Nie stawiajmy jedynie na wolę ludu, ale i na rozum ludu Rozmowa z prof. Janem Baszkiewiczem – W pańskiej najnowszej książce „Władza” – zafrapowała mnie między innymi, taka myśl w miarę jak życie nasze jest coraz bardziej skomplikowane, rośnie rola państwa. Równocześnie – pojawiają się kolejne utopie, stawiające sobie za cel zorganizowanie społeczeństwa bez państwowego aparatu ucisku. Zdarza się – że ci utopiści przejmują władzę. I cóż czynią? Tworzą państwo jeszcze bardziej autokratycznie i brutalne niż ich poprzednicy… – Ta książeczka, rzeczywiście, zaczyna się od stwierdzenia, że takie utopie – czy anarchistyczna, czy marksistowska – nie mają wielkiego sensu. Ale sądzę również, że ci, co uważają, iż prawie wszystko należy sprywatyzować – tak jak libertarianie z panem Rothbardem – też są niebezpieczni. Przymus sprywatyzowany jest gorszy od państwowego. – Władza, pisze pan, opiera się na dwóch czynnikach: autorytecie i sile, w społeczeństwach pierwotnych życie organizuje autorytet – wodzów plemiennych, zwyczaju, norm postępowania. W społeczeństwach politycznych władza nie potrzebuje tyle autorytetu – bo instytucje państwowe dysponują instrumentami przymusu. Jak wyjść poza ten schemat: władza-autorytet? – A czy musimy wychodzić? Myślę, że w Polsce ogromna większość ludzi jest zgodna co do tego, że władza polityczna jest potrzebna. Nigdy u nas anarchizm nie zrobił kariery, nawet w czasach, kiedy był modny na świecie. Tu przeważali nie uczniowie Bakunina czy Machajskiego, ale uczniowie starego Rousseau, który uważał, że wolność jest możliwa tylko dzięki państwu demokratycznemu i tylko w demokratycznym państwie. Patrząc na to, co się teraz dzieje – nadal sądzę, że ogólna anarchizacja postaw nam nie grozi. – Więc co nam grozi? – Grozi nam inne zjawisko, które zresztą występuje nie tylko u nas: zawłaszczanie instytucji państwowych przez partie. Obecny kryzys chadecji niemieckiej polega przecież na tym, że się nagle okazało, iż państwo było gdzieś na dalszym planie, a najważniejsze były interesy partii. Co prawda, są u nas tacy, co pomniejszają to wydarzenie. Nie pamiętam, który to mędrzec z „Gazety Wyborczej” napisał ostatnio, że błąd Kohla polega na tym, iż przyjmował dla swojej partii darowizny, które nie były właściwie księgowane”. Tak więc nie było to naruszenie ładu konstytucyjnego, tylko po prostu błąd buchalteryjny. To jest jeden aspekt partiokracji – korupcyjny. A są i inne. Niedawno u nas padały pytania, czy poseł ma prawo głosować przeciwko własnemu ministrowi. Otóż usłyszałem w radiu pana Edmunda Wnuka Lipińskiego, który straszył słuchaczy, że jeżeli posłowie będą łamać dyscyplinę partyjną, to zostaną podważone fundamenty demokracji i parlamentaryzmu. Gdyby profesor Wnuk-Lipiński lepiej znal historię, to by wiedział, że w klasycznym brytyjskim systemie parlamentarnym nieraz się zdarzało, że część posłów partii rządzącej wraz z opozycją obalała cały gabinet. Więc nie straszmy, tylko ustalmy, że to interes państwa powinien być ważniejszy niż interesy partii politycznych. Politycy sobie wyobrażają w gruncie rzeczy, że jeżeli jakaś partia uzyskuje większość, to jej wszystko wolno. Jakby nie zdają sobie sprawy z tego, że to większość to z reguły tylko mniejszość trochę większa od innych mniejszości. A po wtóre, że każda demokratyczna inwestytura do rządzenia jest płynna. warunkowa. Z wiary, że nasz mandat jest nieograniczony, wynikają różne niebezpieczeństwa. Ale cóż, partie, które u nas działają, wierzą w różne mity. – Wierzą, czy same je tworzą, żeby później w nie uwierzyć? – Co najmniej od czasów Cassirera, który pisał o tym 50 lat temu, wiadomo, że mit polityczny jest kreowany lub wykorzystywany w interesie rządzących. Jednym z takich dzisiejszych mitów jest przekonanie. że jeżeli państwo zredukuje się do jego funkcji podstawowych, ochronnych. to wtedy korupcja w naturalny sposób zniknie. Otóż Trzecia Republika we Francji była państwem klasycznie liberalnym pod względem gospodarczym, a była to przecież nieustająca defilada różnych afer. Premier Balcerowicz nam opowiada, że jak się wszystko sprywatyzuje, to już nie będzie związków między polityką a gospodarką. Ale wystarczy spojrzeć na współczesny świat wysoko rozwinięty – jakie potężne są więzy, które łączą politykę i gospodarkę! Elity władzy z elitami bogactwa! – Jak silne są partie polityczne, funkcjonujące niczym wydajne przedsiębiorstwa… – Nie jestem pewny, czy przyszłość demokracji w XXI wieku jest nieuchronnie związana z losami partii politycznych. Nie wierzę też w globalizację polityczną. To jest bardzo atrakcyjna idea wspólny świat, ludzkość, która przyjmuje









