2019

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Felietony Jerzy Domański

Lewico, nie leń się

Chciałbym wreszcie napisać o polskich politykach coś optymistycznego. Są wśród nich przecież ludzie mądrzy i ideowi. Niestety, w mniejszości. Co gorsza, ulegają oni wpływom zdeprawowanej machiny władzy. Rok się kończy właśnie takim przygnębiającym widokiem. 30 posłów opozycji nie dotarło na głosowanie w sprawie zmian w sądownictwie. Była wśród nich dwunastka z lewicy. Przykra to niespodzianka. Minęło zaledwie kilka miesięcy od kampanii wyborczej. Obiecywali nam nową jakość, ciężką pracę i służbę państwu. Zaufano im. Zostali wybrani. I co? Po paru tygodniach nie przyszli do pracy. Potraktowali wyborców jak ciemną masę, która już swoje zrobiła. Bardzo się mylą. Na zaufanie pracuje się długo, ale traci się je jednym głupim ruchem. Miałem naiwną – jak się okazuje – nadzieję, że nowy zaciąg lewicowy wykaże się choć pracowitością. Można wybaczyć to, że skromną wiedzę nadrabia się zaangażowaniem, a niezborność myśli ideowością. Ale lenistwo? Dla parlamentarzysty Sejm to zakład pracy. Wstyd, że trzeba o tym przypominać. Czy politycy bumelanci wyobrażają sobie lekarza, który nie przychodzi na operację? Policjanta, który nie melduje się na komisariacie? A może sędziego, na którego czekają obwinieni? Dziecinada. À propos debaty nad stanem polskiego sądownictwa, gdyby wśród 10 tys. polskich sędziów było

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

W najnowszym (52/2019) numerze Przeglądu polecamy

W poniedziałek 23 grudnia w kioskach 52 numer tygodnika PRZEGLĄD. Polecamy w nim: TEMAT Z OKŁADKI Lekarz, który przywraca słuch – Pamiętam, jak na pewnej międzynarodowej konferencji powiedziałem, że rozbudowany instytut przyjmie nazwę Światowego Centrum Słuchu. Nikt nie powiedział, że jestem idiotą, ale potraktowano te słowa z przymrużeniem oka. A po dwóch latach, kiedy wybudowaliśmy już główną część centrum i te same osoby przyjechały na otwarcie, już nie musiałem tłumaczyć tej nazwy. Pokazaliśmy, że za tym stoją wykonane po raz pierwszy w świecie operacje – opowiada prof. Henryk Skarżyński, dyrektor Centrum. – Dbam, by zarażać radością, cierpliwością i sumiennością współpracowników. Jestem realnym optymistą. Można o mnie też powiedzieć marzyciel – wyznaje. Marzenia się spełniają Oklaski na stojąco. Tak widzowie nagrodzili wykonawców musicalu, którzy śpiewali, tańczyli i grali na różnych instrumentach, a jeszcze niedawno nie słyszeli. Czy niemożliwe stało się możliwe? W ich przypadku tak. A zawdzięczają to nie tylko własnej pracy i wierze w swoje możliwości, ale i lekarzowi, który napisał dla nich musical. SYLWETKA Przypadki Andrzeja Werblana – Polska Ludowa była raczej kiepskawym wcieleniem socjalizmu. Natomiast była dobrym – nie bardzo dobrym, ale dobrym – dostosowaniem narodowego i państwowego bytu do sytuacji geopolitycznej, jaka powstała w czasie II wojny światowej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Nauka

Dobry czas dla czarnych dziur

Niemal każdego tygodnia jest jakieś odkrycie Prof. Krzysztof Belczyński – astronom, autor numerycznego modelu wszechświata Co było najpierw – teoria względności Einsteina czy dociekania i obserwacje astronomów na temat czarnych dziur? – To, co ok. roku 1910 Albert Einstein przewidział teoretycznie, musiało czekać 60 lat na potwierdzenie doświadczalne. Pierwsza czarna dziura została odkryta w latach 70. XX w. Nazwano ją Cygnus X-1 i miała masę 15 razy większą od naszego Słońca. Dlaczego uważa się, że właśnie teraz jest dobry czas na badanie czarnych dziur? Pojawiło się wiele nowych doniesień i nawet zdjęcia takich obiektów. – Astronomowie mają dziś tyle nowych instrumentów o ogromnej czułości, że niemal każdego tygodnia dochodzi do jakiegoś odkrycia. Powstały potężne obserwatoria astronomiczne pozwalające sięgać dużo głębiej w kosmos. W Chinach zbudowano potężny teleskop LAMOST z lustrem o średnicy 4 m (polski teleskop, który jest w Chile, ma 1,2 m średnicy). Największy na świecie teleskop należy do Hiszpanów, ma 10,4 m i pracuje na Wyspach Kanaryjskich. Na Hawajach Amerykanie też mają teleskop o średnicy czaszy 10 m. Ale to nie wszystko, bo powstały obserwatoria, gdzie bada się specjalnymi przyrządami fale grawitacyjne. Teraz

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Pomaganie mają we krwi

Bydgoscy uczniowie remontują mieszkania ubogim Pomagali ludziom w biedzie już wcześniej. Byli w gminie Sośno (województwo kujawsko-pomorskie), którą ciężko doświadczyła sierpniowa nawałnica w 2017 r. Ale działali osobno. Poznali się dopiero dwa lata temu, po listopadowym pożarze u pani Arlety, mieszkającej na bydgoskim Wzgórzu Wolności, w dzielnicy Adama Jaworskiego. – Pocztą pantoflową doszła do mnie wiadomość o nieszczęściu pani Arlety, samotnej kobiety po sześćdziesiątce – wraca do początków współpracy 42-letni Adam Jaworski, prywatny przedsiębiorca, właściciel hurtowni opakowań ADAM-POL w Bydgoszczy, z zawodu ekonomista. – Poruszyło mnie, że po powrocie ze szpitala będzie siedziała w wypalonym, czarnym, śmierdzącym spalenizną mieszkaniu, bo nie może sobie pozwolić ani finansowo, ani fizycznie, ani psychicznie na remont. Poszedłem zaproponować pomoc. Była wycofana, z trudem nawiązywała kontakt. Tak się objawiała jej głęboka depresja. Budowlanko, pomóż! Jaworski szybko zrozumiał, że pani Arlecie najbardziej potrzeba szybkiego remontu mieszkania. Dlatego skontaktował się z dyrektorką bydgoskiego Zespołu Szkół Budowlanych. – Zaproponowałem – wspomina pan Adam – że ja załatwię pieniądze od sponsorów na materiały budowlane i meble, a uczniowie mogliby wykonać potrzebne prace w ramach praktyk zawodowych. Dyrektorka, której wychowankowie pomagali także w Borach Tucholskich,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Od czytelników

Listy od czytelników nr 52/2019

Syberyjska Wigilia Mija 78 lat od mojej pierwszej Wigilii na zesłaniu. Wraz z siostrami zostałam wywieziona 10 lutego 1940 r. w głąb Związku Radzieckiego i tam zatrudniona w kopalni rudy miedzi. Nie opisuję dzisiaj mojego życia na tej nieludzkiej ziemi, chcę tylko przedstawić Wigilię w roku 1941. Choinkę przyniosłyśmy z tajgi, do której miałyśmy bardzo blisko. Przez dwa dni przed Wigilią nie jadłyśmy chleba, aby zaoszczędzić go na ubranie drzewka. W wieczór wigilijny przyszedł do nas konspiracyjnie młody Estończyk, jeden z kilku tysięcy jego rodaków przetrzymywanych w obozie w tajdze. Razem zaczęliśmy śpiewać kolędę „Cicha noc”, ale kolędowanie było krótkie. Zostało przerwane naszym płaczem. Ada Żurawska, Kraków Co wyróżnia PRZEGLĄD wśród tygodników opinii? Poziom. Ewa Gojawiczyńska • Zawsze ciekawy, zawsze porusza sprawy aktualne. Punkt widzenia ludzi pracy najemnej o sercu po lewej stronie. Jedyny, który czyta się „od deski do deski”. Tadeusz Kalinowski • Dobry język. Ryszard Matura • Że jakoś nie potrafię przestać go czytać… Piotr Płaksin • PRZEGLĄD jest po prostu porządny. W tym starym rozumieniu tego słowa. Krzysztof Ratajek • Lewicowy punkt widzenia, brak nachalnych reklam (reklamy w PRZEGLĄDZIE dotyczą głównie książek, filmów czy wydarzeń kulturalnych,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Dolarowe eldorado

Jadą, ciągle jadą. Za wielką wodę. Na seminaria, zloty, zjazdy i co tam jeszcze wymyślą. Kilka razy w roku jeżdżą do USA Antoni Macierewicz i Tomasz Sakiewicz z ekipą „Gazety Polskiej” i jej klubów. Dziesiątki misiów podczepionych pod dojną zmianę lata do USA i Kanady kilka razy w roku. Płacą państwo polskie i gospodarze. A bilans dla wycieczkowiczów zawsze jest na plusie. Z pustymi rękami nie wracają, boby tak często nie fruwali. Polonusi ciągle mają taki nawyk, że wrzucają do kapelusza po parę dolarów. Na walkę o wolną ojczyznę. Nie słyszeliśmy, by ktoś się z tego rozliczył. Albo wspomógł tych prawicowych dziennikarzy, którzy są na śmieciówkach.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Aktor nie musi być inteligentny

Inteligencja bywa przydatna i do wielu wspaniałych efektów można dojść dzięki pracy głową, ale nie tylko tędy droga Maciej Stuhr Przez 20 lat na zawodowej drodze spotkał pan wielu reżyserów: Kieślowski, Pasikowski, Bajon, Szumowska, Holland… Czy oni odcisnęli na panu piętno swojej indywidualności, osobowości? – Różnie z tym bywa. Reżyser pewnego filmu, który pani bardzo się podoba, był elementem zbędnym. Byłoby dużo lepiej, gdyby go nie było, bo tylko się pałętał, coś krzyczał i histeryzował. Film zrobili scenarzysta, operator i aktorzy. Oczywiście są reżyserzy, za którymi idzie się jak w ogień, np. Wojtek Smarzowski. Cała ekipa dałaby się pochlastać za niego. „Wesele” to była jedna z moich największych przygód emocjonalnych. Wszyscy byliśmy wkręceni w Wojtka. Jak widzę ten film na ekranie, od razu mam posmak żołądkowej gorzkiej w ustach. Ten zbiór ludzi: Iwona Bielska, Marian Dziędziel, Tamara Arciuch, Ela Jarosik, Bartek Topa, Tymon Tymański… Moja rola na tle korowodu tych barwnych typasów, postaci i potworów gdzieś tam w sumie znikała, była tylko przewodnikiem po tej historii. O wiele ważniejszy był w ogóle udział w tym przedsięwzięciu i sam Wojtek. Byliśmy w nim absolutnie zakochani. Tak, to się czasami zdarza, że pomiędzy reżyserem a aktorem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Ludwik Stomma

Nie boję się Wigilii

Zbliża się Boże Narodzenie, a wraz z nim wszystkie intelektualne kłopoty. 25 marca Anioł Pański (podług apokryfów Gabriel mu było, jak Narutowiczowi albo Márquezowi) poinformował męża Maryi, cieślę Józefa, że „z Ducha Świętego jest to, co się w niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus”. Czy więc Jezus jest z Ducha Świętego, czy z Boga Ojca, bo Trójcy Świętej (Jezus dopiero miał przyjść na świat) jeszcze nie było (co najwyżej Dwójca, a Bóg nie był jeszcze Bogiem Ojcem, tylko najzwyczajniejszym Bogiem)? Bardzo to skomplikowane i wręcz jakimś in vitro trąci, ale przynajmniej tajemnicze i uroczyste. O moich związkach z Basią zawiadomił przyszłą teściową jasielski nauczyciel matematyki pan Laskowski (jego córka studiująca na UJ niejedno o mnie słyszała). Nie twierdził wprawdzie, że odznaczam się narcyzmem i pyszałkowatością – te cechy charakteru wykrył we mnie jak dotąd jedynie Tomasz Jastrun – ale pośpieszył donieść, że jestem rozwodnikiem, rozpustnikiem, niedowiarkiem, lekkoduchem i w ogóle osobnikiem wysoce wszetecznym. Przerażona tym zwiastowaniem mama Basi, z którą dopiero później się poznaliśmy i serdecznie polubiliśmy, zaproponowała córce, że sama będzie wychowywać dziecko (w Jaśle, na pobożnym Podkarpaciu!), byle tylko z dala ode mnie. Wypisz wymaluj historia króla Heroda, ale może i cieśli Józefa, o którym tyle wiadomo,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Obserwacje

Luksus dobrego opakowania

Rosnący rynek pudełek i toreb po ekskluzywnych towarach pokazuje, że potęga marek nie kończy się na ich produkcie Zakupy w butikach znanych marek kojarzonych z luksusem są doświadczeniem samym w sobie. Wystarczy wejść do jednego z nich, by poczuć, że z codziennymi zakupami nie mają wiele wspólnego. Liczba pracowników obsługujących klientów jest na tyle duża, wręcz nieproporcjonalnie do wielkości sklepu i asortymentu, że praktycznie każdy, kto przechodzi przez próg butiku, ma przydzielanego zakupowego „anioła stróża”. Jego formalna nazwa różni się w zależności od marki, odzwierciedla jej status i poziom cenowy ekskluzywnej oferty. W tańszych sklepach obsługiwać nas będzie doradca klienta czy asystent ds. sprzedaży, w najbardziej luksusowych przewodnikiem stanie się concierge, który przy okazji zaoferuje ciepły napój i przyniesie ładowarkę do telefonu. Potem, jeśli już zdecydujemy się na zakup wybranego produktu, jeszcze bardziej zostaniemy dopieszczeni przy kasie. Czeka nas także rejestracja w systemie i założenie konta, paragon wsunięty do wielkiej, sztywnej koperty, a sam produkt – choćby najmniejszych rozmiarów – opakowany w solidne pudło, nierzadko wyścielone delikatną tkaniną i przepasane jedwabną wstążeczką. Wszystko przebiega w miłej atmosferze, bez napięć i stresów. Co jednak następuje potem, gdy klient luksusowego butiku wraca z zakupem do domu? Intuicja

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Mosty szpiegów

Jak wymieniano schwytanych agentów Kiedy w 2015 r. na ekrany kin wszedł dreszczowiec Stevena Spielberga „Most szpiegów”, tematyka wymiany szpiegów między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim z miejsca zainteresowała szeroką publiczność. Po pierwsze, jeden z najsłynniejszych twórców w historii kina sięgnął po inspirujący zimnowojenny wątek, a po drugie, wydarzenia z tamtych czasów są po prostu ciekawe i zagadkowe. Tajne operacje, wywiadowcze podstępy, ale również demaskowanie podwójnych agentów to kwintesencja gry wywiadowczej prowadzonej w podzielonej żelazną kurtyną Europie. Film Spielberga opowiada historię Williama Gienrichowicza Fishera, którego ostatnią szpiegowską tożsamością był Rudolf Abel. Od 1948 r. działał w USA, szefował m.in. siatce agentów infiltrujących tamtejsze instytucje państwowe. Wpadł przez nieudolność pomocnika, Reina Häyhänena. Zatrzymany w 1957 r., po kilku dniach przesłuchań przyznał się do bycia radzieckim szpiegiem i stanął przed sądem. Został skazany na 30 lat pozbawienia wolności. Jednak odzyskał ją już 10 lutego 1962 r. Punktualnie o godz. 8.52 został wymieniony na amerykańskiego pilota Francisa Gary’ego Powersa, który musiał awaryjnie lądować podczas lotu szpiegowskiego samolotem U-2 nad ZSRR. Miejscem wymiany był most na rzece Haweli, Glienicker Brücke, łączący Berlin Zachodni z enerdowskim Poczdamem, a doszło do niej niespełna pół roku po rozpoczęciu budowy muru

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.