Zabijają i giną

Zabijają i giną

W Iraku walczy dziewięć tysięcy amerykańskich żołnierek W Iraku pełni służbę 9 tys. żołnierek US Army. Kobiety w amerykańskich mundurach walczą, zabijają i giną. Do tej pory 39 spośród nich wróciło do ojczyzny w trumnach, a ponad 280 odniosło rany. Konserwatywni politycy pragną odsunąć Amerykanki od najniebezpieczniejszych misji. Sam Huff pochodziła z rodziny o tradycjach militarnych. Ojciec był żołnierzem piechoty morskiej, matka – kontrolerką ruchu lotniczego w Wietnamie. Sam pragnęła dorównać rodzicom. Od razu po liceum wstąpiła do armii. Miała nadzieję, że ułatwi jej to karierę w FBI. Dziewczyna została przydzielona do żandarmerii i od razu po zakończeniu szkolenia wysłana do Iraku. Jako kierowca humvee patrolowała ulice Bagdadu. 18 kwietnia wybuch ukrytej przy drodze bomby zamienił pojazd wojskowy w płonący wrak. Sam odznaczono pośmiertnie orderem Brązowej Gwiazdy i Purpurowego Serca. Pochowano ją z honorami na słynnym wojskowym cmentarzu Arlington. Miała zaledwie 18 lat. Dawn Halfaker przeżyła swą misję nad Eufratem. Absolwentka Akademii Wojskowej w West Point dowodziła 30 ludźmi. Ostatnie, co pamięta z Iraku, to wybuchy granatów moździerzowych w zasadzce pod Bakubą i potworny ból jak po uderzeniu siekierą. Na pokładzie ewakuującego rannych śmigłowca Black Hawk, tracąc przytomność, prosiła sanitariuszy, by nie odcinali jej ręki. Ale lekarze tylko w ten sposób mogli ocalić życie kobiety. 25-letnia Dawn doznała szoku, kiedy się przebudziła na szpitalnym łóżku. Bała się, że spotka ją los wielu weteranów z Wietnamu, kalekich, bezdomnych, brudnych i żebrzących na ulicach. Dawn się udało – armia zapewniła jej pracę w kancelarii wojskowej. Oficer Halfaker najchętniej opowiada, jak doprowadziła do uwolnienia męża ciężarnej Irakijki, który został niesłusznie oskarżony o terroryzm. Wdzięczna Arabka nadała swej nowo narodzonej córeczce imię Dawn. Ale pytana o sens wojny w Iraku oficer Halfaker woli milczeć. Kapitan dywizji spadochronowej, Kellie McCoy, została odznaczona Brązową Gwiazdą za męstwo. Ocaliła przecież żołnierzy, mężczyzn, swych kolegów. Pod Faludżą amerykański konwój znalazł się pod silnym ostrzałem, byli zabici i ranni, wydawało się, że dojdzie do masakry. Kellie pod gradem kul zachowała zimną krew. Weszła do wieżyczki pojazdu i ogniem z karabinu maszynowego kosiła fale rebeliantów. Zdziesiątkowani napastnicy wycofali się. Kapitan McCoy wie, że aby przeżyć w Iraku, trzeba zabijać. Wie także, że chociaż amerykańskie żołnierki giną, to przecież znacznie częściej zabijają przeciwników. Niektóre women-soldiers zachodzą w ciążę, aby jak najszybciej wrócić do domu. Większość jednak z determinacją pełni niebezpieczną służbę, która dla wielu dziewczyn jest jedynym sposobem zdobycia środków na wykształcenie, drogą do lepszego życia. Drogą, która jednak może się skończyć na cmentarzu w Arlington. Żołnierki tęsknią do swych pociech, które zostawiły w kraju. Dwoje małych dzieci Lori Ann Piestewa, która jako pierwsza obywatelka USA poległa w Iraku, wychowują dziadkowie. W Wietnamie straciło życie osiem Amerykanek w mundurach. Wszystkie były pielęgniarkami i tylko jedna zginęła na skutek nieprzyjacielskiego ognia (inne padły ofiarą wypadków). W Iraku żołnierki Stanów Zjednoczonych po raz pierwszy w historii znalazły się na pierwszej linii frontu. Zgodnie z przyjętymi w 1994 r. przepisami Pentagonu, kobiety nie mogą służyć we frontowych jednostkach wojsk lądowych – w piechocie, w oddziałach pancernych i w niektórych oddziałach artylerii. Za to pilotują helikoptery i samoloty również w strefie działań wojennych, a także pełnią służbę w jednostkach logistycznych i zaopatrzeniowych. Teoretycznie takie przepisy chronią życie kombatantek US Army, tylko że w Iraku nie ma linii frontu ani strefy działań wojennych. Wróg czai się wszędzie – w gajach palmowych, rowach melioracyjnych, na zatłoczonych ulicach Bagdadu czy Bakuby, przy dalekich szlakach pustynnych. Misje zaopatrzeniowe należą do najbardziej ryzykownych. Prymitywne, ale skuteczne ładunki wybuchowe, ukryte przy drogach, stały się zmorą Amerykanów i ich sojuszników. Wśród zabitych kobiet znalazła się cywilna pracownica Pentagonu, zajmująca się finansami. Nie ocaliło jej nawet bezpieczne, „tyłowe” stanowisko. „W Iraku każdy jest zagrożony. Nie ma tu tradycyjnego pola bitwy”, oświadczyła rzeczniczka sił zbrojnych, Martha Rudd. Kiedy prezydent George W. Bush powiedział 11 stycznia: „Kobiety nie uczestniczą w walce”,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 24/2005

Kategorie: Świat