Wojna o IPN podzieliła prawicę. Kaczyński rozstrzygnął ten spór Ta bitwa toczyła się w cieniu innych politycznych batalii, ale wzbudzała potężne emocje, zwłaszcza w obozie PiS. Teraz właśnie dobiegła końca. Mowa o bitwie o IPN. O stanowisko prezesa tej instytucji toczył się bój rozmaitych prawicowych frakcji i koterii. Trwał wiele miesięcy. Był trudny do rozszyfrowania dla zwykłego śmiertelnika, bo nie odwoływano się w nim do opinii publicznej czy do interesu jakichś grup. Tu odwoływano się do jednego człowieka, Jarosława Kaczyńskiego. Aż w końcu wskazał – prezesem ma być Jarosław Szarek, pracownik IPN w Krakowie, wieloletni podwładny wicemarszałka Sejmu, szefa klubu PiS, Ryszarda Terleckiego, w młodości znanego pod pseudonimem „Pies”. Szefem IPN został człowiek „Psa”. I nie była to przypadkowa nominacja. Utracony faworyt Jeszcze parę miesięcy temu wzbudziłaby jednak absolutną sensację. W lutym-marcu głównym faworytem do przejęcia schedy po Łukaszu Kamińskim był Sławomir Cenckiewicz, przytulony przez Antoniego Macierewicza jako główny archiwista MON. Nie ukrywał zresztą, że spodziewa się nominacji. O stanowisko próbował też walczyć sam Łukasz Kamiński. Tak została odebrana nagła akcja IPN w domu gen. Kiszczaka i upublicznienie znalezionej tam „teczki »Bolka«” czy dyskretne przypominanie, że Kamiński wprawdzie został wskazany na swoje stanowisko przez PO, ale PiS też głosowało w Sejmie za jego kandydaturą. A poza tym jest przecież wychowankiem Janusza Kurtyki… Te zabiegi nie były skuteczne. Wszyscy wiedzieli, że Kamiński leci i że zastąpi go Cenckiewicz. Taka sytuacja trwała do marca, gdy w tygodniku „W Sieci” ukazał się artykuł Piotra Zaremby przestrzegający przed Cenckiewiczem. Jakie zarzuty stawiał Zaremba? W zasadzie dwa, i to wykluczające się. Po pierwsze, że Cenckiewicz zrobi z IPN narzędzie do walki politycznej, że weźmie się do lustrowania przeciwników politycznych PiS. „Prawda jest taka, że IPN nie jest instytucją służącą dziś przede wszystkim lustracji Lecha Wałęsy. Zresztą lustracji kogokolwiek. Owszem, będą jeszcze wybuchały pojedyncze lustracyjne afery, ale nie one są istotą działalności Instytutu”, argumentował Zaremba. A po drugie, oskarżył Cenckiewicza, że jego poglądy na najnowszą historię Polski idą w poprzek przekonań PiS. Dla normalnych zjadaczy chleba to rzeczy mało zrozumiałe, ale faktem jest, że spory o historię najnowszą dzielą polską prawicę bardziej niż cokolwiek innego. Niektórzy dorabiają do tego etykietki, że to spór między romantykami a pozytywistami, inni, że między piłsudczykami a endekami itd. W ten spór Zaremba wpisał Cenckiewicza. Przypomniał mu, że przychylnie traktował historyka, który pisał, że choroba weneryczna źle wpływała na sprawność intelektualną Piłsudskiego, przychylnie też odnosił się do poglądów, że wybuch powstania warszawskiego był błędem. Zarembie replikował w tygodniku „Do Rzeczy” Rafał Ziemkiewicz w tekście „Zdolny historyk, ale nie nasz”: „Z pozoru artykuł »PiS bliskie wyboru szefa IPN« ma charakter informacyjno-analityczny. W istocie naszpikowany został aluzjami skierowanymi do jednego tylko, ale za to najważniejszego czytelnika. Tego, którego »jednoosobowa decyzja«, jak pisze autor, przesądzi o wyborze nowego prezesa. (…) Trudno znaleźć rysę w charakterze i postawie Cenckiewicza. Sposób, w jaki wielokrotnie w swym życiu opierał się naciskom, bezkompromisowość, z jaką nie odstąpił od prawdy i nie zrezygnował z zajmowania się najbardziej niewygodnymi dla establishmentu III RP tematami, są powszechnie znane. To one właśnie sprawiają, że od dawna postrzegany jest przez PiS jako żelazny kandydat do pokierowania kluczową dla naszej pamięci historycznej instytucją. Ta perspektywa środowisku tygodnika »W Sieci« bardzo się nie podoba. Zgodnie ze swoją mentalnością, będącą – jak już kiedyś zwracałem uwagę – odwzorowaniem zjawiska michnikowszczyzny à rebours, dąży ono do zapewnienia sobie monopolu na kreowanie właściwej, patriotycznej narracji historycznej”. W ten spór włączyli się również inni. Pokazał on, jak bardzo środowiska prawicy są podzielone i jak ważny jest dla nich IPN. I jak ważny jest dla Jarosława Kaczyńskiego. Po pierwsze, daje kontrolę nad teczkami SB. Po drugie, to ważna synekura, sypiąca milionami. Po trzecie, za pomocą IPN można budować nowego Polaka. Wszystko dla PiS W efekcie Sławomir Cenckiewicz nie został szefem IPN. Czy zadecydował o tym artykuł Piotra Zaremby? Argumenty, że Cenckiewicz zajmie się głównie










