Sojusz się dzieli, premier odchodzi, mamy nowe rozdanie W ciągu kilku ostatnich dni na polskiej scenie politycznej zdarzyło się więcej niż w ciągu ostatnich dwóch lat. Najpierw podzieliła się lewica, z SLD wyszedł z grupą działaczy Marek Borowski, tworząc Socjaldemokrację Polską. Powołanie nowej partii Borowski ogłosił w piątek, w samo południe. Wtedy wydawało się, że będzie to absolutny hit miesiąca. Ale jeszcze tego samego dnia, o 19.00, Leszek Miller ogłosił, że 2 maja, po wejściu Polski do Unii, poda się do dymisji, więc hit miesiąca został przebity przez hit roku. A prezydent dodał, że od poniedziałku rozpocznie polityczne konsultacje w sprawie powołania nowego rządu. Jest już nawet nazwisko pierwszego kandydata – to Marek Belka, były minister finansów. Mamy więc niebywałe przyspieszenie – zarówno w rządzie, jak i na lewicy. Dlaczego? Co z tego wyniknie? Kto w co gra? Czy czekają nas wcześniejsze wybory? Co się dzieje na lewicy? Czy czeka ją bratobójcza wojna? Przyspieszenie Powód przyspieszenia jest prosty – sondaże w ostatnich miesiącach były dla premiera i dla SLD bezlitosne. Wyborcy gremialnie odwrócili się od lewicy, a rząd nie miał już siły, by trwać. Ten proces obsuwania się rządu i wpływów SLD nie był nowy. Przynajmniej od czasu kongresu SLD w czerwcu 2003 r. liderzy Sojuszu debatowali nad sposobami przełamania impasu. Między innymi przed kongresem Marek Dyduch namawiał Leszka Millera, by ustąpił ze stanowiska premiera. Bezskutecznie. Miller trwał, wciąż wierząc, że zła karta się odwróci. Przyspieszenie nastąpiło w lutym. Najpierw premier ogłosił, że rezygnuje ze stanowiska przewodniczącego SLD. Potem, 6 marca, podczas konwencji Sojuszu, gdy Millera zastąpił Janik, ujawniła się grupa Marka Borowskiego, żądająca radykalnych zmian. Grupa wystosowała apel: „Dość złudzeń”, wyraźnie sterując w kierunku bądź przejęcia SLD, bądź tworzenia nowej partii. Czas wahań minął w zeszłym tygodniu. Marek Borowski zdecydował się na powołanie własnej formacji. To powoływanie odbywało się zresztą w specyficznej atmosferze pościgu. Gdy gruchnęła wieść, że Borowski zamierza ogłosić tworzenie nowej partii w niedzielę, 28 marca, Krzysztof Janik przesunął termin posiedzenia Rady Krajowej z 4 kwietnia na 27 marca. A 25 marca, podczas spotkania z szefami rad powiatowych SLD, zapowiedział zmianę premiera i zmiany w Sojuszu. Z kolei posłanki lewicy wyskoczyły z pomysłem nowelizacji ustawy antyaborcyjnej. Jednocześnie zaczęto „rozkruszać” grupę Borowskiego, wyszli z niej Wiesław Kaczmarek i Anna Bańkowska. Wobec tej ofensywy Borowski przyspieszył – 25 marca w nocy założył Socjaldemokrację, a dzień później, o 12.00, ogłosił jej powstanie. Wszystko, co później się działo, wyglądało na próbę „przykrycia” inicjatywy marszałka Sejmu. Najpierw o 17.00, podczas specjalnie zwołanej konferencji prasowej, liderzy SLD tłumaczyli, że Sojusz realizuje i będzie realizował wszystkie postulaty programowe Socjaldemokracji Borowskiego. „Nie ma między nami programowych różnic”, zapewniał Janik. A już dwie godziny później Leszek Miller ogłosił swoją dymisję. Tym oto sposobem w korespondencyjnym pojedynku dwaj nowi liderzy mogli ogłosić zwycięstwo. Kilka godzin po powołaniu Socjaldemokracja Polska zrealizowała jeden ze swoich celów – odejście Leszka Millera, a także zapowiedź głębokich zmian w SLD. Z drugiej strony Janik nie pozwalał rozwijać jej skrzydeł – bo każdy postulat programowy nowej lewicy, który pozwoliłby jej zaistnieć w oczach elektoratu, natychmiast spełniał. Ogłaszając przy tym, że SLD już dawno to robi. W ten sposób zgodził się na czerwcowy kongres SLD (jeszcze tydzień temu mówił, że to nierealne), na rozdzielenie stanowisk, na frakcje wewnątrz Sojuszu, no i na odejście Leszka Millera. Janik kontra Borowski Czy w najbliższych tygodniach będziemy świadkami równie subtelnej, aksamitnej wojny na lewicy? Bo że ona nastąpi, raczej nie ma wątpliwości. Obie partie mają niemal ten sam program, tworzą je niedawni koledzy, odwołują się do tego samego elektoratu. Sukces oznacza automatycznie klęskę drugiej. To walka na śmierć i życie. Borowskiemu teoretycznie jest łatwiej, bo zrzucił z siebie więzy SLD, ale brakuje mu zaplecza. Janik je ma, ale balast afer Sojuszu go przygniata. Ponieważ obaj odwołują się do tego samego elektoratu, do tych
Tagi:
Robert Walenciak









