Zachód jednak ma granice

Zachód jednak ma granice

Polemika z tezami Paula Johnsona, sławnego historyka brytyjskiego, na temat zderzenia cywilizacji i Polski w Unii Tego nie było w Polsce, a bodaj na świecie: to FAKT! Plebejski tabloid dławi skondensowaną sensacją bliźniaczego SUPER-rywala, zarazem zaś sięga po czytelników z najbardziej elitarnej półki, oferując im co środa dodatek „Europa – Tygodnik Idei” – osiem kartek filozofii. Kogo tam nie ma! Hutton, Habermas, Ratzinger, Bauman, Staniszkis, Soros, Besancon, Weigel, Keppel, Scruton, Cohn-Bendit, Pipes, Stiglitz. Mózg staje! Przy „Europie” publicystyka omszałych tradycją „łososiowych kartek” sobotnio-niedzielnej „Rzeczpospolitej” sprawia wrażenie zaściankowe. A dumna „Gazeta Świąteczna” – weekendowa edycja „Wyborczej” – w porównaniu z 16 stroniczkami „Faktu” oddanymi luminarzom światowego intelektu, przypomina harfę eolską (wedle „Słownika symboli” Kopalińskiego, drabinę do nieba bądź instrument proroków), lecz harfę o jednej jedynej tylko strunie – autoadoracji. „Tygodnik Idei” to idea perwersyjna: klejnoty intelektu rzucać parweniuszom, łasym na goliznę, na hecę i drakę, na to tylko, co „trendy”? Perwersją są także jego sztandarowe teksty, na przykład myśli sławnego historyka brytyjskiego, Paula Johnsona, które wydziobał zeń Jan Wróbel. Tytuł ich rozmowy: „Zachód nie ma granic”. To zapowiada apologetykę globalizacji i uniwersalizmu – idei modnych, choć niekoniecznie mądrych. Ale Johnson jest przekorny. Tylko do pewnego stopnia owe idee pochwala, nie zważa na political correctness. Już na wstępie oznajmił, iż sojusz Ronalda Reagana i Margaret Thatcher to „dobry przykład hamulców historii”. Na protest Wróbla, że oni parzcież „pchnęli historię naprzód”, wyjaśnił: owszem, pchnęli, ale odwołując się do idei, które uznawali za stare i sprawdzone. Czym zakończyli zimną wojnę (to prawda – i bezsporny triumf) oraz wprowadzali z powodzeniem „stary, dobry, liberalny kapitalizm” (co już bezsporne nie jest, bo powiela mrzonki Fukuyamy). Ostatecznie nie wiadomo – hamulec-li to czy pchacz? Następnie Johnson zganił (jak niemal wszyscy na Zachodzie) zacofanie islamu, który nigdy nie zaznał swego oświecenia i nie chciał się modernizować, „oczywiście, poza Turcją, gdzie fundamentalizm został złamany przez reformy Atatürka”. Tutaj świetny historyk się zagalopował. Zachowując sympatię dla Turków, nie należy ignorować… historii. I tej nieco dawniejszej, gdy Atatürk „modernizował” Turcję metodami skutecznymi, ale wręcz tyrańskimi, i tej późniejszej, trwającej do dziś, która polega na ustawicznej kontroli wojska nad władzami cywilnymi. Ilekroć pojawiał się tam jakiś ruch niezgodny z interesami mundurowych, armia dokonywała mniej-bardziej brutalnego puczu – w latach 1960, 1980 i 1985. Ostatnia interwencja obrócona była przeciw muzułmańskiej Partii Dobrobytu, gdy ta zdecydowanie wygrywała wybory (notabene niespodziewana kariera fundamentalistów była tam pobudzona głównie przez reemigrantów z… Niemiec, gdzie nasiąkli oni wrogością do Zachodu!). Brutalne pacyfikacje Kurdów, których w Turcji żyje i dąży do samostanowienia kilkanaście milionów, także nie potwierdzają opinii Johnsona, jakoby „średniowiecze” Turcję całkiem opuściło… Mylny jest też jego pogląd, że islamiści muszą się zmienić, nie powinni tkwić w konflikcie z globalizacją, bo „nie można długo bojkotować rzeczywistości i pozostawać ważną religią światową”. Niestety, jest odwrotnie – na złe czy dobre. Islam przez wiek XIX i znaczną część XX usiłował się zmodernizować, aby sprostać Zachodowi i „pokonać niewiernych ich własną bronią” – i stale tracił wpływ na losy świata. Stał się znów „ważny właśnie na fali fundamentalizmu, który bynajmniej nie wyrzeka się – ale tylko w technologii! – nowinek zachodnich. Chomeini obalił szacha, pupila USA, posługując się na ogromną skalę taśmami magnetofonowymi ze swymi kazaniami, że trzeba obalić Wielkiego Szatana i wrócić do czystych korzeni islamu. Obecnie partyzanci w Iraku (a szczególnie terroryści z Al Kaidy) biegle operują nowoczesnym sprzętem wojskowym. Między innymi dlatego Bushowi nie bardzo się udaje ukrócanie islamistów. Przeciwnie, fundamentalistyczna ortodoksja zagraża następnym amerykańskim bastionom na Bliskim i Środkowym Wschodzie, czyli Arabii Saudyjskiej i Pakistanowi. Maluczko, a Amerykanom pozostanie… Katar. Twierdzi dalej Johnson, że choć islamistów ciągnie ku Zachodowi, to są „w pewnym sensie obskurancką prawicą”. Ale „w innym sensie” – nie są… Wszystkie bodaj organizacje fundamentalistyczne, w tym oskarżane o terroryzm, dbają o maluczkich, starają się dać im pracę, chleb i szkołę dla dzieciarni. Wobec bogaczy raczej zachowują wrogość, a prawicą

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2004, 28/2004

Kategorie: Opinie