Więcej walki niż gry

Więcej walki niż gry

Nie jesteśmy przecież Barceloną

50 i 57 minuta – udanymi zagraniami, które w efekcie przyniosły dwa gole Ruchowi (2:0 z Piastem, 14 lutego), popisał się pomocnik Marek Zieńczuk. Po śląskich derbach stwierdził: „Po jednym wygranym meczu nie można bujać w obłokach. Kibice się cieszą, co zrozumiałe przy takim wyniku. Nie jesteśmy przecież Barceloną, żeby co tydzień wygrywać kilkoma bramkami”.

60 minuta – druga (pierwsza padła w 45. minucie) bramka Mateusza Piątkowskiego, co dało Jagiellonii wygraną 2:1 z Górnikiem Łęczna, 14 marca w Białymstoku. Uradowany strzelec powiedział: „W masce wyglądam bardzo bojowo. Koledzy śmieją się ze mnie, że wyglądam trochę jak Zorro”. Rzeczywiście, po operacji przegrody nosowej Piątkowski występuje w masce ochronnej. A po 24 kolejkach prowadził w klasyfikacji snajperów z 14 trafieniami.

68 minuta – Arkadiusz Piech zdobył bramkę dla Bełchatowa (z Podbeskidziem 1:2, 14 lutego w Bełchatowie), jak zgodnie oceniono, „z gigantycznego spalonego”. Sędziował Krzysztof Jakubik, bohater późniejszego spotkania w Gliwicach.

85 minuta – kanonada, jak na polskie warunki, na stadionie w Zabrzu 28 lutego. Górnik zremisował ze Śląskiem 3:3 – wyrównanie padło po rzucie karnym wykonanym przez obrońcę gospodarzy Mariusza Magierę. Nie dziwią więc słowa trenera zabrzan Józefa Dankowskiego: „Dzisiaj wędrowaliśmy od nieba do piekła, a skończyliśmy w czyśćcu”. Dwa tygodnie później (14 marca w Zabrzu) w meczu z Podbeskidziem (3:3) miała miejsce sytuacja odwrotna, bo do 79. minuty prowadzili zabrzanie.

90 minuta – samobój obrońcy Wisły Bobana Jovicia sprawił, że Legię 15 marca uratował remis 2:2. Nowy (stary?) trener krakowian Kazimierz Moskal był więc o krok od pokonania na dzień dobry mistrza na jego własnym stadionie. W 2005 r. Moskal kierował drużyną wspólnie z Tomaszem Kulawikiem, po tym jak zwolniono Jerzego Engela. Rok później prowadził wiślaków tylko w jednym meczu sparingowym z Sevillą, zastępując urlopowanego Dana Petrescu. W kwietniu 2007 r. zajął miejsce na ławce trenerskiej po Adamie Nawałce i pracował dwa miesiące. Na przełomie lat 2011 i 2012 objął drużynę po Robercie Maaskancie i był trenerem przez cztery miesiące. Jak widać, w Wiśle Moskal – niemal cyklicznie – godzi się na odgrywanie niewdzięcznej roli trenera strażaka.

94 minuta – powiedzenie „Dopóki piłka w grze” nie traci aktualności. Ostatni kontratak Lecha w meczu przeciwko Pogoni w Szczecinie 14 lutego przyniósł poznaniakom wyrównanie na 1:1. Bo w piłce, jak w życiu, trzeba mieć szczęście. A ono najwyraźniej opuściło trenera Ángela Péreza Garcíię, który został zwolniony z Piasta Gliwice 18 marca.

Ten system nie promuje zwycięzców

„Legia jest na dobrej drodze. Jedyne, co mnie zastanawia, to fakt, czy ten klub nie za wcześnie odskakuje od ligowych rywali pod względem sportowym i organizacyjnym. Nasza Ekstraklasa od trzech-czterech sezonów wygląda tak, jakby nikt nie chciał zostać mistrzem. Wszyscy zdają sobie sprawę z potencjału Lecha i Legii. Z tym że stołeczny zespół w ostatnim sezonie miał lekką przewagę. Obecnie wygląda to tak, jakby wojskowi byli w stanie wywalczyć mistrzostwo najmniejszym nakładem sił. Przyczyniła się do tego reorganizacja rozgrywek. Teraz bowiem liga jest mniej atrakcyjna i nikt specjalnie nie przejmuje się stratami punktów, bo prawdziwa rywalizacja rozpocznie się w fazie play-off. Moim zdaniem, ten system promuje nie zwycięzców, ale drużyny, które przegrywają” – to niedawna wypowiedź Jerzego Dudka. Były golkiper m.in. Liverpoolu i Realu Madryt chyba wie, co mówi, bo jeżeli on nie zna się na futbolowej robocie, to kto?

A skoro o Legii mowa, to nie sposób nie wspomnieć o dwóch żenujących przegranych w jednej szesnastej Ligi Europy z Ajaksem 0:1 w Amsterdamie i 0:3 w Warszawie. Szybciej, niż myśleliśmy, ekipa kierowana przez Henninga Berga znalazła się na swoim miejscu w europejskim futbolowym szyku. Dość powiedzieć, że w sześciu jesiennych meczach eliminacyjnych Ligi Europy legioniści stracili dwie bramki, a w dwóch spotkaniach z Holendrami aż cztery. Z tego trzy zdobył nasz reprezentacyjny napastnik Arkadiusz Milik. I teraz nie wiemy, czy bardziej się smucić, bo Legia odpadła, czy jednak cieszyć z wysokiej formy Arka, bo w niedalekiej perspektywie mecz z Irlandią.

Wygrajcie z Irlandią!

Na najważniejsze dla naszej reprezentacji wiosenne spotkanie w eliminacjach mistrzostw Europy 2016 selekcjoner Adam Nawałka powołał 22 piłkarzy. Zabrakło czterech ze zwycięskiego składu z październikowego spotkania z Niemcami, a więc Łukasza Piszczka, Artura Jędrzejczyka, Kamila Grosickiego i Waldemara Soboty. Do kadry wrócił gracz FC Köln Sławomir Peszko, który najprawdopodobniej zastąpi w wyjściowym składzie niepowołanego Jakuba Błaszczykowskiego. Absencja byłego kapitana drużyny narodowej wywołała mnóstwo komentarzy i kontrowersji. Znów zrobiło się głośno o animozjach Błaszczykowskiego do Lewandowskiego. Wiele wskazuje na to, że Kuba za kadencji Nawałki już się nie pojawi w narodowej drużynie. Można zatem otwarcie postawić pytanie, czy kadrze jest niezbędny zawodnik, który przed meczami nie koncentruje się na swojej robocie, tylko mnóstwo uwagi (także w mediach) poświęca chociażby sprawie, ile biletów przypadnie jego rodzinie oraz bliższym i dalszym znajomym.

Po czterech spotkaniach biało-czerwoni z 10 punktami prowadzą w grupie D, a po siedem punktów mają: druga Irlandia, trzecie Niemcy i czwarta Szkocja. Na piątym miejscu jest Gruzja z trzema punktami, a stawkę bez zdobyczy punktowej zamyka Gibraltar. Jeżeli – czego nie życzymy – przegramy 29 marca z Irlandią na Aviva Stadium w Dublinie, Niemcy pokonają Gruzję, a Szkocja Gibraltar, zabawa zacznie się od początku. Eliminacyjne emocje mogą więc być bardzo rozłożone w czasie, od 29 marca aż do 11 października. Mogą, ale wcale nie muszą, nie mamy bowiem nic przeciwko temu, żeby kwestię awansu nasi piłkarze rozstrzygnęli znacznie wcześniej.

Foto: Andrzej Iwańczuk/REPORTER

Strony: 1 2

Wydanie: 13/2015, 2015

Kategorie: Sport

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy