Wirus to test dla społeczeństwa

Wirus to test dla społeczeństwa

Żeby się przejąć, Polacy powinni poczuć zagrożenie wobec siebie, pojedynczej osoby. Pomyśleć: mnie to naprawdę może dotyczyć Dr Magdalena Nowicka – adiunkt na Wydziale Psychologii Uniwersytetu SWPS w Warszawie, badaczka emocji, psycholog, psychoterapeuta Czy gdy w styczniu pojawiły się pierwsze doniesienia o nowym i tajemniczym, śmiercionośnym wirusie z Chin, wiedziała już pani – jako ktoś, kto zawodowo zajmuje się emocjami – że strach przed wirusem będzie ważniejszy niż kampania prezydencka, inflacja czy zawirowania w globalnej polityce? – Przewidywałam to. Zwykle wszystkie tego typu zagrożenia wprost odbijają się na kondycji psychicznej Polaków. Podobne informacje i pewien stan wyjątkowy czy pojawienie się nowych zjawisk uruchamiają w bardzo wielu osobach, nawet jeśli coś się dzieje bardzo daleko, kryzys emocjonalny. Ludzie popadają w kryzys niezależnie od tego, czy coś się dzieje wielokrotnie, czy raz; czy doświadczamy tego sami, czy słyszymy o tym w doniesieniach medialnych. Informacje o globalnym zagrożeniu nową chorobą wpływają zresztą na nas wszystkich, nie tylko tych, którzy są bardziej podatni na lęk. Obiegowa wiedza podpowiada, że boimy się bardziej tego, co nieznane, i tego, co może dotknąć nas i naszych bliskich. Koronawirus chyba spełnia oba te kryteria? – Tak. A każde zagrożenie związane ze zdrowiem i życiem uruchamia pewien bardzo podstawowy lęk – przed śmiercią. To jest wpisane w nas, rodzimy się z tym i żyjemy, więc tworzymy wiele mechanizmów pozwalających poradzić sobie na co dzień – mówimy sobie np., że choroby albo wypadki nas nie dotyczą. W związku ze zbliżaniem się zagrożenia i natężeniem informacji o nim, pojawieniem się poczucia jego realności, filary bezpieczeństwa zaczynają się kruszyć. Proszę wybaczyć górnolotność, ale chodzi o to, że zdajemy sobie sprawę z własnej śmiertelności? – Dokładnie tak. Zdajemy sobie sprawę, że coś jest realnym zagrożeniem dla naszego życia i że niekoniecznie nam uda się tego zagrożenia uniknąć. Każda konfrontacja ze śmiercią powoduje obalenie tych filarów, które chronią nas przed lękiem przed śmiercią. Im bardziej globalne jest to zagrożenie – i skoro zbliża się też do nas, nie jesteśmy od niego wolni – tym ten lęk większy. Wiem, że z medycznego czy terapeutycznego punktu widzenia to może zły sposób na zadanie tego pytania, ale czy lęk jest w tej sytuacji normalny? – Tak. I dobrze, że się boimy. Gdybyśmy się nie bali, to nie bylibyśmy ostrożni. Ludzie, którzy się nie boją, nie podejmują zachowań, które uchronią ich przed zagrożeniem. Gdyby ktoś nie bał się ognia, to wiadomo, na jakie naraża się konsekwencje. Gdybyśmy teraz się nie bali, nie zachowywalibyśmy ostrożności. Lęk jest jedną z najbardziej podstawowych emocji, jeśli chodzi o nasz rozwój. Emocja ta pojawia się najprawdopodobniej najwcześniej i jest najbardziej „prymitywna”, w tym sensie, że występuje również u wielu innych organizmów. W wielu aspektach jest to więc emocja najważniejsza – dla przeżycia i dla przetrwania. Oczywiście czym innym jest lęk paniczny czy lęk, który nabiera charakteru paniki. Na czym polega różnica? – Każda emocja, którą przeżywamy z nadmiernym natężeniem i która trwa zbyt długo, jest w pewnym sensie dysfunkcjonalna. Emocja ma wywołać działanie – jeśli się boję, to uciekam lub staram się przeciwdziałać zagrożeniu. Natomiast zbyt silna emocja powoduje, że to się nie dzieje. Dlatego mówi się o paraliżującym strachu? – Tak. Choć i tu trzeba wprowadzić pewne rozróżnienie między lękiem a strachem. Strach oznacza, że boimy się czegoś, co znamy. Lęk zaś obejmuje sytuacje nieznane. Koronawirus to przyczyna lęku – nie znamy go, nie chorowaliśmy jeszcze z jego powodu, nie występował w naszym kraju itd. W mediach pojawia się takie oto retoryczne pytanie: „Dlaczego ludzie nie boją się grypy, skoro i ona jest śmiertelnym zagrożeniem, a boją się koronawirusa?”. Właśnie dlatego! Grypę znamy, praktycznie każdy w życiu na grypę chorował, mamy to przeżycie za sobą. Możemy wciąż jej się bać – w sensie odczuwania strachu przed jej objawami i przebiegiem, ale zagrożenie jest znajome. A nowego wirusa nie znamy i dlatego wzbudza taki lęk. Czyli pani zdaniem inna z widocznych dziś postaw, ironiczna lub dystansująca się, jest niebezpieczna? – Powinniśmy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 12/2020, 2020

Kategorie: Wywiady