Każde dziecko wymaga zindywidualizowanej uwagi. Chodzi o to, żeby nauczyciel był zobowiązany do poświecenia przynajmniej dwóch godzin w tygodniu na pracę indywidualną z uczniem Katarzyna Hall, minister edukacji narodowej – Pani minister, wprowadzi pani sześciolatki do szkół? Z tygodnia na tydzień mnożą się szeregi obrońców maluchów, wypowiadają się kolejni politycy. Robi się opór… – A wszystkie ugrupowania polityczne miały w swoich programach zapisane, że sześciolatki trzeba posłać do szkół. Wszystkie! Prześledziłam to. Wszyscy wiedzą też od 10 lat, że to jest nieuchronne. Wszystkie prognozy demograficzne, fachowe ekspertyzy, strategie, mówiły, że wiek szkolny trzeba obniżyć, że wszędzie tak się dzieje. – Rozkłada pani reformę na trzy lata… – … bo to jest trudna operacja logistyczna i finansowa. Państwo musi zapewnić pieniądze, żeby wprowadzić do systemu – na 12 lat! – dodatkowy rocznik. Najrozsądniej więc jest, ażeby był to rocznik jak najmniej liczny… – Teraz więc nadarza się okazja, gdyż w latach 2001-2003 mieliśmy niż urodzin. – Od lat wiadomo, że roczniki rozpoczynające naukę w latach 2008 i 2009 to dołek demograficzny. Szkoda więc, że stracono ostatnie lata. Gdy w 2002 r. wprowadzono obowiązek zerówek, w latach następnych należało opracowywać programy, szkolić nauczycieli, przygotowywać cały system… Optymalnym momentem wejścia w życie reformy był wrzesień 2008 r. NIC NIE BYŁO PRZYGOTOWANE – Czyli już, w tym roku. – Ale nic nie zostało przygotowane. Mieliśmy wpuścić dzieci do nieprzygotowanych szkół? To byłby skandal. Szkoła musi mieć odpowiednie programy, podręczniki, odpowiednie wsparcie. Można było spodziewać się, że prace nad tymi sprawami trwały. Przecież PiS miało w swym programie czarno na białym napisane – sześciolatki do szkół! I co zrobiło przez ten czas, gdy rządziło? Dokładnie nic! A teraz nam zarzuca, że reforma jest nieprzygotowana? Pracujemy najszybciej, jak to możliwe, żeby ją dobrze przygotować. – To może lepiej odroczyć reformę o rok? – Czas niżu demograficznego się kończy. I co roku będzie więcej dzieci, więc im później rozpoczniemy reformę, tym operacja będzie kosztowniejsza. Nie przez rok, ale przez 12 lat! Poza tym zawsze może się zdarzyć, że ktoś się nie przygotuje, że nie zdąży. Którykolwiek by to był 1 września – za rok, dwa, czy za trzy lata – zawsze, jeśli ktoś się zaweźmie, znajdzie jakąś szkołę, w której zapomniano na czas coś przygotować. Właśnie dlatego zakładamy, że reforma będzie wdrażana przez trzy lata, że to będzie czas wolnego wyboru dla rodziców. Żeby mogli iść do szkoły, obejrzeć ją i zdecydować – czy posyłać do niej swoje dziecko, czy zaczekać. I żeby samorządy, które za szkoły odpowiadają, mogły nadrobić ewentualne opóźnienia. – Grono niezadowolonych rodziców już się skrzyknęło, pan Tomasz Elbanowski z podwarszawskiego Legionowa założył w tej sprawie internetową witrynę i zebrał 24 tys. podpisów. Żeby reformę zatrzymać, bo szkoły na przyjęcie sześciolatków są nieprzygotowane. – Z kolei w Sejmie leży obywatelski projekt ustawy zgłoszony przez ZNP, który zakłada obniżenie wieku szkolnego, i to w tempie szybszym niż my proponujemy, właściwie natychmiastowym. Oraz także, by wszystkie sześciolatki objąć edukacją szkolną, a pięciolatki obowiązkowym wychowaniem przedszkolnym. Pod projektem podpisało się aż 184 tys. obywateli. SZKOŁY, KTÓRYM ZAUFAMY – Jedni chcą, drudzy się boją. – Szanuję obawy rodziców, którzy organizują protesty, kilkakrotnie miałam okazję spotykać się z nimi, rozmawiać. Spotkałam się też z samorządowcami Legionowa. Pokazywali mi, jakie piękne mają przedszkola, a ja ich zapytałam: a nauczanie początkowe? To, że jest konkretna dzielnica czy konkretna szkoła, wobec której rodzic prezentuje brak zaufania – bo np. akurat dzielnica dynamicznie się rozbudowuje i szkoła jest przepełniona – tym bardziej umacnia mnie w przekonaniu, że tę szkołę trzeba zmienić. Tak by stała się bezpieczniejsza, bardziej przyjazna, żeby rodzic czuł się spokojny o dziecko. Z drugiej strony, jak można mówić, że sześciolatka nie można puścić do tej niebezpiecznej szkoły, ale siedmiolatka – już tak? To nieporozumienie. Dzieci w tym wieku tak bardzo się nie różnią i tak samo trzeba o nie dbać. – Problem leży w braku świetlic, odpowiednich sal lekcyjnych, w tym, że nie wszystkie sześciolatki są wystarczająco samodzielne. – Dlatego chcemy poprawić w szkołach standard opieki. Na okres
Tagi:
Robert Walenciak









