Więcej niż trunek

Więcej niż trunek

Fot. Shutterstock

W Grecji ouzo, w Turcji – yeni raki, w Bułgarii – mastika. Wszystkie pachną słońcem i anyżkiem

W gorące, letnie dni, których z każdym rokiem w Polsce przybywa, chętnie sięgamy po coraz to nowsze odmiany piw i cydrów. O ile te pierwsze często goszczą na naszych stołach, o tyle cydry – jabłkowe, gruszkowe, brzoskwiniowe – które przecież coraz śmielej zapełniają sklepowe półki, w naszych domach zobaczyć można rzadziej. Trudno o jednoznaczną odpowiedź, dlaczego tak się dzieje, o tym, że jesteśmy jabłkową i gruszkową potęgą, nikogo chyba nie trzeba przekonywać. Tymczasem przeciętny Polak wypija rocznie mniej niż litr cydru o zawartości alkoholu 4,5%, podczas gdy np. Anglicy wypijają 16 litrów na osobę.

Niemal zupełnie nieznany pozostaje zaś u nas „król letnich stołów”, anyżkowy destylat, w Polsce niesłusznie i myląco nazywany wódką, produkowany z wytłoków winogronowych z dodatkiem – co czyni go wyjątkowym – anyżku. Już sam ten fakt nakazuje daleko idącą ostrożność w klasyfikowaniu anyżkowego tercetu: ouzo (w Grecji), yeni raki (w Turcji i Azerbejdżanie) i mastiki (w Bułgarii). Być może najtrafniejszym określeniem tego alkoholu byłoby aromatyzowane brandy.

W nielicznych sklepach, które oferują ten alkohol w Polsce, znajdziemy go raczej przy koniakach i francuskim calvadosie, a nie obok wódek. Anyżkowy destylat jest dość mocny – zawartość alkoholu wynosi najczęściej 38-40%, choć w Bułgarii natrafimy też na mastikę o mocy 47-48%. Mogłoby więc się wydawać, że w czasie letnich upałów nie będzie dobrym rozwiązaniem. Jednak spożywający go, od Słowenii po wschód Turcji czy nawet Zakaukazie, rzecz jasna w umiarkowanych ilościach, zgodnie twierdzą, że ten schłodzony trunek stanowi doskonałe orzeźwienie. Picie go w ilościach większych niż szklaneczka z dodatkiem lodu nie ma sensu. Chodzi nam w końcu o smak, aromat i odpowiednio dopasowany do danej potrawy aperitif.

Opisując turecką yeni raki, warto pamiętać, że na całych Bałkanach najpopularniejszym od wieków destylatem z owoców jest rakija, robiona najczęściej z winogron czy śliwek. W Turcji także – choć w mniejszym stopniu – rakija, po turecku raki, jest konsumowana. Z kolei yeni raki (tur. yeni oznacza nowy) sama w sobie jest konkretną marką, która zyskała ogromną popularność – tak wielką, że dziś wszędzie na świecie, pisząc czy mówiąc o tureckiej anyżówce, używa się słów yeni raki.

Z wyżej wymienionych anyżkowych napitków zdecydowanie największą karierę zrobiło jednak greckie ouzo. Mimo że dla większości znawców nie jest ono ani lepsze, ani gorsze od tureckich czy bułgarskich odpowiedników, od lat właśnie ouzo na wszystkich kontynentach jest kojarzone z greckim anyżkowym napojem alkoholowym.

Zarówno pod Akropolem, jak i w sąsiednich krajach bałkańskich ouzo i jego odpowiedniki to znacznie więcej niż napój. To symbol dziedzictwa kulturowego i tradycji Grecji, Bułgarii i Turcji. Na Bałkanach podkreśla głęboką więź między ludźmi, miłe spędzanie razem czasu przy stole. Dziś dla zapracowanych, ciągle gdzieś się śpieszących nacji Zachodu i Północy nie do końca jest to zrozumiałe.

Meze – bałkańskie delektowanie się

Historia i tradycje związane z anyżkowym alkoholem są zaskakująco stare. Pierwsze skuteczne próby stworzenia anyżkowego napoju alkoholowego na Bałkanach, głównie w Turcji, sięgają początku XVI w. Yeni raki, a u sąsiadów ouzo i mastika, błyskawicznie znalazły swoje miejsce w życiu kulinarno-społecznym całego ówczesnego imperium osmańskiego. Na przestrzeni wieków ouzo, yeni raki i mastika stały się nieodzownym elementem tamtejszych uroczystości. Jedną z charakterystycznych cech tego trunku jest to, że stworzono do niego bardzo bogatą paletę przekąsek. W Turcji czy Grecji, a w mniejszym stopniu w Bułgarii, niemal każdy wie, co do anyżkowego aperitifu pasuje, a co nie. Powstały małe przystawki, tzw. meze, które podróżujący do Hiszpanii porównają do popularnych tapas. Są ich dzisiaj setki, a na stoły trafiają wciąż nowe, coraz bardziej wymyślne.

Wróćmy jednak do samego trunku i sposobu jego konsumpcji. Ouzo i jego bałkańskie odpowiedniki spożywane są w dość dużych, przezroczystych szklaneczkach. Dużych, bo należy zostawić sporo miejsca na lód albo – co zdarza się rzadziej – lodowato zimną wodę. Nieschłodzonych ouzo, yeni raki czy mastiki nie warto nawet próbować! W niektórych lokalach na Bałkanach zdarza się, że po zamówieniu możemy dostać dwie szklanki – jedną na właściwy trunek, drugą na lód. Zamawiający sam decyduje, ile lodu chce wrzucić.

Po dodaniu lodu, ewentualnie wody, alkohol mętnieje i przypomina mleko. To mleczne zmętnienie pojawia się, ponieważ anyżek zawiera składnik, który nie rozpuszcza się w wodzie. W Bułgarii i w niektórych innych regionach Bałkanów to

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2025, 29/2025

Kategorie: Obserwacje