Zrozumieć agresję

Zrozumieć agresję

Przeczytałem niedawno opinię przeciwstawiającą prezydenta Wołodymyra Zełenskiego marszałkowi Finlandii, Carlowi Gustafowi Mannerheimowi: w roku 1940 dla ratowania niepodległości oddał on Stalinowi 35 tys. km kw. terytorium swojego państwa, a dziś Zełenski nie rezygnuje nawet z Krymu! Porównanie to efektowne, lecz ahistoryczne. Mannerheim podjął decyzję w momencie przechylania się szali na korzyść napastnika; nie mając wyboru, przyjął żądania radzieckie, te zaś, po paru miesiącach walk, były już wtedy umiarkowane. A Ukraina? Czy jej zgoda na cesje terytorialne byłaby w stanie cokolwiek ocalić? W 1994 r. Rosja podpisała memorandum budapesztańskie, gwarantujące Ukrainie integralność terytorialną, w roku 1997 zawarła z nią traktat o przyjaźni i współpracy, a w roku 2014 najspokojniej anektowała Krym. I po dalszych ośmiu latach uznała, że ma z Ukrainą kolejny „spór terytorialny”! Granica ukraińsko-rosyjska nie jest sprawiedliwa – ale czy istnieje na świecie granica w pełni sprawiedliwa? Ważniejsze są jednak inne okoliczności: że dla Rosji umowy międzynarodowe są świstkami papieru; że Rosja nazywa demokratyczne władze ukraińskie nazistami; że Ukraińców uznaje za „wymysł Lenina”. ZSRR, traktujący ukraińskość jak wydmuszkę, nie negował przecież samego jej istnienia. Dzisiejsza Rosja, tak jak Rosja carska, nie jest zdolna nawet do tego. Dla Ukrainy, o ileż bardziej niż kiedyś dla Finlandii, odparcie rosyjskiej agresji jest wojną o wszystko. Ale o wszystko walczy też Rosja. Jeżeli będziemy pamiętać, że słowo „Rosja” w grece bizantyńskiej znaczyło „Ruś”, jeżeli zwrócimy uwagę na obecną do dziś w języku rosyjskim dwuznaczność słowa russkij, które może znaczyć i „ruski”, i „rosyjski”, wówczas ujrzymy Rosję tak, jak ona sama siebie postrzega: jako wcielenie średniowiecznej Rusi kijowskiej. Czy to możliwe? Tamta Ruś nie była państwem sensu stricto – choćby z racji obszaru, większego od którekolwiek z ówczesnych państw europejskich. A przy tym istniała krótko: w formie pogańskiej przez 126 lat, w formie chrześcijańskiej – przez następne 66 lat. Gdy zaś w 1054 r. Jarosław Mądry podzielił ją na odrębne księstwa, o jakimkolwiek państwie ruskim nie mogło już być mowy. Lub inaczej: każde z tych państw miało takie samo prawo nazywać się „Rusią”. Czyli „Rosją”. Pomysł, by „zbierania ziem ruskich” podjęła się 400 lat później akurat Moskwa, był więc co najmniej uroszczeniem. Ale to w imię tego uroszczenia podbijała Moskwa kolejne części dawnej Rusi: Wielki Nowogród, Republikę Pskowską, Księstwo Jarosławskie, Twerskie, Riazańskie… Państw tych Europa nie broniła, toteż upadały jedne po drugich, a z biegiem lat zrosły się z Moskwą i dziś jest to już Rosja: jedinaja i niedielimaja. Inaczej jednak rzecz się miała z Kijowem. Od 1363 r. podlegał on Wielkiemu Księstwu Litewskiemu, od roku 1569 – Koronie Polskiej. Inna też była sprawa z Mińskiem, podbitym przez Litwę jeszcze przed 1326 r. i dzielącym jej losy tak dalece, że jeszcze w XX w. nazywano go Mińskiem Litewskim. Ukraina i Białoruś ustaliły odrębność od Rusi moskiewskiej obecnością w łonie Rzeczypospolitej. I w stopniu nie mniejszym niż Moskwa były „Rusią”. Czyli „Rosją”. Rossija tebe na pomocz obrała – głosił w 1633 r. ruski panegiryk na cześć metropolity kijowskiego Petra Mohyły. Słowo Rossija oznaczało tu oczywiście Ruś podległą władzy polskiego króla, z Moskwą nie miało nic wspólnego. Król Polski miał zaś w tytulaturze miano „książę Rusi”, nieprzypadkowo więc miana Piotra Wielkiego „cesarz Wszech-Rosji” Rzeczpospolita długo nie uznawała. Ale też nic dziwnego, że rozbiory Polski traktowano w Rosji jako zjednoczenie Rusi. Ottorżennoje wazwratich (Oderwane zwróciłam) – głosił napis w języku staro-cerkiewno-słowiańskim na pomniku Katarzyny II, odsłoniętym w 1904 r. w Wilnie. Rosyjskie uroszczenie było trwałe. Rosja – jedno z największych państw świata – może z powodzeniem istnieć bez Ukrainy. Ale Rosja-Ruś traci bez Ukrainy cały, kilkuwiekowy sens swej historii: przestaje być Rosją. Zatem zrozumieć Rosję – to znaczy zdać sobie sprawę z jej charakteru, jak widać, odwiecznego i nieusuwalnego, choć przez minione lata poradzieckie mieliśmy tyle złudzeń. Rosja jest więźniem swojej historii, jeżeli jednak walczy o wszystko, to o to samo walczy nie tylko nawet Ukraina, lecz i Europa. Czy Europa będzie kozacka? – niepokojono się w XIX w. Europa nigdy nie będzie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2023, 2023

Kategorie: Andrzej Romanowski, Felietony