Ad infernum subito

Ad infernum subito

Antysemityzm polskich krucjatowców, legionów czy tam wojowników Maryi jest oparty na fundamencie objawianym już w homiliach dla najmłodszych, a mianowicie na zdaniu, że to „źli Żydzi zabili Pana Jezusa”. To swojsko-apokryficzne prolegomena do Dekalogu, filtr nałożony na dziesięć przykazań, dogmat ustalający odwiecznego i pierwszorzędnego wroga, zarazem stygmat, kotylion w karnawale śmierci, którym można oznaczyć każdą nieoswojoną jednostkę przeznaczoną do likwidacji. Zew antyżydowski przetrwał Holokaust, pogromy i emigrację pomarcową, skoro wybitni mężowie stanu nie próbują nawet kandydować u nas w wyborach prezydenckich ze względu na swoje semickie korzenie.

O lęku przed ujawnieniem czy „wyoutowaniem” żydowskiego pochodzenia opowiada także w swojej szeroko komentowanej książce Jarosław Kurski. Fakt, że Matka Boska, a co za tym idzie jej syn byli Żydami, nie jest w stanie przebić się przez doktrynalny beton, dla mniej refleksyjnych umysłów jest zniewagą, dla bardziej giętkich sprawą dyskusyjną. U owieczek wytresowanych w salkach katechetycznych działają mechanizmy wyparcia, prawdą z definicji jest to, co proboszcz powiedział, a rodzice potwierdzili. Jeśli zatem cała armia radykałów religijnych wespół z milionami bożych prostaczków przez 2 tys. lat nie przyjęła do wiadomości, że Jezus był obrzezany, jak ma teraz „stanąć w prawdzie”, iż ich najświętszy Ojciec przymykał oko na łajdactwa szajki pedofilów? Toż to bluźnierstwo i świętokradztwo w najbrudniejszej postaci: złe siły chcą im ukraść świętego.

Obawiam się, że gorliwa desakralizacja Wojtyły, memiczny samosąd, obalanie pomników i kancelacja pontyfikatu przyniosą mniej ulgi ofiarom, niż wyrządzą szkód. Nade wszystko mam przeczucie graniczące z pewnością, że to „złoto” dla podupadających notowań PiS. Nic tak nie zwiera szyków elektoratu populistycznej prawicy jak obrona przed dywanowym nalotem oskarżeń wobec najsilniejszego narodowo-katolickiego mitu. Macierewicza można już odesłać na śmietnik historii, Smoleńsk dawno przestał politycznie żreć, ale oto kaczyści dostają właśnie na tacy nowy zamach, którego zakwestionować już nie sposób – pośmiertny bestialski atak na Świętego Jana Pawła II, co to wolność dla Polski wybłagał u samego Boga, wyprowadził lud nasz z niewoli sowieckiej. Kościół od tego nie upadnie, co najwyżej ostatecznie zawęzi się do kruchty i zradykalizuje, natomiast pisowskie kanalie właśnie z wyboistej drogi przez coraz bardziej odczapowe pomysły na kampanię (PO każe nam jeść robaki!) wjechały na autostradę do zwycięstwa. Do jesieni będą grzać nowy zamach na Papieża; jeśli zdawało nam się, że nie można już bardziej podzielić Polaków, przekonamy się, że przez ostatnie lata żyliśmy zaledwie w przedpieklu. Bogurodzica pod Grunwaldem, cud nad Wisłą i kazanie papieskie na placu Zwycięstwa to dla milionów rodaków emblematy polskości, absolutny rdzeń patriotyzmu i dziedzictwa narodowego.

Odkłamywanie i odklejanie polskiej duchowości od Kościoła to robota na lata – bardzo bym nie chciał, żeby została zaprzepaszczona przez kompulsywne reakcje na ujawnione materiały, świadczące bezwzględnie o tym, że „Papież wiedział”. Kościół katolicki jest instytucją mafijną, kryjącą najgorsze bezeceństwa, otumaniającą i okradającą miliard ludzi? Nie przeczę. Ale zarazem ten sam miliard potrzebuje Kościoła do wiary w Boga, a sama wiara jest dla niego dachem nad głową. Jeśli zamiast przedstawić tym ludziom propozycję przeprowadzki, po prostu im się ten dach podpali, zaatakowany Kościół odrodzi się jak hydra. Siła manipulacji emocjonalnej, z jaką media przez dekady podsycały papieski kult jednostki, a potem opłakiwały odejście Jana Pawła II, była druzgocząca, zdolna pojednać nawet nienawistne plemiona kibolskie, a także zamącić w głowach krytykom literackim, którzy nominowali wypociny poetyckie Wojtyły do Nike. Panicznie się boję, że jeśli te same media przeszarżują teraz w drugą stronę, nagonką na „bestię z Wadowic” strzelą bramkę samobójczą, reanimując żarliwy kaczyzm w przeddzień wyborów. Najpierw obalmy PiS, potem przyjdzie czas na pomniki.

Wydanie: 11/2023, 2023

Kategorie: Felietony, Wojciech Kuczok

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy