51-52/2014

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kraj

Wyrok

Olsztyński sąd odebrał matce dziecko, dając wiarę tylko ojcu, byłemu pracownikowi policji Każde wspomnienie o dziecku wywołuje u Magdy lęk, obawy, niepokój. Pokazuje fotografie Kingi. Kilkuletnia dziewczynka tuli się do mamy. Wtedy Magdzie wydawało się, że nikt nie zdoła rozerwać więzi łączącej ją z córką. Ale te święta będą w jej życiu najsmutniejsze. Pierwsze święta bez dziecka. Magdalena Gosk od września co dwa tygodnie pokonywała 1,4 tys. km, aby zobaczyć się z siedmioletnią córką Kingą, którą do niedawna wychowywała. Ojciec dziecka, były mąż Magdaleny, mimo wyroku sądu skutecznie uniemożliwiał jej wszelkie kontakty z córką. Gdy Magda przyjeżdżała, dziewczynka była wywożona z domu, a bramę zamykano na cztery spusty. Kobiety nie wpuszczano na teren posesji. Wzywana na miejsce policja jedynie sporządzała notatki służbowe. Olsztyński sąd pozostał głuchy na wołania o pomoc zrozpaczonej kobiety, której mimo braku zastrzeżeń wychowawczych ograniczono władzę rodzicielską. Epizod angielski Magda była zakochana w Kamilu, gotowa zrobić wszystko, by byli szczęśliwi. Nie było dla niej rzeczy niemożliwych. Wierzyła, że jeśli czegoś bardzo chce, zdoła pokonać wszelkie trudności. Nie zaprzecza, na początku zbagatelizowała to, że chłopak sięgał po marihuanę. Zapewniał, że to nic poważnego, tak tylko, aby

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Sport

Czterech milionerów z boiska

Piękne kobiety, superbryki, luksusowe domy, miłość fanów. Piłkarskie eldorado Od pewnego czasu przyjęło się uważać, że najważniejszym celem polskiego piłkarza (także jego najbliższych i menedżera) jest wyjazd do zagranicznego klubu. Już kilkuletnie brzdące wypytywane o marzenia bez chwili wahania recytują jakby wyuczone kwestie o sławie przyszłego Messiego, Ronaldo bądź Lewandowskiego i grze w Barcelonie, Realu Madryt, a w najgorszym razie… Bayernie Monachium. Wyjeżdża wielu, kasując niekiedy całkiem spore pieniądze, ale tylko nieliczni robią prawdziwą karierę. Wojciech z Arsenalu Miano polskiego bramkarza numer jeden przysługuje Wojciechowi Szczęsnemu. Od 2006 r. jest związany z Arsenalem Londyn, a 1 lipca 2008 r. podpisał z nim pierwszy zawodowy kontrakt. Dość regularnie pojawiają się informacje, że ma odejść z klubu. Szczęsny przyzwyczaił się do tego – takie prawo mediów, szczególnie tabloidów. Zarobki naszego piłkarza szacuje się na ok. 100 tys. funtów tygodniowo (taką wysokość podał m.in. „The Sun”). Warto jednak mieć na uwadze drobny, ale istotny szczegół – w Anglii Szczęsny płaci 45% podatku. Tak czy owak jest jednym z najlepiej opłacanych golkiperów nie tylko w Anglii, ale też na świecie. I pomyśleć, że kiedyś zapytany przez dziennikarza, czy zarobił jakieś pieniądze poza boiskiem, odpowiedział: „Roznosiłem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

ABC BANKOWOŚCI część VI

Kredyty i pożyczki (cz. II)

Jednoznacznie i zrozumiale Tak – zgodnie z ustawą o kredycie konsumenckim – kredytodawcy powinni informować o ofercie i formułować umowy Wszyscy jesteśmy konsumentami, wydawałoby się więc, że zaciągane przez nas kredyty i pożyczki można nazwać konsumenckimi. Jednak nie wszystkie kredyty udzielane osobom fizycznym spełniają kryteria kredytu konsumenckiego. Jego warunki określa ustawa o kredycie konsumenckim. NA CELE PRYWATNE Kredyt konsumencki jest udzielany na cele prywatne, niezwiązane z działalnością gospodarczą czy zawodową. Może on wynieść nie więcej niż 255 550 zł lub równowartość tej kwoty w innej walucie. Mogą to być także: odnawialny limit lub debet w rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowym, karta kredytowa oraz kredyt na zakup towaru lub usługi udzielany w sieci handlowej lub usługowej. Kredyt może być zabezpieczony hipoteką. Ustawa o kredycie konsumenckim nie reguluje warunków m.in. tzw. kredytu 0%, kiedy konsument nie jest zobowiązany do zapłaty oprocentowania oraz innych kosztów związanych z jego udzieleniem lub spłatą, kredytów udzielanych pracownikom przez pracodawcę ze stopą oprocentowania niższą niż powszechnie stosowane na rynku (np. pożyczka z funduszu socjalnego), kredytów udzielanych na mocy przepisów szczególnych z zastosowaniem niższych stóp oprocentowania niż powszechnie stosowane (np. kredyty studenckie) lub udzielanych na korzystniejszych warunkach (np. kredyty mieszkaniowe z dopłatą rządową).

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Na obraz i podobieństwo

Pogląd o ubogim Jezusie przywędrował do Polski wraz z zakonami franciszkańskimi. To one ukazały Jezusa jako ubogiego syna ludu Prof. Zbigniew Mikołejko – filozof i historyk religii, kierownik Zakładu Badań nad Religią w Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk Panie profesorze, Jezus jest postacią biblijną czy historyczną? – Od chrztu w Jordanie, czyli podjęcia przez Jezusa działalności publicznej, znamy fakty przemawiające za tym, że istniał naprawdę. Z drugiej strony ewangelie opisujące życie Jezusa mają niewiele wspólnego z rzeczywistością, ich autorzy przecież go nie znali. Nasza wyobraźnia bożonarodzeniowa i obrzędowość wywodzi się przy tym m.in. z ewangelii, które nie zostały uznane za kanoniczne. Mam na myśli choćby tradycje związane z szopką i osiołkiem. Ewangelii w ogóle nie można traktować jako kronik życia Jezusa – to teksty religijne operujące językiem symboli zrozumiałym dla ludzi żyjących w czasach i miejscach, w których powstawały. Kościół nie ukrywa, że ewangeliczne opowieści o Jezusie mają charakter umowny. Podobnie jak data jego urodzenia. W wydanej przed dwoma laty książce „Jezus z Nazaretu” Benedykt XVI potwierdził, że podawana data urodzin Jezusa jest błędna. – Mnich Dionizy Mniejszy (Mały), który na polecenie papieża Jana I układał w VI w. kalendarz, pomylił się przy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Szekspirem dobrze nam się gada – rozmowa z Andrzejem Sewerynem

Jak grać? Jak komu dusza podpowiada. Jednemu podpowiada, żeby samochody wjeżdżały na scenę, drugiemu, żeby grać wśród widzów Andrzej Seweryn – dyrektor naczelny Teatru Polskiego im. Arnolda Szyfmana w Warszawie Fotele w dużej sali Teatru Polskiego drzemią w pokrowcach. Kiedy zostaną zdjęte i teatr znowu będzie grać na dużej scenie?* – Lada chwila, 13 grudnia dajemy „Szkołę żon”. Czyli remont ma się ku końcowi? – To jego czwarty rok. W tej chwili dotyczy on wreszcie urządzeń świetlnych. Jak mawiał Krzysztof Jasiński podczas prób „Zemsty”: „O, te reflektory miałem 40 lat temu!”. Poza tym udoskonalane są wyciągi, które pamiętają początki teatru, czyli czasy Arnolda Szyfmana. To już ostatni etap remontu? – Zaoszczędziliśmy na nim trochę pieniędzy, to wszystko są fundusze europejskie i trzeba je wydać – i tak planujemy unowocześnienie wyposażenia akustycznego. Potrzebne są przetargi i wszelkie tego rodzaju procedury, więc to jeszcze nie koniec, ale w 2016 r. teatr będzie już w bardzo dobrym stanie, przygotowany na najnowocześniejsze wyzwania współczesności. Cofnijmy się do początku pańskiej dyrekcji w Polskim. Kiedy ją pan obejmował, mówiono w Warszawie, że to kaprys gwiazdy, że szybko panu przejdzie. Ale jakoś nie przeszło. – Czasem przechodzi, ale rzadko. Robertowi Glińskiemu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Wezwanie

Listonosz wręcza mi sądowe wezwanie i patrzy ze współczuciem. Czytam na kopercie: „Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu”. Co to jest?! Drżącą ręką podpisuję odbiór, rozrywam kopertę i czytam: „Wezwanie”. Jako podejrzanego? Nie! Na szczęście jako świadka, uff, co za ulga. Kto wzywa? „Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (…) w sprawie: bezprawnego pozbawienia wolności działaczy opozycyjnych w grudniu 1981 r. na terenie b. woj. warszawskiego na podstawie decyzji o ich internowaniu”. Teraz kłębowisko paragrafów – jak żmije w pudle ze spinaczami. Pachnie wielkim urzędem. Mam się stawić wyznaczonego dnia, dla mnie o świcie, czyli o 9.30. Grożą karami finansowymi lub doprowadzeniem pod przymusem. Już widzę siebie w kajdankach, z dowodem w zębach. Dla mnie ta godzina to świt właśnie z powodu „zbrodni”, jakiej na mnie dokonano. To nie żarty. Początek mojej bezsenności to całonocne przesłuchanie na Rakowieckiej, potem Białołęka. Mam więc być świadkiem w sprawie „zbrodni przeciwko narodowi polskiemu”. A czy ja zasługuję, żeby być „narodem polskim”? Nie mam przodków tylko słowiańskich, do kościoła nie chodzę. Chyba nie jestem „naród polski”. A na dodatek, drogi Instytucie Pamięci Narodowej, nie mam już po latach przekonania, że to była zbrodnia przeciwko narodowi. Odmieniło mi się. Czemu więc po tylu latach głowę mi zawracacie? Miałem dość zawracania

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Piotr Żuk

Wyrok na komunę

Trzymające z władzą media głównego nurtu do spółki z całą prawicą wydały już wyrok na istnienie w Polsce jakiejkolwiek lewicy. Pierwszy raz od zmiany systemu w 1989 r. poczuły, że naprawdę mogą wdeptać w ziemię i pozbawić politycznego życia wszystko, co wychyla się za bardzo na lewo. Kiepski wynik SLD w ostatnich wyborach ma pokazać, że nie tylko sieroty po PRL są nikomu niepotrzebne, ale również wszelkie odcienie czerwieni są nie z tej epoki i nie pasują do panującego porządku. W tej strategii chodzi jednak nie o samo wyeliminowanie SLD, ale o zlikwidowanie przestrzeni do stworzenia jakiejkolwiek poważnej lewicy, która mogłaby zagrozić Platformie Obywatelskiej i zburzyć kartelowy układ PO-PiS istniejący od 10 lat w Polsce. Mówiąc inaczej, ośmieszanie SLD i budowanie niechęci wobec niego jest pretekstem do wycięcia z przestrzeni publicznej wszystkich uprawiających krytykę obecnego ładu z lewej strony. W takich warunkach pojawia się dyżurna teza, że być może klasyczny podział na lewicę i prawicę przestał być aktualny. Komentatorom z głównych mediów pewnie wystarczyłby podział na PO i PiS – to i tak wyczerpuje zazwyczaj ich zdolności percepcyjne. Dopóki jednak istnieją realne podziały w społeczeństwie na biednych i bogatych, mających władzę i jej pozbawionych, klasy uprzywilejowane i klasy ludowe, to nawet jeśli ludzie lewicy ostatecznie straciliby swoją reprezentację polityczną, aktualna

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Święta nad rozlewiskiem – rozmowa z Adkiem Drabińskim

Kino, które lubimy, uciekło do telewizji, a seriale mają coraz lepsze scenariusze Adek Drabiński – reżyser, scenarzysta, absolwent malarstwa i reżyserii dwóch łódzkich uczelni, w tym Filmówki. W Nowym Jorku żył i pracował przez 17 lat, ale zmiany na początku lat 90. ściągnęły go do kraju. Twórca filmów kinowych i spektakli telewizyjnych, dokumentów i wideoklipów. Najwięcej jednak zrealizował seriali. Już dawno stracił rachubę, a i tytuły się mylą. Sam nie wie, czy do „Domu nad rozlewiskiem” trafił z serialu „Rodzinka.pl”, czy z „Rodziny zastępczej”. Bo w roku 2009 pracował na planie wszystkich trzech! Najbardziej go cieszy to, że serial jako gatunek wspiął się na szczyty sztuki filmowej.   Aktorzy „znad rozlewiska” przez pięć ostatnich lat stali się bohaterami masowej wyobraźni. Telewidzowie ich lubią, tęsknią za nimi, a przede wszystkim ich znają. A pan? Po wyreżyserowaniu ok. 60 odcinków ciągle w cieniu… – Kiedy ja tak wolę! Widać, akurat tych potrzeb nie mam. Aktor to istota medialna z natury, a mnie półcień całkowicie odpowiada. Robię swoje. Jak pan trafił nad rozlewisko? – Jednego dnia kończyłem pracę na planie innego serialu o tematyce rodzinnej, drugiego spotkałem się z producentami, Katarzyną Kalicińską i ZOOM-em, aby następnego ranka stawić

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Radio dla Ciebie

To radio jest dla tych, którzy wierzą, że nawet w obecnych czasach można robić radio prawdziwie publiczne. Że radio może być i mądre, i ciekawe. RDC Polskie Radio obchodzi właśnie 20-lecie. Nie zawsze było tak różowo. Ale ostatnie lata są wyraźnie lepsze. Widać, jak RDC za rządów Jolanty Kaczmarek (prezes) i Ewy Wanat (dyrektor programowej, twórczyni radia TOK FM) rozpędza się i zyskuje aprobatę słuchaczy. RDC ma też Grzegorza Chlastę. Czyli kogoś, kto w naszych mediach zdarza się tak rzadko jak szarotka w Tatrach.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Co się stało z naszą klasą polityczną?

Barbara Labuda, b. minister w Kancelarii Prezydenta RP Za sprawą mediów widzimy tylko polityków hałaśliwych, kłótliwych, tuzinkowych, a nie ludzi pracujących rzetelnie, rzemieślników polityki, którzy tworzą, budują rozmaite instytucje, rozwijają nasz kraj. Do polityki nie idzie się po to, by robić pieniądze, ale by działać dla dobra ogółu. Szkoda, że wielu polityków nie stawia sobie takich wyzwań, zadowala się przeciętnością, a część z nich realizuje już nawet nie partyjny, ale własny interes. A jeśli do tego dodać kłótliwość, w czym celuje głównie PiS, powstaje zakała demokracji, a wszystko, co dotąd było w Polsce uznawane za dobre, zostaje zohydzone. prof. Roman Bäcker, politolog, UMK Zachodzi kilka równoczesnych procesów. Pierwszy to podwyższanie wymagań etycznych wobec polityków, co zawsze zaczyna się od afer, lecz potem politycy zaczynają się stosować do nowych reguł. Drugi to całkiem naturalny proces starzenia się pokolenia solidarnościowego, ludzi urodzonych tuż po II wojnie światowej, którzy mają coraz słabszy kontakt z młodszą generacją. Trzeci proces to załamywanie się dotychczasowych podziałów socjologicznych, np. na ludzi Solidarności i PRL, na zwolenników i przeciwników udziału Kościoła w życiu politycznym itp. W tej chwili tworzy się podział na zwolenników społeczeństwa sieciowego i tych, którzy nie akceptują zmian charakterystycznych dla Unii Europejskiej. Zwycięstwo

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.