42/2015

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Świat

Greckie tragedie Albańczyków

Kryzys pozbawił środków do życia wiele albańskich rodzin. Pracujący za granicą wrócili do domu z niczym To był pierwszy komplet wypoczynkowy, który kupili za pieniądze przysłane z Grecji – pokryta sztuczną skórą ciemnobrązowa kanapa i dwa fotele. O skaj, który aż błyszczy, odbijając promienie słońca, dba się teraz bardziej. Nie wiadomo, kiedy wymieni się go na nowy. Porwane szwy zasłonięte są barwnymi poduszkami i kocami, a rozścielone w całym pokoju kolorowe dywany przykrywają wybrakowaną klepkę. Leka rozsiada się na kanapie, kładąc ręce na wytartych oparciach, i wsuwa nogi w stare kapcie. Na niskiej ławie jego kuzynka Elira stawia świeżo zaparzoną kawę, której zapach przełamuje zaduch zawilgotniałego mieszkania. Ma być komfortowo, ale barwne tkaniny i przyjazne uśmiechy domowników nie ukryją smutnej rzeczywistości. Wygoda zawsze była niedoścignionym marzeniem Leki. Kiedy był małym chłopcem, mieli w domu tylko starą kanapę. Jego rodzina żyła trochę z uprawy, a trochę z pensyjki ojca, którą dostawał jako robotnik. Latem domowy budżet zasilały niewielkie pieniądze z handlu warzywami, w zimie matka dorabiała jako kucharka w szkole, ale i tak nigdy nie było z czego odkładać na fanaberie. Po latach siedzenia na twardej kanapie kupili w końcu wygodne fotele i sofę. Komfort rodzinie zasponsorował

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Sprawiedliwość w Państwie Islamskim

System sądowniczy kalifatu to sprawnie działająca machina. Nad wszystkimi aspektami codzienności czuwa kilka kategorii sędziów Ministerstwa sprawiedliwości zajmują niezwykle ważne miejsce w życiu ludności Iraku i Syrii. Abu Muhammad al-Ani kieruje sądownictwem w Iraku, w Syrii zaś podlega ono Abu Bakrowi al-Chataniemu, dawnemu sędziemu najwyższemu Dżabhat an-Nusry, wykluczonemu z Al-Kaidy w 2013 r. za „zbyt skrajne” podejście do islamu. Ten brutalny fanatyk natychmiast znajduje miejsce w strukturze Al-Baghdadiego. Czuje się tam jak ryba w wodzie i z entuzjazmem uprawomocnia największe zbrodnie reżimu. Ministerstwo sprawiedliwości nie tylko pomaga kalifatowi utrzymywać porządek na podbitym terytorium, lecz przede wszystkim pilnuje, by nigdy nie kwestionowano jego władzy. Całe prawo opiera się na Koranie i sunnie. Religia – sprytnie wykorzystywana w muzułmańskim społeczeństwie, które traktuje islam jako kluczowy dla swojej tożsamości – stanowi doskonałe alibi dla nowej dyktatury. I właśnie temu służy ministerstwo sprawiedliwości. Sędziowie odwołują się do Koranu i „zatwierdzają” decyzje kalifa, uznając je – od najmniej znaczących nakazów dotyczących życia codziennego aż po masowe egzekucje – za zgodne z islamem. (…) Terror sądowniczy kalifatu realizuje się przez bardzo rozbudowaną strukturę. W każdym mieście są sędziowie kilku rozmaitych kategorii, którym podczas

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Od czytelników

Listy od czytelników nr 42/2015

Skąd w nas tyle nienawiści Zwracam uwagę na fragment rozmowy Tomasza Jastruna i Jacka Santorskiego Skąd w nas tyle nienawiści?” (PRZEGLAD nr 41): „ Poruszające jest zwierzenie Marcina Króla, który opowiada, że któregoś dnia, wychodząc o 4 rano z domu Mazowieckiego, zapytał: co my mamy dla tych ludzi, których zakłady prywatyzujemy? A Mazowiecki odpowiedział: wolność”. I zdanie pana Santorskiego, że może wystarczyłoby, aby tę wolność „ubogacić”, nakręcić wspaniały film albo napisać obrachunkowo- symboliczną książkę… Tylko że symboliczny chleb nie daje poczucia sytości. Krystyna Urbańska • Dziwię się, że Jacek Santorski, psycholog z tak dużym doświadczeniem, nie wie, że frustracja rodzi agresję lub autoagresję. Często w bardzo wyrafinowanych i ukrytych formach, ale najczęściej w zupełnie prostej – „wydrapać komuś oczy” lub „dać po ryju”. Agresja jest tym większa, im bardziej ktoś nam utrudnia osiągnięcie podstawowych celów. I im bardziej nas oszukał, np. w kampaniach wyborczych i tym podobnych… ewolucjach i rewolucjach. Jest też agresja sterowana, prowokacja, agresja na zamówienie i za pieniądze, ale to już zupełnie inna historia. Ewa Marciszyn Argumenty Balcerowicza Prof. Bronisław Łagowski w felietonie: „Morze Śródziemne wpadado Renu” (PRZEGLĄD nr 40) pisze: „Leszek Balcerowicz, agitując w telewizji Polsat za przyjmowaniem imigrantów, argumentował, że jeśli chcemy, aby

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Rządowy megaloman nie pęka

Co myśleć o partii, w której rozpanoszył się ktoś taki? Oryginalne ma tylko błazeńskie okulary. Reszta to doraźna ustawka. Falsyfikat. Poglądy polityczne i partie zmieniał tyle razy, że można go zgłosić do „Księgi rekordów Guinnessa”. A może się mylimy? Może ma coś trwałego? Szukajcie, a znajdziecie. Michał Kamiński, autor wymierzonego w PO filmu „Mordo ty moja”, od lat ma miejscówkę na liście płac fundowanych przez wyborców. Spodobało mu się takie życie. Chce do Sejmu. Śpiewa więc, że „nie pęka”. Szkoda, że nie połączył starego filmu z nową melodią. Jak by to brzmiało? Morda nie pęka. Moja.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Fantazje senne ważnego ministra

Piał jak kogut, że niebywały sukces, że historyczne wydarzenie. To i doczekał się odzewu. Mowa o Krzysztofie Szczerskim, ministrze w kancelarii prezydenta Dudy. I o wizycie w Nowym Jorku. I o tym, jak powstał mit stolika nr 1, przy którym nasz prezydent biesiadował z Obamą i Putinem. Jak wielki z wielkimi. Prawda to, tyle że częściowa. Bo oprócz tej trójki zasiadali tam także: Abdullah II, król Jordanii, Michelle Bachelet, prezydent Chile, Muhammadu Buhari, prezydent Nigerii, Narendra Modi, premier Indii, Heinz Fischer, prezydent Austrii, Tamim ibn Hamad al-Sani, emir Kataru, Willem-Alexander, król Holandii, Park Geun-hye, prezydent Korei Południowej, Maithripala Sirisena, prezydent Sri Lanki. Kto ich tak usadził, nie wiadomo. Ale wiadomo, że nikt nie zrobił z tego posiłku takiego halo jak Szczerski. Może nie są tak utalentowani? A może częściej od niego gdzieś wyjeżdżali i co nieco kumają? Spodobała nam się spontaniczna radość Szczerskiego, że jego pryncypał dopchał się do Michelle i Baracka Obamów. Takie zdjęcie to miła pamiątka. Niestety, u nas zawsze się znajdzie ktoś, kto będzie marudził, że takich fotek zrobili sobie Obamowie tego dnia chyba z 80. Z każdym, kto chciał. Taka amerykańska uprzejmość. Zamiast zniesienia wiz. A

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Sploty paryskie bez puenty

Na kilka dni jedziemy z żoną do Paryża. Dzieci udało się nam zostawić u cioci. Żona nigdy nie była w Paryżu. Jest młodsza ode mnie o ponad 20 lat i na nic nie choruje, ale nagle się przestraszyła, że umrze i nie zobaczy Paryża. Nie było rady, musiałem się pośpiesznie zgodzić na ten wyjazd. Po raz pierwszy byłem w Paryżu w roku 1972, więc w roku narodzin mojej żony. Najpierw w Kopenhadze, potem przez dwa tygodnie w Paryżu. To był mój pierwszy wyjazd na Zachód. Ten inny, lepszy świat na tle ówczesnej szarości Polski zdawał się nie tylko bajecznie kolorowy, ale też inaczej pachniał. Już lotnisko w Kopenhadze pachniało zagadkowo i pomyślałem, że to jest zapach wolności. Paryż za to pachniał i nadal pachnie jedzeniem, jak żadne inne miasto. Kiedy idziemy z M. na targ w Montrouge, mówi: „Zabieram was tam, gdzie bije serce Francji”. Tak, nigdzie nie jest ono bliżej żołądka niż tutaj. Mieszkamy więc w Montrouge. Fasada domu M. wygląda fantastycznie, wyłożona kafelkami i kolorowymi fragmentami potłuczonych talerzy. Dzieło z lat 50., bynajmniej nie artysty, ale murarza o duszy artysty. Udało mu się. To nie jest kicz, lecz osobliwość. Ile razy byłem w Paryżu? Na pewno więcej niż pięć, a zapewne mniej niż dziesięć, ale te wszystkie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Stypendyści prof. Iwińskiego

Prof. Tadeusz Iwiński, poseł z Warmii i Mazur, od wielu lat prowadzi w swoim okręgu akcję pozyskiwania od sponsorów pomocy finansowej w formie stypendiów (sam także je funduje) dla maturzystów wyróżniających się w nauce, a wywodzących się z rodzin o niskich dochodach, np. ze środowisk popegeerowskich. Kandydatów typują szkoły średnie i to na ich konta przekazywane są pieniądze. Stypendia wypłacane są przez dziewięć miesięcy (średnio 400 zł miesięcznie). Celem tych działań jest umożliwienie zdolnym uczniom podejmowania studiów, co – zwłaszcza w regionie o najwyższym w Polsce bezrobociu (ponad 20%) i jednym z najsłabiej rozwiniętych – jest najlepszym sposobem na uniknięcie wykluczenia społecznego. Chodzi też o to, aby sito nie gubiło diamentów. Choć liczba świadczeń w stosunku do potrzeb to naturalnie kropla w morzu… Dotychczas stypendia przekazano prawie 100 młodym ludziom, którzy niemal w komplecie rozpoczęli lub już ukończyli studia, z reguły na bardzo dobrych uczelniach. W sumie na ten cel, dzięki wrażliwości społecznej i bezinteresowności, przeznaczono kwotę ok. 400 tys. zł (w tym roku, co dowodzi trwania kryzysu, akcja okazała się trudna). Wprawdzie zdobycie wyższego wykształcenia nie daje dziś gwarancji znalezienia pracy, ale to niezmiennie najlepsza droga do rozwoju zawodowego. W roku szkolnym 2015/2016 stypendia otrzymały: Joanna

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Rzeź muzycznych talentów

Poziom konkursu chopinowskiego okazał się bardzo wysoki Wiadomo było od początku konkursu, że do drugiego etapu nie dostanie się połowa uczestników. Problem w tym, która połowa. Najbardziej zrozumiałe byłoby wykreślenie muzyków, których udział w wielkiej imprezie okazał się nieporozumieniem. Takich jednak właściwie nie było. Poziom okazał się bardzo wysoki, należało więc wykluczyć tych, którzy nie pasują do przyjętych kryteriów albo po prostu zdobyli zbyt mało punktów. Nie wiemy, jak przebiegały obrady jury i co przeważyło w ostatecznym werdykcie. Można tylko przypuszczać, że dyskusje były gorące, bo, po pierwsze, poszerzono listę uczestników drugiego etapu o trzy osoby, a po drugie, ogłoszenie nazwisk pianistów, którzy przeszli do dalszych rozgrywek, mocno się opóźniło. Możemy tylko snuć domniemania. Jak grać, aby wygrać? Komentatorzy konkursu podają rozmaite recepty na sukces. Jacek Marczyński z „Rzeczpospolitej” uważa, że trzeba grać tak, jak lubią jurorzy. A jak lubią? By gra była stonowana, dojrzała i okraszona ładnym dźwiękiem steinwaya. Przypomnijmy, że do wyboru są jeszcze trzy inne fortepiany. To oczywiście bardzo ogólna wykładnia, pod którą można podłożyć rozmaite treści. Podobnie jednak sądzi prof. Elżbieta Tarnawska, która przed wielu laty brała udział w konkursie chopinowskim i miała bardzo duże szanse na nagrodę, ale nerwy uniemożliwiły jej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Społeczeństwo

Tęsknić, czekać, szukać

Poślizg ze zgłoszeniem to utrata cennych godzin. Później pewne ślady mogą być nie do odtworzenia Sylwia Kaczan – dyrektor Fundacji ITAKA – Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych Co roku w Polsce ginie kilkanaście tysięcy osób, w ubiegłym aż 20 845. Ile spraw zaginięć trafia do Fundacji ITAKA? – Mniej więcej 10%. W tej chwili w naszej bazie poszukiwanych są 1133 osoby. Podajecie, że jesteście jedyną organizacją pozarządową, która poszukuje ludzi zaginionych. Ale jest także Fundacja La Strada. – La Strada zajmuje się sprawami związanymi z handlem ludźmi. My zaś zajmujemy się całościowo problemem zaginięć. Dołączamy do działań policji i prowadzonych na własną rękę przez rodziny. Ale kiedy znika 17- czy 25-latka, nie można od razu zaklasyfikować tego zniknięcia: czy to ucieczka, czy wypadek, czy może przypadek handlu ludźmi. – Sytuacje związane z handlem ludźmi to ok. 2-3% spraw zgłaszanych do Fundacji ITAKA. Często te informacje dodatkowe, które pozwalają przypuszczać, że w grę wchodzi właśnie handel ludźmi, pojawiają się w trakcie rozmowy z rodzinami czy podczas poszukiwań. Wówczas zawiadamiamy Fundację La Strada. Współpraca między nami jest codziennością. Obie fundacje należą też do Ogólnopolskiej Sieci Organizacji Pozarządowych Przeciwko Handlowi Ludźmi. Jak jesteście usytuowani wobec policji? –

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Społeczeństwo

Kiedy nikt nie wie, gdzie jesteś

Czasem poszukiwany i poszukujący są w jednym mieście, a mimo to nie udaje im się spotkać, chociaż jeden i drugi tego pragną Bywa, że znikają rozmyślnie. Wychodzą z domu i nie dają znaku życia, by zrobić na złość bliskim. Wcześniej tygodniami planują życie w nowym miejscu. Zwykle jednak znikają wbrew swojej woli, za sprawą nagłej niemocy, złych ludzi lub tragicznych okoliczności. W drodze do domu, do pracy, w podróży do przyjaciół lub gdziekolwiek. Często odnajdują się szybko, czasem na powrót trzeba czekać latami. Każdy może nagle znaleźć się w grupie zaginionych lub poszukujących. Anna Krupa jest w bazie osób poszukiwanych przez Fundację ITAKA 15 lat, Sylwester Laskowski był w niej przez dziewięć dni. Zjechali całą Europę 6 sierpnia w rodzinie Krupów po raz 15. był jakby zwykłym dniem, a jednak specjalnym. Jedni pozostawali milczący, zatopieni we wspomnieniach, drudzy przeciwnie – byli rozgadani, jakby chcieli te wspomnienia zagłuszyć. 6 sierpnia 2000 r., w niedzielę, rodzice 17-letniej Anny widzieli ją po raz ostatni. Ją i jej przyjaciółkę Martę Szczytowską. – 17 lat to najgorszy wiek dla dziewczyn, bo są już prawie dorosłe, a wciąż jeszcze niedojrzałe i naiwne – mówi Hanna Krupa, matka Anny. Rok

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.