Zaminowany pałac w Jabłonnie

Zaminowany pałac w Jabłonnie

Walki 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki o Jabłonnę

Po zakończeniu walk o Pragę i upadku powstania warszawskiego sytuacja na froncie na północ od Warszawy pozostawała niebezpieczna. W widłach Wisły i Narwi Niemcy utrzymywali silny przyczółek, zagrażający jednostkom Wojska Polskiego i Armii Czerwonej przeprowadzeniem kontruderzenia z flanki. Na stosunkowo niewielkim terenie nieprzyjaciel zgromadził poważne siły, trzon których stanowiły 4. Korpus Pancerny SS oraz 19. Dywizja Pancerna.

Likwidację niemieckiego przyczółka rozpoczęto 10 października 1944 r. Na interesującym nas odcinku główne uderzenie prowadziły jednostki radzieckiej 47. Armii oraz 2. Dywizja Piechoty z 1. Armii WP.

Począwszy od 15 października 1944 r., główny ciężar walk przeniósł się na północ, gdzie Armii Czerwonej udało się przełamać niemiecką obronę w okolicach Nieporętu i dojść do Wieliszewa. Duże znaczenie dla całego frontu miał również sukces, który odniosły oddziały sowieckie nacierające z przyczółka pod Serockiem (20 października zdobyto Serock, a 21 października Zegrze). W rezultacie Niemcy zaczęli zwijać przyczółek w widłach Wisły i Narwi. 20 października dowodzący 1. DP gen. bryg. Wojciech Bewziuk otrzymał rozkaz zluzowania sowieckich 143. i 234. DP na pięciokilometrowym odcinku Białołęka Dworska-Marcelin-Białołęka i przejścia do obrony.

W nocy z 23 na 24 października 1. DP rozpoczęła działania zaczepne – 2. pułk piechoty przeprowadził rozpoznanie walką, które nie odniosło jednak skutków. W godzinach porannych 24 października Niemcy rozpoczęli odwrót. Jednostki polskie ruszyły do ataku. [Jednak] w kolejnych dniach, tj. 25 i 26 października, Niemcy przeprowadzili na polskie pozycje trzy kontrataki (siłami kompanii piechoty przy wsparciu plutonu czołgów).

Zaminowany teren

Sytuacja zmieniła się dopiero rankiem 27 października. O godz. 9.00 poszczególne bataliony 2. pp rozpoczęły natarcie, w wyniku którego 1. batalion opanował południowy skraj Buchnika, 2. batalion zajął położone na południe od szosy rozwidlenie torów kolejki wąskotorowej, a 3. batalion utknął w okolicach silnie bronionego wzgórza 86,5. W tym samym momencie jednostki sowieckie dotarły na skraj Legionowa. Dodatkowym utrudnieniem dla atakujących było silne zaminowanie terenu. Dzięki ofiarności saperów udało się jednak wykonać przejścia w polach minowych i piechota zaczęła się sukcesywnie posuwać w stronę Jabłonny.

Przebieg walk w rejonie Buchnika dokładnie opisał dowodzący wówczas kompanią w 2. pułku piechoty por. Tadeusz Cynkin:

„Była noc z 27 na 28 października 1944 r. […] Dniało już, gdy wydałem rozkaz do natarcia w kierunku północnym wzdłuż osi szosy. Rzadka tyraliera ruszyła naprzód. Sam szedłem z kilkoma gońcami polem obok szosy. Znając apetyty strzelców wyborowych, upodobniłem się, jak mogłem, do szeregowego żołnierza, trzymając w rękach automat, przekładając do tyłu pistolet i zdejmując pas koalicyjny noszony przez oficerów. Pierwszy strzał niemiecki położył trupem mojego żołnierza około zmagazynowanych przy jakiejś budowie cegieł. Dalej posuwaliśmy się, prowadząc ogień. Obezwładniliśmy w ten sposób ariergardowe patrole niemieckie. […] Dotarł do mnie goniec pułkowy i przekazał rozkaz pułkownika Sienickiego wycofania z przedniego skraju naszej kompanii wraz z kompanią rusznic. Działa artyleryjskie i tak pozostały w tyle, nie nadążając za nami. Były już straty, sporo było rannych. Wśród nich pamiętam starszego szeregowego Seweryna Trockiego. Odłamek granatu rozerwał mu dłoń. Wczołgał się do leja po wybuchu pocisku artyleryjskiego większego kalibru, w którym leżałem, i poprosił o odcięcie kawałka dłoni wiszącego na strzępie skóry. Użyłem do tego scyzoryka i chusteczką przewiązałem ranę. Ostrzał był na tyle silny, że o przyczołganiu się sanitariusza nie było mowy. Zorganizowałem osłonę ogniową odejścia i zaczęliśmy się wycofywać. Trocki, którego chciałem zabrać ze sobą, zdecydował się pozostać w tym leju, w którym czuł się w jakiś sposób bezpieczny. »Ja zostanę, panie poruczniku, i wyczołgam się wieczorem, jak ściemnieje« – powiedział. Nie dożył, biedaczysko, wieczoru, zmiażdżył go niemiecki czołg tygrys w czasie kontrataku”.

Czołgi bez osłony

Około godz. 13 na żołnierzy 2. pp, wchodzących już do skrajnych zabudowań Jabłonny, ruszyło niemieckie kontrnatarcie wspierane przez czołgi. Rozpoczął się nieskoordynowany odwrót. Część pododdziałów chwilowo znalazła się w okrążeniu (większość żołnierzy zdołała się ukryć w zabudowaniach, a okrążeni łącznościowcy zajmujący się rannymi cały czas utrzymywali łączność ze sztabem). Mimo zaskoczenia niemieckim kontratakiem dowódcom kompanii udało się opanować panikę i zorganizować obronę, dzięki której odizolowano czołgi od wsparcia piechoty.

Po opanowaniu sytuacji dowództwo dywizji zdecydowało się na podjęcie kolejnej próby zaatakowania Jabłonny. Natarcie 2. pp wyznaczono na godz. 18.00. Wspierało je pięć czołgów z 1. batalionu czołgów i cztery działa pancerne. Dwa czołgi płk Sienicki pozostawił przy stacji kolejki wąskotorowej na Buchniku dla ochrony własnego stanowiska dowodzenia. Czołgi ruszyły do natarcia pod osłoną piechoty, jednakże silny ogień ze strony niemieckiej wkrótce zmusił żołnierzy do zalegnięcia. W rezultacie polskie czołgi pozostały bez osłony. Prowadząc ogień podczas jazdy, czołg por. Michajluka zniszczył zamaskowaną w krzakach panterę, jednakże po chwili sam został trafiony przez działo 75 mm. W rezultacie eksplozji pocisku załoga została ranna. Pozostałe czołgi kontynuowały natarcie, dojeżdżając do stojącego w pobliżu szosy murowanego budynku na wysokości drewnianego krzyża. W tym właśnie miejscu zasadzkę zorganizowała obsługa niemieckiego działka ppanc. 37 mm. Jeden z pocisków trafił w czołg ppor. Reźnika. Pomimo niewielkiego kalibru pocisk przebił pancerz, którego odłamki zabiły ładowniczego, a kolejny wystrzał doprowadził do pożaru w przedziale silnikowym. Rannemu dowódcy i pozostałym członkom załogi udało się opuścić płonący czołg na chwilę przed wybuchem amunicji (amunicji nie było zbyt wiele, dlatego wybuch wyrwał jedynie dno czołgu). Ucieczka załogi była możliwa dzięki działaniom czołgu ppor. Zajdynowicza, który osłonił płonący wrak i prowadząc ogień, uszkodził kolejną niemiecką panterę. Wkrótce Niemcy trafili kolejny polski czołg, dowodzony przez chor. Popiela, jednak załoga osłaniana przez wóz plut. Greszty zdołała wydostać się na zewnątrz i ugasić pożar.

Niemcy, nie znając dokładnej liczby polskich czołgów, rozpoczęli odwrót w stronę zabudowań Jabłonny. Wkrótce do ocalałych czołgów dołączyła piechota. W rezultacie starcia udało się opanować cały Buchnik i przejść do działań na linii pierwszych zabudowań Jabłonny.

W nocy z 27 na 28 października walki zamarły. O godz. 6.00 piechota wsparta przez czołgi rozpoczęła atak. Część oddziałów 2. pp posuwała się wzdłuż szosy, reszta zaś obchodziła zabudowania polami. Bezpośrednio przy Wiśle nacierał 1. pp. Do godz. 12.00 polskim oddziałom udało się dotrzeć do skrzyżowania szosy modlińskiej i chotomowskiej, jabłonowskiego cmentarza oraz rejonu cegielni. Właśnie w tym miejscu natarcie utknęło na przygotowanej zawczasu linii obronnej, złożonej z dobrze zaplanowanego systemu transzei o pełnym profilu, zapór z drutów kolczastych, pól minowych i betonowych schronów dla karabinów maszynowych, tzw. ringstandów.

Zatruty alkohol

Zdobycie Jabłonny nie oznaczało jednak końca zagrożenia. W nocy z 30 na 31 października na terenie zajętym przez Wojsko Polskie doszło do serii potężnych eksplozji. Całkowitemu zniszczeniu uległo kilkanaście budynków. W Nowodworach w powietrze wyleciał dom, w którym stacjonował sztab dywizjonu artylerii ciężkiej. Przeżył jedynie wartownik pilnujący budynku na zewnątrz. W Dąbrówce Szlacheckiej ofiarą miny padł sztab baterii działek 45 mm. W wyniku eksplozji zginął oficer polityczny oraz świeżo przybyli na front żołnierze z uzupełnienia (łącznie zginęło pięciu żołnierzy, 11 zostało rannych, a ciał dwóch nigdy nie odnaleziono). Wybuchały również miny rozstawione przy drogach.

Następnego dnia saperzy rozpoczęli sprawdzanie wszystkich ocalałych budynków. Szczególną uwagę poświęcono pałacowi w Jabłonnie, we wnętrzu którego nie znaleziono żadnych ładunków. Dalsze skrupulatne sprawdzanie przylegającego terenu doprowadziło do wykrycia starannie zamaskowanego podkopu pod fundament budowli. Kolejną minę, podkop pod którą zamaskowano opadłymi liśćmi, odnaleziono w pobliżu głównego wejścia do pałacu. Obie wykryte miny ważyły po 400 kg, a zapalniki czasowe były ustawione na dzień ich wykrycia. Oprócz pałacu zaminowane były wszystkie budynki gospodarcze. Niestety, podczas rozminowywania jednego z nich doszło do tragedii. Saperzy po zlokalizowaniu miny i wyjęciu zapalników czasowych rozpoczęli wynoszenie materiału wybuchowego. W tym momencie nastąpił wybuch, który zabił trzech żołnierzy (zginęli W. Lewicki, S. Semieniako i F. Grabiszewski).

Oprócz min pułapek Niemcy stosowali też bardziej wyrafinowane metody dywersji. W 1. pp w wyniku zatrucia zdobycznym alkoholem zmarło dwóch żołnierzy, a siedmiu trafiło w ciężkim stanie do szpitala.

Wraz z powstaniem ciągłej linii okopów sytuacja na froncie ustabilizowała się. Wycieńczone walką oddziały zyskały chwilę wytchnienia. 1 listopada ks. kpt. Marian Mościński odprawił mszę za wszystkich poległych.

Bilans październikowych walk nie był jednoznaczny. Ogromnym wysiłkiem udało się oswobodzić szereg podwarszawskich miejscowości, jednakże nie zdołano całkowicie zlikwidować niemieckiego przyczółka w widłach Wisły i Narwi. Ogólne straty 1. Armii Wojska Polskiego wyniosły 1066 żołnierzy poległych, rannych i zaginionych.


Dr Adam Rafał Kaczyński jest adiunktem w Muzeum Historycznym w Legionowie

Skrót tekstu zamieszczonego w książce 1. Dywizja kościuszkowców w służbie Sił Zbrojnych i społeczeństwa. Wybrane aspekty, red. Bogusław Bębenek, Pułtusk 2023.

 Fot. East News

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy