Ustawa o powszechnym uwłaszczeniu jest niemoralna, nie liczy się z katolicką nauką społeczną Żadna z ustaw uchwalonych w minionym 10-leciu nie wywołała tak ogromnego wzburzenia, jak przyjęta w dniu 14.07.br. ustawa o tzw. powszechnym uwłaszczeniu. Spośród liczących się autorytetów jedynie ks. abp J. Życiński ocenił pozytywnie tę nadzwyczaj kontrowersyjną ustawę. W rocznicę protestów robotniczych w Świdniku ks. Metropolita Lubelski pochwalił ją jako przykład realizowania ideałów “Solidarności” i stwierdził, że podpisanie tego aktu przez Prezydenta RP “powinno być oczywiste” (“GW” z 17.07.br.). W licznych krytycznych wypowiedziach podniesiono szereg trafnych zarzutów pod adresem przyjętych w ustawie form “uwłaszczenia” obywateli, natomiast zabrakło dyskusji na temat podstawowy: samej idei “powszechnego uwłaszczenia” jako aktu tzw. sprawiedliwości dziejowej. Intuicyjnie trafna, ze społecznego punktu widzenia, negatywna ocena ustawy, nie została dotąd wzbogacona nawiązaniem do ustalonych w filozofii, w nauce prawa i w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego koncepcji sprawiedliwości. Uwzględnienie tego dorobku jest konieczne dla uzasadnienia powszechnego przekonania, że ustawa ta jest rażąco niesprawiedliwa, a tym samym niezgodna z konstytucją. KRZAKLEWSKI: TRZEBA LUDZIOM ODDAĆ ICH WŁASNOŚĆ Tak po uchwaleniu ustawy lider AWS uzasadnił sens powszechnego uwłaszczenia. To zdumiewające zdanie mogłoby tłumaczyć uwłaszczenie rozumiane jako reprywatyzacja majątków odebranych obywatelom po drugiej wojnie światowej w ramach nacjonalizacji podstawowych gałęzi przemysłu, tudzież w trybie wywłaszczenia na cele publiczne nieruchomości (m.in. tzw. gruntów warszawskich). Właściciele majątków ziemskich rozparcelowanych na podstawie dekretu o reformie rolnej z 1944 r. mogliby w tym oświadczeniu dopatrzyć się zapowiedzi zwrotu utraconej przed pół wiekiem własności! Sens powszechnego uwłaszczenia był, oczywiście, inny. Akcja Wyborcza Solidarność postanowiła rozdać obywatelom RP majątek zwany w PRL mieniem uspołecznionym. Na czym jednak miałaby polegać “sprawiedliwość dziejowa” tego rodzaju rozdawnictwa, nie wiadomo. Może na tym, że w PRL-u żyło się ludziom źle, zatem Trzecia Rzeczpospolita powinna im przekazać na własność tytułem “historycznej rekompensaty” to, czego w tamtym ustroju na własność nie mieli, np. jako lokatorzy mieszkań komunalnych. NIEKONSTYTUCYJNA PRYWATYZACJA “Uwłaszczenie” w bardziej sensownym, mniej populistycznym znaczeniu głosili prawicowi liberałowie na początku obecnej dekady pod nazwą “prywatyzacji obywatelskiej”. Chodziło o to, aby uspołecznione środki produkcji przeszły w ręce prywatne na zasadzie odwrotnej, jaką zastosowali komuniści po wojnie, nacjonalizując wielki, a nawet średni, przemysł. Koncepcja tego rodzaju “sprawiedliwości dziejowej” nie miała jednak umocowania konstytucyjnego, ponieważ obowiązująca wówczas konstytucja, tak samo jak utrzymane w mocy w 1992 r. przepisy konstytucyjne, nie przewidywały możliwości wywłaszczenia mienia uspołecznionego na cele prywatne i nabycia go za darmo przez obywateli. Swoiście pojmowanym poczuciem “sprawiedliwości dziejowej” kierowali się w 1944 r. twórcy dekretu o reformie rolnej. Uwłaszczenie rolników było oparte na racjach rewolucyjnych, które odpowiadały ideologii ustroju mającego zapewnić ziemię tym, którzy ją uprawiali. Nadanie im własności nastąpiło na innych zasadach, niż przewidywała konstytucja z 1921 r., która zapowiedziała wydanie ustaw określających przymusowy wykup ziemi i regulowanie obrotu ziemią. “Prywatyzacja obywatelska” byłaby w sensie formalnym tak samo uwłaszczeniem typu rewolucyjnego. Wprowadzenie jej bowiem w życie nie mieści się w konstytucyjnym porządku prawnym. Parlament III Rzeczypospolitej opowiedział się już w grudniu 1989 r. za legalistyczną formą zmiany ustroju, postanawiając w art. 1 znowelizowanej konstytucji z 1952 r., że Rzeczpospolita Polska jest państwem prawnym. W ten sposób odpadła podstawa do rozdania obywatelom, pod hasłem powszechnej prywatyzacji, składników mienia ogólnonarodowego, pozostałego po PRL. Powrót do tej idei po 10 latach jest konstytucyjnym nieporozumieniem. Własność mienia państwowego może przechodzić na inne podmioty tylko w trybie przepisów o tzw. komunalizacji i prywatyzacji tego mienia, bądź na zasadach ogólnych, na podstawie zdarzeń cywilnoprawnych. Ustawa zwykła (nie mająca rangi konstytucyjnej) nie może nikomu nadać własności mienia gmin, spółdzielni, spółek i sprywatyzowanych przedsiębiorstw państwowych. Konstytucja nie przewiduje nadawania własności przez samoistne “uwłaszczenie” obywateli. Zgodnie z art. 21 tego aktu, dopuszczalne jest natomiast “wywłaszczenie”, ale tylko na cele publiczne i za słusznym odszkodowaniem. Własność może być też według art. 64 ust. 3 konstytucji ograniczona w drodze ustawy, jednak tylko w zakresie, w jakim nie narusza ona istoty własności. Odebranie gminom, przedsiębiorstwom państwowym, spółdzielniom lub innym niepaństwowym
Tagi:
Tadeusz Zieliński