Zamiast procesu

Zamiast procesu

Żyjemy w takiej rzeczywistości, w której nadal jest przymus dokonywania jednoznacznych wyborów. Albo Żyd, albo Polak. Albo Polak, albo Niemiec. Albo Ruski, albo Polak Gdyby ktoś z państwa, nie będąc Żydem, chciał się poczuć obrażony wyzwiskiem „ty parchu”, to niech tak się nie nakręca na tę ogólnoludzką solidarność. Wiem o tym, gdyż leży przede mną „Postanowienie prokuratora o umorzeniu śledztwa w sprawie księgarni Antyk” (30.06.2003, sygn. VDs 248/02). Wydawnictwo i księgarnia Antyk – księgarnia mieści się w pobliżu synagogi, w kościele pw. Wszystkich Świętych – specjalizują się w literaturze antysemickiej. Zaskarżono je z artykułów 256 i 257 kk, czyli z tych, gdzie mówi się o publicznym nawoływaniu do nienawiści na tle różnic narodowościowych i wyznaniowych. Chodziło o konkretne tytuły i wydawnictwa („Jedwabne geszefty” Henryka Pająka, „Polska zdradzona” Jana Marszałka, „Antypolonizm Żydów polskich” Stanisława Wysokiego, „Dlaczego występuję przeciwko Żydom” ks. prof. Józefa Kruszyńskiego, przedruk z 1936 r., „Poznaj Żyda” anonimowego autora), które to publikacje oraz opinię o nich napisaną przez znanego profesora historii prokurator rozpatrywał i uznał, że nie znajduje znamion czynu zabronionego. Ciekawe, dla mnie znamiona są widoczne w samych tytułach. To właśnie w tym uzasadnieniu wyroku przeczytałam, iż aby obrazić kogoś słowem znieważającym wedle narodowości, „należałoby uprzednio ustalić, czy dana osoba rzeczywiście należy do określonej grupy narodowościowej i wyznaniowej”. Rozumiem, że jest to interpretacja przepisu, który chyba sam nie zakłada, czy mam prawo się czuć obrażona wyzywaniem mnie od – dajmy na to – brudnych czarnuchów, choć jako żywo jestem biała, czy nie mam prawa. Duch ustaw norymberskich A jednak ta konieczność ustalania, czy się należy, czy nie należy faktycznie do danej grupy narodowościowej lub wyznaniowej, oznacza, że w Polsce jest raczej tendencja, by respektować ducha ustaw norymberskich, które – przypomnę – określały warunki, na jakich ktoś powinien być uznany za Żyda, zawartość „krwi” niearyjskiej, jej część (no właśnie, a co z częściami – czy wolno mi się obrazić tylko w jednej szóstej? I co na to dzisiejsze polskie prawo?) i od którego do którego pokolenia. To w ogóle smutne, że żyjemy w takiej rzeczywistości, w której nadal czuje się przymus dokonywania jednoznacznych wyborów. Albo Żyd, albo Polak. Albo Polak, albo Niemiec. Albo Ruski, albo Polak. Pamiętam, jak bodaj w latach 80. piosenkarka, która nosiła brzmiące z niemiecka nazwisko, zmieniła je na polskobrzmiące, gdyż jak powiedziała, nie chce, by w związku z tym nazwiskiem pojawiały się jakieś niemieckie skojarzenia dotyczące jej osoby będącej całkowicie polską osobą. Cóż, to pryszcz, gdy przypomnieć sobie, jak premier Tadeusz Mazowiecki zagrożony ruiną wizerunku (czyli ogłoszony przez przeciwników Żydem) skorzystał z pomocy biskupa, który ogłosił udokumentowaną polskość rodziny Mazowieckich od XV w., a zatem zastosował się do wezwania ustaw norymberskich, co działo się zapewne po raz pierwszy w powojennej, dwudziestowiecznej Europie. Dlatego więc czytelniczko/czytelniku, nie obrażaj się, gdy cię wyzwą od parchów, jeśli nie jesteś Żydem, nie unoś się, gdy wpadnie ci w ręce rasistowska książeczka, a ty jesteś wszak biały, nie zajmuj się sprawami kobiet, gdyś jest mężczyzną, zostaw w spokoju homo, gdy jesteś hetero, i w ogóle swój do swego po swoje, a nie byle kto do byle kogo po nie wiadomo co, z czego wyniknąć może tylko jakieś straszne pomieszanie. Pisarze do pióra, myszy do sera, góra do Mahometa – czy jak to tam szło. W każdym razie czuje się ducha marcowych porządków z 1968 r. w tej woli klasyfikacji i porządkowania. Nie twierdzę, że to świadoma kontynuacja, ale i nieświadoma też coś znaczy. Bezpieczny świat antysemitów Właśnie się ukazała książka Magdaleny Tulli i Sergiusza Kowalskiego „Zamiast procesu. Raport o mowie nienawiści”. Niestety, naprawdę zamiast. Autorzy, pisarka i socjolog, zrobili rzecz nie tyle efektowną, ile niezbędną, za co im chwała. Otóż wzięli pięć prawicowych pism: „Tygodnik Solidarność”, „Głos”, „Naszą Polskę”, „Najwyższy Czas” oraz „Nasz Dziennik” i przez rok, od 1 stycznia do 31 grudnia 2001 r., wynotowywali z tych pism zdania czy fragmenty antysemickich tekstów. Są też wypowiedzi na temat kobiet i homoseksualistów, choć raczej – proporcjonalnie – w ilościach śladowych. Ów rok wyróżniał się może tym, że właśnie wyszła książka Grossa „Sąsiedzi”, a to stymulowało wypowiedzi wokół sprawy Jedwabnego. Zatem pięć pism, które w Polsce nadal należą do prawicowego mainstreamu, czyli nie są uważane za skrajne bądź czysto faszystowskie, jak np. „Szczerbiec”, choć też odwołują się do nacjonalistyczno-katolickiego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 48/2003

Kategorie: Opinie