Za twarz

Dziewięć lat znana malarka ścigała chirurga plastycznego, który wykonał jej operację

MARZEC 2003 ROKU. Hanna Bakuła, znana malarka, autorka bestsellerowych powieści, zawozi swoją znajomą na operację podniesienia powiek do prywatnej kliniki chirurgii estetycznej na obrzeżach Warszawy. Willa jest ukryta za wysokim murem, gabinet właściciela, dr. Adama G., tchnie elegancją w dobrym stylu. Empirowe biurko, piękne secesyjne lampy, podłoga z drogiego drewna, skórzane meble.
Lekarz jest jak do rany przyłóż. Zachowuje się tak, jakby się znali od lat, choć ona dopiero od kilku godzin wie o jego istnieniu. A na dodatek okazuje się wielbicielem jej obrazów.
– Pani Haniu – pyta z troską w głosie – dlaczego pani sobie noska nie zrobi? A nie chciałaby pani usunąć blizny na czole?
– Myślałam o tym – tłumaczy Hanna Bakuła. – To pamiątka wypadku samochodowego sprzed 20 lat. Radziłam się kilku lekarzy, ale żaden nie chciał się podjąć.
– Ależ! – śmieje się doktor – co to za gadanie. Pani Haniu, całego ambarasu dwa tygodnie.
Zgodziła się. W klinice leżała dwa dni, przyjaciel odebrał ją w kokonie bandaży na głowie. Jęczała, że bardzo boli. Dr G. zapewniał, że to chwilowe.
Tymczasem w domu czuła się coraz gorzej. Gorączkowała. Trzeciego dnia po operacji ściągnięty telefonicznie dr G. przyjechał do jej mieszkania na zdjęcie szwów.
– Od razu się z tym uporamy – powiedział – ma pani buźkę zrobioną najlepiej w Polsce.
A jej twarz puchła coraz bardziej i za uszami zrobiły się bolesne „gule”. Doktor znów się pojawił z wizytą, aby wycisnąć krwiaki.
– Zabieg został wykonany w kuchni – zeznawała później w sądzie artystka. – Mój doktor rzeźnik nie miał rękawic, a gdy zapytałam dlaczego, odpowiedział, że wystarczy, gdy umyje ręce. Nie zabrał też nożyczek chirurgicznych, użył moich do papieru, a zdezynfekował je perfumami z łazienki. Po wyciśnięciu czarnej mazi z krwiaków rozsiadł się na kanapie, aby mnie pocieszać: – Zobaczy pani, niedługo nie ta sama buzia.
Mijały dni, a ból rozsadzał jej czaszkę.
– Chodziłam po ścianach – wspomina Bakuła.
Bliskie osoby radziły szukać pomocy w szpitalu, ale G. powstrzymywał ją, że nie ma potrzeby. – Oj, pani Hanno, pani jest artystką, osobą wrażliwą, u takich zawsze goi się wolniej.
Ale sprowadził dermatologa, który – jak twierdzi malarka – zaaplikował jej w policzki 20 zastrzyków. Kiedy i to nie pomogło, ból miał przejść po serii specjalnych masaży. Niestety, policzki chorej były w takim stanie, że samo ich dotknięcie okazało się dla pacjentki torturą.

NAJWIĘKSZĄ ULGĘ w cierpieniu przynosiły kompresy z lodu…
Hanna Bakuła miała zaplanowany wyjazd na urodzinową uroczystość do Krakowa. Gdy zbliżał się ten termin, zapytała dr. G., czy nie zaszkodzi jej podróż. Zapewnił, że przeciwnie. Rozerwie się, przestanie myśleć o policzkach.
Pojechała. Na przyjęciu wypiła kieliszek wina i bardzo nie w formie położyła się do łóżka. Kilkanaście dni później czekała ją podróż do Lizbony. Adam G. nie widział zdrowotnych powodów do rezygnacji, przypomniał tylko o unikaniu słońca.
– Już w samolocie – wspomina – ból wrócił ze zdwojoną siłą. Wielokrotnie potem dzwoniłam z Portugalii do kliniki dr. G. z pytaniem, czy mam jechać do tamtejszego szpitala. Stanowczo odradzał, bo „wszystko mu popsują”. Byłam posłuszną pacjentką.
Ale gdy wróciła do Polski i nadal czuła się okropnie, udała się po pomoc do dr. N. z Kliniki Chirurgii Plastycznej Centralnego Szpitala Klinicznego MON przy ulicy Szaserów.
– Położył mnie na oddziale, aplikował różne antybiotyki, podejrzewał zakażenie gronkowcem złocistym. Trochę pomogło, ale w sumie przez dwa lata cierpiałam jak potępieniec. Bez przerwy paliły mnie policzki i szyja. Miałam gorączkę. Do zdrowia przywrócił mnie dopiero pewien lekarz, który stosuje leki homeopatyczne.

KONFLIKT między pacjentką a lekarzem przeniósł się na salę sądową. Oskarżony dr Adam G. twierdził, że nie wie, co spowodowało infekcję u pani Bakuły. Może się tylko domyślać. Nie poinformowała go o swej chorobie zatok i zębów. Miała ogromne zmiany ropne na dziąsłach, zgorzel miazgi ośmiu zębów, które wkrótce po operacji twarzy usunęła i dopiero potem poszła ze skargą do prokuratury. Co do krwiaków na twarzy – doktor nie rozumie wszczętego rejwachu, przecież pacjentka podpisała zgodę na operację, w tekście była wzmianka, że po zabiegu mogą powstać przejściowe zasinienia. Nigdy nie obiecywał, że ustąpią po dwóch tygodniach.
Oskarżony zaprzeczył wytworzeniu się krwiaka „w przestrzeni pozawięziowo-mięśniowej”; twierdził, że przy jego metodzie operacji jest to niemożliwe. Pani Bakuła przesadza, mówiąc o dużej „guli” za uchem. To był mały krwiak, nie powodował żadnego bólu. Owszem, wystąpił duży obrzęk, ale to normalne. Po operacji podciągania twarzy jedni puchną bardziej, inni mniej. Co do złego samopoczucia pacjentki w Krakowie – nic dziwnego, słyszał, że upiła się i spadła ze schodów. – Ponieważ jej dolegliwości były przesadzone i nieadekwatne do rzeczywistego stanu po operacji, zaproponowałem wizytę u prof. Józefa J., chirurga ze specjalizacją plastyczną – wyjaśniał w sądzie dr Adam G. – Profesor nie widział potrzeby wykonywania reoperacji. Uznał, że wystarczą zabiegi fizjoterapii.

WEZWANY NA ŚWIADKA prof. J. potwierdził, że face lifting był przeprowadzony prawidłowo. Krwiaki na policzku i w okolicy żuchwy to ryzyko pooperacyjne. Stan gorączkowy i obrzęk twarzy po takich zabiegach są rzeczą naturalną. Co do ewakuowania krwiaka z twarzy, on nie robiłby tego w domu pacjentki. Do zabiegu muszą być odpowiednie narzędzia, bielizna operacyjna.
Na pytania adwokata Hanny Bakuły świadek przyznał, że współpracuje z dr. Adamem G., a nawet szkoli go w zakresie chirurgii estetycznej, obecnie bowiem chirurg ogólny, aby mógł wykonywać operacje plastyczne, musi mieć certyfikat Izby Lekarskiej.
Kolejny świadek oskarżonego, dermatolog Tomasz P. (ten, który, jak twierdzi Hanna Bakuła, zaaplikował jej w policzki 20 zastrzyków ze sterydami), zeznał, że po telefonie z kliniki dr. G. przyjechał z torbą lekarstw do domu pacjentki Bakuły głównie dlatego, że jako osoba publiczna, celebrytka wymagała szczególnej troski.
– Ogólnie wyglądała atrakcyjnie, choć było to dopiero kilkanaście dni po operacji. Na twarzy stwierdziłem pierwszy stopień trądziku różowatego. Buzia była czerwona, ponieważ przy braku ochrony przed słońcem trądzik przechodzi w fazę następną. Kobiety po czterdziestce z niewielką nadwagą i krótką szyją mają tendencję do zmian naczyniowych – wyjaśnił sądowi. (W tym miejscu poszkodowana przedstawiła opinię z salonu kosmetycznego, którego klientką jest od lat, że nigdy nie stwierdzono tam, aby miała kłopoty z cerą).
Podczas pierwszej wizyty dermatolog P. wykonał wkłucia w policzki pacjentki, ale zaprzeczył, że zastrzyków było 20.
Kolejnym świadkiem oskarżonego był współpracujący z nim masażysta Paweł Ś. Dr Adam G. sprowadził go do domu cierpiącej Hanny Bakuły, aby jej rozmasował „pooperacyjne wzgórki i zasinienia”. Ś. dołożył swoją cegiełkę do przedstawienia pacjentki w jak najgorszym świetle.
– Zdaje się, że mówiła o wyjeździe do Krakowa tydzień czy dwa po zabiegu i coś takiego padło, że piła tam dużo i wtedy pojawiły się powikłania.

ZEZNAWALI też lekarze ze szpitala przy Szaserów, do których Hanna Bakuła dotarła już sama, po powrocie z Portugalii. Ujawnili wyniki swoich badań. Dr Jarosław N. stwierdził w niecały miesiąc po operacji podwyższone wskaźniki stanu zapalnego. W obrazie USG widoczny był obrzęk tkanki podskórnej twarzy, szyi, policzków i okolicy podżuchwowej z odczynowym powiększeniem węzłów chłonnych. N. nie dociekał pochodzenia stanu zapalnego. Nie oceniał też stanu funkcjonowania układu immunologicznego pacjentki. Natomiast szukał pomocy dla chorej u dr. Wojciecha W., ordynatora kliniki chirurgii plastycznej w Wojskowym Instytucie Medycznym. W. stwierdził „powikłania zapalne bliznowe o charakterze zniekształceń pierwotnych i wtórnych, zgrubienia”.
– Pracuję w chirurgii plastycznej od 1975 r. – zeznał ordynator w sądzie – i po raz pierwszy spotkałem się z tak nasilonym stanem zapalnym. Zastanawiałem się, czy to w ogóle możliwe, wszak stosunkowo dużo czasu upłynęło od operacji. Stan pacjentki był poważny. Nie mogła mówić ani swobodnie jeść. Widziałem związek między zabiegiem face liftingu a zakażeniem gronkowcem.
Na tym proces przerwano, gdyż przewodnicząca składu sędziowskiego awansowała, a wobec zmiany sędziego Kodeks karny każe rozpoczynać wszystko od początku.

HANNA BAKUŁA czekała też na orzeczenie sądu lekarskiego. Przed to gremium skargę wniosła dr Janina Barbachowska, okręgowy rzecznik odpowiedzialności zawodowej.
Okręgowy Sąd Lekarski w Warszawie 10 maja 2007 roku uznał lekarza Adama G. winnym zarzucanych mu czynów, a mianowicie:
– Wykonując plastykę twarzy Hanny Bakuły, połączył kilka drobnych zabiegów z równocześnie dużym zabiegiem face liftingu, co spowodowało wydłużenie czasu operacji oraz możliwość penetracji bakterii saprofitujących z nosa na pole operacyjne tkanek miękkich twarzy i szyi. Powołany biegły określił takie postępowanie jako niedopuszczalne.
– Zbyt późne, bo dopiero w piątej dobie, rozpoznanie u pacjentki powikłania pooperacyjnego i leczenie ją nakłuciami oraz wyciskaniem, zamiast opróżnienia krwiaków w sali operacyjnej. Spowodowało to przewlekły stan zapalny. OSL uznał za dowiedzioną „niefrasobliwość obwinionego w zakresie przestrzegania zasad aseptyki”.
Orzekający lekarze rozważyli linię obrony oskarżonego, że powikłania przebiegu pooperacyjnego mogły wiązać się z chorobami przyzębia pacjentki.
– Sędziowie z samorządu lekarskiego stwierdzili, że teoretycznie tak, ale przesłuchana dentystka Hanny Bakuły przedstawiła dokumentację leczenia swojej pacjentki, z której wynikało, że na przełomie zimy i wiosny 2003 r. zęby były zdrowe, wykonywano tylko zabiegi piaskowania. Natomiast chirurg szczękowy zeznał, że Bakuła była u niego 4 stycznia 2004 r., czyli wiele miesięcy po operacji. Usunął kilka martwych zębów, ale zdaniem specjalisty nawet te, które były do ekstrakcji, nie mogły grozić zakażeniem.

ŚWIADEK ZDZIWIŁ SIĘ, że chirurg zajmujący się plastyką twarzy obwinia swoją pacjentkę, jakoby zignorowała źródło infekcji w jej organizmie. Jego obowiązkiem było wykluczenie istnienia ognisk zapalnych przed przystąpieniem do operacji. (Obwiniony zareagował na tę uwagę oburzeniem: – Czy ja muszę zaglądać komuś w zęby?).
Sąd Lekarski zastrzegł się, że po latach nie można uznać za dowiedzione, iż powikłania po operacji były skutkiem nieuprawnionego rozszerzenia zakresu operacji, ale jest to związek wielce prawdopodobny. Ta okoliczność nie ma wypływu na istnienie przewinienia zawodowego, może rzutować jedynie na wymiar kary.
Właściciel kliniki otrzymał naganę. W uzasadnieniu kary podniesiono, że Hanna Bakuła godząc się na zabieg, nie została uprzedzona przez chirurga, że jednoczesne wykonanie kilku korekt stwarza dodatkowe ryzyko, związane między innymi ze zwiększeniem prawdopodobieństwa zakażenia pola operacyjnego.
Adam G. odwołał się od orzeczenia do wyższej instancji – Naczelnego Sądu Lekarskiego, który wyznaczył rozprawę na 24 stycznia 2008 r. Bakuła została poinformowana listownie, że postępowanie zostało umorzone ze względu na upływ pięcioletniego terminu przedawnienia karalności. Tak stanowi art. 51 Ustawy o izbach lekarskich. Sąd wyraził głębokie ubolewanie, że nie mógł wyrokować w tej sprawie merytorycznie.
Poszkodowana napisała zażalenie do Rzecznika Praw Obywatelskich. W odpowiedzi poradzono jej wniesienie skargi do Trybunału Konstytucyjnego.

DAŁA SOBIE SPOKÓJ. I tak z powodu niefortunnego zabiegu zmarnowała zdrowie i mnóstwo czasu, przez prawie rok nie malowała, musiała odwołać wystawę swoich prac w Nowym Jorku.
Ale temperament, wrodzona empatia, a także to, że mieszkając przez wiele lat w Nowym Jorku wśród artystów, celebrytów, oswoiła się z naturalnym pragnieniem kobiet poprawiania swojego wyglądu, kazały jej przestrzec potencjalne ofiary dr. G. Wystąpiła w programie Ewy Drzyzgi „Rozmowy w toku” razem z innymi niefortunnymi pacjentkami kliniki tego lekarza. Opisała je na swoim blogu: dziewczynę ze zropiałym biustem, której chirurg sześć razy wkładał i wyjmował implanty piersiowe, dojrzałą kobietę, u której odsysanie tłuszczu z brzucha skończyło się przetoką i permanentnym stanem zapalnym.
Zaproszeni do programu TVN goście opowiedzieli o metodach naganiania pacjentek do klinik chirurgii plastycznej.
Malarka nadal czujnie śledziła nowe dokonania swojego wroga. Napisała na swoim blogu:
„Ostatnio dr G. [tu pełne nazwisko] postanowił metodą odsysania tłuszczu zmniejszyć uszy pewnemu facetowi. Wiem to od lekarzy, bo sprawa jest znana w środowisku, choćby dlatego, że człowiek w uszach nie ma tłuszczu i nie wiem, czy ma go jakiekolwiek zwierzę. Tej wiedzy nie miał dr G., może jednak przydałaby się specjalizacja? Oczywiście uszy zostały zainfekowane i może grozić konieczność obcięcia ich, a on ciągle swoje”.
Artystce sekundowały wierne czytelniczki.
„Wierzę w to, co Pani przeżyła, jak ktoś chce, niech kliknie www.znanilekarze.pl i tam wystuka jego imię i nazwisko i zobaczycie, jakie ma oceny oraz tragedie, jakie opisują pacjentki! Omijać szerokim łukiem tego rzeźnika!”.
Wystukała. A tam… same komplementy.
• „Mam 59 lat. Podciągałam sobie twarz. Po zabiegu wyglądałam bardzo źle, miałam siniaki i opuchliznę. Nigdzie nie mogłam się pokazać, ale już po tygodniu było lepiej. Teraz jest świetnie. Wszystkim polecam ten zabieg u dr. G., który udzielał mi porad i nie próbował namówić, a wręcz odmawiał wykonania innych zabiegów na twarzy. Aby zobaczyć rezultat, prosił, abym poczekała dwa-trzy miesiące. Miał rację”.
• „Dr Adam G. metodą Serdeva operował mi opadające brwi. Jako jedyny w Polsce opanował tę metodę. U mnie efekt jest rewelacyjny, oko otworzyło się, odmłodniało. Już po trzech dniach byłam w pracy. Mimika twarzy jest zachowana, nie tak jak po botoksie. To dobra metoda dla kobiet, dla których mniejszym problemem są zmarszczki, a większym grawitacja, która wpływa na osuwanie się twarzy w dół wraz z upływem czasu”.
• „Zgadzam się z tą opinią. Do doktora G. specjalnie przyleciałam z Hiszpanii!! Słyszałam o nim bardzo dobre opinie i nie zawiodłam się!! W trakcie jednego znieczulenia miałam powiększane piersi, usta i zlikwidowaną przepuklinę pępkową. Nie musiałam być parę razy znieczulana – to duży komfort! Klinika jest bardzo nowoczesna, czysta i personel bardzo sympatyczny, a sam pan doktor to przemiły człowiek, zawsze uśmiechnięty i ma niesamowite poczucie estetyki, co jest bardzo ważne w tym fachu. Jest tak samo dobry (jeśli nie lepszy) jak dr Robert Rey”.
• Robiłam dwa tygodnie temu rozległą liposukcję, a także podnosiłam brwi na nitkach oraz pośladki. Doktor odpowiada na wszystkie pytania oraz dokładnie określa, jaki może być efekt po zabiegu, żeby nie było rozczarowań. Ja jestem zachwycona efektem po”.
• „Dwa lata temu u doktora Adama G. dokonałam liposukcji. Jestem bardzo, bardzo zadowolona z wyników tego zabiegu. W tym roku zdecydowałam się na korektę piersi i na zupełnie nowy zabieg »podciągnięcia« twarzy za pomocą »tajemniczej« nitki. Efekty obu zabiegów są rewelacyjne. Twarz została za pomocą nitki i czterech dziurek (których po tygodniu nie było już widać) odmłodzona o kilka lat. Doktor G. jest wybitnym specjalistą i wręcz artystą w swojej profesji. Polecił mi go mój znajomy, który pracował u niego przez wiele lat jako masażysta”.

W 2012 ROKU SĄD przychylił się do wersji oskarżonego lekarza, który zapewniał, że to pacjentka jest winna komplikacji pooperacyjnych. Twierdził, że zataiła wcześniejsze choroby i przebyte zabiegi, nie zgłaszała się na wizyty kontrolne i nie ochraniała dopiero co zoperowanej twarzy przed słońcem. Po sprawdzeniu dokumentacji lekarskiej i przesłuchaniu świadków sąd orzekł, że to pacjentka rażąco nie dostosowała się do zaleceń lekarza, i uniewinnił go od zarzutu.
Oczyszczony chirurg w swym ostatnim słowie oskarżył artystkę o „ewidentną próbę wyłudzenia pieniędzy”. Uważał, że temu służyła zorganizowana przez Hannę Bakułę medialna nagonka na niego.
– Bezpodstawne oskarżenia bardzo negatywnie wpłynęły na moją karierę medyczną i reputację, na które pracowałem wiele lat – powiedział. – Straciłem pięć lat życia, a zwłaszcza kariery w najlepszym jej okresie. Insynuacje, że nie jestem chirurgiem plastykiem, podczas gdy jestem jednym z najlepszych, najbardziej doświadczonych chirurgów – ze specjalizacją z chirurgii kosmetycznej zrobioną w Anglii, nie tylko w Polsce – również znacząco wpłynęły na moją karierę. To było pięć lat dosłownie wyjętych z mojego życia, kiedy oprócz tego, że musiałem wszystkim naokoło udowadniać swoją niewinność, to jeszcze budowałem od nowa zaufanie u każdego następnego pacjenta. I to wszystko w czasie, który jest najlepszym i najważniejszym okresem dla każdego chirurga.
Dr G. zapowiedział, że będzie się domagał od Hanny Bakuły zadośćuczynienia.
Temat: „operacja plastyczna” już się nie pojawia na blogu znanej artystki.
Fragment książki Heleny Kowalik Hipokrates przed sądem, która ukazała się nakładem wydawnictwa Muza. Najnowszy zbiór reportaży znanej dziennikarki to osobiste historie lekarzy i pacjentów, które często kończyły się na sali sądowej, opowieści o wielkiej odpowiedzialności i odwadze, ale także o haniebnych błędach, prowadzących do cierpienia, a nawet śmierci.

Wydanie: 2013, 45/2013

Kategorie: Zdrowie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy