Wiedeńskie zmagania z pandemią

Wiedeńskie zmagania z pandemią

fot. Ewa Steinhardt

Wszystko, do czego rozpieszczony, dosyć bogaty wiedeńczyk był przyzwyczajony – znikło Minął rok z covidem. Miasta opustoszały, utraciły blask, swój stały rytm. Kiedyś przeglądające się w twarzach zachwyconych turystów jak w lustrach, dziś poszukują nowej tożsamości, nowych sił witalnych. Wiedeń jest jednym z nich. Ewa Steinhardt, kulturoznawczyni, wiedenka polskiego pochodzenia, autorka m.in. miesięcznika „Polonika”, wspomina rok z covidem: – Najpierw było przerażenie, puste ulice, cisza i strach. Spacery stawały się odkryciem miasta cesarza i architektury, jakby wcześniej było to mało istotne, niezauważone. Miasto było przez turystów zadeptane, zakrzyczane i nagle stoi w całej swojej doskonałości, piękne. Natomiast wszystko, do czego rozpieszczony, dosyć bogaty wiedeńczyk był przyzwyczajony – znikło. Wieczory w winiarniach, kolacje przy świecach i muzyce, popołudniowe kawy, wyjścia na „małe co nieco”, późne powroty do domu, przyjacielskie gadu-gadu. Pustka. Ewie brakowało tego wszystkiego, pomimo rodziny i przyjaciół czuła się osamotniona: – Tak, osamotniona, gdyż towarzyszami mojego życia byli i są nie tylko ludzie, ale też sztuka, teatr, muzea, muzyka i natura innych krajów. Podobnie czuła większość znajomych. Na pogrzebach najwięcej gości Przez miniony rok w Austrii potwierdzono prawie 514 tys. osób zakażonych wirusem. Ponad 1,3 mln spośród 8,9 mln Austriaków jest już zaszczepionych. Aktualnie przeszło 51 tys. osób jest leczonych, z czego ponad 2 tys. w szpitalach (stan na 29 marca). Najwięcej chorych stwierdzono w Wiedniu, przeszło 18 tys. osób, najmniej w Burgenlandzie graniczącym z Węgrami, jednym z trzech najmniejszych landów – nieco ponad 1,7 tys. osób. Austriacy muszą się trzymać obostrzeń nałożonych przez rząd centralny, ewentualnie dodatkowo przez lokalne rządy krajów związkowych. Ograniczenia dotyczą poruszania się w godzinach od 20 do 6 rano w celach niezwiązanych z pracą czy zdarzeniami losowymi, zdrowiem. Natomiast od 6 rano do 20 mogą się spotykać członkowie najwyżej dwóch gospodarstw domowych, nie więcej niż cztery osoby dorosłe i sześcioro dzieci z tych rodzin. W przestrzeni publicznej obowiązuje maska FFP2, odległość 2 m dla osób niemieszkających razem; w razie łamania tych zasad grozi mandat 90 euro. Policja dostała zielone światło do ostrzejszego pilnowania odległości i masek podczas demonstracji, których w Wiedniu zawsze odbywało się sporo. W sklepach jeden klient przypada na 20 m kw. powierzchni; podobnie w muzeach, bibliotekach, ogrodach zoologicznych. Nie od razu zostaniemy przyjęci do fryzjera czy kosmetyczki, usług „blisko ciała” – tu obowiązują testy. W Wiedniu są punkty ulicznych testów, gdzie można sprawnie i bezpłatnie sprawdzić stan zdrowia. Nie wolno organizować wesel, urodzin ani innych ceremonii; śluby cywilne z sześciorgiem gości, ewentualnie jeszcze z tłumaczem, z własną muzyką z telefonu lub odtwarzacza. Maseczki może zdjąć młoda para jedynie do pocałunku. Pogrzeby można zaś organizować dla 50 osób; przecież pogrzeb musi być piękny! Do przebywających w placówkach opiekuńczych może przyjść jeden gość tygodniowo, do szpitala – jeden dziennie. Nikt mnie nie potrzebuje Opery, teatry są zamknięte. Na ulicach nikt nie śpiewa. Dużą popularnością cieszą się natomiast wiedeńskie parki; gdzieś trzeba się wybiegać, spotkać. – Rok temu w marcu broniłem dyplomu na akademii muzycznej i pragnąłem po siedmiu latach studiów zacząć życie zawodowe jako śpiewak operowy. Niestety, nie ruszyłem ani o krok do przodu. Koronawirus pokrzyżował plany wielu młodym artystom, ale nie tylko nam, chyba wszystkim. W wakacje i jesienią zaśpiewałem kilka koncertów z ograniczoną publicznością, zgodnie z zasadami bezpieczeństwa. Potem wszystko zamarło, opera wiedeńska i inne instytucje, tak jest do dziś. To dla mnie czas wewnętrznej walki, czy to, co robię, ma sens i czy będzie społeczeństwu potrzebne w czasie po pandemii – zwierza się młody śpiewak, Jakub Łęczycki. Codziennie śpiewa, by nie stracić formy, uczy się angielskiego online, wysyła zgłoszenia, uprawia sport, żeby nie zwariować. – Bardzo pragnę powrotu do normalności, do udziału w produkcji operowej, do spotkań z przyjaciółmi na piwie przy Donaukanal. Chcę poczuć na nowo wigor mojej młodości, która w ostatnim czasie kompletnie przygasła – Jakub to inny człowiek

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2021, 2021

Kategorie: Świat