51/2021

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Aktualne Przebłyski

Zdzikot znowu za mundurem

Dlaczego na czele akcji „Murem za polskim mundurem” stoi Poczta Polska? I to w sytuacji, gdy prawie wszystko tam dogorywa? Do urzędu pocztowego przychodzi się jak do Żabki skrzyżowanej z kramem z dewocjonaliami. Po zakupy herbaty, soków, świętych obrazków i książeczek o „wyklętych”. Kurs na mundury zaczął się od Tomasza Zdzikota, prezesa Poczty, który wraz z kolegami trafił do niej z Ministerstwa Obrony Narodowej. Poczta dołuje, a Zdzikot kwitnie. Zarobki ma jak trzech ministrów. Ma więc czas, by zarobionym po uszy i nędznie opłacanym pracownikom zlecić zbieranie kartek i wysyłanie ich do służb mundurowych. Na kartkę nie trzeba naklejać znaczka. Koperty też nie trzeba. Bo jeszcze ktoś by napisał prawdę o dojnej zmianie.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Bezpardonowa pochwała eutanazji

Tak, nie ukrywam, jestem fascynatem eutanazji. Od dawna uważam prawo do wybrania przez każdego człowieka momentu opuszczenia tej formy egzystencji, jaką jest życie, za nasze niezbywalne prawo. W tym wyznaniu nie będę się zajmował problemem samobójstwa jako takiego, chcę się podzielić kilkoma refleksjami na temat samej eutanazji, czyli wyboru momentu i sposobu własnej śmierci, w sytuacji ciężkiej (być może dobrze dodać – nieuleczalnej) choroby, ale też starości i związanych z nią niedogodności, cierpienia czy utraty woli życia. Będąc ateistą, nie jestem związany z poglądem, że nasze życie zawdzięczamy jakiejkolwiek „istocie” innej niż nasi rodzice. Tym bardziej z przekonaniem, że ktokolwiek lub cokolwiek (prawa, uzurpacje, ideologie, wiary) miałoby decydować za mnie, czy żyć, czy odejść. Nie podzielam potężnie obecnego w kulturze chrześcijańskiej (choć nie tylko w niej) przesłania, że „cierpienie uszlachetnia”, owego nakazu poddania się cierpieniu, bólowi, uznania samego fenomenu życia w tej odsłonie za wartość najwyższą. Mam prawo żyć, kiedy chcę. Jeśli zechcę – mogę wybrać sposób i chwilę na odejście. Jeśli fizycznie byłoby to niemożliwe – chciałbym, żeby były osoby i warunki, które mi to nawet wówczas (a nawet szczególnie wówczas) umożliwią, pomogą. Jestem głęboko przekonany, że decyzja „żyć czy raczej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Zwierzęta

Gaście światło, do jasnej cholery!

Nocne oświetlenie zagraża zwierzętom i źle wpływa na zdrowie ludzi Chociaż należę raczej do skowronków niż sów, zawsze bardzo ceniłem ciemność. O moim obecnym miejscu zamieszkania zdecydował m.in. brak latarni, a więc możliwość oglądania nocnego nieba, słuchania nocnych zwierząt. Od pewnego czasu mam jednak nowego sąsiada, zamożnego dewelopera, który bywa tu kilka razy w roku, najczęściej w ciepłej porze. Niestety, podwórko oświetla przez okrągły rok, każdej nocy, w końcu kto bogatemu zabroni? Fast food dla gacków Rzecz jasna, nie piszę o tym, by podzielić się z czytelnikami awersją do nocnego oświetlenia. Wbrew pozorom to poważny problem, zwany zanieczyszczeniem światłem. Pierwszy raz spotkałem się z nim jeszcze jako wczesny nastolatek. Przeczytałem o tym w czasopiśmie „Aura” i choć nie padła tam nazwa zjawiska, autor wspomniał, że oświetlenie parków ze starymi drzewami zagraża nocnym motylom i chrząszczom, dla których owe parki stały się oazami. W innym miejscu przeczytałem o problemach sów związanych z oświetlaniem wież wiejskich kościołów, na co w tym czasie nastała moda, utrzymująca się niestety do dziś. Gdy w latach 80. i 90. bywałem u rodziny na wsi, latarnie mnie drażniły, ich światło wdzierało się do domu babci, ale tylko przez część nocy. Wówczas przez jedną

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Siedlecka na tropie… mieszkań

Czego to pisarz nie napisze o pisarzach, by dorobić do emerytury. Joanna Siedlecka w „Do Rzeczy” uparcie rozlicza się z literatami, którzy jej podpadli. Lista podpadniętych jest długa jak wąż boa. I aż dziw, jak się uchowała tak subtelna dama w tym patologicznym światku. Lekko nie miała. Przez 66 lat dusiła w sobie pretensje do Tadeusza Konwickiego, że w 1955 r. dostał mieszkanie na tyłach Nowego Światu. Nie tylko zresztą on. Siedlecka dogrzebała się do innych ówczesnych szczęściarzy. Oberwało się Kazimierzowi Koźniewskiemu, Grzegorzowi Lasocie i Bohdanowi Czeszce. Dzięki detektywistycznemu trudowi Siedleckiej wiemy nawet, jakie to były dzielnice. Siedlecką bardzo obrusza, że dostali mieszkania, bo popierali władzę. Może myśli, że „Do Rzeczy” dostaje miliony od spółek skarbu państwa, bo jest w opozycji?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Inflacja z nami zostanie

Przyczyny inflacji są głównie zewnętrzne, ale zaniedbania rządzących zwiększają jej negatywne skutki społeczne Czy galopująca inflacja to wina rządu PiS? Czy zje nasze pensje, czy premier Morawiecki ze swoją tarczą inflacyjną je obroni? Żeby odpowiedzieć na te pytania, trzeba spojrzeć trochę szerzej niż tylko na własne podwórko i ostatnie pięć lat polskiej polityki. W minionych miesiącach czołowi politycy częściej samodzielnie robili zakupy niż przez kilka wcześniejszych lat. Wszystko po to, by pokazać wyborcom, że ich dochody także zżera „galopująca inflacja”. „Drożyzna”, obok „długu” i „danin”, to największe przewiny rządu Mateusza Morawieckiego według Donalda Tuska. Większość liberalnych dziennikarzy ekonomicznych podkreśla odpowiedzialność Rady Polityki Pieniężnej i jej przewodniczącego – prezesa Narodowego Banku Polskiego Adama Glapińskiego. Już w październiku trójka byłych prezesów NBP: Leszek Balcerowicz, Marek Belka i Hanna Gronkiewicz-Waltz, wraz z innymi ekonomistami podpisała się pod listem otwartym wskazującym, że zwłoka RPP w podnoszeniu stóp procentowych jest łamaniem ustawy o NBP i polskiej konstytucji. Jednak o ile inflacja jest faktycznie dość wysoka – w listopadzie według GUS wyniosła aż 7,7% – o tyle działania Morawieckiego i zaniedbania Glapińskiego wcale nie są podstawowym tego powodem. Drożyzna na całym świecie Inflacja

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Gambit Jaruzelskiego

Stan wojenny był wielką operacją, wojskową, policyjną, polityczną; wewnątrzpolską, i międzynarodową Wszystko narodziło się w mieszkaniu adm. Piotra Kołodziejczyka. Nie pamiętam dokładnie daty naszej rozmowy, to nieistotne, pamiętam treść. To była długa rozmowa. W pewnym momencie zapytałem admirała, co robił 13 grudnia. I niespodziewanie usłyszałem, że polska flota gotowa była do działań na Bałtyku, niektóre jednostki wyszły w morze. W pełni uzbrojone. Dlaczego? Jaki był w tym sens? Przecież Solidarności na Bałtyku nie było! Przed kim więc miała nasza marynarka chronić polskie wybrzeże? Od tego się zaczęło… Przez następne lata przy każdej nadarzającej się okazji zbierałem informacje o polskim wojsku w stanie wojennym. Było tego coraz więcej. Kolejne relacje i dokumenty odsłaniały inny świat. Dokumenty operacji „Karkonosze”, które prof. Jerzy J. Wiatr przywiózł z Pragi, pokazywały, że wokół Polski zgromadzone były wojska Układu Warszawskiego, gotowe do interwencji, z precyzyjnie wyrysowanymi planami, dokąd mają zmierzać, jakie rejony zajmować. Relacje gen. Franciszka Puchały, który w Sztabie Generalnym przygotowywał wojskowe plany stanu wojennego, były jak wyłożenie kart na stół. Bo każdy może się dowiedzieć, że wojsko wyszło z koszar, w pełnej gotowości bojowej, i skierowało się do rejonów ześrodkowania. Czyli

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Psychologia

Nie ma niegrzecznych dzieci

Już samo nazwanie emocji sprawia, że ma ona mniejsze natężenie Agnieszka Stążka-Gawrysiak – coach, trener, autorka bloga DyleMatki.pl, autorka książek, w tym „Self-Regulation. Nie ma niegrzecznych dzieci” Plują, krzyczą, tupią, demolują… A mimo to twierdzi pani, że nie ma niegrzecznych dzieci. – I tego się trzymam. Dlaczego?! – Zacznijmy od tego, co rozumiemy pod pojęciem „niegrzeczne dziecko”. Za prof. Stuartem Shankerem, twórcą podejścia self-reg, czyli metody radzenia sobie ze stresem, wyróżniam dwa sposoby działania – niegrzeczne zachowanie i zachowanie wywołane stresem. To pierwsze pojawia się wtedy, kiedy dziecko decyduje świadomie, na chłodno. „Co ja teraz mogę zrobić? – myśli kilkulatek. – Chcę dostać lody. Mogę poprosić mamę, powiedzieć, dlaczego mi smakują. Ale mogę też mamę kopnąć i powiedzieć, że jest głupia. Hm, to w sumie najlepszą strategią będzie kopnięcie jej i powiedzenie, że jest głupia. Wtedy na pewno dostanę lody”. O tym, że taki scenariusz jest prawdopodobny, będzie świadczyło m.in. to, że dziecko mówi spokojnym tonem, a jego ciało jest rozluźnione. A ten drugi sposób działania? – Jest znacznie częstszy. Dziecko kopie mamę i mówi, że jest głupia, kiedy straciło już panowanie nad sobą. Jest przeciążone. Nie radzi sobie. Mówi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Trzy kolory – niemiecki

Koalicja SPD, FDP i Zielonych proponuje centrolewicowy plan modernizacji Korespondencja z Niemiec Najpierw zaskakująca wygrana niemieckiej socjaldemokracji we wrześniowych wyborach, a teraz szybko wynegocjowane porozumienie z dwoma koalicjantami ucieszyły również polską lewicę. Zieloni w Polsce z radością przyjmują wiadomość, że ich ideowi starsi bracia i siostry, partia Die Grünen, obejmują po 16 latach ministerialne stanowiska w niemieckim rządzie. Partia Razem chwali projekt legalizacji marihuany. Natomiast prezes PiS na spotkaniu partyjnym miał mówić o chęci budowy IV Rzeszy. Co tak naprawdę znalazło się w 178-stronicowym porozumieniu partyjnym obejmującej rządy koalicji socjaldemokratów, zielonych i liberałów? Koalicja sygnalizacji świetlnej Dwa miesiące po wyborach i miesiąc po rozpoczęciu rozmów koalicyjnych, 24 listopada, ogłoszono zawarcie porozumienia Socjaldemokratycznej Partii Niemiec, Wolnych Demokratów i Zielonych w sprawie utworzenia rządu, na którego czele stanie Olaf Scholz. Będzie to Ampelkoalition, koalicja sygnalizacji świetlnej, od barw współtworzących ją formacji politycznych: czerwonej – SPD, żółtej – FDP i zielonej – Die Grünen. Ogłoszenie „sojuszu na rzecz wolności, sprawiedliwości i zrównoważonego rozwoju” odbyło się pod hasłem „odwagi poczynienia większego postępu”. Porozumienie zawierające postulaty zarówno gospodarcze, jak i ustrojowe składa się z dziewięciu rozdziałów dotyczących m.in. ochrony

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Książki

Duchowość plemników i oświatowe patologie

czyli osobliwości Sejmu kontraktowego Ustawa oświatowa z 1991 r. zakreśliła ramy prawne kształcenia w szkołach niepublicznych. Pod wspólnym szyldem pomieściła dwa typy placówek: społeczne, które obowiązuje zasada non profit (zarządzane są przez stowarzyszenia), i prywatne, gdzie o wszystkim decyduje właściciel. Po zaledwie trzech latach powstało prawie tysiąc szkół niepublicznych. I były one bardzo różne. Od takich, które pozostały wierne zasadom zapisanym w statutach, po takie, gdzie wykiełkowały nowe patologie. Gdzie rodzice uznali, że płacąc czesne, kupują dziecku promocję („Za co ja tyle płacę, skoro on ma takie marne stopnie?”). Niektóre szkoły prywatne obiecywały cuda: bezstresowe nauczanie, żadnych prac domowych, pięć języków obcych, elitarne sporty, ekologiczne posiłki. I astronomiczne czesne. Kiedy anglista w jednej z takich szkół polecił uczniom wykuć słówka na pamięć, dzieci poskarżyły się dyrektorce. Ta wezwała go na dywanik i zarzuciła, że stosuje „prymitywne metody rodem ze szkoły komunistycznej”. Ustawa oświatowa dopuszczała ogromną dowolność przy tworzeniu szkół prywatnych. Toteż wiele z nich zakładali rzutcy biznesmeni działający w myśl zasady: wczoraj biznes gastronomiczny, dziś samochodowy, a jutro oświatowy – byle trafić w popyt. Powstało też wiele placówek katolickich. Z upływem czasu entuzjazm

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.