48/2014
Nareszcie waleczni i skuteczni
Udana jesień piłkarskiej reprezentacji To była piękna i niezwykle udana jesień piłkarskiej reprezentacji Polski. W czterech meczach eliminacji Euro 2016 ekipa kierowana przez Adama Nawałkę wywalczyła aż 10 na 12 możliwych punktów. A przecież po planowanej zwycięskiej (7:0) „rozgrzewce” z Gibraltarem wydawało się, że zaczynają się schody. Nawet najwięksi, niepoprawni optymiści, szczególnie przed konfrontacją ze światową potęgą – Niemcami, przestrzegali, że serce i marzenia to jedno, a rozum i realia to drugie. Nic więc dziwnego, że kiedy doszło do historycznej wygranej (2:0) z zachodnim sąsiadem, wielu młodych wiekiem i stażem komentatorów wpadło w stan niekontrolowanej euforii. Nawet ich rozumiem, bo przecież nie było im dane żyć i pracować w okresie futbolowych sukcesów. Doszło do rzadko spotykanej sytuacji, w której o większy umiar w opiniach apelowali sami piłkarze. Co ciekawe, ten ton został utrzymany po remisie (2:2) ze Szkocją i wyjazdowej wygranej (4:0) z Gruzją. Nareszcie oglądaliśmy biało-czerwonych, o jakich od dawna marzyliśmy – walecznych i skutecznych. Nasuwa się optymistyczna refleksja, że niektórzy nasi zawodnicy, grający na co dzień w renomowanych klubach, dojrzeli do występów na reprezentacyjnym poziomie. Jak napisano w jednym z popularnych dzienników: „Pierwsza jedenastka składa się niemal wyłącznie z wyczynowców pracujących w średnich i silnych ligach, obytych z intensywnym wysiłkiem i walką
Na szczycie nie dzieje się nic wielkiego
Edmund Hillary, pierwszy zdobywca Everestu, ubolewał nad zanikiem etyki w wysokich górach Edmund Hillary stanął na Evereście i dodał mu prawie 2 m swego własnego wzrostu. Wierzchołek jego kaptura znalazł się na wysokości 8850 m. Wyżej było już tylko niebo. Kiedy się patrzy o świcie na Everest z innej góry, na przykład ze szczytu Gokyo (5483 m n.p.m.) leżącego nieco na południe, wtedy wiadomo dokładnie, gdzie jest wierzchołek. Ostrosłup Everestu, w słońcu czerwonawobrunatny, wydaje się jak gdyby tylko przyprószony śniegiem. A szczyt ma postać punktu. Tymczasem z bliska rzecz wygląda zupełnie inaczej. Czubek góry jest zawsze biały. Himalaiści zmagają się z lodem i zmarzniętymi, zbitymi nawisami śniegu. Idą krawędziami w ekspozycji, czyli nad urwiskiem. Ściana spada z Everestu niemal pionowo na głębokość 2700 m. Pod szczytem jest tak trudno, że każdy krok może być ostatnim – ze zmęczenia, z niedotlenienia, z nagłej ślepoty, z powodu błędu technicznego. Spadnie ci czekan, to tak, jakbyś stracił rękę. Zgubisz raka, to tak, jak gdyby odpadła ci noga. W rejonie samego szczytu wspinacz ma wątpliwości, gdzie to właściwie jest, zwłaszcza wtedy, kiedy nikogo tam przed nim nie było. Przeczytajmy to w opisie Hillary’ego: Prowadziłem ślad od dwóch godzin
Generałowie bez wojska
Wstyd. To słowo miałem w głowie, gdy patrzyłem, jak Państwowa Komisja Wyborcza przegrywa z systemem informatycznym. Żal było patrzeć, jak bezradni wobec nowych technologii mogą być ludzie zasłużeni i dobrej woli, ale z innej epoki. Wśród krytykujących jest wielu polityków, którzy przez 11 lat, jakie upłynęły od kontroli NIK sygnalizującej mankamenty działania PKW, nie zrobili nic, by jej pracę poprawić. A sygnałów, że coś tam przy okazji kolejnych wyborów nawala, było wiele. Tyle że PKW jakoś z opresji wychodziła, więc zmiany odkładano na potem. Aż się ucho od dzbana urwało i woda wylała. Wstyd patrzeć na parlamentarzystów, którzy dziś jojczą, a niedawno, uchwalając budżet, wierzyli, że za kilkaset tysięcy złotych PKW może zbudować nowoczesny i bezpieczny system informatyczny. Wstydzić się muszą tu przede wszystkim PO i PSL, bo to koalicji rządowej zabrakło wyobraźni i poczucia odpowiedzialności za państwo. A opozycja, jeśli milczała, gdy skąpiono grosza i stawiano przed PKW nierealne zadania, niech też dziś zrobi rachunek sumienia. Bo rabanu trzeba jednak było narobić przed szkodą. Szkoda, że wstydu nie widzę w oczach polityków. Platforma wyraźnie zjeżdża w dół i gdyby nie premier Kopacz, byłoby to jeszcze bardziej widoczne. I co robi? Sięga po bardzo ryzykowne rozwiązania. Gdy Michał Kamiński latał po programach telewizyjnych, widziałem
Czy wyniki wyborów samorządowych zapowiadają głębszy zwrot polityczny?
Prof. Piotr Kwiatkowski, socjolog, SWPS Wybory lokalne mają własną dynamikę i logikę. Różnią się od ogólnopolskich, bo tutaj wyborcy stykają się z ludźmi sobie znanymi, mającymi jakiś dorobek pozytywny lub negatywny. Drugi czynnik to lokalne inicjatywy pozapartyjne i ponadpartyjne, więc nie przenosiłbym wyników tego głosowania na wybory parlamentarne czy prezydenckie, byłbym bardzo ostrożny w ekstrapolowaniu rezultatów i sondaży. Każda gmina jest odrębnym światem, ma własny układ zależności – nie interesuje jej Warszawa ani Trójmiasto, liczy się własna okolica. Nie wykluczam utrzymania się trendu, że to PiS jest górą, ale wiele zależy od tego, jak duża będzie przewaga. Prof. Zdzisław Krasnodębski, socjolog, Akademia Ignatianum w Krakowie Wybory samorządowe rządzą się swoimi prawami, ludzie głosują z powodu spraw lokalnych i tutaj zwycięstwo PiS zaskoczyło, bo sondaże mówiły coś innego. Skoro jednak mimo „afery madryckiej” partia zdobyła najwięcej głosów, może to świadczyć o trwałej tendencji, choć wciąż trudno sobie wytłumaczyć, dlaczego wyniki są takie, a nie inne. Kolejnym dowodem głębszej zmiany w postawach wyborców jest organizowanie drugiej tury w dużych miastach, które były matecznikami PO. Dr Anna Pacześniak, politolog, UWr Ekscytacja Prawa i Sprawiedliwości pierwszą od 2005 r. przewagą
Pałkiewicz z Bene Merito
No i dla Jacka Pałkiewicza zaświeciło słońce. I to nie w Peru czy w dżungli na Borneo. Ale w Polsce. Po latach ignorowania przez polską dyplomację tego znakomitego podróżnika, m.in. odkrywcy źródeł Amazonki i autora wielu książek, coś drgnęło. Radosław Sikorski przyznał mu Odznakę Honorową „Bene Merito” (Dobrej Zasługi). Odznaczenie przyznawane jest od 2009 r. osobom zasłużonym w budowaniu pozytywnego wizerunku Polski za granicą. A jak człowiekowi idzie dobrze, to na całego. Z pewnością nie zmartwiła Pałkiewicza informacja, że MSZ odwołało Krzysztofa Smyka, konsula RP w Szanghaju. Młyny MSZ mielą powoli. Trzeba było dwóch i pół roku, by potwierdzić oskarżenia Pałkiewicza wobec konsula.
Z PZU i Kulczykiem na Majdan
Dobiegli! Gdyby nie afera z liczeniem głosów w wyborach, byłaby to główna wiadomość dnia. Ba, całych czterech dni! Niestety, sędziowie z Państwowej Komisji Wyborczej zabrali show celebryciątkom z mediów. Nie tak miało być! Pierwszy Bieg na Majdan. Historyczny. Tyle kamer i mikrofonów. Tyle wozów transmisyjnych i samochodów dostawczych. Tyle strojów. I pałeczek biało-czerwonych oraz żółto-niebieskich. I zaledwie kolejna wiadomość w serwisach. Na razie. Później na pewno będą reportaże telewizyjne, słuchowiska radiowe i fotoreportaże. Nagrody pewnie też. Bo sponsorzy po zbóju. Przebogaty PZU i zawsze obecny przy celebrytach dr Jan Kulczyk. Biegacze również niczego sobie. A kto najważniejszy? Bez zmian – Piotr Kraśko. A w ogóle to w „Wiadomościach” wszyscy zdrowi.
Kup sobie TVN
Kto chce, może sobie kupić TVN. Szału nie ma. Zainteresowanie kupnem 51% akcji tej stacji telewizyjnej jest na tyle umiarkowane, że tzw. źródła próbują podgrzewać atmosferę. Choć w samej stacji jest gorąco jak nigdy. Właściciele wezmą większą czy mniejszą kasę i… fru. A załoga? Połowa ma kredyty we frankach szwajcarskich, a na rynku bezrobocie. Pragmatyczni i dobrze jak zwykle poinformowani Niemcy (RTL Group z Bertelsmannem) już ogłosili, że nie są zainteresowani TVN. Jeśli nie Niemcy, to kto? Amerykanie? Australijczyk Murdoch?
Widzę potencjał zmiany
Głosujący skupiali się na tym, kto powinien zostać radnym, wójtem, burmistrzem, prezydentem, a nie na wyborze między PO a PiS Prof. Wojciech Łukowski – pracownik naukowy Uniwersytetu Warszawskiego, badacz m.in. socjologicznych i politycznych aspektów rozwoju lokalnego Panie profesorze, awaria systemu zliczania głosów i komentarze na temat rezultatów wyborów do sejmików zdominowały obraz wyborów samorządowych. Czy na podstawie tego głosowania można prognozować wyniki przyszłorocznych wyborów parlamentarnych? – Wybory samorządowe nie są miarodajnym wskaźnikiem rzeczywistego poparcia dla partii politycznych. Oczywiście może się zdarzyć, że wyniki wyborów do Sejmu okażą się podobne do wyników wyborów do sejmików, ale będzie to nie potwierdzeniem tendencji, które ujawniły się 16 listopada, lecz efektem rozwoju wydarzeń, dynamiki politycznej i nastrojów społecznych po wyborach samorządowych. Warto przypomnieć, że tylko jedna z czterech kart do głosowania – do sejmików – dotyczyła partii politycznych. Ale i na niej były komitety lokalne. To one zdominowały wybory na szczeblu miejskim, powiatowym i gminnym. Szyldy partyjne w wyborach samorządowych mają niewielkie znaczenie. Wyborcy głosują przede wszystkim na konkretne osoby. Samorządowa hierarchia Sam w pierwszej kolejności głosowałem na burmistrza i radnego swojej gminy. Wybory do sejmiku były dla mnie abstrakcją. Czy pan wie, gdzie obraduje Sejmik Województwa Mazowieckiego?
Kraków upadły moralnie
Niedziela, dzień wyborów samorządowych. Trwa cisza wyborcza. Przed udaniem się do urn liczni krakowianie idą jak zwykle do kościoła na mszę. Jest ich niemało, choć nie tak wielu, jak mogłoby się wydawać. Wedle statystyk, co niedzielę na mszę chodzi ok. 40% mieszkańców Krakowa. Tym, którzy stawili się na mszy, został odczytany list pasterski kard. Dziwisza. Metropolita zszedł ze swego pomnika w Rabie Wyżnej i zwrócił się do owieczek. Pisał o problemach z punktu widzenia kardynała najważniejszych. Myślicie, że chodziło o to, że w katolickich rodzinach mąż katolik tłucze żonę katoliczkę i zaniedbuje dzieci? Albo o to, że pracodawcy, katolicy jak najbardziej, wyzyskują pracowników, zatrudniając ich na umowach śmieciowych? Albo o to, że Polacy katolicy oszukują, jak tylko mogą, na podatkach Najjaśniejszą Rzeczpospolitą, którą kochają pono nad życie, czyli faktycznie oszukują rodaków? Albo że idzie zima, a bezrobotnych, a nawet bezdomnych, jest tak wielu? A może przypomniał kardynał zapomniane w nauczaniu przykazanie „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu”, łamane co chwila zarówno w życiu prywatnym, jak i publicznym? A może coś o służbie zdrowia? Ależ skąd! Nie o takie drobiazgi chodziło arcypasterzowi. Chodziło o rzeczy po stokroć gorsze! „W Krakowie aż roi się od nocnych klubów, w których cielesność, szczególnie młodych