Urządzanie się w d…

Urządzanie się w d…

Kisiel mawiał, że najgorsze jest nie to, że znaleźliśmy się w d…, ale to, że zaczęliśmy się tam urządzać. Kolejne wydarzenia i kolejne braki reakcji na nie przekonują, że tak jest, niestety. Gdy w Trybunale Konstytucyjnym sędziowie dublerzy orzekali w sprawie legalności ich wyboru, żadnej znaczącej reakcji nie było. Nie zaprotestowały ani akademickie wydziały prawa, ani Instytut Nauk Prawnych PAN, ani żaden z samorządów prawniczych. Większość prawników była wprawdzie oburzona, ale ich oburzenie nie nabrało instytucjonalnych form. Media też przeszły nad tym jakoś do porządku dziennego. Złamanie w praktyce Trybunału nie tylko wyraźnych przepisów prawa, ale w dodatku zasady kardynalnej w państwie prawa, że nikt nie jest sędzią w swojej sprawie (nemo iudex in causa sua) spotkało się z niezauważalną reakcją. Nawet sędziowie legalnie swego czasu do Trybunału Konstytucyjnego wybrani nie opuścili na znak protestu swoich posad ani nie zrezygnowali z prawa do stanu spoczynku. Przed kilku dniami przekroczono kolejną granicę. Jakiś prokurator idiota (jeśli się poczuje dotknięty, niech mnie pozwie, chętnie przeprowadzę przed sądem dowód prawdy i będę wykazywał, że naprawdę jest idiotą) polecił policji sprawdzenie, czy na konferencji naukowej organizowanej przez Uniwersytet Szczeciński, poświęconej Karolowi Marksowi, nie popełniono przestępstwa z art. 256 Kodeksu karnego. Przypomnę tylko,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2018, 21/2018

Kategorie: Felietony, Jan Widacki