8 tys. aktorów, celebrytów, sponsorów i zwykłych ludzi biegło w sztafecie ze zniczem Sztafeta poprzedzająca ceremonię otwarcia Igrzysk XXX Olimpiady wzbudziła wielkie emocje. Uczestniczyło w niej 8 tys. osób, przenosząc olimpijski ogień na dystansie 8 tys. mil, czyli prawie 13 tys. km. W biegu wzięło udział 26 wybrańców z Polski. W ostatnią sobotę przed ceremonią otwarcia ulicami wschodniego Londynu płomień nieśli m.in. Marta Żmuda-Trzebiatowska, Przemysław Babiarz, Beata Pawlikowska i Jan Mela. „Przeglądowi” opowiedzieli o tym jeszcze tego samego wieczoru. – Nigdy w życiu nie widziałam tylu uśmiechniętych osób w jednym miejscu! Uśmiechali się tak, jakbym była biegnącym z pochodnią olimpijską członkiem ich rodziny – powiedziała Beata Pawlikowska, globtroterka i pisarka. – Podczas podróży zauważyłam, że są dwa tematy poruszające absolutnie wszystkich: sport i muzyka. Oba budzą tak pozytywne emocje, że ludzie, którzy nigdy wcześniej się nie widzieli, mają wspólny temat, rozmawiając po raz pierwszy w życiu! Jak podała Agencja Reutera, burmistrz Londynu Boris Johnson bardzo liczył na opisany przez Pawlikowską efekt. Ostatnie tygodnie przed igrzyskami wypełniły doniesienia prasowe o kolejnych skandalicznych wpadkach organizatorów i nieustanne ulewy – nic dziwnego, że nastroje w mieście, które przygotowywało się do „największej operacji logistycznej od czasów II wojny światowej”, nie były najlepsze. – Jestem przekonany, że blask płomienia przegoni chmury i niepokoje – powiedział burmistrz i z dokładnością pogodynki przewidział falę upałów, która dotarła do miasta w tygodniu poprzedzającym termin rozpoczęcia. Jak w zegarku Osiem autobusów wiozło uczestników biegu po trasie sztafety, co umożliwiło płynną rotację niosących ogień. Biegacz wysiadał z pojazdu, czekał na poprzednika i z pomocą stewarda następowało przekazanie płomienia. Sztafeta ruszała dalej, a osoba, która oddała płomień, na powrót wsiadała do autobusu. Uczestnikom towarzyszyła silna policyjna obstawa, ale pochodnia nie znikała za kordonem funkcjonariuszy, tak jak miało to miejsce cztery lata temu przed igrzyskami olimpijskimi w Pekinie. Mimo zapowiadanych protestów skuteczność organizatorów zaimponowała. „Funkcjonariusz zwrócił mi uwagę na rozwiązaną sznurówkę. Oprócz wywołania rumieńca na mojej twarzy dał przykład dbałości o szczegóły, która cechowała ostatnie 63 dni”, napisał po swoim biegu z pochodnią Owen Gibson, dziennikarz gazety „The Guardian”. Przez 10 tygodni sztafetę zakłócili tylko nastolatek, który próbował wyrwać pochodnię z rąk lublinianki Anny Skóry, oraz – tydzień wcześniej – tradycyjny już w angielskim sporcie golas. Nic nie przeszkodziło w biegu znanej aktorce Marcie Żmudzie-Trzebiatowskiej, która – jak entuzjastycznie opowiadała – przez 11 lat grała w piłkę siatkową w szkolnej lidze. Podczas igrzysk będzie kibicować naszym zawodnikom i „ma nadzieję, że jej udział w sztafecie przyniesie im szczęście”. Spytana o to wyróżnienie odpowiedziała: – To cudowne, choć najpierw myślałam, że jest przecież dużo więcej ludzi, którzy na nie zasłużyli! A potem zastanowiłam się nad tym z perspektywy dziewczynki, która w małej miejscowości grała w piłkę siatkową i nie urosła wystarczająco wysoka, żeby uprawiać ten sport zawodowo. Wtedy zrozumiałam – to jest właśnie spełnienie jej marzeń! Jako jedyna z polskiej reprezentacji aktorka przekazała płomień kolejnemu Polakowi. Był nim dziennikarz sportowy Przemysław Babiarz, który mimo zamiany z komentatora w uczestnika wydarzeń mówił o przeżyciach z właściwą sobie przenikliwością. – Niezwykły był moment odbierania i przekazywania ognia, czyli, jak to Anglicy nazywają, pocałunek. Sztafeta z ogniem to określenie trafniejsze niż sztafeta z pochodnią. Pochodnia jest tylko narzędziem i każdy ma swoją, a jeden jest właśnie ogień! Wielkie emocje, większe pieniądze Znicz rozniecono po raz pierwszy w 1928 r. podczas IX igrzysk w Amsterdamie, jako nawiązanie do płonących na cześć bogów ognisk starożytnej Grecji. Sztafeta z olimpijskim płomieniem została powołana do życia na potrzeby igrzysk w stolicy nazistowskich Niemiec w 1936 r. Mityczna historia wykradzionego Zeusowi ognia oraz jego przeniesienie z Aten do Berlina doskonale pasowały do hitlerowskiej propagandy aryjskiego nadczłowieka. Mimo to płomień stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli igrzysk, reprezentując szereg pozytywnych wartości. Sztafeta, która w tym roku w całości odbyła się w Wielkiej Brytanii (poza wizytą w Dublinie), wzbudzała wielkie zainteresowanie. Tłumy pojawiały się i znikały w niezwykłym tempie wszędzie tam, gdzie zawitał olimpijski
Tagi:
Zofia A. Reych









