Dlaczego CIA zlekceważyła raporty rosyjskiego i niemieckiego wywiadu o przygotowanych atakach terrorystów? Nadchodzi rocznica dnia, który wstrząsnął światem. Stacje telewizyjne znów pokazują przerażające obrazy płonących wież World Trade Center, ludzi skaczących z wysokości na pewną zgubę, Nowy Jork zasnuty dymem, apokaliptyczne sceny cierpienia, zniszczeń i śmierci. Politycy i publicyści zastanawiają się, w jaki sposób zbrodniczy zamach na Stany Zjednoczone zmienił układ sił strategicznych na całym globie. Zmiany te są zasadnicze, zapewne oznaczają narodziny „nowego amerykańskiego imperium”. Zadziwiające jest jednak, że o genezie zbrodniczego ataku na Nowy Jork i Waszyngton, który zapoczątkował te epokowe zmiany, wciąż wiadomo niewiele. Amerykańskie media głównego nurtu powodowane przypływem patriotyzmu omijają „niebezpieczne” tematy i nie stawiają wielu pytań. A jednak i tam znalazły się informacje czy raczej ich strzępy, które zmuszają do zastanowienia. Nic dziwnego, że w Internecie pojawiło się ponad 100 stron przedstawiających mniej lub bardziej absurdalne „teorie spiskowe”. Antyamerykaniści, muzułmanie oraz radykałowie zarówno z lewego, jak i prawego skrzydła oskarżają w nich administrację George’a W. Busha o złe zamiary. Za głównego animatora ataku na Amerykę uważany jest Osama bin Laden. Wątpliwości w tej materii l przedstawił jednak w sierpniu prezydent Pakistanu, Pervez Musharraf, w wywiadzie dla magazynu „New Yorker”. „Bin Laden może był sponsorem, może inspiratorem, ale wykonawcy byli o wiele nowocześniejsi, znali Stany Zjednoczone i komunikację lotniczą. Nie mogę sobie wyobrazić, że Osama zorganizował zamach, siedząc wysoko w afgańskich górach”, mówił lider z Islamabadu. Wciąż nie wiadomo, skąd Al Kaida, terrorystyczny syndykat Osamy, zdobyła pieniądze na przygotowanie zamachu. Czy z handlu afgańskim opium, jak przypuszcza izraelski wywiad? A może z „okupu” w wysokości 300 mln dol. zapłaconego jakoby Bazie przez Arabię Saudyjską, aby uniknąć zamachów, jak pisze londyński „Sunday Times”? Nic nie wiedzieli? Do dziś oficjalna wersja wydarzeń głosi, że zamachy z 11 września spadły na Stany Zjednoczone niczym grom z jasnego nieba. Nikt nie mógł sobie wyobrazić, że fanatyczni terroryści użyją uprowadzonych samolotów pasażerskich w charakterze gigantycznych paliwowych bomb. Tymczasem sygnałów ostrzegawczych, niekiedy dokładnych, nie brakowało. Jak informował dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, niemiecki wywiad BND poinformował w czerwcu tajne służby USA i Izraela, że terroryści z Bliskiego Wschodu „planują porwać pasażerski samolot, aby użyć go jako broni w celu zaatakowania ważnych symboli kultury amerykańskiej i żydowskiej”. 13 czerwca władze egipskie ostrzegły Waszyngton, że organizacja bin Ladena przygotowuje zamach na życie prezydenta USA i innych szefów państw podczas szczytu grupy G-8 w Genui. Jak stwierdził prezydent Egiptu, Hosni Mubarak, chodziło o „samolot wypełniony ładunkiem wybuchowym”. Włoski rząd potraktował ten sygnał tak poważnie, że nakazał rozmieścić baterie broni przeciwlotniczej wokół genueńskiego lotniska Krzysztofa Kolumba oraz oddziały komandosów płetwonurków w porcie. Według prasy moskiewskiej, rosyjski wywiad latem ubiegłego roku zaalarmował CIA, iż 25 pilotów terrorystów zostało przeszkolonych do samobójczych zamachów. 15 września prezydent Władimir Putin powiedział, że w sierpniu polecił w „najpoważniejszych z możliwych słów” ostrzec Amerykanów o atakach terrorystycznych przygotowywanych na lotniska i obiekty rządowe. Brytyjski „Sunday Telegraph” stwierdził, że także Mossad powiadomił w sierpniu FBI i CIA, iż do Stanów Zjednoczonych przeniknęło 200 zwolenników bin Ladena, którzy planują wielki zamach na „cel o ogromnej skali”. Czy amerykańskie służby specjalne, FBI, CIA, National Security Agency, Defense Intelligence Agency, Defense Signals Intercept Organization i inne, dysponujące łącznym budżetem 20 mld, a może nawet 30 mld dol. rocznie, nie spostrzegły nadciągającej burzy? Bin Laden był przecież wówczas wrogiem nr 1 USA, każdy jego krok śledziły tajne służby amerykańskie, egipskie, izraelskie i saudyjskie, każdą rozmowę rejestrowano. Wiadomo, że przez długi czas funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) popisywali się przed ważnymi gośćmi, demonstrując im nagrania rozmów telefonicznych bin Ladena z matką. Sytuacja zmieniła się ponoć w sierpniu 1998 r., kiedy islamscy terroryści dokonali zamachu na ambasady USA w Kenii i w Tanzanii, a w odpowiedzi prezydent Clinton nakazał zaatakować rakietami afgańskie
Tagi:
Krzysztof Kęciek









