Warszawa – raj dla bezdomnych?

Warszawa – raj dla bezdomnych?

Żadne większe polskie miasto nie ma porządnego systemu pomocy bezdomnym Gdy tylko pojawiły się pierwsze chłody, a nocą temperatura spadła poniżej zera, ożywiło się zainteresowanie bezdomnymi. Sami bezdomni mieszkający głównie w opuszczonych domkach i altankach działkowych też szykują się na „szkołę przetrwania”. Działają głównie po zmroku, bo w dzień przegania ich straż miejska. Znoszą z okolicy drewniane elementy mebli czy stare ramy okienne wyciągnięte ze śmietników. Nie zapominają też o innym „paliwie”. Poza tym rozglądają się za awaryjnym lądowaniem w ogrzewanych pomieszczeniach kotłowni, piwnic, nawet zadaszonych, zamykanych na noc punktach poboru wody oligoceńskiej. Do czasu silnego ataku mrozu nikt nie myśli o noclegowniach, a nawet jeśli ktoś zaproponuje wtedy podwiezienie do schroniska, to z godnością odmawiają. Wiedzą, że tam każą im najpierw wytrzeźwieć… Bywa jednak, że nie ma już siły na nic i z mrozem przychodzi śmierć. Z oficjalnych dokumentów przygotowanych przez Wydział Prasowy Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy wynika, że stołeczni bezdomni mogą być spokojni o swój los zimą. „Władze m.st. Warszawy – czytamy – pomagają im za pośrednictwem ośrodków pomocy społecznej oraz organizacji pozarządowych, zapewniających schronienie i posiłek”. Warszawa dofinansowuje noclegownie, schroniska całodobowe, domy dla bezdomnych kobiet oraz matek z dziećmi, schroniska dla chorych osób bezdomnych, ośrodki z terapią uzależnień oraz mieszkania chronione. Miasto zawarło umowy z 28 organizacjami pozarządowymi, które dysponują 2,5 tys. miejsc, organizują pomoc specjalistyczną, pielęgnacyjną, medyczną, prawną. Warszawskie jadłodajnie wydają ok. 3,3 tys. posiłków dziennie, z 16 magazynów zaś bezdomni mogą otrzymywać ubrania i żywność. W tej chwili są jeszcze wolne miejsca w noclegowniach i schroniskach. Przed sezonem Opis tej oferty może przywodzić na myśl niemalże turnus sanatoryjny trwający w stolicy całą zimę. Rzeczywistość jest jednak o wiele mniej różowa, pomoc, jaką przygotowano dla bezdomnych, jest w dużej mierze doraźna i akcyjna, ilościowo dalece niewystarczająca, brak też spójnej strategii walki z bezdomnością. Prawdopodobnie nie ma jej żadne miasto. Mimo to na zimę do stolicy zjeżdżają osoby bezdomne z całej Polski, bo tutaj jednak szansa na przetrwanie jest większa niż gdzie indziej. Publikowana w internecie lista organizacji, do których mogą się zgłaszać osoby pozbawione własnego domu, jest długa, a oferta usług, przynajmniej na papierze, dosyć obfita. Jeśli ktoś mimo wszystko nie będzie mógł dotrzeć do punktu pomocy, zajmie się nim straż miejska, poinformuje, dowiezie. Ze strażą współpracują stołeczne biura polityki społecznej i zdrowotnej, razem monitorują dworce, działki, przejścia podziemne, gdzie osoby bezdomne przebywają i gdzie mogą być narażone na odmrożenia, sprawdzają, czy noclegownie i schroniska mają wystarczająco dużo środków do przeżycia i ogrzania lokali. W dokumentach wspomina się, że przed zimą organizacje pozarządowe dotowane przez stołeczny ratusz organizują dodatkową pomoc. Monar, Caritas i PKPS mogą w każdej chwili zwiększyć liczbę miejsc. Od listopada działa też dodatkowa placówka prowadzona przez Stowarzyszenie Pomocy Bezdomnym. Każda osoba bez dachu nad głową może liczyć na schronienie, pożywienie i ciepłą odzież. Walka z wiatrakami Problem polega jednak na tym, że bezdomni to nie zdyscyplinowana armia obywateli z telefonami komórkowymi i laptopami, którzy na każdy apel ratusza mogą się stawić w punkcie serwowania ciepłej strawy i przyjąć zaproszenie na wygodny i tani spoczynek. To są bardzo liczne, indywidualne przypadki ludzkich nieszczęść, osoby zdegradowane, chore, pozbawione jakiegokolwiek oparcia w środowisku, a co najważniejsze, w większości wcale nie garną się do centrów pomocy i cywilizacji, bo swoją bezdomność traktują trochę jako wyrok, ale trochę jako absolutną wolność. I właśnie ze względu na tę różnorodność i rozproszenie bezdomnych konieczne jest stworzenie spójnej i konsekwentnej strategii pomocy tym osobom w życiu i w wychodzeniu z bezdomności. Mnogość indywidualnych przypadków wymaga też zróżnicowanego podejścia. Inaczej pomaga się wychodzącemu z więzienia, który nie wie, gdzie się udać i co robić, inaczej kobiecie, która z dziećmi uciekła od bijącego męża pijaka, inaczej pijakowi, którego wyrzucili najbliżsi, a jeszcze inaczej komuś, kto jest zdrowy, nawet pracuje, ale kombinuje, jak tanim kosztem przetrwać w stolicy kolejny miesiąc, rok itd. Do zakwestionowania jest więc liczba ludzi bezdomnych przebywających w Warszawie. Oficjalnie chodzi o ok. 2,5 tys. osób,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 51/2008

Kategorie: Kraj