Zabiję cię, glino

Zabiję cię, glino

W 2011 r. z rąk kryminalistów zginęło w USA 72 policjantów, o 25% więcej niż w roku poprzednim Michael Maloney był szefem policji w miasteczku Greenland w New Hampshire. Zaledwie tydzień dzielił go od emerytury. Koledzy przygotowali już przyjęcie pożegnalne. Okazało się, że musieli urządzić stypę. Komendant podczas akcji zginął jak bohater. 12 kwietnia br. Maloney wyruszył ze swoimi ludźmi, by przeszukać dom Cullena Mutriego, podejrzanego o handel narkotykami. Na podjeździe niespodziewanie przywitał ich grad kul. Mutrie miał cały arsenał broni i strzelał celnie. Czterech rannych policjantów upadło na ziemię. 48-letni Maloney odciągnął w bezpieczne miejsce detektywa Scotta Kukesha. Chwilę później kula trafiła go w głowę. W szpitalu Kukesh powtarzał wielokrotnie: „Komendant uratował mi życie”. Pośmiertne odznaczenia Oblężenie posesji trwało wiele godzin. Siły bezpieczeństwa użyły opancerzonych samochodów i helikopterów. W końcu wysłany do środka zdalnie sterowany robot znalazł zwłoki Mutriego oraz jego przyjaciółki. Mężczyzna zastrzelił ją i popełnił samobójstwo. W pogrzebie Maloneya wzięło udział 5 tys. policjantów oraz rzesze obywateli. Dzielny funkcjonariusz został odznaczony pośmiertnie Medalem Honoru. Ta tragedia rozegrała się na Wschodnim Wybrzeżu. Tego samego dnia na Zachodnim Wybrzeżu stracił życie 53-letni Robert Paris, zastępca szeryfa z kalifornijskiego Stanislaus County. Doświadczony policjant spędził na patrolach 16 lat. Feralnego dnia miał na mocy wyroku sądu eksmitować lokatora w miasteczku Modesto. Nikt go nie ostrzegł, że ten człowiek, John Ferrario, jest byłym agentem służb bezpieczeństwa, agresywnym i uzbrojonym po zęby. Szalony lokator przygotował zasadzkę. Zastępca szeryfa nie zdążył sięgnąć po broń – upadł, trafiony kilkoma kulami. Ferrario zabił także towarzyszącego policjantowi ślusarza. Potem podpalił dom i strzelił sobie w usta. W nabożeństwie żałobnym uczestniczyli gubernator Kalifornii Jerry Brown oraz liczni dygnitarze. Szeryf Adam Christianson oddał hołd swojemu zastępcy: „Bob zawsze nosił z dumą odznakę. Kochał swoją pracę i służył całej społeczności”. Także Robert Paris pośmiertnie otrzymał Medal Honoru. Te dwa zdarzenia zwróciły uwagę polityków i społeczeństwa na niepokojący fakt. Coraz więcej policjantów w Stanach Zjednoczonych ginie z rąk przestępców, mimo że ogólna liczba zabójstw spada. FBI zleciło przeprowadzenie badań naukowcom z John Jay College. Objęły one wszystkie przypadki zabicia policjantów od 1937 r. Statystyki są zatrważające. W 2011 r. z rąk kryminalistów zginęło 72 funkcjonariuszy, o 25% więcej niż w roku poprzednim i aż o 75% więcej niż w 2008 r. Po raz pierwszy więcej stróżów prawa zostało zabitych przez przestępców, niż straciło życie w wypadkach drogowych. Najczęściej giną w małych i średnich miejscowościach, tylko 13 zabitych w 2011 r. pełniło służbę w miastach mających co najmniej 250 tys. mieszkańców. W tym roku zbrodniarze zabili najwięcej policjantów od prawie 20 lat (jeśli nie liczyć ofiar ataków z 11 września 2001 r. oraz zamachu bombowego na budynek federalny w Oklahoma City w 1995 r.). Komentatorzy zwracają uwagę, że obecnie policja ma nowocześniejsze kamizelki kuloodporne (z kevlaru) i lepszą opiekę medyczną niż kilkanaście lat temu, toteż liczba ofiar śmiertelnych powinna spadać. Tak jednak się nie dzieje, co świadczy o wzrastającej przemocy wobec stróżów prawa. John Firman, dyrektor ds. badań Międzynarodowego Zrzeszenia Komendantów Policji (International Association of Chiefs of Police), stwierdził, że według oficjalnych danych rocznie dochodzi do ponad 50 tys. ataków na policjantów, jednak w rzeczywistości jest ich znacznie więcej. FBI ocenia, że może ich być nawet 100 tys. Policjanci giną tragicznie nawet w okolicach uważanych za bardzo spokojne. 21 sierpnia 2011 r. 28-letni funkcjonariusz z Rapid City James Ryan McCandless wraz z kolegami zatrzymał się, aby porozmawiać z czwórką młodych mężczyzn stojących na przystanku autobusowym. Stróżów prawa wezwał pewien obywatel skarżący się na pijaństwo młodzieży. Niespodziewanie jeden z mężczyzn sięgnął po broń, padły strzały. Kamizelka kuloodporna nie zatrzymała pocisków, McCandless upadł na drogę. Stał się pierwszym stróżem prawa zastrzelonym na służbie w Rapid City od 1916 r. Podczas kanonady inny policjant, Nick Armstrong, został śmiertelnie ranny. W szpitalu zmarł także

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2012, 2012

Kategorie: Świat