Wioska Ateny

Pan Roman Giertych, przewodniczący Ligi Polskich Rodzin, traktuje mnie, mieszkańca podwarszawskiej gminy rolniczej, na serio. Już drugi raz dostarcza mi bowiem ulotkę wyjaśniającą jego stanowisko w sprawie Unii Europejskiej. W pierwszej z tych ulotek obliczał, ile kosztować nas będą unijne składki oraz o ile wzrosną w Polsce ceny podstawowych produktów konsumpcyjnych, w drugiej zaś informuje, czego chciał, a co otrzymał rząd polski podczas negocjacji w Kopenhadze. A więc chciał, abyśmy na przykład mogli produkować 70 tys. ton tytoniu, a wolno nam będzie produkować 37 tys., chcieliśmy mieć prawo do 11,22 mln ton mleka, a wolno nam będzie po 2003 roku udoić tylko 7,8 mln ton, chcieliśmy hodować 1 mln 17 tys. cieląt rzeźnych, a wolno nam będzie 800 tys. I tak dalej. Nie wiem, czy liczby podawane przez pana Giertycha są prawdziwe. Ale jeśli nie są prawdziwe, to powinien je natychmiast sprostować pan Nikolski, minister do spraw referendum albo pan Szymczycha, taki sam minister, tylko u prezydenta. Jeśli zaś są to ci sami ministrowie, powinni mnie i moim sąsiadom niezwłocznie wyjaśnić, dlaczego tak się stało i jaki mamy w tym interes, bo pewnie jakiś mamy. Zamiast tego jednak urządzili oni najazd na maleńką

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 18/2003, 2003

Kategorie: Felietony