasyki Polskiej i Obcej, a w niej „Pani Bovary”, Hemingway, Zapolska, Orzeszkowa… Opracowania krytyczne, dzieła literaturoznawcze największych specjalistów w tej dziedzinie, słowniki i leksykony, Biblioteka Myśli Współczesnej, zwana popularnie serią Plus Minus Nieskończoność, a w niej wybór najciekawszych dzieł filozoficznych, socjologicznych i kulturoznawczych, które kształtowały dyskusje naukowe ostatnich dziesięcioleci. Niemal każdy z nas ma w księgozbiorze przynajmniej kilka pozycji Państwowego Instytutu Wydawniczego. Marka PIW przez lata dawała gwarancję doskonale przygotowanych do edycji książek klasycznych i współczesnych. Marka, która już wkrótce może odejść w zapomnienie. Skarby literatury Pierwsze doniesienia o planach likwidacji PIW pojawiły się kilka lat temu. O problemach wydawnictwa mówiło się już od długiego czasu, ale paradoksalnie w ostatnim pięcioleciu stopniowo zaczęły one się zmniejszać, a wydawnictwo miało szansę wyjść na prostą. Możliwości ratowania Instytutu zostały jednak zaprzepaszczone, a dziś mimo licznych obietnic ze strony resortów skarbu i kultury nie wiadomo nawet, co się stanie z niematerialnymi zasobami wydawnictwa. – Likwidacja PIW jest czymś niewyobrażalnym. Co będzie z prawami do tłumaczeń, do opracowań edytorskich literatury klasycznej i współczesnej? – zastanawia się dr Dariusz Dziurzyński z Zakładu Edytorstwa i Stylistyki Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Państwowy Instytut Wydawniczy to jedno z najstarszych istniejących do dziś wydawnictw w Polsce. Powołane zostało 10 czerwca 1946 r. i wkrótce zyskało niemal monopol na wydawanie klasyki literatury polskiej. Od 1953 r. PIW był też oficjalnym wydawcą opracowań Polskiej Akademii Nauk z zakresu literaturoznawstwa. – Nad klasyką literatury pracowali wybitni fachowcy dysponujący doskonałym aparatem naukowym. Spędzali miesiące na porównywaniu rękopisów, śledzeniu dawnych wydań, listów i notatek autora, tak żeby ostateczna wersja jak najlepiej odpowiadała jego zamysłowi – mówi Rafał Skąpski, do niedawna dyrektor, dziś likwidator PIW. Nic dziwnego, że PIW-owskie wydania książek do tej pory są podstawą nie tylko prywatnych bibliotek, lecz przede wszystkim programu nauczania historii literatury na wydziałach humanistycznych większości uczelni. Pracownicy Instytutu dokonywali cudów, przekonując zagranicznych pisarzy do zgody na wydawanie ich dzieł w zamian za złotówki „beztransferowe”, czyli niewymienialne na obcą walutę. Jednocześnie Instytut stał się centrum kultury, prowadząc własną księgarnię i kawiarnię literacką. Problemy po przełomie Obok PIW przed 1989 r. istniało niemal sto wydawnictw państwowych, m.in. Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Wydawnictwo Literackie, Krajowa Agencja Wydawnicza czy Wiedza Powszechna. Po transformacji ich pozycja gwałtownie się zmieniła. Na rynku zaczęły się pojawiać wydawnictwa prywatne – część funkcjonowała wcześniej w wydawniczym podziemiu, inne zaczynały od zera. – To był czas zachłyśnięcia się swobodą w zawieraniu kontraktów wydawniczych, dzięki czemu w Polsce pojawiło się wiele książek wartościowych, a wcześniej niedostępnych – wyjaśnia Rafał Skąpski. Jednak wiązało się to także z wieloma zjawiskami niekorzystnymi dla kultury – zalewem sztampowych książek, często niechlujnie przygotowanych. – Szaleńcze tempo edytorstwa powodowało często, że wydawca całkowicie bagatelizował stronę redakcyjną i korektę – zauważa Skąpski. – Zdarzało się, że tłumaczenie było przygotowywane przez kilka pracujących niezależnie osób, a wydawca nie decydował się nawet na zatrudnienie kogoś, kto uspójniłby poszczególne części. Na tym tle PIW wciąż wyróżniał się staranną, dopracowaną redakcją każdego wydawanego tomu. Wciąż jednak nie potrafił odnaleźć się w nowych realiach rynkowych. W chwili, gdy inne wydawnictwa zatrudniały po kilka-kilkanaście osób, w PIW na początku lat 90. pracowało ich ok. 200 w kilkunastu redakcjach (dziś zostało piętnaścioro pracowników, większość prac edytorskich, podobnie jak w innych redakcjach, zleca się współpracownikom z zewnątrz). Instytut szybko popadał w długi. W 1997 r., kiedy PIW wraz z innymi instytucjami przeszedł pod opiekę Ministerstwa Skarbu, jego pozycja zaczęła być coraz słabsza. Kolejni dyrektorzy nie radzili sobie z administrowaniem Instytutem. Pomysłu na ratowanie upadającej instytucji wciąż brakowało, dług się pogłębiał, a PIW zamiast z wydawania książek utrzymywał się już głównie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2012, 2012

Kategorie: Kultura
Tagi: Agata Grabau