Zaminowany pałac w Jabłonnie

Zaminowany pałac w Jabłonnie

PHOTO: EAST NEWS / COLLECTION LASKI Pierwsza Warszawska Dywizja Piechoty imienia Tadeusza Kosciuszki, jednostka wojska polskiego tworzona od maja 1943 w ZSRR pod nazwa 1 Dywizji Piechoty imienia Tadeusza Kosciuszki, z inicjatywy Zwiazku Patriotow Polskich, za zgoda J.W. Stalina.

Walki 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki o Jabłonnę Po zakończeniu walk o Pragę i upadku powstania warszawskiego sytuacja na froncie na północ od Warszawy pozostawała niebezpieczna. W widłach Wisły i Narwi Niemcy utrzymywali silny przyczółek, zagrażający jednostkom Wojska Polskiego i Armii Czerwonej przeprowadzeniem kontruderzenia z flanki. Na stosunkowo niewielkim terenie nieprzyjaciel zgromadził poważne siły, trzon których stanowiły 4. Korpus Pancerny SS oraz 19. Dywizja Pancerna. Likwidację niemieckiego przyczółka rozpoczęto 10 października 1944 r. Na interesującym nas odcinku główne uderzenie prowadziły jednostki radzieckiej 47. Armii oraz 2. Dywizja Piechoty z 1. Armii WP. Począwszy od 15 października 1944 r., główny ciężar walk przeniósł się na północ, gdzie Armii Czerwonej udało się przełamać niemiecką obronę w okolicach Nieporętu i dojść do Wieliszewa. Duże znaczenie dla całego frontu miał również sukces, który odniosły oddziały sowieckie nacierające z przyczółka pod Serockiem (20 października zdobyto Serock, a 21 października Zegrze). W rezultacie Niemcy zaczęli zwijać przyczółek w widłach Wisły i Narwi. 20 października dowodzący 1. DP gen. bryg. Wojciech Bewziuk otrzymał rozkaz zluzowania sowieckich 143. i 234. DP na pięciokilometrowym odcinku Białołęka Dworska-Marcelin-Białołęka i przejścia do obrony. W nocy z 23 na 24 października 1. DP rozpoczęła działania zaczepne – 2. pułk piechoty przeprowadził rozpoznanie walką, które nie odniosło jednak skutków. W godzinach porannych 24 października Niemcy rozpoczęli odwrót. Jednostki polskie ruszyły do ataku. [Jednak] w kolejnych dniach, tj. 25 i 26 października, Niemcy przeprowadzili na polskie pozycje trzy kontrataki (siłami kompanii piechoty przy wsparciu plutonu czołgów). Zaminowany teren Sytuacja zmieniła się dopiero rankiem 27 października. O godz. 9.00 poszczególne bataliony 2. pp rozpoczęły natarcie, w wyniku którego 1. batalion opanował południowy skraj Buchnika, 2. batalion zajął położone na południe od szosy rozwidlenie torów kolejki wąskotorowej, a 3. batalion utknął w okolicach silnie bronionego wzgórza 86,5. W tym samym momencie jednostki sowieckie dotarły na skraj Legionowa. Dodatkowym utrudnieniem dla atakujących było silne zaminowanie terenu. Dzięki ofiarności saperów udało się jednak wykonać przejścia w polach minowych i piechota zaczęła się sukcesywnie posuwać w stronę Jabłonny. Przebieg walk w rejonie Buchnika dokładnie opisał dowodzący wówczas kompanią w 2. pułku piechoty por. Tadeusz Cynkin: „Była noc z 27 na 28 października 1944 r. […] Dniało już, gdy wydałem rozkaz do natarcia w kierunku północnym wzdłuż osi szosy. Rzadka tyraliera ruszyła naprzód. Sam szedłem z kilkoma gońcami polem obok szosy. Znając apetyty strzelców wyborowych, upodobniłem się, jak mogłem, do szeregowego żołnierza, trzymając w rękach automat, przekładając do tyłu pistolet i zdejmując pas koalicyjny noszony przez oficerów. Pierwszy strzał niemiecki położył trupem mojego żołnierza około zmagazynowanych przy jakiejś budowie cegieł. Dalej posuwaliśmy się, prowadząc ogień. Obezwładniliśmy w ten sposób ariergardowe patrole niemieckie. […] Dotarł do mnie goniec pułkowy i przekazał rozkaz pułkownika Sienickiego wycofania z przedniego skraju naszej kompanii wraz z kompanią rusznic. Działa artyleryjskie i tak pozostały w tyle, nie nadążając za nami. Były już straty, sporo było rannych. Wśród nich pamiętam starszego szeregowego Seweryna Trockiego. Odłamek granatu rozerwał mu dłoń. Wczołgał się do leja po wybuchu pocisku artyleryjskiego większego kalibru, w którym leżałem, i poprosił o odcięcie kawałka dłoni wiszącego na strzępie skóry. Użyłem do tego scyzoryka i chusteczką przewiązałem ranę. Ostrzał był na tyle silny, że o przyczołganiu się sanitariusza nie było mowy. Zorganizowałem osłonę ogniową odejścia i zaczęliśmy się wycofywać. Trocki, którego chciałem zabrać ze sobą, zdecydował się pozostać w tym leju, w którym czuł się w jakiś sposób bezpieczny. »Ja zostanę, panie poruczniku, i wyczołgam się wieczorem, jak ściemnieje« – powiedział. Nie dożył, biedaczysko, wieczoru, zmiażdżył go niemiecki czołg tygrys w czasie kontrataku”. Czołgi bez osłony Około godz. 13 na żołnierzy 2. pp, wchodzących już do skrajnych zabudowań Jabłonny, ruszyło niemieckie kontrnatarcie wspierane przez czołgi. Rozpoczął się nieskoordynowany odwrót. Część pododdziałów chwilowo znalazła się w okrążeniu (większość żołnierzy zdołała

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety