Zachwiana kariera posłanki PiS

Zachwiana kariera posłanki PiS

Burza wokół kryminalnego incydentu z udziałem syna może podkopać działalność polityczną Iwony Arent

Prawdziwa nawałnica medialna rozpętała się po publikacji „Super Expressu”, który ujawnił nagranie pokazujące, jak masywna młoda kobieta tłucze rękami i kopie drobną dziewczynę, aktywnie zachęcana do tego przez młodego mężczyznę. „Co tak słabo? Wal ją, zaj… ją!”, rozkazuje napastniczce i krzyczy: „Ty k…! Ty szmato!”. Mężczyzna nagrywa wszystko smartfonem, a w trakcie filmowania drugą ręką chwyta ofiarę za włosy i gwałtownie potrząsa jej głową.

Ona biła, on filmował

„Filmowcem” okazał się Michał A., prawie 30-letni syn posłanki Prawa i Sprawiedliwości Iwony Arent, pełnomocniczki prezesa Jarosława Kaczyńskiego na okręg olsztyński. Pomagała mu koleżanka bitej dziewczyny. Zapytana przez dziennikarkę „SE” o to zdarzenie pani poseł odpowiedziała najpierw, że jej syn nie bił swojej byłej dziewczyny, a jedynie ze złości, bo ukradła mu pieniądze i telefon, „szarpnął ją za włosy i opluł, to wszystko”. Takim tłumaczeniem pogrążyła się jeszcze bardziej, a do tego – jak doniosły media – zirytowała samego Kaczyńskiego. Władze partii przeprowadziły z nią wewnętrzną rozmowę.

Nie wiadomo dokładnie, czy ta rozmowa wpłynęła na Iwonę Arent, ale posłanka zmieniła swoją narrację. Wydała oświadczenie, że jest wstrząśnięta informacjami medialnymi, które wymagają pełnego wyjaśnienia i „w żaden sposób nie mogą być usprawiedliwione” (tak jakby to informacje nie mogły być usprawiedliwione). Dodała również, że „żadna forma fizycznej i psychicznej przemocy nie powinna mieć miejsca w stosunku do nikogo, szczególnie kobiety”. Swoje wcześniejsze wyjaśnienia tłumaczyła naturalną reakcją matki, która wierzy synowi, dorosłemu, pracującemu człowiekowi, niekaranemu. Te słowa skruchy mogły być jednak skutkiem postępowania, które wszczęła Prokuratura Rejonowa Olsztyn-Południe w sprawie pobicia mogącego się zakończyć utratą przez pokrzywdzoną Paulinę C. zdrowia i życia. Takie zarzuty postawiono Michałowi A. i jego wspólniczce Magdalenie T. Syn posłanki chyba był dumny ze swojego wyczynu, skoro przesłał nagranie znajomym. W rezultacie trafiło ono do mediów i do sieci, w której – jak wiadomo – nic nie ginie.

Polityczne skutki prywatnego skandalu

Dalszym ciągiem tej afery są publiczne rozważania, jak może ona wpłynąć na karierę polityczną Iwony Arent. Karierę swoją drogą zadziwiającą. Urodzona w 1968 r. w patriotycznej rodzinie, jak pisze o sobie, studiowała politologię w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Olsztynie, wyjeżdżając jednak w tym czasie do Grecji w celach zarobkowych (m.in. sprzątała). Po studiach ukończyła jeszcze rachunkowość, pracowała jako referentka w zakładzie energetycznym, ale zdobyła też wiedzę na podyplomowych studiach na kierunku dyplomacja i stosunki międzynarodowe. Po rozstaniu z mężem sama wychowywała syna. Wspominała o tym w jednym z kilkunastu artykułów na jej temat, które w latach 2008-2015 ukazały się w „Super Expressie”. W tekście z okazji walentynek w 2011 r. miejscowy korespondent tabloidu tak pisał: „Piękna posłanka PiS-u przyznaje, że szczęścia w miłości nie miała. Iwona Arent (43 l.) jest już po rozwodzie i ma 17-letniego syna. Wyznaje, że owszem, zakochała się kilka razy, ale nie zawsze były to »strzały w dziesiątkę«”. Artykuł jest opatrzony jej zdjęciami z prywatnego archiwum, w tym jako kilkunastolatki, z równie młodym adoratorem w kajaku.

Inne teksty z tej serii powalają szczerością, a tytuły mówią same za siebie: „Kocha się w niej cały PiS!”, „Najpiękniejsze nogi PiS. Czyje?” (ze zdjęciami Iwony Arent w krótkiej spódniczce), „Znowu jestem do wzięcia” oraz „PiS może być seksi” – z relacją z wizyty w sklepie z bielizną damską, gdzie posłanka kupiła „filuterne czerwone stringi”. Tych prasowych laurek ocieplających wizerunek Iwony Arent przybyło w trakcie typowania jedynek na listy regionalne przed wyborami w 2011 r. Gdy dziennikarz prawicowego miesięcznika „Debata” wytknął później te oczywiste prasowe ustawki w artykule „Wojna o przywództwo w olsztyńskim PiS-ie”, posłanka wysłała do niego pozew sądowy, bo jakoby przekroczył granice dozwolonej krytyki, sugerując, że pozycję w polityce Arent zawdzięcza walorom zewnętrznym, a jej aktywność polityczna ograniczała się do stworzenia ładnego tła dla mężczyzn w partii.

Pod rękę z agentem Tomkiem

Ale to była dalsza część tej historii, która zaczęła się znacznie wcześniej. Działalność w świeżo utworzonej przez braci Kaczyńskich partii Prawo i Sprawiedliwość Iwona Arent rozpoczęła już w 2002 r., po okresie zdobywania doświadczeń w ruchu katolickim. Gdy umocniła się w partii, w 2006 r. dostała się do Sejmu, ale nie w wyniku wyborów, lecz przejmując mandat po Aleksandrze Szczygle, który został szefem Kancelarii Prezydenta RP. Od tego czasu było już łatwiej, bo jeszcze czterokrotnie zostawała posłanką. Doszła do funkcji wiceprezeski warmińsko-mazurskiego regionu PiS, a w 2018 r. (w zastępstwie koleżanki) zasiadała w komisji sejmowej do zbadania afery Amber Gold.

W strukturach wojewódzkich zawsze jednak grała drugie skrzypce. Tymczasem w zeszłym roku prezes Kaczyński niespodziewanie mianował ją szefową olsztyńskiego okręgu partii (pod kątem przyszłych wyborów parlamentarnych powstały w województwie cztery okręgi, poza olsztyńskim także elbląski, iławski i ełcki – przyp. MK). Nominacja Iwony Arent zaskoczyła działaczy PiS, zwłaszcza zwolenników dotychczasowego prezesa regionu Jerzego Szmita. Tym bardziej że od lat mówiło się o konflikcie, jaki istniał między nimi.

Ta rywalizacja ujawniła się np. po wybuchu afery Helpera, stowarzyszenia prowadzącego domy opieki środowiskowej, w której to historii główną postacią był – i nadal jest, bo szykuje się sprawa sądowa – Tomasz Kaczmarek, o czym pisaliśmy m.in. w tekście „Oskarżony agent Tomek” (PRZEGLĄD nr 5/2022). Władzom Helpera zarzuca się przekręty finansowe i wykorzystywanie pieniędzy publicznych do prywatnych celów. Iwona Arent była zaprzyjaźniona z szefową Helpera Katarzyną S. i jej nowym partnerem, czyli agentem Tomkiem. To na jej imprezie imieninowej w grudniu 2013 r. agent CBA chciał pobić byłego męża prezeski Helpera, z którą potem się ożenił. W Olsztynie mówiło się, że Szmit czerpie niemałą satysfakcję z tej afery. Szczególnie że wcześniej jeden z tabloidów przyłapał go z kochanką w Warszawie, a inne media pisały o nagminnym łamaniu przez niego przepisów drogowych.

Wkrótce Szmit również stracił w oczach Jarosława Kaczyńskiego. Gdy w 2015 r. układane były kolejne listy wyborcze PiS, nie dostał jego rekomendacji, choć jeszcze pozostał szefem regionu. Zawodowo też nie odszedł w niebyt; był wiceministrem w resorcie budownictwa, członkiem rady nadzorczej spółki kolejowej, aktualnie zaś jest niemal stałym publicystą pisma braci Karnowskich (np. wspiera garstkę obrońców sanktuarium maryjnego w Gietrzwałdzie, gdzie Lidl planuje zbudować centrum dystrybucyjne).

Gdy wspólnikom ze stowarzyszenia Helper postawiono zarzuty kryminalne, Iwona Arent odcięła się od agenta Tomka. Zwłaszcza że zaczął on ujawniać manipulacje CBA, kierowanego przez koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego. Uznawana wcześniej za „łagodne oblicze PiS” posłanka musiała jakoś dopasować się do sytuacji, więc zaostrzyła publiczną retorykę. Gdy w lutym 2022 r. Andrzej Rozenek z trybuny sejmowej mówił, że były szef ABW Bogdan Święczkowski jest współodpowiedzialny za śmierć Barbary Blidy, Iwona Arent zareagowała: „Strzeliła sobie w łeb!”. Choć już wcześniej wyrywała w Sejmie telefon z rąk posłanki PO Kingi Gajewskiej (kiedy ta filmowała słynne wystąpienie Kaczyńskiego o „mordach zdradzieckich” i „kanaliach”), to na ogół nie wykazywała większej aktywności. Chyba że w kampanii przedwyborczej. „To rządy PiS tak ją zmieniły”, stwierdziła na portalu naTemat jedna z działaczek Kongresu Kobiet, mająca w przeszłości styczność z Iwoną Arent.

Zyska pani wiceminister?

W Olsztynie mówi się, że na aferze z synem Iwony Arent najbardziej zyska właśnie Jerzy Szmit, który ponownie wkradnie się w łaski prezesa partii. Nie jest jednak pewne, czy już wystarczająco się zrehabilitował. Na pewno przed jesiennymi wyborami zwolni się jedno miejsce na liście w olsztyńskim okręgu PiS. Aczkolwiek jedynka i tak praktycznie była zarezerwowana dla „spadochroniarki” Olgi Semeniuk-Patkowskiej, wiceminister rozwoju i technologii, która co jakiś czas odwiedza Olsztyn. Niedawno – razem z Jerzym Szmitem – nawoływała do rozbiórki pomnika autorstwa Xawerego Dunikowskiego, który to monument prawicowi działacze uznają za symbol komunistycznego zniewolenia (pisaliśmy o tym w tekście „Olsztyńskie »szubienice« skazane na zburzenie”, PRZEGLĄD nr 8/2023). Ostatnio zaś, w towarzystwie wojewody warmińsko-mazurskiego, pani wiceminister pojawiła się na pikniku lotniczym w podolsztyńskich Gryźlinach.

Trudno natomiast przewidzieć, jak się potoczą polityczne losy Iwony Arent. W obozie władzy jej przypadek wywołał co najmniej konsternację. „Jestem zasmucony i zaskoczony tą całą sytuacją, przykra sprawa”, komentował Tadeusz Cymański. Rzecznik PiS Rafał Bochenek mówił Wirtualnej Polsce, że oświadczenie partyjnej koleżanki odczytuje jako wstrzymanie się od działalności publicznej, ale jest ona posłanką i ma obowiązki ustawowe, z których musi się wywiązać.

Fot. Artur Szczepański/REPORTER

Wydanie: 2023, 29/2023

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy