11/2023

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kraj

Sami nie wiecie, co finansujecie

W 2004 r. w unijnych rankingach innowacyjności i nowoczesności zajmowaliśmy czwarte miejsce od końca. Po 20 latach nic się nie zmieniło Co łączy firmę sprzątającą czy spółkę wynajmującą hulajnogi elektryczne z wartą ponad 300 mln zł inwestycją w zakład zajmujący się recyklingiem zużytych baterii? To dotacje unijne, o których za sprawą Narodowego Centrum Badań i Rozwoju zrobiło się ostatnio bardzo głośno. Rzecz w tym, że owa instytucja niewiele znaczy wobec innych, mniej eksponujących swoje walory beneficjentów. Jednym z największych jest Bank Gospodarstwa Krajowego, który w latach 2014-2020 otrzymał z Brukseli ponad 7,5 mld zł. To perła w koronie stworzonego przez premiera Mateusza Morawieckiego potężnego ekosystemu finansowego, noszącego nazwę Grupa PFR. Jego centralnym podmiotem jest Polski Fundusz Rozwoju (PFR), na czele którego stoi Paweł Borys, będący jednocześnie przewodniczącym rady nadzorczej BGK. W skład Grupy PFR wchodzi też Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, która od 2007 r. rozdysponowała dziesiątki miliardów złotych dotacji unijnych. Często na absurdalne projekty, które wielokrotnie opisywaliśmy na łamach PRZEGLĄDU. Innym podmiotem Grupy PFR jest PFR Ventures – największy w Europie Środkowo-Wschodniej profesjonalny inwestor instytucjonalny działający w formule funduszu funduszy i dysponujący aktywami o wartości ponad 3

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Obserwacje

Inny nie znaczy gorszy

Agata Roczniak odwagą, radością i przebojowością inspiruje całe rzesze osób z niepełnosprawnościami. I nie tylko Za namową rodziców skończyła bankowość, z pasji obroniła magisterium z filozofii. Podyplomowo ukończyła zarządzanie zasobami ludzkimi z elementami coachingu i psychologię zarządzania potencjałem pracowników. Została medalistką mistrzostw pływackich. Pracuje jako fotomodelka i mówczyni inspiracyjna, a rok temu założyła własną fundację Diversum, w której wciela swoje marzenie o różnorodnym społeczeństwie. Jest pierwszą w naszym kraju modelką na wózku i jedną z pierwszych Polek z rdzeniowym zanikiem mięśni (SMA), które urodziły dziecko. Agata Roczniak ma 41 lat, a odwagą, radością i przebojowością inspiruje do aktywności całe rzesze osób z niepełnosprawnościami. I nie tylko. Randkowicz z krzepą Dziś jest szczęśliwa i jako żona, i jako matka 12-letniego Kuby, a jej życiową fortyfikację stanowią minione kryzysy. To one ją umacniały, uodporniały, uczyły pokory i motywowały do dalszych działań. – Bez kryzysów i porażek nie idzie się dalej – kwituje Agata. Od najmłodszych lat uczyła się przedzierania przez gąszcz różnorakich trudności, także tych natury psychicznej. – Pamiętam uczucie, gdy dorastałam i wiedziałam, że nie mogę tańczyć z dziewczynami na dyskotekach, że chłopcy za mną aż tak bardzo się nie oglądają, bo nie jestem pełnosprawna. Ale rodzice obdarzyli mnie urodą. Miałam ładne oczy, fajny

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Andrzej Romanowski Felietony

Zrozumieć agresję

Przeczytałem niedawno opinię przeciwstawiającą prezydenta Wołodymyra Zełenskiego marszałkowi Finlandii, Carlowi Gustafowi Mannerheimowi: w roku 1940 dla ratowania niepodległości oddał on Stalinowi 35 tys. km kw. terytorium swojego państwa, a dziś Zełenski nie rezygnuje nawet z Krymu! Porównanie to efektowne, lecz ahistoryczne. Mannerheim podjął decyzję w momencie przechylania się szali na korzyść napastnika; nie mając wyboru, przyjął żądania radzieckie, te zaś, po paru miesiącach walk, były już wtedy umiarkowane. A Ukraina? Czy jej zgoda na cesje terytorialne byłaby w stanie cokolwiek ocalić? W 1994 r. Rosja podpisała memorandum budapesztańskie, gwarantujące Ukrainie integralność terytorialną, w roku 1997 zawarła z nią traktat o przyjaźni i współpracy, a w roku 2014 najspokojniej anektowała Krym. I po dalszych ośmiu latach uznała, że ma z Ukrainą kolejny „spór terytorialny”! Granica ukraińsko-rosyjska nie jest sprawiedliwa – ale czy istnieje na świecie granica w pełni sprawiedliwa? Ważniejsze są jednak inne okoliczności: że dla Rosji umowy międzynarodowe są świstkami papieru; że Rosja nazywa demokratyczne władze ukraińskie nazistami; że Ukraińców uznaje za „wymysł Lenina”. ZSRR, traktujący ukraińskość jak wydmuszkę, nie negował przecież samego jej istnienia. Dzisiejsza Rosja, tak jak Rosja carska, nie jest zdolna nawet do tego. Dla Ukrainy, o ileż bardziej niż kiedyś dla

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Drezno zrównane z ziemią

Naloty dywanowe miały złamać Niemców Konflikty zbrojne mogą przybierać różną postać. Mamy wojny na zniszczenie i na wyniszczenie. W pierwszym rodzaju wojen chodzi o pokonanie armii przeciwnika, pozbawienie jej potencjału bojowego, skutkujące kapitulacją. To konflikt o ograniczonym zakresie. W ujęciu drugim celem jest wykrwawienie nie tylko wrogiego wojska, ale także całego stojącego za nim społeczeństwa i wspierającej wysiłek wojenny gospodarki. To wojna totalna, zwykle będąca skutkiem sytuacji, w której po serii bitew jednej ze stron nie udało się zrealizować planów (np. okupacji danego terytorium). Konfliktem na wyniszczenie była II wojna światowa, a jednym z przykładów totalnej dewastacji – bombardowanie Niemiec przez zachodnich aliantów, w ramach którego doszło m.in. do zagłady Drezna. Setki ton bomb Wydarzenia z lutego 1945 r. stały się dowodem wojennego bestialstwa, trwale obecnym w debacie publicznej inspirowanej przez ruchy antywojenne. Zakorzeniły się również w kulturze popularnej, głównie za sprawą Kurta Vonneguta – amerykańskiego jeńca, naocznego świadka, po wojnie wziętego pisarza. Jego bestsellerową „Rzeźnię numer pięć”, wydaną w 1969 r., trzy lata później przeniesiono na ekran. I choć fabuła jedynie nawiązuje do bombardowania Drezna, książka i film istotnie przyczyniły się do upowszechnienia wiedzy na temat dramatu. Dla porządku przypomnijmy najważniejsze fakty. W nocy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Procyk wygrał z Ziobrą

Kolejny wyrok Sądu Najwyższego kończy wieloletnią walkę, którą były prezes SM Pojezierze tyczył o oczyszczenie swojego imienia Sprawa już dawno powinna być zamknięta, ale senator Lidia Staroń nie odpuszczała i to głównie ona inspirowała prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę do podważania prawomocnych wyroków, w tym wyroków Sądu Najwyższego. Przypomnijmy, o czym pisaliśmy w cyklu publikacji od 2014 r. Nagłośniona „sprawa Procyka” ciągnęła się ponad 20 lat. Doktor nauk rolniczych, były przewodniczący olsztyńskiej rady miasta, świetnie sobie radził jako prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Pojezierze. W 2005 r. został jednak odwołany ze stanowiska i osadzony na osiem miesięcy w areszcie, gdy w mediach rozpętała się nagonka na niego. Zainspirowała ją Lidia Staroń, gwiazda programu TVP „Sprawa dla reportera”, alarmująca redakcje o „patologii spółdzielczej” w Olsztynie. Była wtedy działaczką Platformy Obywatelskiej i nawet Donald Tusk chwalił ją za bezkompromisową walkę z „mafią”. W Olsztynie mówiono, że na plecach Procyka wjechała do parlamentu. Najpierw do Sejmu, potem wystąpiła z PO i jako niezależna senator sprzyjała PiS. Po długim śledztwie prokuratura zarzuciła Procykowi wiele nieprawidłowości, ale podczas kilkuletniego procesu okazało się, że nie działał on na szkodę spółdzielni, a wręcz odwrotnie – za jego kadencji wybudowano nowoczesną sieć ciepłowniczą, konkurencyjną wobec

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Elbląg wpuszczony w kanał

Rząd stawia Elbląg pod ścianą. Albo miasto samo sfinansuje pogłębienie końcówki kanału, albo dostanie pieniądze od państwa i odda port Pod koniec lutego Nowakowo, położone w gminie wiejskiej Elbląg, na sztucznej Wyspie Nowakowskiej, przypomina wielki plac budowy. Wokół huk i łomot pracującego sprzętu. Po drogach krążą gruszki z betonem, według miejscowych nawet 30 dziennie. Na rzece Elbląg dudnią pogłębiarki, między nimi pracują dźwigi – przenoszą betonowe elementy służące do umocnienia jej brzegów. Powstaje też przeszło 100-metrowy most obrotowy, który ma zastąpić drewniany z lat 70. XX w. Jego przęsła już widać z daleka. Robotnicy twierdzą, że będzie gotowy za dwa miesiące. Tak wygląda drugi etap budowy drogi wodnej łączącej Zalew Wiślany z Zatoką Gdańską. Przy moście spotykam parę z Elbląga, która zagląda tu od czasu do czasu i śledzi postęp prac. – Z początku słabo im szło, ale teraz ostro ruszyli do przodu – mówią. – Ten most będzie nie lada atrakcją. Na razie wokół jeszcze bałagan, wiadomo, trwa budowa, ale jak wszystko zrobią, może być naprawdę interesująco. Ciekawe, jak duże jednostki zdołają tędy popłynąć, jak to wszystko się rozwinie. Skręcam w drogę w kierunku Zalewu Wiślanego.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Wojciech Kuczok

Ad infernum subito

Antysemityzm polskich krucjatowców, legionów czy tam wojowników Maryi jest oparty na fundamencie objawianym już w homiliach dla najmłodszych, a mianowicie na zdaniu, że to „źli Żydzi zabili Pana Jezusa”. To swojsko-apokryficzne prolegomena do Dekalogu, filtr nałożony na dziesięć przykazań, dogmat ustalający odwiecznego i pierwszorzędnego wroga, zarazem stygmat, kotylion w karnawale śmierci, którym można oznaczyć każdą nieoswojoną jednostkę przeznaczoną do likwidacji. Zew antyżydowski przetrwał Holokaust, pogromy i emigrację pomarcową, skoro wybitni mężowie stanu nie próbują nawet kandydować u nas w wyborach prezydenckich ze względu na swoje semickie korzenie. O lęku przed ujawnieniem czy „wyoutowaniem” żydowskiego pochodzenia opowiada także w swojej szeroko komentowanej książce Jarosław Kurski. Fakt, że Matka Boska, a co za tym idzie jej syn byli Żydami, nie jest w stanie przebić się przez doktrynalny beton, dla mniej refleksyjnych umysłów jest zniewagą, dla bardziej giętkich sprawą dyskusyjną. U owieczek wytresowanych w salkach katechetycznych działają mechanizmy wyparcia, prawdą z definicji jest to, co proboszcz powiedział, a rodzice potwierdzili. Jeśli zatem cała armia radykałów religijnych wespół z milionami bożych prostaczków przez 2 tys. lat nie przyjęła do wiadomości, że Jezus był obrzezany, jak ma teraz „stanąć w prawdzie”, iż ich najświętszy Ojciec przymykał oko na łajdactwa szajki pedofilów?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Gdy młodzi mają głos

Wybory prezydenckie w Nigerii były w dużej mierze debatą o przyszłości całej Afryki Już samo zestawienie liczb dotyczących tego głosowania sprawia, że niełatwo je wstawić w znany kontekst wyborczy, zwłaszcza z europejskiego punktu widzenia. Populacja Nigerii to obecnie, przynajmniej według relatywnie wiarygodnych źródeł, nieco ponad 213 mln osób. Z tego aż 93 mln – prawie równo trzy razy więcej niż w Polsce – mają czynne prawo wyborcze, a 87 mln zarejestrowało się do udziału w wyborach prezydenckich. Tyle, jeśli chodzi o rok 2023, ale dane te mówią też całkiem sporo o przyszłości. Jeżeli bowiem próg pełnoletniości przekroczyło w tej chwili tylko 42% obywateli kraju, większość pierwsze głosowanie w życiu ma dopiero przed sobą. W Nigerii zatem bardziej niż w innych krajach prawdziwe jest stwierdzenie, że dzisiejsza polityka powinna działać w służbie przyszłych pokoleń, głównie dlatego, że tam nie ma po prostu innego wyjścia. Wybory bez prądu 25 lutego w wyborach zwyciężył Bola Tinubu, były samorządowiec, były gubernator prowincji Lagos i senator w parlamencie narodowym. Wygrał przynajmniej teoretycznie, bo choć zdobyte wtedy 37% głosów oznaczało pierwsze miejsce i, co za tym idzie, prezydenturę, wcale nie jest powiedziane, że obejmie urząd. Jego rywale,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Przywrócić Berlinga

Pomnik gen. Zygmunta Berlinga stał przy Trasie Łazienkowskiej. Właśnie tam, bo z tej okolicy w 1944 r. żołnierze 3. Dywizji Piechoty płynęli na pomoc powstańcom. Ponad 2,3 tys. żołnierzy zginęło. Bardzo rzadko ktoś przypomina o ich bohaterskiej śmierci. Wstyd. I hańba wandalom, którzy w 2019 r. rozwalili pomnik. Nie ukrywali się. Adam Słomka z prawicowego marginesu obwiązał pomnik liną i rozwalił na kawałki. Policja do dziś rżnie głupa i nie potrafi wskazać sprawców. Choć Słomka łaził po mieście i opowiadał o swoim kretyńskim wyczynie. Jeszcze przyjdzie czas, gdy Berling znowu stanie nad Wisłą. A Słomka trafi do szpitala albo za kraty.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kościół Wywiady

Papież nieprzewidywalny

10 lat pontyfikatu Franciszka Marco Ansaldo – dziennikarz i pisarz, watykanista, korespondent specjalny ds. polityki międzynarodowej i doradca naukowy miesięcznika geopolitycznego „Limes”. 13 marca przypada 10. rocznica obrania papieża Franciszka. To już 10 lat… Jak określiłby pan ten pontyfikat i tego papieża? – Od kiedy Jorge Mario Bergoglio został nowym zwierzchnikiem Kościoła katolickiego, bez wątpienia zrewolucjonizował tę instytucję. Być może nawet nie zdajemy sobie sprawy, w jakiej ruinie był Kościół, gdy 11 lutego 2013 r. Ratzinger zrobił ten sensacyjny krok, jakim była rezygnacja z misji papieża. Kościół padł na kolana. Bergoglio podjął wielkie wyzwanie i postawił go na nogi, dlatego nie waham się określić jego pontyfikatu jako rewolucyjnego, ale i nieprzewidywalnego. Oczywiście również podczas pontyfikatu tego papieża zostały popełnione błędy, zaniedbania, doszło do nieporozumień, ale bilans jest w dużej mierze pozytywny. Jakie są najważniejsze innowacje i sukcesy tego pontyfikatu? – Zacząłbym od imienia. Bergoglio, wybierając imię wielkiego świętego z Asyżu, chciał dać znak, że to symboliczny powrót do ubóstwa i bliskości z ludźmi. Za tym poszły inne gesty: zrezygnował z pałaców watykańskich i zamieszkał w małym apartamencie w Domu św. Marty; sam nosił teczkę z dokumentami; skromność stała się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.