Węgry, państwo mafijne

Węgry, państwo mafijne

December 21, 2018 - Budapest, Hungary: At least 5,000 demonstrators took to the streets of Budapest as rightwing nationalist Prime Minister Viktor Orban dismissed a wave of protests against a new labor reform as "hysterical shouting". Protesters marched from outside parliament to the presidential palace on the other side of the Danube in temperatures close to freezing. Many shouted angry slogans against the government. The current series of protests was sparked on December 12 when members of Parliament passed a measure , dubbed the "slave law" by opponents, which hikes the amount of overtime that employers can demand from 250 to 400 hours per year. (Szilard Voros/Polaris)

Sieć osobistych powiązań i regulacji prawnych pozwoliła Viktorowi Orbánowi przejąć pełną kontrolę nad krajem Proces reformowania węgierskich struktur państwowych, trwający nieprzerwanie od objęcia przez Orbána urzędu premiera w 2010 r., okazał się projektem tak ambitnym i nowatorskim, że wymknął się opisom światowej politologii. Najpierw Orbán i jego partia Fidesz byli uznawani za sztandarowy przykład populizmu, później szef rządu Węgier nadał sobie miano przywódcy demokracji nieliberalnej. Z kolei węgierski socjolog i publicysta Bálint Magyar nazywa tamtejsze struktury władzy i zarządzania administracją publiczną państwem mafijnym, podkreślając w ten sposób rolę samego Orbána, jak również rozległy system prywatnych spółek, mediów i alternatywnych wobec państwa instytucji, w pełni zależnych od dyspozycji premiera. Wszystko to jednak pozostaje w sferze debaty akademickiej i ma niewielkie przełożenie na życie codzienne Węgrów, w przeciwieństwie do aktów prawnych, które rząd Fideszu wprowadził i za pomocą których wywrócił do góry nogami całość relacji państwo-społeczeństwo. Faktyczna nazwa nowego węgierskiego porządku to NER, co po rozwinięciu tłumaczy się jako Narodowa Strategia Współdziałania. NER to skodyfikowana wizja świata i państwowości według Orbána, której fundamentami są całkowita kontrola partii rządzącej nad państwem, walka z pluralizmem politycznym, pełna zależność wszystkich instytucji publicznych od władzy wykonawczej i kontrola nad życiem prywatnym obywateli poprzez m.in. ręczne sterowanie mediami, rynkiem pracy i edukacją. Jak zauważa Dominik Héjj, politolog i ekspert ds. węgierskich, autor poczytnego w Polsce bloga Kropka.hu, NER i Orbán to jedność, a ta nowa umowa społeczna, którą rząd Orbána opisał w przeszło 80-stronicowym dokumencie, daje jej autorom gwarancje utrzymania realnej władzy w kraju nawet w przypadku przegrania wyborów. Zmieniona na korzyść silnych graczy ordynacja wyborcza, przepisana na nowo bez konsultacji społecznych konstytucja, usunięcie niezależności ośrodków naukowych i podporządkowanie sobie ponad 400 największych redakcji gazet, telewizji i kanałów radiowych to tylko niektóre manewry przeprowadzone przez Orbána w ostatnich latach, mające na celu zatrzymanie wszelkiej zmiany politycznej na Węgrzech. Co więcej, jak podkreśla Héjj na łamach „Dziennika Gazety Prawnej”, ponad 30 kluczowych ustaw wchodzących w skład NER ma status szczególnych aktów prawnych. W węgierskim systemie oznacza to praktycznie nietykalność, ponieważ do zmiany tego typu regulacji potrzebna jest parlamentarna większość dwóch trzecich. Jeśli zatem się zdarzy, że Fidesz przegra, demontaż stworzonych przez tę partię ram instytucjonalnych będzie wymagać ponadpartyjnego porozumienia. Choć swoją władzę partia cementuje od prawie dekady, w ostatnim czasie znacznie przyśpieszyła. W połowie grudnia ub.r. węgierski parlament przyjął ustawę reorganizującą wymiar sprawiedliwości i wprowadził do niego nowy element, tzw. sądy administracyjne. Na pierwszy rzut oka nie brzmi to rewolucyjnie ani antydemokratycznie – osobne organy do postępowań administracyjnych istnieją bowiem w wielu krajach, m.in. w Niemczech, Austrii czy Polsce, a ich wprowadzenie otwarcie rekomendują Unia Europejska i Komisja Wenecka. W przypadku ustawy Orbána nie chodzi jednak o zwykłe przesunięcie kompetencji. Nowe prawo w praktyce drastycznie ogranicza zasięg działania „normalnych” sądów, przenosząc wszystkie postępowania z udziałem instytucji publicznych do świeżo stworzonej gałęzi systemu, podobnie jak sprawy pomiędzy indywidualnymi obywatelami a państwem. Sędziów sądów administracyjnych nominować będzie osobiście minister sprawiedliwości, a nadzór nad nimi będzie sprawowany wyłącznie przez czynnych polityków. Pod władzę nowego systemu dostaną się tak ważne społecznie kwestie jak korupcja, prawo do zgromadzeń publicznych, prawo do protestu, a przede wszystkim kodeks wyborczy. Przyjęta w grudniu ustawa nie przewiduje żadnego organu współdzielonego przez nowe i stare sądy, co czyni gałąź administracyjną równoległym, alternatywnym wymiarem sprawiedliwości, w pełni podległym Orbánowi i jego ministrom. Wcześniej udało mu się zapełnić krajowy Sąd Najwyższy funkcjonariuszami politycznymi, pełną wymianę personelu przeprowadził również w publicznych instytucjach nadzoru. Gdy doda się do tego konstytucję i ordynację wyborczą przepisane pod dyktando Orbána, trudno sobie wyobrazić jakiekolwiek osłabienie jego pozycji na Węgrzech. Cas Mudde, holenderski politolog i światowej sławy teoretyk populizmu z Uniwersytetu Georgia w USA, podkreśla w wywiadzie dla „New York Timesa”, że cała architektura nowego państwa węgierskiego uderza w opozycję przy jednoczesnym zachowaniu pozorów demokracji. Jego zdaniem reformy Orbána pozwalają

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2019, 2019

Kategorie: Świat