Wędrująca myśl

Wędrująca myśl

Wcześniej i głębiej niż inni Kołodko potrafił dostrzec i osądzić rezultaty neoliberalnych reform w Rosji. Jego ocena jest i naturalna, i zdecydowana Oscar Wilde dzielił książki na trzy kategorie: jedne należy przeczytać, drugie kartkować, do trzecich nie warto nawet zaglądać. Przez długi czas ta klasyfikacja angielskiego klasyka wydawała mi się całkowicie logiczna – o ile oczywiście nie liczyć ostatniej kategorii, no bo jak można ocenić wartość tekstu, nie zaglądając do niego? „Mir w dwiżenii”, rosyjski przekład książki Grzegorza Kołodki (polskie wydanie „Wędrujący świat”, Warszawa 2008 – przyp. red.) nieodwracalnie obalił ów intelektualny schemat mistrza paradoksów – tej książki nie ma się ochoty odkładać. Nie chodzi wcale o wiedzę autora, o jego olśniewający dorobek naukowy ani nawet o to, że jest od dawna moim przyjacielem. Laikowi, wyznam, narracja miejscami może się wydać nieco niejasna, jednak nie specjaliście. Widać tu w pełni rangę naukową i znajomość praktyki. Oczywiście blask jego produkcji naukowej nie wymaga podbitych pieczątkami atestów, ale wspomnieć o nich trzeba. A dlaczego – będzie jasne później. Autor zatem to profesor, wykładowca, naukowiec i wysoki urzędnik państwowy, był ministrem finansów i dwukrotnie wicepremierem Polski, ratował kraj od narzuconej mu wiary w „szokową terapię” jeszcze wtedy, kiedy większość w ową „terapię” wierzyła, przestawił reformowanie polskiej gospodarki ze stanu niekontrolowanej histerii na znośny dla ludzi kontrolowany proces. O tym wszystkim i o wielu innych sprawach pisze w swojej książce. I to, znowu się przyznam, z godnym pozazdroszczenia mistrzostwem. Dlaczego ta książka nie pojawiła się u nas wcześniej? Najpewniej dlatego, że nie byliśmy jeszcze na nią w Rosji przygotowani. Zresztą gdzie indziej chyba też. Książka, zauważmy mimochodem, stała się naukowym bestsellerem, jeszcze zanim pojawił się skromny rosyjski nakład. Jednego jednak można być pewnym – nasz kraj może się uważać za wdzięcznego głównego adresata tego dzieła wybitnego polskiego ekonomisty. Warto przypomnieć, jak to niegdyś błyskawicznie stawały się superpopularne dzieła i nazwiska zagranicznych guru. Przynosili oni niezliczone obietnice, w te obietnice wierzono – przede wszystkim dlatego, że sytuacja wydawała się bez wyjścia. I gdzież teraz ten płaski blichtr dogmatów Andersa Aoslunda czy Miltona Friedmana? Albo ten nie mniej dogmatyczny Jeffrey Sachs, który swoją drogą już dawno się ideologicznie przefarbował, o czym nie bez współczucia pisze Kołodko. Autor jest uznanym specjalistą w materii problemów transformacji posocjalistycznych krajów, a jego monografia „Od szoku do terapii” wyszła po rosyjsku już w 2000 r. Mimo to obecna książka jest szczególna. O co chodzi? Niemal mistyczna koincydencja: „Wędrujący świat” ukazał się w Polsce akurat przed początkiem nowego, jeszcze nie do końca zrozumianego globalnego kryzysu gospodarczego, kryzysu, do którego, jak tego dowodzi autor, gospodarcza „wędrówka” prowadziła przez ostatnie dekady. Ale to nie mistyka – to profesorska wiedza i „ministerialne” rozumienie rzeczy przez wybitnego ekonomistę, a nie histerycznego ideologa jakiegoś „-izmu”, przez rozsądnego pragmatyka o głębokiej wiedzy. Ależ – ktoś może zaoponować – to nie pierwszy profesor, który napisał książkę o losach transformacji. Czym jego książka się wyróżnia i zapada w pamięć? Zgadza się. I dzisiejsze czasy to nie lata 90.; grunt dla odbioru tej książki jest inny. I kiedy wszystko to razem – myśli, intelekt, emocje, profesorstwo, doświadczenie wicepremiera, szerokie kontakty z wybitnymi ekonomistami z innych krajów – zbiegło się i przybrało kształt rozważnych, wielostronnych i wielowarstwowych rozmyślań nad transformacją, gospodarką światową, teorią ekonomii i polityki, powstał ten wyjątkowy tekst, władczo przyciągający czytelnika pełną i naturalną siłą przekonywania. Naturalna siła przekonywania to i zasługa, i wartość, i mistrzostwo. Tego, co najważniejsze, jest sporo. Sądzę jednak, że zacząć należy od samych podstaw współczesnej ekonomii – od ekonomicznej filozofii i zrodzonej przez nią, lub przez jej brak, ekonomicznej ideologii. W tym sensie nie stawiałbym na pierwszym miejscu bieżącego kryzysu (choć ten naturalnie, automatycznie teraz się narzuca), a nawet nie liberalnych dogmatów, odpowiedzialnych za liczne nieszczęścia różnych krajów i całego świata w ostatnich dekadach. Te problemy niewątpliwie powinny znaleźć się wśród najbardziej palących zagadnień współczesnej ekonomii. Pierwsze jednak miejsce przyznałbym stosunkom między państwem a prywatną

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 29/2010

Kategorie: Opinie