Felietony {id:10, pr.90}
Jeden naród, ale plemiona dwa {id:176441}
Pierwsze wnioski po kampanii wyborczej? Ten najbardziej oczywisty to wejście całego społeczeństwa na kolejny, jeszcze wyższy poziom podziałów i kłótni. Siedzimy na dwóch drabinach, które już prawie się nie stykają. Choć mówimy po polsku, do opisu sytuacji dobieramy różne słowa. Gdyby zrobić ranking wyrazów najczęściej używanych przez zwolenników Trzaskowskiego lub Nawrockiego, zobaczylibyśmy, jak wiele nas dzieli. Jak bardzo rozmijamy się nie tylko w ocenach sytuacji, ale też, co ważniejsze, w wyznawanych wartościach i preferowanych postawach. Długa kampania jeszcze bardziej to uwypukliła. Masowe poparcie dla Nawrockiego i odrzucenie wszystkich kryminalnych zarzutów wobec niego jest oparte na założeniu, że to, co o nim się mówi, jest kłamstwem i manipulacją obozu rządzącego. PiS, a zwłaszcza Jarosławowi Kaczyńskiemu, udało się w ciągu ponad 20 lat tak
Skąd nagle Braun miał tylu wyborców? {id:176490}
Właściwie od razu powinienem sprostować tytuł felietonu. Wcale nie „nagle”. Braun zawsze ich miał. W jakichkolwiek wyborach startował, zbierał tych głosów wiele. Czy to były wybory do Sejmu, czy do europarlamentu. Jednak ten wynik w wyborach prezydenckich w pierwszej chwili przerażał. Ponad 6% polskich wyborców podziela antysemityzm, antyeuropejskość, antyukraińskość i rasizm swojego kandydata? Jego archaiczne poglądy obyczajowe, seksizm? Nacjonalistyczną interpretację patriotyzmu i jej kabotyńskie propagowanie? Nie przeszkadza im to, że jego poglądy i działania, zwłaszcza antyeuropejskość czy antyukraińskość, są obiektywnie na rękę Rosji? Zaiste, fenomen ów będzie zapewne przedmiotem badań socjologów i politologów. Nie czekając na wyniki ich badań, na własną rękę i do własnych celów próbowałem to zjawisko wyjaśnić. Przyszło mi to tym łatwiej, że niektórzy moi podhalańscy sąsiedzi nie tylko na Brauna głosowali, ale też jego podobizną ozdabiali swoje płoty i wrota stodół. Pytani o przyczyny takiego wyboru, odpowiadali tak samo, jakby się umówili. Bo to jedyny wśród kandydatów na prezydenta „prawdziwy Polak”. Dopiero przed drugą turą odkryli, że jest jeszcze drugi „prawdziwy Polak”. Nawet taki „najbardziej prawdziwy”, a jak na mój gust to nawet za bardzo „prawdziwy”. [...]
Wołanie o przemoc {id:176488}
Końcówka kampanii prezydenckiej stronników i aliantów prawicowego kandydata stała pod znakiem jawnej pochwały przemocy, co powoduje, że bez względu na wynik wyborów obudziliśmy się w kraju śmiertelnie chorym. Kibolskiej biografii Nawrockiego nie dałoby się wybronić inaczej niż zmasowaną gloryfikacją tępej siły fizycznej i bandyckich obyczajów – było tego za dużo, w dodatku pomazaniec Kaczora ani myślał wypierać się chuligańskiej przeszłości i obstawał przy dumnym wspominaniu bitewnych sukcesów. Dopóki honorowe wartości „szlachetnej, męskiej walki w różnych modułach” doceniały publicznie pisowskie zakapiory w rodzaju Czarnka czy Jakiego, a zatem ludzie, którym z oczu patrzy mordobiciem, można było tylko wzruszać ramionami. Ale kiedy ustawkowe „me too” objęło także wyznania prezydenta ministranta, a nawet samego prezesa PiS, zrobiło się tak śmiesznie, że aż przerażająco. Zwłaszcza że Kaczyński sięgnął po ostateczność, powołując się na Abla, znaczy, lepszego brata, do którego śmierci osobiście się przyczynił: „Mój brat też w ustawkach, znaczy bójkach, brał udział i co?”. Wyobrażanie sobie żoliborskich bliźniaków biegających ze sztachetami po dzielni przerasta mnie pomimo mojego zamiłowania do metafizycznej dziwności istnienia. W dziedzinie freak fightów mamy już zaorane, nikt nie wymyśli większego kuriozum. [...]
Jeszcze zatęsknimy? {id:176448}
Pisanie, jak by nie patrzeć, politycznego felietonu przed poznaniem wyników głosowania w wyborach prezydenckich, którymi w ostatnich miesiącach żyliśmy wszyscy, jest z jednej strony karkołomne, z drugiej – inspirujące. Państwo wszyscy jesteście bogatsi w informacje z niedzielnego wieczoru i wyniki exit poll, late poll, a być może już po podaniu oficjalnych wyników przez Państwową Komisję Wyborczą. Wszak są to najłatwiejsze do policzenia wybory: głosy na Trzaskowskiego, głosy na Nawrockiego, głosy nieważne, puste, białe kartki. Ja, kiedy piszę te słowa, nie mam żadnych przekonujących, wiarygodnych wskazówek, żeby móc „wiedzieć”, kto wygra. W chaosie prawno-politycznym nie wiadomo nawet, czy zakończenie aktu głosowania i policzenie głosów zakończy ostatecznie całą procedurę wyborczą. Zadbał o to głównie poprzedni obóz władzy z obecnym prezydentem na czele. Kampania, a bardziej nawet profile kandydatów wprowadziły ewidentnie nową, w mojej ocenie gorszą, jakość procesu wyboru i wartości instytucji. Należę do tych, którzy, od zawsze krytykując instytucję prezydenta, zauważali równocześnie, że akty prawne obudowujące procedury wyborcze, zdolności kandydatów, warunki brzegowe wyboru nie przewidziały żywiołu politycznej degrengolady, a na pewno nie nadążyły za dynamiką wypierania kandydatów lepszych przez gorszych. I nie [...]
Kipiel emocji {id:176476}
Na razie żyjemy wyborczą chwilą, więc tracimy z oczu to, że za dwa lata z nawiązką możemy się obudzić w Polsce Konfederacji, Brauna i PiS. Bez względu na to, kto wygra wybory prezydenckie. Nawrocki podpisuje pakt u Mentzena – jak pakt z diabłem. Tak, było w tym spektaklu coś diabolicznego – kandydat obywatelski był pokorny, spłoszony, łaszący się. A przede wszystkim słaby. Czekałem, aż Mentzen pogłaszcze go po głowie jak dużego psa. Mentzen o twarzy dorosłego niemowlaka stał się języczkiem u wyborczej wagi, właściwie jęzorem. Potem rozmowa Menztena z Trzaskowskim. Ten nareszcie wrócił do siebie prawdziwego, więc liberalnego, niezwykle kompetentnego, wcześniej męczył się w nie swoim gorsecie. Jakby teraz się obudził, tylko czy nie za późno? Już widzę, jakie będą żale jego sztabu, jeśli przegra. Czy sztab był tak zły, jak się mówi? Czy nie przemawia przez narzekających gorycz? Że w Polsce jest potęga ciemnoty, do której nie trafiają żadne argumenty? Internet kipi od emocji wyborczych. Ciekawie jest czasami wyjść ze społecznej bańki – wystarczy na Facebooku otworzyć drzwi w jakimś propisowskim komentarzu i wejść w profil komentującej osoby. Czary-mary [...]
Kraj {id:1, pr.88}
Darwinizm edukacyjny {id:176435}
Egzaminy klas ósmych pokazują, że w powszechnej edukacji są równi i równiejsi Weryfikacja wiedzy na koniec podstawówki to dla części rodziców początek wyścigu szczurów, do którego zaganiają swoje dzieci. Wszak dobry wynik egzaminu klas ósmych to szanse na lepsze liceum, a to już trampolina do prestiżowych studiów i świetlanej przyszłości. Takie myślenie, choć złudne, szybko się kończy korepetycjami już w szkole podstawowej. Dzieci zmagają się z ogromnym stresem, bo przecież są wychowywane na geniuszy. Z danych opublikowanych przez Centralną Komisję Egzaminacyjną wynika tymczasem, że ósmoklasiści radzą sobie z egzaminem raczej średnio. Zdany na 0% Przystąpienie do egzaminu ósmoklasisty jest obowiązkowe, żeby ukończyć szkołę podstawową, ale okazuje się, że nie da się go nie zdać. Aby ułatwić sobie robotę, resort edukacji nie ustanowił minimalnego progu zdawalności. Maksymalna liczba punktów, jaką można zdobyć, wynosi 100 za wszystkie trzy przedmioty. Ale co do zasady wystarczy przyjść. Punkty oczywiście stanowią najważniejszy element w późniejszej rekrutacji do szkół średnich, stworzono jednak furtkę, aby podstawówkę w Polsce skończył każdy. Większość uczniów podchodzi do tematu z większą ambicją niż tylko złożenie podpisu, lecz wyniki nie są najlepsze. [...]
Polskie wojny plemion {id:176432}
Nic się nie połączy, nic się nie zszyje, Polska jest skazana na podział Prof. Lech Szczegóła – socjolog i politolog, profesor w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Zielonogórskiego. Badacz form świadomości politycznej i postaw obywatelskich. Autor książki „Droga do wojny kulturowej. Ideologia Dobrej Zmiany”, aktualnie pracuje nad jej drugą częścią. Panie profesorze, czy jesteśmy jako naród bardzo podzieleni, czy mieścimy się w europejskiej normie? – Jesteśmy podzieleni, ale to staje się normą. Nie tylko europejską, bo wiemy, jak wygląda sytuacja w Stanach Zjednoczonych. Podział robi się ostry. Po czym poznajemy ten podział? Czy tylko po tym, że politycy i inni ludzie są brutalni w mediach społecznościowych lub występując w rozmaitych programach? – Ten podział przybrał formę plemiennych tożsamości, opartych na wrogich emocjach wobec drugiej strony. Mamy do czynienia z dezintegracją – społeczną, polityczną i podziałem światopoglądowym, polaryzacją postaw, wartości i oczekiwań. Na temat tej plemienności napisano już bardzo dużo, ale sądzę, że powoli zbliżamy się do wyjaśnienia natury tego fenomenu. Proszę zauważyć, kolejne wybory bardzo wyraźnie pokazują, że podział w Polsce przebiega na linii duże aglomeracje miejskie-małe miejscowości. Centra versus peryferie? – [...]
Rzeczpospolita partyjna {id:176438}
Przez 35 lat demokratycznej Polski nie udało się zwalczyć nepotyzmu i partyjniactwa w spółkach skarbu państwa i instytucjach publicznych Jednym z 21 słynnych postulatów sierpniowych ogłoszonych przez Międzyzakładowy Komitet Strajkowy w 1980 r. było wprowadzenie „zasady doboru kadry kierowniczej na zasadach kwalifikacji, a nie przynależności partyjnej”. PRL nie była państwem demokratycznym, więc władza musiała mieć wpływ na obsadę wszelkich stanowisk. III RP szczyci się szeroko rozwiniętą demokracją, ale mechanizm doboru kadry kierowniczej się nie zmienił. Aby zajmować dobrze płatne posady, nie trzeba mieć wcale gruntownego wykształcenia ani doświadczenia zawodowego – wystarczą przynależność partyjna, koligacje rodzinne i znajomości. Nieskuteczna ustawa antykorupcyjna Premier Tadeusz Mazowiecki zakazał swoim urzędnikom zasiadania we władzach spółek i posiadania w nich udziałów. Zakaz ten uchylił Jan Krzysztof Bielecki. Dopiero w czerwcu 1992 r. solidarnościowy parlament uchwalił tzw. ustawę antykorupcyjną. Zgodnie z prawem urzędnicy państwowi wysokiego szczebla i parlamentarzyści nie mogli w czasie sprawowania funkcji być członkami zarządów, rad nadzorczych lub komisji rewizyjnych spółek prawa handlowego (zakaz ten nie dotyczył osób reprezentujących skarb państwa w spółkach, w których państwo miało udziały). Wymienione osoby nie mogły też być zatrudnione [...]
Chcemy programować neurony {id:176460}
Mamy poczucie wartości W jakim stanie jest polska nauka? Prof. Henryk Skarżyński, organizując po raz trzeci Kongres Nauka dla Społeczeństwa, był jak Midas. Dzięki niemu mieliśmy okazję zobaczyć, nad iloma innowacjami pracują instytuty badawcze i uczelnie z całej Polski oraz start-upy, mogliśmy także wysłuchać najlepszych polskich naukowców, również pracujących na Zachodzie. – Te dwa dni pokazały coś niezwykle ważnego: że w Polsce mamy ogromny potencjał intelektualny. Pokazaliśmy 57 wdrożeń – konkretnych, namacalnych, działających – które służą ludziom, zmieniają rzeczywistość, poprawiają jakość życia. To już nie tylko deklaracje, to fakty. Ten kongres był wyjątkowy także dlatego, że spotkaliśmy się jako środowisko: naukowcy, praktycy, decydenci. Zbudowaliśmy wspólną przestrzeń do rozmowy, bo nauka łączy Polaków. Cieszy mnie również obecność wybitnych rodaków, którzy swoje kariery rozwijają za granicą, a dziś są ambasadorami polskiej myśli naukowej na świecie. Ich głosy były ważnym przypomnieniem, że warto sięgać wysoko i dzielić się swoimi osiągnięciami. Istotnym efektem tegorocznego kongresu będzie też powstanie Księgi Najważniejszych Wdrożeń Osiągnięć Twórczych XXI w. – dokumentu, który zbierze najcenniejsze dokonania polskich naukowców. Zostanie ona przekazana Ministerstwu Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz innym instytucjom [...]
Miał być bank rolny {id:176443}
W Polsce musi być państwowa instytucja finansowa wyspecjalizowana w obsłudze rolnictwa 5 maja br. mogliśmy przeczytać oficjalny komunikat o sprzedaży przez Banco Santander 49% udziałów w Santander Bank Polska austriackiej Erste Group Bank AG, jednemu z największych dostawców usług finansowych w Europie Środkowo-Wschodniej. Austriacy zapłacili Hiszpanom za akcje polskiego banku 6,8 mld euro oraz 0,2 mld euro za 50% udziałów w Santander TFI. Zarząd Banco Santander wyjaśnił decyzję o sprzedaży potrzebą realizacji długofalowych planów dotyczących wzmocnienia swojej pozycji w Ameryce Północnej i Południowej. Erste Group obsługuje ponad 16 mln klientów w ponad 2 tys. oddziałów na terenie siedmiu krajów. Jej początki sięgają 4 października 1819 r. Wtedy to w Leopoldstadt na przedmieściach Wiednia powstała Erste österreichische Spar-Casse – pierwszy austriacki bank oszczędnościowy działający na terenie Europy. Dla Erste Group przejęcie trzeciego pod względem wartości aktywów i liczby placówek banku w Polsce oznacza wyraźne umocnienie pozycji w europejskim sektorze finansowym – z pewnością jesteśmy większym i bardziej atrakcyjnym rynkiem niż Węgry, Czechy, Słowacja, Rumunia czy Chorwacja. Polska utraciła zaś okazję do powołania na bazie Santandera banku rolnego z prawdziwego zdarzenia. Informacja [...]
Więcej niż stowarzyszenie {id:176497}
„Kuźnica” w 50-letniej historii ma czym się chwalić Aleksander Kwaśniewski, członek honorowy „Kuźnicy”: Mam cztery skojarzenia z „Kuźnicą”. Pierwsze to lewica, ale traktowana w sposób otwarty, nowoczesny. To nie przypadek, że jej środowisko było na kursie kolizyjnym z kierownictwem PZPR, a i później, w III RP, z partiami lewicowymi. Drugie to demokracja, o którą to środowisko upominało się na długo przed 1989 r., choć wtedy mówiło się o demokratyzacji. Trzecie to kultura, która buduje demokrację, jest jednym z elementów postępu, uczy wzajemnego poszanowania i zrozumienia innych. I czwarte skojarzenie – to Kraków, który tak wiele zawdzięcza „Kuźnicy”. Jej lewicowe elity, dodając swoją nowoczesność do tradycji Krakowa, jego mieszkańców, wpłynęły na obecny kształt i rolę miasta, ważnej europejskiej metropolii. I oby tak było w kolejnych 50 latach „Kuźnicy”. Aleksander Miszalski, współorganizator jubileuszu „Kuźnicy”: „Kuźnica” dała dowód reformatorskiego wpływu na kierunki zmian w Polsce. Daje też przykład, jak należy mówić o sprawach narodowych i miasta. Należą się jej słowa uznania i podziękowania za szerzenie humanizmu i tolerancji, okazywanie troski o kraj i Kraków. Historia krakowskiej „Kuźnicy” niemalże jak w lustrze pokazuje [...]
Opinie {id:9, pr.82}
Donald Trump i teoria szaleńca {id:176484}
Ta teoria przynosi profity chyba jedynie Korei Północnej, która konsekwentnie ją stosuje Sformułowanie teoria szaleńca brzmi obrazoburczo, ale jest to teoria od dawna zadomowiona w nauce o stosunkach międzynarodowych. Ściślej, od momentu przełamania monopolu USA na posiadanie bomby atomowej i przejścia świata do tzw. ery atomowej. W erze atomowej pomimo istnienia potężnych arsenałów nuklearnych użycie broni atomowej okazało się jak dotąd niemożliwe z uwagi na potencjalną całkowitą destrukcję wojujących stron, a przy okazji prawdopodobnie całej Ziemi. W związku z tym żaden zdrowy na umyśle przywódca państwa atomowego nie wciśnie przycisku uruchamiającego atak nuklearny. Nie może też wiarygodnie grozić oponentowi/oponentom takim atakiem. Co jednak, jeśli przywódca nie jest zdrowy na umyśle, a przynajmniej uda mu się przekonać przeciwnika, że nie wszystko z nim w porządku? Czy decydenci polityczni w państwie, wobec którego zostaną sformułowane groźby nuklearne przez przywódcę uchodzącego za niezrównoważonego, irracjonalnego czy wręcz szalonego, nie będą skłonni do ustępstw? Tego typu kwestie zaczęli rozważać u schyłku lat 50. minionego wieku dwaj uczeni – Daniel Ellsberg i Thomas Schelling. Ten pierwszy zasłynął przekazaniem „New York Timesowi” tzw. Pentagon Papers – ściśle [...]
Świat {id:3, pr.80}
Co dalej z Węgrami? {id:176494}
Orbán bardzo świadomie gra historycznymi kartami i obiecuje naprawę dawnych krzywd Węgry – w najnowszej historii stosunkowo niewielkie terytorialnie, choć to kraj z wielkimi ambicjami – przechodziły przez burzliwe czasy. Zazwyczaj doświadczały ich pod wodzą silnych, bardziej lub mniej charyzmatycznych liderów, prawdziwych „ojców narodu”, tytułowych Ojczulków. (…) W tym kontekście krótka (1990-2010) faza demokracji liberalnej okazała się jedynie epizodem. Viktor Orbán, który rozpoczynał polityczną karierę jako przekonany liberał, szybko wszedł w buty swoich despotycznych poprzedników, korzystając z bogatego na Węgrzech arsenału politycznych narzędzi autorytaryzmu, a nawet samowładztwa. Czterej bohaterowie, którzy rządzili długo i dlatego odcisnęli swoje piętno na losach kraju, byli oczywiście różni. Franciszek Józef to Habsburg, przedstawiciel jednego z najbardziej wyrazistych rodów panujących w całej Europie i naturalnie Austriak, nie Węgier, co mocno zaznaczył w pierwszych latach swego panowania, gdy był nawet dla Madziarów oprawcą. A jednak Węgrzy i tak go pokochali. Miklós Horthy, ziemianin z pochodzenia, arystokrata z ambicji i zachowań, a wojskowy z kariery i charakteru, też cieszył się wielką popularnością, bo obiecywał, a częściowo spełnił – niestety z poręki Mussoliniego i Hitlera – Wielką Rewizję niesprawiedliwego [...]
Baby boom w Pradze {id:176457}
W Czechach nie ma 800+. Państwo inaczej wspiera rodziców, respektuje prawa i bezpieczeństwo kobiet. Efekt – Praga szczyci się dodatnim przyrostem naturalnym Nasze dzieci nie będą mogły bezpiecznie się rodzić, „jeśli dzieciobójstwo będzie legalne i jeśli subsaharyjscy inżynierowie z nożami w zębach importowani wokół centrów integracji cudzoziemców zawładną naszym życiem” – tak wygląda powrót do demograficznej normalności według Grzegorza Brauna, prezesa Konfederacji Korony Polskiej. A to tylko wycinek jego wizji rozwiązywania nad Wisłą palących problemów demograficznych. Prognozy demografów są znane i niepokojące: w 2060 r. liczba mieszkańców Rzeczypospolitej skurczy się z obecnych 37,4 mln do 31 mln. Tymczasem w Czechach, gdzie normalność mierzy się w zupełnie innej skali, ktoś pokroju Grzegorza Brauna nigdy nie zebrałby wymaganej do startu w wyborach liczby podpisów. Nad Wełtawą jego poglądy na kwestie przyrostu naturalnego miałyby poparcie grupki nie większej, niż pomieściłby przeciętny praski pub. W Czechach w kwestii demografii dzieje się sporo. Choć legalne jest „dzieciobójstwo”, jak to nazywa polityk wzdragający się przed świeckim przywitaniem w języku polskim, w Pradze mieszkańców rodzi się więcej, niż umiera! Tym samym zatrzymany został trend powszechny w środkowoeuropejskich [...]
Kultura {id:4, pr.76}
Muzyka rodzi się z ciszy {id:176451}
Andrea Bocelli od trzech dekad łączy muzykę klasyczną i rozrywkową Korespondencja z Rzymu Los odebrał mu wzrok, ale ma dar, który porusza miliony. Jego głos rozbrzmiewa na najważniejszych scenach świata. Usłyszymy go również w Polsce. Andrea Bocelli wystąpi 6 czerwca w Poznaniu i 8 czerwca we Wrocławiu. Włoski artysta podpisał pięcioletnią umowę na wyłączność z agencją AEG Presents – liderem w dziedzinie rozrywki na żywo, odpowiedzialnym m.in. za festiwal BST Hyde Park oraz światowe trasy Taylor Swift, Eltona Johna, Paula McCartneya, The Rolling Stones, Céline Dion i wielu innych gwiazd. Dla Bocellego współpraca z tą agencją to nowy początek. Symbol włoskiej muzyki, znany na całym świecie, rozpoczął trasę koncertami w Pompejach, są na niej także, oprócz Polski, Portugalia i Stany Zjednoczone. W 2024 r. Andrea Bocelli świętował 30-lecie kariery. Od studiów prawniczych do śpiewu Andrea Bocelli urodził się 22 września 1958 r. w La Sterza, niewielkiej toskańskiej wiosce niedaleko Lajatico, w rodzinie rolniczej. Od urodzenia miał problemy ze wzrokiem – zdiagnozowano u niego wrodzoną jaskrę. W wieku 12 lat, po wypadku podczas gry w piłkę nożną, całkowicie stracił wzrok. Już [...]
Teatr, który wciąż się wtrąca {id:176454}
Teatr Powszechny w Warszawie obchodzi 80-lecie. Jego oblicze uformowali charyzmatyczni dyrektorzy Początki sięgają 1944 r., kiedy na prawym brzegu Wisły rodziły się próby odbudowania w zrujnowanej stolicy zawodowego teatru. A teatr nie miał wówczas nic, grał pod ostrzałem artyleryjskim, mimo to powstał, dzięki usilnym zabiegom Jana Mrozińskiego, aktora obdarzonego talentem komicznym i łatwością nawiązywania kontaktu z widzami, przy tym rzutkiego organizatora. Jako szef referatu kultury miejskiej rady narodowej, a potem dyrektor sceny, zainaugurował działalność w ruinach warszawskiej Pragi, w końcowej fazie wojny. Teatr m.st. Warszawy (tak wówczas się nazywał) pracował w budynku kina Syrena przy Inżynierskiej 4, gdzie już pod koniec listopada 1944 r. grano komedię Józefa Korzeniowskiego „Majster i czeladnik”. Z początkiem 1945 r. przeniósł się do kina Popularnego przy Zamoyskiego 20. Budynek wypatrzył Mroziński. Po usilnych zabiegach (zgoda władz cywilnych i wojskowych) i prowizorycznym remoncie kino stało się siedzibą teatru. Premiera otwarcia, „Śluby panieńskie” Fredry w reżyserii Zygmunta Bończy-Tomaszewskiego, odbyła się 8 marca 1945 r. Czesław Kalinowski, który grał płaczliwego Albina, wspominał ze wzruszeniem: „Teatr był drugim – nie, jedynym domem dla nas, którzy po tylu tragicznych przejściach [...]
Sport {id:323, pr.66}
Pociąg do mistrzostwa {id:176508}
Podsumowanie sezonu Ekstraklasy Sensacji nie było. Przed rozpoczęciem sezonu eksperci typowali, że mistrzem Polski zostanie drużyna, która rozegra… najmniej meczów. Tak też się stało, o mistrzostwo biły się do końca ekipy Lecha Poznań i Rakowa Częstochowa, nieuwikłane w rozgrywki europejskie, w dodatku obie solidarnie odpuściły Puchar Polski już w pierwszej jesiennej rundzie. W mentalności naszego środowiska piłkarskiego europejskie puchary są „pocałunkiem śmierci”, albowiem żaden polski klub organizacyjnie ani budżetowo nie jest w stanie unieść walki na kilku frontach jednocześnie. Tym oto sposobem od pięciu sezonów nikt w Polsce nie potrafi obronić tytułu mistrzowskiego. Po wynalezieniu Ligi Konferencji mistrz Polski naprawdę musiałby się postarać, żeby nie awansować do rozgrywek grupowych, bo przegrywając eliminacje Champions League, spada do kwalifikacji Ligi Europy, a przegrywając i tutaj, musi przejść ledwie jednego rywala w drodze do najniższego rangą kontynentalnego pucharu – mistrzostwo Polski zatem niejako skazuje na jesień pucharową i decyduje o wiosennej abdykacji, bo strat poniesionych wskutek przeciążonego kalendarza odrobić się nie da. Już dzisiaj można więc śmiało obstawiać, że w przyszłym roku po tytuł mistrza Polski sięgnie ktoś spoza kwartetu: Lech, Raków, Jagiellonia [...]
Obserwacje {id:2282, pr.62}
Zaraza konkwistadorów {id:176486}
Hiszpanie skolonizowali większą część obu Ameryk, ponieważ wspierały ich w tym bakterie i wirusy Konkwistadorzy nie byli pierwszymi Europejczykami, którzy postawili stopę na amerykańskiej ziemi, kilka stuleci wcześniej bowiem na zachodni brzeg Atlantyku przypłynęli żeglarze ze Skandynawii. W przeciwieństwie do Hiszpanów wikingowie nie szukali złota ani niewolników, ale ziemi do wypasu zwierząt, drewna do budowania i takich towarów jak kły morsa, które mogli sprzedawać w Europie. Według dwóch sag islandzkich napisanych w XIII w. Nowy Świat po raz pierwszy ukazał się oczom Europejczyków na przełomie mileniów, kiedy jeden ze statków zboczył z kursu w drodze z Islandii na Grenlandię – wtedy to na północno-zachodnim wybrzeżu Atlantyku zostały założone dwie skandynawskie kolonie. W kolejnych latach z Grenlandii wyruszyło kilka wypraw w celu zbadania wybrzeża nowo odkrytego lądu. Z relacji wikińskich podróżników wynika, że kraina nazwana przez nich Winlandią, była przyjaznym miejscem do osiedlenia. Thorvald Eriksson, przywódca jednej z tych wypraw, oznajmił: „Jakże tu pięknie […]. W tym miejscu chciałbym wybudować dla siebie dom”. Jednak ten niedoszły kolonista zginął wkrótce ugodzony strzałą, kiedy wraz ze swoimi ludźmi został zaatakowany przez skrælingów, jak [...]
Finezja smętku tej koziej mordy {id:176505}
Koziołek Matołek jest kochany przez dzieci. Za to niekoniecznie przez wszystkich dorosłych Sukces ma wielu ojców, Koziołek Matołek ma ich trzech. Poczyna się w kawiarni. Nie ma jeszcze kształtu, imienia, jest pragnienie. Jan Gebethner z Marianem Walentynowiczem przy stoliku kawiarni Lourse’a w Hotelu Europejskim dochodzą do wniosku, że trzeba wydać w Polsce historię obrazkową. Późniejsze wydarzenia wskazują, że musi to być wiosna lub jesień 1932 r. (…) Jan Gebethner nie chce patriotycznej agitki, chce zarobić. Rok 1932 to wielki kryzys, bezrobocie, upadki firm, rok wcześniej z powodu bankructwa samobójstwo popełnia warszawski księgarz Jakub Mortkowicz, znajomy Gebethnera. Ale 1932 to też rok filmowej nagrody Oscara dla Walta Disneya za animowaną „Myszkę Miki”. (...) Gebethner chce sprawdzić, czy i w Polsce to się może udać, na razie na papierze. Ma rysowników, ma tekściarzy, ma wszystko. Duet Walentynowicz-Makuszyński zna się z pracy dla Gebethnera przy książkach Makuszyńskiego. No i zna się z kawiarni. Kornel nazywa Marysia „Walenty”, Maryś niezbyt lubi Kornela. (…) Po schadzce w Hotelu Europejskim Gebethner z Walentynowiczem jadą do sanatorium w Otwocku, gdzie Makuszyński siedzi przez cukrzycę. Od tego momentu nie ma jednej wersji, jak powstało słowo i jak ciałem capa się stało. Marian Walentynowicz: „Przed [...]
Aktualne {id:5660, pr.}
Listy od czytelników nr 23/2025 {id:176478}
„Sztandar Młodych”: historia pierwszej publikacji postulatów gdańskich Z opóźnieniem przeczytałem artykuł red. Pawła Dybicza o „Sztandarze Młodych” – gazecie, która odegrała wielką rolę w historii polskiego dziennikarstwa, polityki i społeczeństwa w okresie Polski Ludowej („Sztandar Młodych” – więcej niż kuźnia talentów”, „Przegląd” nr 19/2025). Znalazłem w nim przypomnienie wydarzenia, jakim było opublikowanie przez ten dziennik 21 postulatów gdańskich. Fakt, że „SM” jako pierwszy opublikował te postulaty, jest częścią jego dziejów i powodem do satysfakcji dla ówczesnego zespołu i jego naczelnego, Jacka Nachyły. Paweł Dybicz wątpi jednak, by „była to samodzielna decyzja kierownictwa redakcji”, ponieważ „trudno uwierzyć, że ogłoszenie drukiem tych postulatów nie odbyło się za zgodą czynników wyższych niż redaktor naczelny”. I w zasadzie ma rację. W zasadzie, do pamiętnej publikacji bowiem doszło nie za zgodą „czynników wyższych”, lecz z ich inspiracji. „Był to – pisze dalej Dybicz – z pewnością wynik walki kadrowej toczonej już na szczytach partyjnej władzy”. I tu już racji nie ma. Nie był, a i szczyty władzy to nie były. Co najwyżej jej średni szczebel. Być może trudno dziś w to uwierzyć, ale rzecz cała [...]
Dlaczego nie słuchamy osób kompetentnych, tylko ulegamy demagogom? {id:176480}
Dr Magdalena Gawin, filozofka, UW Najprostsza odpowiedź na to pytanie jest taka, że została zatarta różnica między kompetencją a demagogią. Należy odróżnić wiedzę o faktach od opinii. Fakty mają charakter despotyczny – albo coś miało miejsce, albo nie. Opinie – przeciwnie – wszak na bazie tych samych faktów możemy wyciągnąć różne wnioski. Opinie oznaczają pluralizm, który jest właściwy ustrojowi demokratycznemu. Obecnie głównym problemem jest, jak sądzę, osiągnięcie jakiejkolwiek zgody na poziomie faktów. Możliwości, jakie daje internet, demokratyzują dostęp do wiedzy, co jest zjawiskiem ze wszech miar pozytywnym. Niemniej jednak procesowi temu towarzyszy destrukcja wszelkich punktów orientacyjnych. Cóż, nihil novi – zdobycie wiedzy wymaga czasu i cierpliwości, demagogia potrzebuje jedynie emocji i narracji. Dr Joanna Gutral, psycholożka, USWPS Duży wpływ na tę sytuację ma szybkość dostarczania informacji, przez którą cierpi weryfikacja kompetencji. Mieliśmy przypadki, że ekspert tytułujący się lekarzem wcale nim nie był. To osłabia zaufanie społeczne. Dodatkowo część ekspertów mówi w sposób skomplikowany, nie daje czarno-białych odpowiedzi, bo nauka jest oparta na prawdopodobieństwie. A to często nie satysfakcjonuje przeciętnego odbiorcy. Proste odpowiedzi, które mają pozór związków przyczynowo-skutkowych, są łatwiej przyswajalne. [...]
Polacy poza Polską {id:176511}
Dużo teraz się mówi o Polakach głosujących za granicą, o tych 695 tys. mieszkających, pracujących bądź uczących się poza Polską. My zastanówmy się nad tymi, którzy mają Kartę Polaka albo chcą się repatriować do kraju przodków. Karta Polaka funkcjonuje od roku 2008, była adresowana głównie do rodaków żyjących na terenach dawnego ZSRR, miała im ułatwić przyjazd do Polski, naukę, pracę. Po 17 latach jej obowiązywania konsulowie mają już na tę sprawę wyrobiony pogląd. Po pierwsze, krąg osób, dla których karta została stworzona, zmniejsza się. A zainteresowani nią coraz częściej słabo identyfikują się z polskością – znajomość języka i zwyczajów przodków jest u nich niewielka. Jak więc ich kwalifikować? To trudne. Po drugie, karta jest wygodnym dokumentem dla osób krążących między Polską a Ukrainą, Rosją, Białorusią, Kazachstanem… Takich, które chcą w Polsce pracować albo prowadzić działalność gospodarczą. Stała się więc bardzo atrakcyjna. Konsulowie zwracają zaś uwagę, że coraz częściej we wnioskach o Kartę Polaka przedkładane są fałszywe dokumenty. I to jak sfałszowane! Otóż są preparowane na oryginalnych drukach z czasów ZSRR
Skwieciński o odkupieniu Kaliningradu {id:176515}
Organ Dudy (Piotra), odwiecznego szefa Solidarności, czyli „Tygodnik Solidarność”, przygarnął Piotra Skwiecińskiego. Postać dość tajemniczą. Ni to dziennikarz, ni dyplomata, ni polityk, ale zawsze na wygodnych posadach. I tak już od 30 lat. Musi mieć jakiegoś ekstrapatrona. A może to tylko szczęście albo przypadek? Przypadkiem chyba jednak nie jest artykuł Skwiecińskiego „Operacja »Königsberg«” o wynurzeniach płk. Jeffery’ego M. Fritza z US Army w Estonii. Zaproponował on, by Stany Zjednoczone naciskały na Niemców, by odkupili od Rosji za 50 mld dol. obwód kaliningradzki. Ekipa Trumpa słynie z głupoty i chęci kupowania jak nie Grenlandii czy Gazy, to innych obszarów. Dlaczego jednak Skwieciński wyciągnął ten niedorzeczny pomysł płk. Fritza? Może chce pokazać, że Trump nie jest obrzydliwy. Dla dobrego interesu dogada się z Niemcami. Ponad głowami tych polityków, którzy są przydupasami Amerykanów.
Nawrocki w „Kilerze” {id:176513}
Kuba Sienkiewicz w czasie koncertu z Elektrycznymi Gitarami na warszawskim Torwarze zaśpiewał nową zwrotkę znanego przeboju „Kiler”. Wprost nawiązuje do wyczynów Karola Nawrockiego: Już tylko Kiler i tylko tyle, oddaj zabawki, stań do ustawki, do męskiej walki albo do pralki, zamień gangsterkę na kawalerkę, bo wyłudzenie jest jak zbawienie, nalot i pogrom zdradzieckim mordom, jak się należy, tak, panie Jerzy, niech pan uwierzy, aj-aj... Już tylko Kiler…
Woch w prokuraturze {id:176517}
Marek Woch z Kąkolewnicy, którego w wyborach prezydenckich poparło 18,3 tys. osób, to dla jednych zwykły łachudra, a dla drugich prawdziwy sztukmistrz. Dlaczego? Bo żeby startować, musiał zebrać ponad 100 tys. podpisów i jakoś tych ludzi zaczarował. Jak widać, na krótko. Nie poparli go nawet mieszkańcy rodzinnej Kąkolewnicy. Choć im akurat się nie dziwimy. Znają Wocha i wiedzą, że taki z niego bezpartyjny samorządowiec jak z Nawrockiego opiekun staruszków. Co obu łączy? Prokuratura. Bada ona, jak to było u Wocha z niewypłacaniem pracownikom pensji, straszeniem ich i stosowaniem przemocy. Woch „ludzi traktuje jak zwierzęta albo gorzej” („Rzeczpospolita”).
Pytanie Tygodnia {id:591, pr.}
Dlaczego nie słuchamy osób kompetentnych, tylko ulegamy demagogom? {id:176480}
Dr Magdalena Gawin, filozofka, UW Najprostsza odpowiedź na to pytanie jest taka, że została zatarta różnica między kompetencją a demagogią. Należy odróżnić wiedzę o faktach od opinii. Fakty mają charakter despotyczny – albo coś miało miejsce, albo nie. Opinie – przeciwnie – wszak na bazie tych samych faktów możemy wyciągnąć różne wnioski. Opinie oznaczają pluralizm, który jest właściwy ustrojowi demokratycznemu. Obecnie głównym problemem jest, jak sądzę, osiągnięcie jakiejkolwiek zgody na poziomie faktów. Możliwości, jakie daje internet, demokratyzują dostęp do wiedzy, co jest zjawiskiem ze wszech miar pozytywnym. Niemniej jednak procesowi temu towarzyszy destrukcja wszelkich punktów orientacyjnych. Cóż, nihil novi – zdobycie wiedzy wymaga czasu i cierpliwości, demagogia potrzebuje jedynie emocji i narracji. Dr Joanna Gutral, psycholożka, USWPS Duży wpływ na tę sytuację ma szybkość dostarczania informacji, przez którą cierpi weryfikacja kompetencji. Mieliśmy przypadki, że ekspert tytułujący się lekarzem wcale nim nie był. To osłabia zaufanie społeczne. Dodatkowo część ekspertów mówi w sposób skomplikowany, nie daje czarno-białych odpowiedzi, bo nauka jest oparta na prawdopodobieństwie. A to często nie satysfakcjonuje przeciętnego odbiorcy. Proste odpowiedzi, które mają pozór związków przyczynowo-skutkowych, są łatwiej przyswajalne. [...]
Wywiady {id:2, pr.}
Polskie wojny plemion {id:176432}
Nic się nie połączy, nic się nie zszyje, Polska jest skazana na podział Prof. Lech Szczegóła – socjolog i politolog, profesor w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Zielonogórskiego. Badacz form świadomości politycznej i postaw obywatelskich. Autor książki „Droga do wojny kulturowej. Ideologia Dobrej Zmiany”, aktualnie pracuje nad jej drugą częścią. Panie profesorze, czy jesteśmy jako naród bardzo podzieleni, czy mieścimy się w europejskiej normie? – Jesteśmy podzieleni, ale to staje się normą. Nie tylko europejską, bo wiemy, jak wygląda sytuacja w Stanach Zjednoczonych. Podział robi się ostry. Po czym poznajemy ten podział? Czy tylko po tym, że politycy i inni ludzie są brutalni w mediach społecznościowych lub występując w rozmaitych programach? – Ten podział przybrał formę plemiennych tożsamości, opartych na wrogich emocjach wobec drugiej strony. Mamy do czynienia z dezintegracją – społeczną, polityczną i podziałem światopoglądowym, polaryzacją postaw, wartości i oczekiwań. Na temat tej plemienności napisano już bardzo dużo, ale sądzę, że powoli zbliżamy się do wyjaśnienia natury tego fenomenu. Proszę zauważyć, kolejne wybory bardzo wyraźnie pokazują, że podział w Polsce przebiega na linii duże aglomeracje miejskie-małe miejscowości. Centra versus peryferie? – [...]
Chcemy programować neurony {id:176460}
Mamy poczucie wartości W jakim stanie jest polska nauka? Prof. Henryk Skarżyński, organizując po raz trzeci Kongres Nauka dla Społeczeństwa, był jak Midas. Dzięki niemu mieliśmy okazję zobaczyć, nad iloma innowacjami pracują instytuty badawcze i uczelnie z całej Polski oraz start-upy, mogliśmy także wysłuchać najlepszych polskich naukowców, również pracujących na Zachodzie. – Te dwa dni pokazały coś niezwykle ważnego: że w Polsce mamy ogromny potencjał intelektualny. Pokazaliśmy 57 wdrożeń – konkretnych, namacalnych, działających – które służą ludziom, zmieniają rzeczywistość, poprawiają jakość życia. To już nie tylko deklaracje, to fakty. Ten kongres był wyjątkowy także dlatego, że spotkaliśmy się jako środowisko: naukowcy, praktycy, decydenci. Zbudowaliśmy wspólną przestrzeń do rozmowy, bo nauka łączy Polaków. Cieszy mnie również obecność wybitnych rodaków, którzy swoje kariery rozwijają za granicą, a dziś są ambasadorami polskiej myśli naukowej na świecie. Ich głosy były ważnym przypomnieniem, że warto sięgać wysoko i dzielić się swoimi osiągnięciami. Istotnym efektem tegorocznego kongresu będzie też powstanie Księgi Najważniejszych Wdrożeń Osiągnięć Twórczych XXI w. – dokumentu, który zbierze najcenniejsze dokonania polskich naukowców. Zostanie ona przekazana Ministerstwu Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz innym instytucjom [...]
Moim największym odkryciem są miłośnicy astronomii {id:176463}
Gdybyśmy w kosmosie byli sami, byłoby to okropne marnotrawstwo przestrzeni Michał Kusiak – astronom, popularyzator nauki, odkrywca wielu komet i planetoid Michał Kusiak (z prawej) jest współodkrywcą, wraz z Michałem Żołnowskim, komety długookresowej C/2015 F2 (Polonia), za co otrzymał Nagrodę Edgara Wilsona, ustanowioną przez amerykańskiego biznesmena zmarłego w 1976 r. W czasie studiów na Wydziale Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej Uniwersytetu Jagiellońskiego Międzynarodowa Unia Astronomiczna jedną z planetoid nazwała Michalkusiak. Prof. Aleksander Wolszczan jako pierwszy odkrył planety znajdujące się poza Układem Słonecznym i otarł się o Nobla. Czy naukowa oraz społeczna ranga odkryć obiektów w kosmosie zależy od ich typu, wielkości, odległości od Ziemi? – Po krótkiej analizie i subiektywnej ocenie myślę, że odkrycie zawsze pozostaje odkryciem. Na jego rangę, ważność i skalę składa się wiele czynników. Jednym z najważniejszych jest prawdopodobnie czas. Wcześniejsze dokonania czy odkrycia są niejednokrotnie podstawą kolejnych. Z upływem czasu dzięki dokonaniom naukowców i wynalazców otrzymujemy nowe narzędzia, które pozwalają zrozumieć lub dostrzec jeszcze bardziej skomplikowane i złożone zjawiska, prawa czy obiekty. Jeszcze 100 lat temu znalezienie komety było w Polsce dokonaniem pozwalającym rozpocząć pracę [...]
Przebłyski {id:19, pr.}
Skwieciński o odkupieniu Kaliningradu {id:176515}
Organ Dudy (Piotra), odwiecznego szefa Solidarności, czyli „Tygodnik Solidarność”, przygarnął Piotra Skwiecińskiego. Postać dość tajemniczą. Ni to dziennikarz, ni dyplomata, ni polityk, ale zawsze na wygodnych posadach. I tak już od 30 lat. Musi mieć jakiegoś ekstrapatrona. A może to tylko szczęście albo przypadek? Przypadkiem chyba jednak nie jest artykuł Skwiecińskiego „Operacja »Königsberg«” o wynurzeniach płk. Jeffery’ego M. Fritza z US Army w Estonii. Zaproponował on, by Stany Zjednoczone naciskały na Niemców, by odkupili od Rosji za 50 mld dol. obwód kaliningradzki. Ekipa Trumpa słynie z głupoty i chęci kupowania jak nie Grenlandii czy Gazy, to innych obszarów. Dlaczego jednak Skwieciński wyciągnął ten niedorzeczny pomysł płk. Fritza? Może chce pokazać, że Trump nie jest obrzydliwy. Dla dobrego interesu dogada się z Niemcami. Ponad głowami tych polityków, którzy są przydupasami Amerykanów.
Nawrocki w „Kilerze” {id:176513}
Kuba Sienkiewicz w czasie koncertu z Elektrycznymi Gitarami na warszawskim Torwarze zaśpiewał nową zwrotkę znanego przeboju „Kiler”. Wprost nawiązuje do wyczynów Karola Nawrockiego: Już tylko Kiler i tylko tyle, oddaj zabawki, stań do ustawki, do męskiej walki albo do pralki, zamień gangsterkę na kawalerkę, bo wyłudzenie jest jak zbawienie, nalot i pogrom zdradzieckim mordom, jak się należy, tak, panie Jerzy, niech pan uwierzy, aj-aj... Już tylko Kiler…
Woch w prokuraturze {id:176517}
Marek Woch z Kąkolewnicy, którego w wyborach prezydenckich poparło 18,3 tys. osób, to dla jednych zwykły łachudra, a dla drugich prawdziwy sztukmistrz. Dlaczego? Bo żeby startować, musiał zebrać ponad 100 tys. podpisów i jakoś tych ludzi zaczarował. Jak widać, na krótko. Nie poparli go nawet mieszkańcy rodzinnej Kąkolewnicy. Choć im akurat się nie dziwimy. Znają Wocha i wiedzą, że taki z niego bezpartyjny samorządowiec jak z Nawrockiego opiekun staruszków. Co obu łączy? Prokuratura. Bada ona, jak to było u Wocha z niewypłacaniem pracownikom pensji, straszeniem ich i stosowaniem przemocy. Woch „ludzi traktuje jak zwierzęta albo gorzej” („Rzeczpospolita”).
Nauka {id:5, pr.}
Moim największym odkryciem są miłośnicy astronomii {id:176463}
Gdybyśmy w kosmosie byli sami, byłoby to okropne marnotrawstwo przestrzeni Michał Kusiak – astronom, popularyzator nauki, odkrywca wielu komet i planetoid Michał Kusiak (z prawej) jest współodkrywcą, wraz z Michałem Żołnowskim, komety długookresowej C/2015 F2 (Polonia), za co otrzymał Nagrodę Edgara Wilsona, ustanowioną przez amerykańskiego biznesmena zmarłego w 1976 r. W czasie studiów na Wydziale Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej Uniwersytetu Jagiellońskiego Międzynarodowa Unia Astronomiczna jedną z planetoid nazwała Michalkusiak. Prof. Aleksander Wolszczan jako pierwszy odkrył planety znajdujące się poza Układem Słonecznym i otarł się o Nobla. Czy naukowa oraz społeczna ranga odkryć obiektów w kosmosie zależy od ich typu, wielkości, odległości od Ziemi? – Po krótkiej analizie i subiektywnej ocenie myślę, że odkrycie zawsze pozostaje odkryciem. Na jego rangę, ważność i skalę składa się wiele czynników. Jednym z najważniejszych jest prawdopodobnie czas. Wcześniejsze dokonania czy odkrycia są niejednokrotnie podstawą kolejnych. Z upływem czasu dzięki dokonaniom naukowców i wynalazców otrzymujemy nowe narzędzia, które pozwalają zrozumieć lub dostrzec jeszcze bardziej skomplikowane i złożone zjawiska, prawa czy obiekty. Jeszcze 100 lat temu znalezienie komety było w Polsce dokonaniem pozwalającym rozpocząć pracę [...]
Notes dyplomatyczny {id:33831, pr.}
Polacy poza Polską {id:176511}
Dużo teraz się mówi o Polakach głosujących za granicą, o tych 695 tys. mieszkających, pracujących bądź uczących się poza Polską. My zastanówmy się nad tymi, którzy mają Kartę Polaka albo chcą się repatriować do kraju przodków. Karta Polaka funkcjonuje od roku 2008, była adresowana głównie do rodaków żyjących na terenach dawnego ZSRR, miała im ułatwić przyjazd do Polski, naukę, pracę. Po 17 latach jej obowiązywania konsulowie mają już na tę sprawę wyrobiony pogląd. Po pierwsze, krąg osób, dla których karta została stworzona, zmniejsza się. A zainteresowani nią coraz częściej słabo identyfikują się z polskością – znajomość języka i zwyczajów przodków jest u nich niewielka. Jak więc ich kwalifikować? To trudne. Po drugie, karta jest wygodnym dokumentem dla osób krążących między Polską a Ukrainą, Rosją, Białorusią, Kazachstanem… Takich, które chcą w Polsce pracować albo prowadzić działalność gospodarczą. Stała się więc bardzo atrakcyjna. Konsulowie zwracają zaś uwagę, że coraz częściej we wnioskach o Kartę Polaka przedkładane są fałszywe dokumenty. I to jak sfałszowane! Otóż są preparowane na oryginalnych drukach z czasów ZSRR
Od czytelników {id:52, pr.}
Listy od czytelników nr 23/2025 {id:176478}
„Sztandar Młodych”: historia pierwszej publikacji postulatów gdańskich Z opóźnieniem przeczytałem artykuł red. Pawła Dybicza o „Sztandarze Młodych” – gazecie, która odegrała wielką rolę w historii polskiego dziennikarstwa, polityki i społeczeństwa w okresie Polski Ludowej („Sztandar Młodych” – więcej niż kuźnia talentów”, „Przegląd” nr 19/2025). Znalazłem w nim przypomnienie wydarzenia, jakim było opublikowanie przez ten dziennik 21 postulatów gdańskich. Fakt, że „SM” jako pierwszy opublikował te postulaty, jest częścią jego dziejów i powodem do satysfakcji dla ówczesnego zespołu i jego naczelnego, Jacka Nachyły. Paweł Dybicz wątpi jednak, by „była to samodzielna decyzja kierownictwa redakcji”, ponieważ „trudno uwierzyć, że ogłoszenie drukiem tych postulatów nie odbyło się za zgodą czynników wyższych niż redaktor naczelny”. I w zasadzie ma rację. W zasadzie, do pamiętnej publikacji bowiem doszło nie za zgodą „czynników wyższych”, lecz z ich inspiracji. „Był to – pisze dalej Dybicz – z pewnością wynik walki kadrowej toczonej już na szczytach partyjnej władzy”. I tu już racji nie ma. Nie był, a i szczyty władzy to nie były. Co najwyżej jej średni szczebel. Być może trudno dziś w to uwierzyć, ale rzecz cała [...]
Zwierzęta {id:16692, pr.}
Nie tylko komary {id:176502}
Meszki są najaktywniejsze wieczorem, najchętniej atakują w miejscach słabo nasłonecznionych W wielu rejonach, zwłaszcza nad wodami, na łąkach, w zacienionych, wilgotnych lasach, a czasami na podmiejskich działkach lub w centrach miast, atakują nas drobne owady, prawie zawsze uważane za komary. Bardzo często jednak chodzi o owady zupełnie inne, także należące, jak komary, do rzędu muchówek (Diptera), nieraz kuczmany (Heleidae), bardzo drobne – to te przypadki, gdy coś nas pogryzło, a nic nie widzieliśmy – i przede wszystkim nieco większe meszki (Simuliidae). Samice meszek odżywiają się krwią ptaków i ssaków (również ludzi). Mogą przenosić wiele chorób i pasożytów, a ich ślina bywa toksyczna, co przy masowym ataku może doprowadzić do śmierci ofiar. Meszki to nieduże (2-5 mm), na ogół gęsto owłosione, ciemne owady występujące we wszystkich prawie regionach kuli ziemskiej. Mimo stosunkowo dużej liczby gatunków prezentują jednolity typ budowy. W Polsce żyje ok. 50 gatunków meszek, na świecie ok. 1 tys. i ciągle opisywane są nowe. Ich stadia przedimaginalne, czyli larwy i poczwarki, żyją tylko w wodach bieżących, zarówno w wolno płynących wielkich rzekach, jak i na odcinkach źródłowych potoków, w [...]
Zamknij oknoCzekaj, trwa ładowanie!
To może potrwać sekundę lub dwie.


























