Leonid Grigorjew, czołowy rosyjski ekspert z zakresu energetyki North Stream od samego początku był projektem lubianym i wspieranym przez Brukselę, bo pozwala na zamianę węgla na gaz. Ten gazociąg nabrał charakteru politycznego w czasie debaty nad nim – W końcu października wicepremierzy naszych państw podpisali nowe porozumienie o dostawach gazu. Czy Polska jest dla Rosji ważnym odbiorcą? – Eksportujemy rocznie 200 mld m sześc. gazu, z tego do Polski trafia od 8 do 10 mld, czyli ok. 4-5%. To niewiele. Znaczenie Polski umacnia jednak jej rola w tranzycie naszego gazu w głąb Europy. – Ta rola mogłaby być większa, gdyby zdecydowano się na budowę planowanej drugiej nitki gazociągu Jamał-Europa, a nie na położenie rur po dnie Bałtyku. – Długość North Stream pod Bałtykiem wynosi 1,5 tys. km. Gdyby go przeprowadzić drogą lądową – m.in. przez Białoruś i Polskę – miałby ponad 2 tys. km. Owszem, układanie rury pod wodą kosztuje więcej niż na lądzie, jednak opłaty za podmorski transport gazu – m.in. ekologiczne – są znacznie niższe niż opłaty tranzytowe. Poza tym odpadają żmudne procedury związane z doprowadzeniem do porozumień z państwami tranzytowymi, wywłaszczeniem gruntów czy ochroną środowiska naturalnego. Z podmorskimi rurociągami – np. z Algierii i Norwegii – nie ma problemów. – Decyzja o ominięciu Polski została w naszym kraju odebrana jako polityczna, a nie ekonomiczna. Obecny szef polskiej dyplomacji porównał porozumienie w sprawie gazociągu pod Bałtykiem do paktu Ribbentrop-Mołotow. – Nie byłoby North Stream, gdyby nie interesy ekonomiczne krajów biorących udział w tym projekcie, szczególnie Niemiec, które mają niewielki udział gazu w energetyce, za to zużywają bardzo dużo węgla – niekorzystnego z punktu widzenia emisji gazów cieplarnianych. North Stream od samego początku był projektem lubianym i wspieranym przez Brukselę, bo pozwala na zamianę węgla na gaz. Ten gazociąg nabrał charakteru politycznego w czasie debaty nad nim. – Zaangażowanie w ten projekt byłego kanclerza RFN także wywoływało skojarzenia polityczne. – Nie widzę niczego szczególnego w tym, że wysocy rangą politycy po zakończeniu kariery przechodzą do biznesu. W USA to praktyka znana od wielu dziesięcioleci. O tym, że North Stream jest projektem ekonomicznym, łatwo się przekonać, patrząc na źródła finansowania. 26 banków komercyjnych zaangażowało w niego swoje środki, licząc na zyski. Tu nie ma pieniędzy rządowych jak w przypadku ropociągu Baku-Ceyhan, którym transportowana jest ropa ze złóż kaspijskich z pominięciem Rosji. A czy nie jest projektem politycznym gazociąg Nabucco, którego nazwę wypowiedziano już miliard razy, a nadal nie wiadomo nawet, jakim gazem będzie napełniany i którędy będzie przebiegał. Rachunek ekonomiczny – Jednak budowa North Stream zacieśniła współpracę rosyjsko-niemiecką i pogrzebała drugą nitkę gazociągu Jamał-Europa, którym gaz też szedłby do Niemiec i innych państw europejskich. – Zwyciężył rachunek ekonomiczny, a nie polityczny. Ale rzeczywiście dwie nitki gazociągu pod Bałtykiem, którymi rocznie będzie transportowanych 55 mld m sześc. gazu, czynią drugą nitkę gazociągu Jamał-Europa zbędną. – Czy rachunek ekonomiczny nie sprawi, że pierwsza i jedyna nitka gazociągu Jamał-Europa w przyszłości okaże się niepotrzebna? – Nie widzę takiego zagrożenia. – Gazociąg Jamał-Europa przebiega przez Białoruś, z którą w ostatnich latach Rosja ma problemy. – Z Białorusią istotnie mamy problem. Alaksandr Łukaszenka wykorzystuje wbudowanie Białorusi w organizm dawnej gospodarki radzieckiej. W ZSRR wznoszono fabryki montażowe na zachodzie kraju. Dlatego na Białorusi ulokowano produkcję ciężarówek, ciągników, lodówek i telewizorów. Niezbędne surowce, materiały i części zamienne sprowadzano głównie z głębi Rosji. Łukaszenka oparł względny dobrobyt Białorusi na dostawach taniej energii z Rosji i na gwarantowanym rosyjskim rynku zbytu dla białoruskich towarów. Znacznie mniejsza od Polski Białoruś zużywa rocznie 20 mld m sześc. gazu, bo to dla niej główny surowiec energetyczny. Poza tym korzysta na taniej ropie z Rosji, którą przetwarza w swoich dwóch wielkich rafineriach i sprzedaje ich produkcję po cenach światowych. Kilka lat temu opublikowałem artykuł „Naftowy tygrys w Europie”, w którym wyjaśniłem mechanizm dotowania Białorusi przez Rosję. W tej chwili główny spór między nami toczy się wokół rozdziału dochodów z ropy. On ma charakter czysto finansowy, a nie polityczny. – Alaksandr
Tagi:
Krzysztof Pilawski









