Przestępca Sergiusz Piasecki będzie patronował ulicy zabranej dr Helenie Wolff zamordowanej podczas przesłuchania przez hitlerowców Wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera nie był dotąd osobą znaną warszawiakom. Po 10 listopada i ogłoszeniu zmian nazw 47 stołecznych ulic zyskał jednak „sławę” jako demolujący prawdę historyczną manipulator. Decyzja wojewody została podjęta w myśl tzw. ustawy dekomunizacyjnej, ale wbrew woli mieszkańców, którzy w konsultacjach społecznych jednoznacznie wypowiedzieli się przeciwko dekomunizacji. W przypadku 12 patronów warszawski samorząd przeprowadził ankiety. Każda pokazała, że ponad połowa uczestniczących nie chce żadnych zmian. Rada Warszawy zdecydowała ostatecznie o zdekomunizowaniu sześciu nazw ulic, co już było działaniem wbrew woli mieszkańców. Bulwersuje zarówno lista patronów, którzy według wojewody powinni utracić ulice, jak i część proponowanych zmian. Jedną z najbardziej kontrowersyjnych jest przemianowanie al. Armii Ludowej na al. Lecha Kaczyńskiego. W stolicy żywa jest pamięć o udziale żołnierzy AL w powstaniu warszawskim czy wcześniejszych spektakularnych akcjach komunistycznego ruchu oporu przeciwko niemieckiemu okupantowi. Podczas powstania trzej porucznicy AL zostali odznaczeni przez komendanta głównego AK Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari, najwyższym odznaczeniem wojskowym. Batalion czwartaków był jedną z najważniejszych powstańczych jednostek na Starym Mieście. Szacuje się, że w Warszawie i okolicach mogło walczyć nawet 2 tys. żołnierzy AL. Na Ursynowie ogromny sprzeciw wywołuje plan likwidacji ul. Związku Walki Młodych. Podobnie jak w przypadku AL zaważyły „niewłaściwe” poglądy organizacji, a zasługi w walce z okupantem okazały się nieistotne. Zamachem na pamięć pomordowanych w czasie wojny jest odebranie ulicy Michałowi Sobczakowi. Ten działacz robotniczy był jednym z 50 zakładników powieszonych przez Niemców w czasie pierwszej publicznej egzekucji, która odbyła się w Warszawie 16 października 1942 r. Jego miejsce, według wojewody, powinien zająć płk Władysław Belina-Prażmowski, żołnierz Legionów Polskich i Wojska Polskiego związany raczej ze Lwowem i Krakowem niż z Warszawą. Równie bulwersująca jest zamiana ul. Dąbrowszczaków na Borysa Sawinkowa. Dąbrowszczacy, określani w propagandzie IPN mianem „żołnierzy Stalina”, byli w rzeczywistości pierwszymi Polakami, którzy zbrojnie wystąpili przeciwko faszyzmowi, walcząc w Brygadach Międzynarodowych w czasie wojny domowej w Hiszpanii. Nie pomógł podpisany przez kilkudziesięciu historyków, naukowców, ludzi kultury i sztuki list do wojewody w ich obronie ani fakt, że ci zagraniczni ochotnicy w 1996 r. otrzymali honorowe obywatelstwo Hiszpanii. Decyzją Sipiery miałby ich zastąpić rosyjski działacz partii Socjalistów Rewolucjonistów i terrorysta Borys Sawinkow. Ten uczestnik kilku głośnych zamachów na przedstawicieli carskiej administracji, a w 1917 r. członek rosyjskiego Rządu Tymczasowego, został wybrany zapewne dlatego, że zginął z rąk bolszewików. Nie ma on, w przeciwieństwie do dąbrowszczaków, którzy brali udział w powstaniu warszawskim i powojennej odbudowie miasta, nic wspólnego ze stołeczną historią. Decyzja o zamianie ul. Józefa Lewartowskiego na ul. Marka Edelmana stanowi z kolei przykład perfidnej manipulacji. Jednego bojownika ruchu oporu w getcie warszawskim zastąpiono drugim. Lewartowski to współtwórca Bloku Antyfaszystowskiego, pierwszej grupy organizującej zbrojny opór w getcie. Marek Edelman na pewno zasługuje na upamiętnienie, ale jego imieniem można przecież nazwać którąś z nowo powstałych ulic. Jeszcze za życia – mimo wszelkich różnic politycznych – wielokrotnie wypowiadał się bardzo pozytywnie o Lewartowskim i roli, jaką odegrał on w budowaniu żydowskiego ruchu oporu. W tym kontekście zamianę trudno odczytać inaczej niż jako godzącą również w dobre imię Marka Edelmana. Patronat nad ulicą ma stracić również Edward Fondamiński, kolejny organizator walki z niemieckim okupantem, żołnierz Żydowskiej Organizacji Bojowej i współpracownik m.in. Edelmana. Fondamiński zginął wraz z innymi członkami dowództwa ŻOB podczas powstania w getcie. Jego główną „winą” jest działalność w ruchu komunistycznym oraz udział w budowie Bloku Antyfaszystowskiego. Miejsce Fondamińskiego zajmie Leon Rodal, bojowiec mniej znaczącego, lecz związanego z syjonistyczną prawicą Żydowskiego Związku Wojskowego. Atakiem na pamięć historyczną warszawiaków jest odebranie ulicy Stanisławowi Tołwińskiemu. Ten działacz lewicowy ogromnie się przysłużył rozwojowi spółdzielczości mieszkaniowej. Jego ulica znajduje się na Żoliborzu, w dzielnicy, w której podczas powstania warszawskiego organizował pomoc dla ludności cywilnej – tzw. Republikę Żoliborską. Zdekomunizowany został za to, że w latach 1945-1950










