Wszystkiemu winna Angela Merkel

Wszystkiemu winna Angela Merkel

Niemiecka kanclerz, przyczyniając się do uspokojenia sytuacji na granicy, odbiera PiS kontrolę nad konfliktem Jeżeli ktoś słuchał ostatnich wypowiedzi polityków PiS, to mógł uznać, że gorszym wrogiem niż Łukaszenka jest dla nich Angela Merkel. Czym im zawiniła? Ano tym, że zaczęła działania, które mogą załagodzić sytuację na granicy polsko- białoruskiej, a być może nawet ją rozwiązać. To nie podoba się pisowcom. Państwa Zachodu, po miesiącach eskalującej sytuacji na granicy polsko-białoruskiej, zdecydowały się wejść do gry. Działają „twardo” i „miękko”. Najpierw więc w Brukseli unijni liderzy zdecydowali o zaostrzeniu sankcji wobec Białorusi. Rozszerzona zostanie lista członków reżimu, których Unia nie będzie wpuszczać, zapowiedziano zamrożenie białoruskich kont w unijnych bankach i sankcje dla linii lotniczych przewożących migrantów. Oraz, nieoficjalnie, śledztwa i procesy w sprawie przemytu ludzi. Dyplomacja Zachodu zwróciła się też w kierunku Syrii, Iraku, Libanu i Turcji. Zmuszono tamtejsze linie, by zawiesiły loty na Białoruś, a przynajmniej nie wpuszczały na pokład pasażerów z paszportami irackimi i syryjskimi. To działania „twarde”. A „miękkie”? Angela Merkel i Emmanuel Macron rozpoczęli rozmowy na szczeblu państwowym z Władimirem Putinem i Aleksandrem Łukaszenką. I to wywołało protesty Polski. – Jesteśmy suwerennym państwem, które ma prawo samo decydować o sobie, i będziemy to prawo egzekwowali w sposób bezwzględny – oświadczył po rozmowach Merkel-Łukaszenka prezydent Andrzej Duda i zadeklarował, że „nie będziemy wykonywali niczego, co jest podjęte poza nami”. Sekundował mu Mateusz Morawiecki, mówiąc, że nie godzi się na żadne ustalenia dotyczące Polski bez jej udziału. Jego poprzedniczka na fotelu premiera, Beata Szydło, była ostrzejsza. „Kanclerz Angela Merkel łamie wszelkie zasady UE, samodzielnie rozmawiając z Mińskiem i Moskwą. Jej zachowanie przypomina najgorsze momenty historii, gdy traktowano kraje Europy Środkowej jako obiekty politycznego handlu. Nie może być zgody Polski na takie postępowanie Niemiec”, napisała na Twitterze. Kropkę nad i postawił Witold Waszczykowski. „To błąd Merkel – mówił po rozpoczęciu rozmów – bo Unia Europejska od roku nie uznaje prezydentury Łukaszenki. Okazało się, że wysiłki Unii w kierunku sankcji na Białoruś zostały pokrzyżowane przez panią Merkel, która uznała interesy Niemiec za ważniejsze”. I puentował: „Pani Merkel zobowiązała się w 2007 r., że w drodze do Moskwy i z Moskwy zawsze zatrzyma się w Warszawie. Od tamtego czasu przestała to robić, dlatego że jest egoistką. Uważa, że interesy niemieckie są ponad wszystko”. Nic o nas bez nas? Nie do końca, bo wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk przyznał, że Angela Merkel przed rozmową z Łukaszenką kontaktowała się ze stroną polską, że informowała, jakie propozycje zgłosi. Wysłuchała też w tej sprawie opinii strony polskiej. A po rozmowie zainteresowane państwa zostały poinformowane o jej przebiegu. MSZ Estonii podało zresztą warunki Łukaszenki – że chce, by państwa Unii uznały go za prezydenta i zniosły sankcje. Potem mieliśmy informację, że pierwsza grupa migrantów wróciła do Iraku. O co zatem chodzi? Skąd te zarzuty wobec Merkel, skoro załatwia sprawę, której Polska nie potrafiła załatwić od czerwca? Owszem, niemieckiej kanclerz można zarzucić, że wyłamuje się z frontu izolowania Łukaszenki. Ale czy ktoś zna lepszą metodę rozwiązania konfliktu niż rozmowa z osobami decyzyjnymi? W końcu czyje rozkazy wykonują białoruscy pogranicznicy? Polska PiS na to odpowiada, że trzeba zaostrzyć sankcje i wtedy Łukaszenka spokornieje. To stanowisko na pierwszy rzut oka wydaje się szlachetne. Ale tak naprawdę jest obłudne. Bo dlaczego Polska sama tego nie robi? To my przecież, kupując od Białorusi paliwa (reeksport z Rosji), drewno, nawozy potasowe, finansujemy w wielkim stopniu reżim. Dlaczego więc wciąż żądamy od innych zaostrzania sankcji, skoro sami nie zamierzamy tego zrobić? Może zatem wściekłość na Angelę Merkel ma inne powody? Może chodzi o to, że przyczyniając się do uspokojenia sytuacji na granicy, odbiera PiS kontrolę nad konfliktem. Wyjmuje mu z rąk tę czarodziejską różdżkę, która sprawiła, że nagle mniej ważne stały się sprawy rosnących cen, epidemii COVID-19, praw kobiet i szaleństw władzy. PiS wytworzyło w opinii publicznej postawę kibica. Że oto w tym meczu nie dajemy się Łukaszence i jego napastnikom. Że to jest wielka walka. Wciągnęło nas w to wszystko. I teraz ma to zniknąć? Bo Angela Merkel – jak stwierdził Witold Waszczykowski – jest egoistką

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 48/2021

Kategorie: Kraj