Zakręty na prostej

Zakręty na prostej

Jeszcze na początku roku SLD obiecywał wyborcom, że dużo zmieni. Dziś zapowiada, że coś niecoś poprawi Wyjście na prostą oznacza rozpoczęcie ostatniej fazy wyścigu, wkrótce potem zaczyna się finał. Wybory parlamentarne 2001 r. już do tego stopnia determinują zachowania polityków, że można powiedzieć: wyszli na prostą. Szkopuł w tym, że ta metaforyczna prosta pełna jest… zakrętów. Na zakrętach ścigający się nie widzą drogi. Same niewiadome i najpewniej sporo niespodzianek. Obecny parlament dożyje prawdopodobnie do końca kadencji, ponieważ obaj partnerzy Ostatniego Targu Stulecia, AWS i Unia Wolności, liczą na korzyści z pozostałych jeszcze miesięcy. Bynajmniej nie chodzi tylko o skrupulatnie wyliczone przez dziennikarzy posady, które można będzie do wiosny obsadzić na kilka lat swoimi nominatami, poczynając od prezesury Narodowego Banku Polskiego. Zarówno AWS, jak i Unia Wolności potrzebują teraz czasu jak powietrza. Tak przynajmniej same sądzą. Wprawdzie nawet optymista Buzek nie liczy już chyba, że dodatkowe pięć miesięcy pozwoli mu doczekać dobrej pogody i powrotu wyborców, ale gracze polityczni mają prawo rachować, że przecież gorzej już nie będzie, nie może stale padać deszcz, trzeba przeczekać. Jest jednak poważniejszy i bardziej racjonalny motyw. AWS jest w rozsypce, ale również Unia Wolności, sądząc po wynikach jej zjazdu, nie miewa się dobrze. Żeby iść do wyborów, trzeba najpierw przeformować szyki. W AWS rozstrzygnie się wkrótce, czy uda się utrzymać jakieś pozory jedności, czy też obie połówki się rozejdą. Najbardziej zainteresowany jednością AWS jest teraz, paradoksalnie, ZChN, który wydaje się zupełnie niezdolny do wybrania swojej drużyny: prezes Zając stoi, nie uwłaczając, jak na oślim moście, ani w przód, ani w tył. Niezdecydowanie to może zaowocować rozpadem również ZChN-u. Można mniemać, że uratować jedność AWS mógłby tylko jakiś nadrzędny autorytet, którego na prawicy nie ma, a po katastrofie Krzaklewskiego formacja ta zdaje się w ogóle reagować dość alergicznie na wszelkie próby kreowania autorytetów zastępczych. Ostatecznie pozostają więc nagie kalkulacje wyborcze. Utrzymanie wspólnych list obroni przed klauzulą 5%, ale uniemożliwi “nowatorom” z SKL i PPChD rozpoznanie własnych możliwości. Poza tym nie da się figurować na wspólnej liście z solidarnościowym RS AWS i jednocześnie posunąć dalej we flircie z Andrzejem Olechowskim (to właśnie jeden z owych podejrzanych autorytetów zastępczych) i z Bronisławem Geremkiem. W którymś punkcie prostej z zakrętami Federacja SKL i PPChD znajdzie się na wirażu. Bronisław Geremek odniósł na zjeździe UW trudne zwycięstwo. W chwilę potem jego zwolennicy zamanifestowali, że było to zwycięstwo frakcyjne, etosowców nad liberałami, ponieważ równo wycięli tych ostatnich w wyborach do Rady Krajowej. Teraz zwycięski prezes stara się łatać pęknięcie. Mistrz kompromisów – zapewne podoła temu zadaniu, ale ceną będzie… powrót sytuacji wewnętrznej w Unii do przedzjazdowej, cichej, lecz zaciekłej wojny rodzinnej. Fastryga mistrza Geremka może i wytrzyma, ale na żadne śmielsze inicjatywy kierownictwo UW nie będzie sobie mogło pozwolić. To bardzo źle wpłynie na szanse wyborcze. W ogólności logika sytuacji wskazuje, że siłom centrowym – SKL z PPChD, Stowarzyszeniu Olechowskiego, UW – będzie bardzo trudno zrealizować przed wyborami zbliżenie owocujące ewentualnie powrotem wyborców. Przed dwoma tygodniami pisałem tutaj o perspektywie nowego centrum jako rywala lewicy przy trwałej marginalizacji prawej strony. Zaznaczyłem, że jest to futurystyka. Rozwój wydarzeń zdaje się potwierdzać tę ocenę: perspektywa jest, ale bardzo odległa. Im trudniej o decyzje w centrum, tym usilniej starają się wykorzystać swe szanse politycy z prawicy obozu rządowego. Wykorzystać lub raczej stworzyć sobie szanse. Służą temu przede wszystkim działania mające świadczyć, że rząd Jerzego Buzka walczy o czystsze i bezpieczniejsze życie dla Polaków. Zakaz posiadania najmniejszej nawet dawki jakiegokolwiek narkotyku, kwalifikowanie jako przestępstwa prowadzenia pojazdów po spożyciu najmniejszej dawki alkoholu, nowa kampania o obyczajność w mediach, projekt rozlicznych zmian w kodeksach zaostrzających represyjność prawa, czy wreszcie krucjata Lecha Kaczyńskiego przeciw korupcji – wszystko to ma przekonać obywateli, że rząd chce, byśmy żyli zdrowiej i uczciwiej. To niewątpliwie dobre wsparcie w kampanii wyborczej – pod warunkiem, że do tego czasu będą jakieś liczące

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2000, 52/2000

Kategorie: Opinie